Aktualności:

"Joker: Folie à Deux" od 4 października w kinach.

Menu główne

Batman - W kleszczach umysłu (opowiadanie)

Zaczęty przez chris3z8, 22 Listopad 2016, 13:53:29

chris3z8

Batman - W kleszczach umys?u (niestety opowiadania nigdy nie uko?czy?em)

Bruce Wayne siedzia? na fotelu w bazie. Ociera? d?oni? zmarszczone czo?o, zamartwiaj?c si? o Gotham. Leczy urazy l?d?wi dolnych, lewy bark stara si? nie nadwyr??a? - drobne pchni?cia sprawiaj? neurotyczny ból podczas wykonywanych czynno?ci. Pami?ta przygody, gdy Robin by? jeszcze przy ?yciu.

- Mój s?odki,ch?opcze - Wci?? si? zastanawia? nad uczuciami podejrzewaj?c o homo erectus i niezdrow? fascynacj? m?odzie?cem.

Doszed? do wniosku, ?e ma zap?dy biseksualne. Nie odmawia uroku m?odym ch?opcom ani damom w towarzystwie. Zawsze balansowa? mi?dzy skrajnymi granicami. Czy jakikolwiek go?? w stroju maskowym nie wydaje si? by? czasem niem?ski? Zastanawia? si? nad tym, cho? sz?o topornie przypominaj?c sobie, co rusz, o bólu w dolnych partiach cia?a. Jest zm?czony poszukiwaniem oprychów dokuczaj?cym mieszka?com ciemnego, zapuszczonego, gotyckiego miasta. Liczba ludno?ci drastycznie maleje wraz z kolejnym atakiem nieprzystosowanych do spo?ecze?stwa ?wirów. Nawet nie zauwa?y?, ?e przesypia ranki. Noc sta?a si? dla niego chlebem doczesnym. Nie mia? ochoty szw?da? si? po w?asnej okolicy. Brakowa?o mu zaj?? i odczuwa? pewnego rodzaju niezadowolenie. Mroczny m?ciciel pragn?? ustatkowa? si?, zdejmuj?c mask? raz na zawsze. Opuszczaj?c grot? i odpowiedzialno?? za ratowanie ludzko?ci od ob??du. Nieust?pliwie zastanawia?o go, jak sobie poradzi z rzeczywisto?ci?, gdy zabraknie Alfreda.

- O czym tak rozmy?lasz, paniczu Bruce. Co? pana trapi?
- Jestem rozkojarzony, nie mog? spokojnie si? porusza?. Ci?gle odczuwam skutki niedawnej st?uczki.
- Zamartwiasz si?? Od kiedy, to panicz, czuje si? niepewny?
- Dopada mnie kryzys wieku ?redniego - U?miechn?? si? pob?a?liwie.
- Wci?? jednak pozostajesz w doskona?ej formie. Prze?y?, panicz, wiele urazów, i z ca?? pewno?ci? tym razem nic w tej kwestii nie ulegnie zmianie. - Wayne przerwa? dalsze wtr?cenia.
- Alfredzie, obawiam si?, ?e potrzebuj? regulacji wewn?trznej. Mam dysonanse poznawcze, jak zwyk?y ?miertelnik, a Batman nie mo?e okaza? strachu. Sam go panosz?. Wielokrotnie pragn??em rzuci? to brzemi?, ale tym razem to uczyni?, je?li zaczn? si? ba?.
- Czy dobrze, to pan przemy?la?, panie Wayne? Gotham upadnie... - Zajrza? Alfredowi w g??boko oczy, ale nic z nich nie wywnioskowa?.
- Gotham ju? od dawna upada, jest tylko kwesti? czasu, gdy pozostan? opustosza?e domy bez nowych lokatorów. Wiem, ?e brzmi? pesymistycznie, ale zastanawiam si? nad zmianami w ?yciu.

Alfred opu?ci? Wayne'a, lecz obawia? si?, ?e jego rola dobiega ko?ca, ale w przeciwie?stwie do niego, nie zamierza? podda? si? umys?owi. Bruce zl?kniony w?asn? postaw? zastanawia? si?, gdzie podzia?o si? jego dawne ,,ja'' - nieustraszone i harde. Dra?ni? temat przy goleniu na wózku inwalidzkim, ale stara? si? porusza? bez wsparcia. W?a?ciwo?ci lecznicze dzia?a?y uspokajaj?co i w niespiesznym tempie. Poczu? mrowienie w l?d?wiach, podrapa? si?, zmy? krem po goleniu z p?dzla. Op?uka? twarz i stara? si? wzi?? w gar??, nim znów wypowie dezorganizacyjne s?owa. Nie chcia? si? przyzna?, ?e nie zamierza odpu?ci?, ale potrzebuje solennych wakacji. Poprawia sobie humor nie rozmy?laj?c o czym?, czego nie potrafi do ko?ca zdefiniowa?. Wie, ?e nie mo?e powróci? do normalno?ci. Ju? dawno wypar? si? obywatelstwa. Jego umys? móg? ulec uszkodzeniu, gdy spad? z wysoka, gdy peleryna zosta?a zniszczona przez z?oczy?ców. 

- Trac? refleks - Dochodz?c do poni?aj?cych wniosków, przemawiaj?c przed w?asnym obliczem, wraca do biurka, ale tym razem pozostawiaj?c my?lenie na pó?niej. Stara si? bada? spraw? Jokera, który znikn?? gdzie? w niewyja?nionych okoliczno?ciach.
- Czy?by co? planowa?? - Rozk?ada? dowody na ca?ej rozci?g?o?ci i nic nie przychodzi?o do g?owy. Zbyt wiele niewiadomych, ale przeczucia dawa?y o sobie zna?. Musia? co? kombinowa?. Po?o?y? si? spa?, by móg? to sobie pouk?ada? czy uporz?dkowa?.

Nie mia? ?adnych majaków sennych, o niczym nie rozmarza?. Zdawa?o si?, ?e opu?ci?y go si?y. Bezradny i jeszcze mocniej wycie?czony, ni? przed snem - wycz?apa? si? z po?cieli, tarzaj?c i kul?c po aneksynowej wyk?adzinie. R?k? dzier?y? po meblach w poszukiwaniu kraw?dzi, by podnie?? si? z przeszywaj?cym bólem nerwowym. Stan zdrowia si? poprawi?, ale nadal wymaga? rehabilitacji. W tak jednoznacznych obawach, wraca? do wspomnie?, gdzie uczy? si?, jak ,,zatamowa?'' ból.

- Ból nie istnieje. Jest wytworem umys?u - Powtarzano te s?owa, aby wpoi? dyscyplin? i kontrolowa? to, czego ponad po?owa populacji ziemskiej nie potrafi lub nie wie z niedouczenia przez og?upiaj?ce mass media. Rozbity, roztrz?siony, wewn?trznie przez co nie przypomina nocnego upiora, którym si? staje po za?o?eniu nietoperzowej maski. 
- Batman nie pozwoli?by na taki obrót spraw,czy?by zapomnia?, kim si? staje w amoku pope?nionego przest?pstwa na ulicach? Musz? ruszy?, powstrzyma? jad zatruwaj?cy miasto. Ja tu rz?dz?. To ja jestem Batmanem! - Ale za wcze?nie na dum?. Pulsacja zranionych miejsc na ciele nie pozwala porusza? si? bez namys?u. Nie chce je?dzi? na kó?kach, wi?c utyka t?umi?c j?ki w zarodku.
- Jestem Batmanem. - Wtórowa?, to dodawa?o si?y i niewyczerpane zasoby przezwyci??ania granic ducha i umys?u. Skorzysta? z kontrolek na terminalu. Po??czy? si? z Oracle, by wezwa? pomoc.
- Od kiedy, ty, Batmanie, wzywasz kogo? po to, aby ci? wyr?czy??
- Jestem rozdarty, Oracle, nie masz poj?cia  przez co przechodz?. Staj? si? za ludzki, trac? pos?gowe pi?kno mej natury.
- Co si? dzieje? Marnie wygl?dasz. - Przygarbiony, jakby pok?oni? si? w?asnej chorobie i zapomnia? o tym, czego nigdy si? nie wypiera?. Bez wzgl?du na obra?enia rusza? w opary gotyckiej mie?ciny.
- Oracle mog?aby? za mnie przeczesa? miasto i uratowa? innych od przekl?tego z?a, które samo si? nap?dza?
- Batmanie, boj? si? o ciebie. Nigdy si? tak nie zachowywa?e?. Je?li mog?...
- Nic nie mo?esz dla mnie zrobi?. - Uprzedzi? j? w my?lach. - To co? sprawia, ?e si? wypalam, a tego nie ?cierpi?. Nie toleruj? w?asnego niepos?usze?stwa. Zrobi? wyj?tek, gdy? chcia?bym, by? mnie zast?pi?a w roli Batmana. Wiem, ?e Joker o ma?o co nie wyrz?dzi? ci krzywdy, i dzi?, podobnie jak ja, je?dzi?aby? na wózku, ?eby by? w ruchu. To miasto potrzebuje kogo? wi?cej ni? jednego wariata w przebraniu, który po?wi?ci? ?ycie w imi? sprawiedliwo?ci. W tej chwili jestem za s?aby, aby ryzykowa?. Prosz? ci? raz o t? przys?ug?. Potem mo?esz odej??. Nie b?dziesz mi nic winna.
- Postaram si?, Bruce, ale martwi? si? o twój stan zdrowia.
- Zapomnij o troskach, gdy? przysy?am ci dane na temat przest?pcy o imieniu Rigo, co po w?osku znaczy ,,linia''. Zapami?taj je, poniewa? przyda si? podczas zabezpiecze? terenu. Kieruje baz? wypadow? na wschodnim skrzydle, gdzie jak podejrzewam, ukrywa skradzione artefakty z muzeum, które w mojej opinii nie powinny znajdowa? si? na polu widokowym. Powtarzam sobie w my?lach, ?e jestem Batmanem, co mnie uspokaja, ale nie mog? si? st?d wyrwa?.Prosz? ci?, zast?p mnie oraz pokrzy?uj plany tego maniaka reliktów. B?dziemy w kontakcie. Informuj na bie??co. Bez odbioru.