Aktualności:

"Batman: Długie Halloween" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Wasze OSOBNE opowiadania w tematyce Batmana

Zaczęty przez Marquss, 26 Styczeń 2008, 22:17:42

bart-allen

Teraz ja. Super-four. Gotham City godzina 00:00:Batman stoi na budynku i trafia go pocisk.Spadając widzi roboty Hugo Stranga.Próbuje powrócić do umysłu,udaje mu się i niszczy roboty po czym mówi że za jego głowę jest kilka miliardów.Star City godzina 21:00:Arrow próbuje powstrzymać ludzi Chiny White która wystawiła na czarny rynek zestaw narkotyków.Arrow przypomina sobie jak ćwiczył na wyspie co bardzo mu pomaga.Nowy Jork godzina 20:00: Kick Ass spotyka grupę bandziorów którzy mówią mu żeby uciekał a on żartobliwie ich krytykuje.Bandziory teraz próbują go zabić ale on ich wszystkich nokautuje i mówi że mają skopane tyłki i odchodzi.Gdzieś na Dzikim Zachodzie godzina 13:00:Kilku kowboji szuka złóż ropy a jeden z nich próbuje rozsadzić ziemie.Nagle pewien kowboj strzela pistoletem i od razu ropa się wylewa po czym przedstawia się jako Strzelec.
http://www.youtube.com/watch?v=NbvbCwVGAu8 za kim byłeś...Nie jestem głupim nie jestem trollem jestem....DC-maniakiem

Mr.G

Wow, bart-allen, wyluzuj trochę z akcją, bo gdyby to zapierające dech w piersiach opowiadanie było dłuższe, to pewnie bym się udusił. Zupełna achronologia czasu nadaje historii nietypowego wymiaru, bardzo skonkretyzowana akcja zaś czyni ją diabelnie dynamiczną! No i ta różnobarwność postaci, ukazanie niejednoznaczności ich charakterów, a rozterki moralne targające Strzelcem (moja ulubiona postać, za niezwykłą złożoność) to po prostu mistrzostwo rzemiosła literackiego! Myślałeś o podesłaniu tego jakiemuś poważnemu wydawnictwu? Polski rynek czeka właśnie na Ciebie!

vincent

Bart, prosiles o mój komentarz to cofnij ten temat o stronke w tyl, napisalem tam co mysle o innym 'opowiadaniu', moja rade zastosuj tak?e do siebie.

@Mr.G

Je?li masz ochote rzuc okiem na moje opowiadania o Batmanie, ktore mam w podpisie i daj znac co myslisz.
Moje opowiadania o Batmanie:

ADRENALINA

Z JASKINI NIETOPERZA

bart-allen

Vinc,po prostu nie wiem co chcesz.kolejny numer opowiadania:Gotham City godzina 01:00:Vicki Vale kameruje Batmana walczęcego z robotami ale Batman to zauważa i niszczy kamerę.Po zniszczeniu robotów schyla się do Vicki Vale i daje jej batarang mówiąc że to się jej przyda.Kopie jeszcze niedobitego robota i znika w ciemnościach.Star City godzina 14:00:Oliver Queen jest na randce podczas której widzi pewnego człowieka który wchodzi do toalety i szybko wychodzi.Oliver wchodzi w środku widzi człowieka który nagle go atakuje on pozbywa go przytomności i odnajduje w jego kieszeni napis China White.Nowy Jork godzina 21:00:Kick Ass walczy z grupą zamaskowanych bandytów wspomina o jego morderczym treningu Hit-Girl i Big Daddy chcieli z niego zrobić mordercę co powoduje u niego wściekłość i brutalnie nokautuje wszystkich.Gdzieś na Dzikim Zachodzie godzina 14:00:Javier Bardem wchodzi do baru zamawia piwo i wysłuchuje tutejszych ludzi którzy skarżą się o dziwnie palącą się ropę która zabija powoli najlepszych poszukiwaczy ropy.Javier mówi że zawoła Sztrzelca bierze rewolwer i wychodzi.
http://www.youtube.com/watch?v=NbvbCwVGAu8 za kim byłeś...Nie jestem głupim nie jestem trollem jestem....DC-maniakiem

franek

Niedawno wpadłem na nowy pomysł genezy Batmana, może głupie ale muszę to z siebie wyrzucić

                                                               GENEZA BATMANA
                                                                         ***
Mały Bruce ma 6 lat. Jest świadkiem morderstwa swoich rodziców. Niedaleko był radiowóz w którym był m. in. młody Jim Gordon, słyszy strzały i idzie sprawdzić co się stało. Widzi zapłakanego Bruce`a i wariata który do niego celuje. Jim bez zastanowienia wyciąga broń i strzela do bandyty. Ten ucieka a Jim biegnie za nim i w końcu go trafia. Mały Bruce jest świadkiem dwóch morderstw. Bruce nie ma już nikogo, więc trafia do domu dziecka w Gotham. Dorasta tam, ciągle jest cichy, skryty i tajemniczy, nie ma przyjaciół i z nikim nie rozmawia. Gdy ma 15 lat znowu staje w trudnej sytuacji, zorganizowana grupa przestępcza przejęła budynek a dzieci i pracowników biorą za zakładników. Wszyscy się boją oprócz dwóch osób, Bruce`a i starszego opiekuna, Alfreda. Na ich twarzach widać odwagę. Jeden z bandytów stanął przed zakładnikami z karabinem i powiedział: "Jesteśmy dobrze zorganizowanymi przestępcami, wzięliśmy was dla okupu, módlcie się żeby nam go szybko dostarczyli bo inaczej będziecie ginąć po kolei, poczynając od teraz". Podszedł do Bruce`a i wyciągnął nóż. Alfred szybko się zerwał z miejsca i ze związanymi rękoma kopnął z dużą siłą przestępce i powiedział: "Nie skrzywdzisz nikogo, sukinsynu!". Przestępca podwinął rękawy i uderzył Alfreda tak że ten stracił przytomność. Bruce zobaczył że ma na ręku wytatuowanego nietoperza. Na miejsce przyjeżdża policja, w jednym z radiowozów jest Jim Gordon. On ponosi odpowiedzialność za całą akcję. Każe sprowadzić oddział SWAT, żeby odbić zakładników. Przyjeżdżają i są gotowi do działania, Podejmują się misji, wchodzą do budynku ale wszyscy zostają zabici. Bandyta który pobił Alfreda, podchodzi do innego opiekuna i zabija go, na oczach policjantów. Krzyczy: "Macie jeszcze jakieś świetne pomysły?!". Jim bierze sprawy w swoje ręce. Zakrada się do budynku i ogłusza jednego z bandytów patrolujących budynek. Przebiera się za niego, i próbuje się zakraść do każdego z nich osobno. Zostało jeszcze czterech, jednego się pozbył, jeden pilnuje zakładników, a dwaj pozostali gdzieś się kręcą. Jim bierze dwóch naraz. Bandyta pilnujący zakładników idzie sprawdzić co się stało. widzi dwóch pozostałych bandytów, którzy upadają przed niego martwi, odsłaniając tym samym Jima Gordona celującego do niego z pistoletu. Mówi do niego: "Masz prawo mieć zamknięty ryj dokładnie jak teraz, jeżeli choćby zaciągniesz się powietrzem, wpakuje ci kulkę w łeb." bandyta podnosi ręce. Wyprowadzają go dwaj inni policjanci. Jim rozwiązuje zakładników i spogląda na Bruce`a. On nadal z tą samą, pełną odwagi miną. Jim wzywa medyka żeby zajął się Alfredem. Dwa lata później, Bruce ucieka z domu dziecka. Ma 17 lat. Włóczy się po ulicach, żebra i kradnie żeby przeżyć. Po tygodniu leży na ulicy, obok płonącego kosza na śmieci grzeje się wraz z innymi bezdomnymi. Obok przechodzi Alfred z zakupami. Podchodzi do niego i daje mu swój płaszcz mówiąc: "Chodź Bruce, wszyscy się o ciebie martwili". Bruce odpowiada: "Nie chcę tam żyć, uciekłem żeby się zemścić na bandytach za to że kiedyś zabili moich rodziców, muszę się dowiedzieć czegoś więcej. Co jeżeli to nie był przypadek? Nie mogę tłumić tego bólu cały czas, przez tyle lat do nikogo się nie odzywałem." Alfred powiedział: "W takim razie zamieszkasz ze mną, mam dość środków żeby utrzymać nas obu, na pewno będzie ci łatwiej jeżeli będziesz miał czyste ubranie, świeże jedzenie i dach nad głową." Bruce milczał, ale poszedł za Alfredem taj jak zaproponował. Alfred miał kawalerkę niedaleko domu dziecka, dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Przez ten cały rok gdy Bruce mieszkał pod dachem Alfreda, postanowił mu powiedzieć że chce walczyć z przestępcami. Alfred w ogóle nie był przekonany, nie chciał żeby Bruce`owi się coś stało, ale zgodził się go trenować. Przez rok, dzień w dzień po kilka godzić ćwiczyli Karate, mordercze treningi wykańczały Bruce`a na tyle że prawie wcale nie miał siły na myślenie o pogromcy przestępców. W końcu gdy skończył nie mówił o tym Alfredowi, powiedział ze idzie na randkę. Alfred zaczął się nad tym zastanawiać. Bruce wrócił ok. 4 rano. Gdy poszedł do kuchni na śniadanie, Alfred już tam był i oglądał wiadomości. Mówili w nich o tajemniczym, zamaskowanym mścicielu, który udaremnił nocny napad na bank. Alfred zdenerwowany zakrzyknął do Bruce`a : "Zadowolony jesteś z siebie? Tak wygląda randka?". Bruce mówi: "Randka z przeznaczeniem. Alfred, ja tak już muszę, widziałeś? Udało mi się, jestem w tym dobry. Musisz się z tym pogodzić, nie wiesz jak to jest gdy stracisz wszystko co miałeś." Alfred na to: "Nie jestem przekonany. Co jeżeli pewnej nocy dostaniesz? Możesz sobie robić co chcesz, jesteś dorosły, ale nie chcę mieć nic wspólnego z tym wojownikiem z porannych wiadomości!". Alfred poszedł do swojego pokoju. I tak co dzień rano zamaskowany wojownik był tematem nr 1 we wiadomościach. Alfred nie zwracał na to uwagi, ale potem przysłuchiwał się jak ludzie mówili że człowiek w pelerynie ich uratował, albo że udaremnił kradzież. Słysząc te słowa Alfred coraz bardziej przystosowywał się do tego co robi Bruce. Pewnej nocy, wrócił wcześniej niż zwykle. Alfred nie spał, poszedł do pokoju Bruce`a i zobaczył jak ledwo żywy leży na swoim łóżku, pobity, zakrwawiony i w poszarpanym stroju. Wyszeptał do Alfreda: "Pomóż mi, proszę". Alfred bez zastanowienia poszedł po apteczkę, opatrzył Bruce`a i powiedział: "Teraz już rozumiem że powinienem inaczej do tego podejść, będę od teraz z tobą." Bruce leżał na jego ramionach ledwo przytomny, wyciągnął do niego rękę, Alfred wziął go za nią i powiedział: "Nie martw się Bruce, już wszystko dobrze." Bruce zaczął szukać pracy. Kiedy skończył 18 lat pracował razem z Alfredem w tym samym domu dziecka z którego rok wcześniej uciekł. Przez rok wiele się zmieniło w Gotham City. Zaczęły krążyć plotki o człowieku w czarnej masce i pelerynie, który rzekomo przypominał wampira, zabijał przestępców w Gotham City. Nigdy go jeszcze nie widziano. Policja zaprzeczała wszelkim plotkom na temat tej postaci. Któregoś dnia gdy Bruce i Alfred byli w domu Alfred zapytał Bruce`a: "Rozumiem że podoba ci się rola postrachu miasta mordującego przestępców, ale mógłbyś mnie wtajemniczyć? Co cię zainspirowało do tego żeby przebierać się za nietoperza? Sam pomysł wydaje się śmieszny." Bruce na to: "Na początku też myślałem że to idiotyczne, ale raz spróbowałem, ci bandyci się mnie bali do tego stopnia że stali w miejscu gapiąc się we mnie, wyrzucając swoje bronie i podnosząc ręce do góry. Pamiętasz 3 lata temu, jak byliśmy zakładnikami, a ty poświęciłeś się dla mnie? Wtedy gdy podwinął rękawy i cię ogłuszył, zobaczyłem na jego ręce wytatuowanego nietoperza, wtedy poczułem coś w rodzaju natchnienia. Ten tatuaż mi się przypomniał gdy rok temu myślałem nad kostiumem do walki z bandytami, żeby nikt nie mógł mnie wydać w razie czego." Alfred odpowiedział: "Teraz stałeś się rozpoznawalny jako pogromca przestępców, w gazetach piszą o tobie Bat-Man, człowiek-nietoperz. Działasz ponad prawem, ale w imieniu sprawiedliwości, to mi się w tobie podoba, ta odwaga, zobaczyłem ją już te 3 lata temu kiedy byliśmy związani obok siebie. Nawet gdy ten bandyta zbliżał się do ciebie z nożem, nie bałeś się. Odwróciłem jego uwagę bo myślałem że dużo lepiej będzie jak zabije mnie, podstarzałego opiekuna w domu dziecka, niż dzieciaka który jeszcze może coś zdziałać w tym świecie. Teraz widzę że dobrze zrobiłem." Obaj się od siebie uśmiechnęli.


Wiem że wygląda to nieco inaczej niż ustalono że bogaty i w ogóle, ale to moja interpretacja.


Show Must Go On!!!

Gregman


franek



Show Must Go On!!!

Mr.G

Dobra, moja kolej. Mo?e i d?ugie, ale by?bym wdzi?czny gdyby kto? po?wi?ci? chwil? na przeczytanie i wyra?enie szczerej opinii.


Jasny blask ksi??ycowej po?wiaty wdziera? si? desperacko przez liczne wyrwy w dachu, pada? na pn?cza oplataj?ce wzniesione na wzór antyku kolumny, rozprasza? si? gdzie? po?ród kurtyny li?ci m?odej wierzby zagl?daj?cej nieustannie do sali wyk?adowej poprzez skruszony mur. Na czubku zzielenia?ego od osadów popiersia profesora, którego nazwisko pomini?te zosta?o w historii, przysiad?a wrona. Zaskrzecza?a gro?nie, po czym znikn??a w mrokach tego miejsca, w?ród trzepotu skrzyde? rozrywaj?cych cisz? zasian? tu dziesi?tki lat temu.
Tu, gdzie jeszcze na pocz?tku XX-tego wieku przechodzili m?odzi ?akowie marz?cy o karierach naukowych, dzi? mroczna posta? rozrywa?a siln? d?oni? kolejne partie grodz?cej jej drog? ro?linno?ci, która to tak ?wietnie zaadaptowa?a si? w tym gmachu.
Posta? przystan??a na krok przed zdemaskowaniem si? przez snop ksi??ycowego ?wiat?a.
-Nie spodziewa?am si? go?ci na t? noc - odezwa?a si? druga skryta gdzie? osoba. Kobiecy g?os, d?wi?czny i opanowany - Ale skoro ju? tu jeste?, rozgo?? si? prosz?.
Dopowiedzia?a, a g?os jej stawa? si? bli?szy wraz z cichym stukotem obcasów na kamiennych kaflach.
Wpierw z cienia wy?oni?y si? nogi. D?ugie, zgrabne, zniewalaj?ce. Potem ksi??ycowa po?wiata sp?yn??a na reszt? cia?a, którego perfekcyjne w swej delikatno?ci kszta?ty podkre?la?a opinaj?ca je sukienka zwie?czona prze?wituj?cymi pasami kwiecistej koronki na dekolcie oraz górnej partii ud - pozostawiaj?c szerokie pole do manewru dla m?skiej wyobra?ni.
Kolejny krok, kolejny zmys?owy ruch biodrami i oczom "go?cia" ukaza?a si? m?oda, pi?kna twarz oraz bujne w?osy.
-Hmm... - kobieta przyjrza?a si? uwa?nie mrocznej postaci - Robisz jeszcze wi?ksze wra?enie na ?ywo ni? w legendach, Batmanie.
-Legendy kr??? i o Tobie - odpar? przeszywaj?co zimny g?os - Nowa twarz w?ród zabójców na zlecenie, skuteczno?ci? i przebieg?o?ci? dorównujesz najlepszym...
-Oh, Nietoperzu... - za?mia?a si? krótko, melodyjnie - Sprawiasz, ?e si? rumieni?...
-Dzia?asz na zlecenie rodzin mafijnych i bogatych biznesmenów - ci?gn??, ignoruj?c jej wtr?cenie - Ale kto zap?aci? Ci za ?mier? Harolda Davisa?
-Nikt. Akurat to zrobi?am dla przyjemno?ci.
-Tak jak i dla przyjemno?ci zabi?a? McDoyle'a, Powersa i Bruxa? To ciekawe, ?e dla przyjemno?ci zabijasz wy??cznie szefów mi?dzynarodowych spó?ek rafineryjnych.
Kobieta wywróci?a oczami, sygnalizuj?c znu?enie przejecha?a ?wiadomie d?oni? po swoich kszta?tach, zahaczaj?c o w?osy, by ostatecznie przeci?gn?? si? w teatralnym ziewni?ciu.
-Dobra, dobra, nagrzeszy?am. Nie pierwszy raz. Miejmy to za sob? - rzek?a, po czym wyci?gn??a ku niemu r?ce gotowe na skucie je kajdankami.
Gdy jednak Batman zbli?y? do nich narz?dzie, kobieta szybkim ruchem ujawni?a skrywane w zaci?ni?tej d?oni ostrze, lecz nim zrobi?a nim powa?n? krzywd?, d?o? Mrocznego Rycerza zacisn??a si? na nadgarstku kobiety. Ta, pod wp?ywem bólu, wypu?ci?a z d?oni spiczast? ig?? do spinania w?osów, która to zaledwie drasn??a r?k? Batmana, popuszczaj?c z niej jedynie kilka kropel krwi.
-A?a! - zaprotestowa?a próbuj?c wyrwa? d?o? z uchwytu.
-Jako absolwentka medycyny powinna? wiedzie?, ?e kalecz?c mnie w przedrami? nie wyrz?dzi?aby? mi krzywdy.
-Masz racj? - spojrza?a mu g??boko w oczy - Ale jako absolwentka botaniki wiem tak?e, ?e ju? powiniene? poczu? dzia?anie toksyny pewnej ro?linki, któr? pokry?am ostrze.
Niestety, u?miechaj?ca si? do niego podst?pnie pi?kno?? mia?a racj?. Czuj?c dr?twienie w palcach, nie by? w stanie utrzyma? zacisku na jej nadgarstku. Intensywne pocenie si?, parali? ko?czyn... Nie mog?c zapanowa? nad w?asnym cia?em, Batman run?? w li?ciaste poszycie. S?ysza? tylko oddalaj?cy si? stukot obcasów.
Po kilku minutach toksyna ukaza?a jednak s?aby wymiar swojego dzia?ania - najwyra?niej dosta? za ma?? dawk?. Wci?? z trudem napinaj?c mi??nie, uniós? si? i ruszy? w po?cig.
To te? nie trwa?o d?ugo. W ko?cu dojrza? ?licznotk? kilka metrów przed sob?, po drugiej stronie naturalnego dywany mchu g?sto pokrywaj?cego kafle... a przynajmniej tak my si? wydawa?o, gdy wbieg? wprost w najbardziej prymitywn? pu?apk?. Mech, utrzymywany na cienkich patyczkach, kry? bowiem pod sob? nic wi?cej ni? ogromn? wyrw?.
Mroczny Rycerz spad?, plecami przebijaj?c si? przez spróchnia?e deski ni?szego pi?tra i nim wyci?gn?? swój harpun, uderzy? bole?nie o kamienn? pod?og? na jeszcze ni?szym pi?trze.
W g?owie s?ysza? dzwonienie, obraz dooko?a rozmazywa? si?. Traci? przytomno??, lecz zd??y? wychwyci? znajomy stukot obcasów.
Kobieta usiad?a na nim okrakiem, zmys?owo przejecha?a po znaku nietoperza. Batman poczu? zapach czerwonych w?osów opadaj?cych na jego twarz, a nast?pnie czu?y poca?unek na swych ustach.
-Do nast?pnego razu, Rycerzu - wyszepta?a i odesz?a.

vincent

Mówisz, że długie, moim zdaniem za krótkie ;)
Bardzo zgrabnie napisane, szczególnie początek wciągający w klimat starego budynku przypadł mi do gustu. Wychwyciłem kilka małych błędów stylistycznych, ale nie wpływają na odbiór całości.
Świetnie i seksownie przedstawiona Ivy, plusik!
Tylko jedno pytanie - dlaczego go nie zabiła?

Waiting for more.
Moje opowiadania o Batmanie:

ADRENALINA

Z JASKINI NIETOPERZA

Człwowieknietopeż

Ja coś napiszę, ale przygotujcie się na coś niecenzuralnego i głupiego  ;)
Mam 8 latek i jeztem fanem batmena.<br />Niestey, nie chcą mi zprzedać komiksuw o Batmanie, bo styłu jest flaga japoni bez białego tła.

Mr.G

Vinc, świadomie uszczuplałem tę powiastkę i rzeczywiście wyszła krótsza niż się spodziewałem. A nie zabiła go, bo jak Ivy sama to podkreśliła, liczy na kolejne spotkanie ;) Szczerze, chodziło mi przede wszystkim o ukazanie mojej wizji tej postaci, a dopiero na drugim miejscu chwalenie się aspektem artystycznym ;P

jakura

Szczerze mówiąc nigdy nie miałem ochoty pisać o Batmanie, ale dzisiaj w busie jakoś mnie naszło na opowiadanie. Zarys fabuły mam, ale muszę sobie to w głowie zmontować. Na kolanie napisałem fragment prologu (wersja alfa), więc w sumie mogę go wrzucić:


Prolog

Gotham. Miasto skąpane w mroku i smrodzie. Miasto szczerzące w niebo upiorne zębiska drapaczy chmur, lśniące od neonów, skryte w cieniu pradawnych katedr i teatrów. Miasto tak złe, że aż przenikające swoich mieszkańców po samo dno dusz. Piekło dla milionów nędzarzy, dom dla tysięcy sukinsynów i typów spod ciemnej gwiazdy. Raj dla garstki wybranych. W większości grubych ryb, które w zaciszach swych rezydencji rządzą jak antyczni satrapi. Którzy korumpują urzędy, zatruwają ulicę prochami, produkują młodociane dziwki.
Gotham – najgorsze miasto na ziemi.
Czasem, gdy od strony zatoki powieje wiatr znikną duszące opary. Ale tylko czasami.
Pora to zmienić. Czas wydrzeć to miasto z łap tych wszystkich, którzy uważają, że mają prawo rozporządzać życiem innych. Od czegoś trzeba zacząć.
To będzie moje miasto. Już wkrótce...

•   
- Co macie? – zapytał Ralf widząc trzy sylwetki zbliżające się do niego ciemną alejką.
- Gówno. Słaba noc. Do tego gorąco jak cholera.
Mężczyźni podeszli. Wszyscy, jak jeden mąż, byli wysocy i barczyści. Ubrani w skórzane kamizelki bez rękawów. Ralf nie lubił z nimi pracować. To byli typowi goście od brudnej roboty. Szef dawał cynk, oni szli ściągać należności. Często uszkadzając wierzyciela.
- Spadajmy szefie – mruknął jeden z typów przecierając brudną chustką po spoconym karku – Mam ochotę zabawić się u Passilory. Ostatnio widziałem tam niezłą rudą...
- Zabawisz się gdy skończymy – warknął gniewnie Ralf – Macie jeszcze do załatwienia dwa domy, nie? Chcecie, żeby szef się zdenerwował?
Chudy zbir z krótkim irokezem na głowie prychnął lekceważąco. W oddali złowrogo zamruczał grzmot.
- Szefie, jak zacznie lać, to, klnę się na wszystkie demony, idę ciupciać i wali mnie co ty na to. To my tu pracujemy, a ty tylko stoisz i gówno robisz.
Ralf zacisnął zęby i zatrząsł się ze złości. On nic nie robi? A kto zajmuje się całą ewidencją? Ehh, zakute pały nigdy nie zrozumieją co to znaczy praca umysłowa! I co go spotyka? Siedzi w jakimś zatęchłym zaułku, nad głową wiszą mu suszące się galoty, upał i zaduch przylepiają mu koszulę do pleców, a na dodatek musi użerać się z takimi matołami!
Irokez kopnął pustą puszkę, która z głośnym chrzęstem odbiła się od kosza na śmieci i wypłoszyła ukrywającego się tam chudego kota.
- Może powinieneś iść z nami, co Ralf? – uśmiechnął się złośliwie trzeci zbir – Zobaczysz jak wygląda prawdziwa praca!
- Nie obchodzi mnie co robicie, byle tylko było to zrobione dobrze! Jasne?
- Oj pociupciam dziś, pociupciam...
Kolejny grzmot przetoczył się po niebie. W oddali zawyły policyjne syreny.
- Pociupciasz po robocie, a widzę, że się do niej nie palisz – Ralf splunął zbirom pod nogi.
Ten z irokezem odwrócił się gwałtownie. Jego wzrok gorączkowo błądził po chropowatych ścianach strzelających w czarne niebo domów.
- Co jest? – zapytał ten spocony.
- Zdawało mi się, że coś słyszałem...
Ralf zaśmiał się sztucznie.
- Jesteśmy w Gotham, tu ciągle coś słychać, idioto! Lepiej bierz się do...
W tej samej chwili mrok poruszył się, a całą czwórkę ogarnął cień. Spocony poleciał do tyłu, z głuchym trzaskiem wyrżnął plecami o ścianę i osunął się po niej na kupę śmieci. Irokez zamachnął się, ale cienie tańczyły wokół niego, fantastycznie zwinne, mamiące wzrok, nienaturalne. Zbiry wrzasnęły wściekle, a Ralf, nagle blady jak płótno, rzucił się do panicznej ucieczki, jednak coś ohydnie oślizgłego owinęło się wokół jego kostki. Naładowany adrenaliną i strachem nie poczuł bólu uderzając twarzą o ziemię.
Irokez zawył nieludzko i przyłożył obie ręce do twarzy. Spomiędzy palców pociekła krew. Trzeci zbir zamachnął się wielkim, sprężynowym nożem, jednak cienie bez przerwy się poruszały, były jak wściekłe kłębowisko lśniących węży. Nóż przeciął powietrze, a mrok owinął się wokół niego i zgasił całą wolę walki.
Na wpół przytomny ze strachu Ralf pełzł przed siebie starając się jak najszybciej uciec na ulicę. W tym momencie mrok zmaterializował się przed nim, uformował w przerażającą, gigantyczną kreaturę.
- Llllitościiii! – zawył kuląc się u stóp demona. Uderzenia, które zgasiło mu światło nawet nie poczuł.
Powiedzieli mi, że nie da się tego zrobić. Odpowiedziałem maniakalnym śmiechem.

Gregman

Kontynuacja tamtego mojego...
Nightwing spojrzał co mają w workach. Były to zielono-fioletowe diamenty. Gdy zaczął myśleć usłyszał kroki. Widział tylko niewyraźny zarys postaci. Była burza. Rozbłysło światło pioruna, które oświetliło mężczyznę. Miał on maskę zakrywającą prawie całą twarz z długimi uszami. Siwy kuloodporny kostium. Na nim czarne rękawice, buty i pelerynę oraz coś co zawsze doprowadzało Nightwinga do śmiechu... Czarne majtki. Oraz złoty pas. Razem poszli zbadać bank. Na środku sejfu ułożony był z diamentów zielony znak zapytania z fioletową kropką. Dalej z diamentów ułożona była droga.
- Riddler! - powiedzieli razem.
- Znajdź własny trop! - powiedział Nightwing gdy się odwrócił by pójść jeden metr w kierunku śladów znowu spojrzał za siebie tylko że Batmana już nie było. Widział szybującego w deszczu nietoperza nad gmachem. Batman przed odlotem przeszukał kieszenie złoczyńców. Jeden z nich nie nosił nic drugi miał w kieszeni zegar, wizytówkę z adresem i odznakę policyjną Jima Gordona. Połączył zegar, wizytówkę, odznakę i pustkę w jeden fakt. Nightwing za to został nabity w butelkę, bo zamiast wskazówki do miejsca zbrodni okazało się że to jeden wielki znak zapytania. Nightwing miał jeszcze szczęście zobaczyć w jakim kierunku leciał Batman i skacząc po budynkach, huśtając się na linie i szybując - dogonił go.
Zgadujcie co planował Riddler, właściwe odpowiedzi wyślę wam na PW.

vincent

@jakura

Twoje opowiadanie było zwyczajna opowiastka do momentu walki ;) bardzo mi się podobal opis gdy Batman wkroczyl do akcji. Tajemniczy, nieludzki, ukazany z oczu zbirow. Dobrze ;)
Moje opowiadania o Batmanie:

ADRENALINA

Z JASKINI NIETOPERZA

bart-allen

#59
Kolejna seria opowiadań.

Gotham City godzina:2:00:

-Boże,czym jesteś!-krzyczał przestępca-Nie odbieraj mi życia proszęęę!

-Nie zamieżam.-Odpowiedział Batman-Jestem sprawiedliwy.

-Naprawdę-Przestępca rzucił się na Batmana z nożem-a ja jestem zły,ach! Jestem zły w imię Czarnej Maski!

-Głupek.-Odpowiedział Batman nokautując przestępcę.



Kryjówka Zielonych latarni Godzina:23:00:

-Nadszedła Najmroczniejsza Noc Hal.-Powiedział Kilowog.

-Widzę że szykujesz Korpus na wojnę z Sinestro.-Uśmiechnął się Hal.

-Tak,niestety wysłaliśmy Gardnera a on już od trzech dni i nocy nie wraca.

-Muszę go odszukać.-Powiedział Hal odlatując.


Nowy Jork godzina:22:00

Web odbił atak robota który miał go zabić

-Kim jesteś?-Powiedział Web uderzając robota w głowę.

-Jestem Xav-500.-Odpowiedział Robot uderzając Weba.

-Kto cię wysłał?-Znowu zapytał się Web.

-Lepiej żebyś nie wiedział.-Odpowiedział Robot nokautując Weba.



Malebogia godzina 10:00

-Nie ma na to czaaaaaasu.-Uśmiechał się Clown.

-Jeeeeeeest iiii tooooo duuuuuuużoooo-Jęczał Violator.

-To przesada...Chcą się mnie pozbyć.-Szepnął podsłuchujący tego Spawn.

-Hej wykrywacz Spawna wariuje ten cały Al tu jest!-Powiedział Clown.

-Ciiieeeekaaaaaweee gdziiiiiiiieeeeee-Violator wciąż jęczał.







http://www.youtube.com/watch?v=NbvbCwVGAu8 za kim byłeś...Nie jestem głupim nie jestem trollem jestem....DC-maniakiem