W nawiązaniu do propozycji z tego wątku, otwieram nowy, w którym zestawiamy ze sobą dwa dowolne filmy o Batmanie. Mam cichą nadzieję, że temat nie skończy jak kilka innych, które od kilku lat samotnie spamuje Moja propozycja kategorii, w jakich będziemy oceniać bat-filmy:
1. Lepszy Batman (nie rozdzielam tej kategorii, oceniamy wszystko, jego rolę w filmie, aktora, kostium, głos, itd...)
2. Lepszy łotr (główny antagonista filmu)
3. Lepsza postać kobieca (wiadomo)
4. Lepsze postacie drugoplanowe (wszystkie poza trzema powyższymi!)
5. Lepsza fabuła (zarówno to, o czym film opowiada, jak i tempo przedstawianej historii)
6. Lepsze sceny akcji (przede wszystkim te z udziałem Batmana)
7. Lepszy klimat (czyt. bardziej batmanowy klimat, ew. która z obranych przez reżysera stylistyk bardziej nam odpowiada)
8. Własny pomysł, o ile z siedmiu powyższych kategorii nie będzie jasno wynikał zwycięzca starcia
Zapytacie jak z nieparzystej liczby kategorii nie miałby jasno wynikać zwycięzca? Otóż za każdą kategorię przyznajemy 1 punkt, ale jeśli w jakiejś nie jesteśmy w stanie zdecydować i orzekamy remis: brak zwycięzcy = brak punktu.
To tyle w kwestii zasad, którymi przynajmniej ja się będę kierował. Wczoraj powtórzyłem Powrót Batmana i jak zapowiadałem zestawię go z Batmanem z 1989 roku, a także z The Batman Matta Reeves'a ze względu na występujące w obu produkcjach postacie. Najpierw starcie wizji Tima Burtona.
Batman (1989) vs. Batman Returns
1. Batman, 1989 (w drugim filmie Keaton nadal jest niemal doskonałym Batmanem - choć scenariusz każe mu popełnić kilka dziwnych decyzji - ale jako Wayne wypada znacznie słabiej niż poprzednio, bo scen w których jest skupionym na swojej misji mścicielem jest w zasadzie jedna - ta z zapalającym się znakiem Batmana na ścianie - z kolei ekscentrycznym miliarderem nie jest wcale; winą obarczyłbym tutaj scenariusz, w którym Bruce ma interakcje z zaledwie trzema postaciami: Alfredem, Maxem i Seliną)
2. Pingwin (w przeciwieństwie do Jokera nie jest on zły, bo po prostu jest zły/ szalony, to postać tragiczna, skrzywdzona w dzieciństwie, której zawsze jest mi trochę szkoda w scenie prowadzenia go do wody przez jego dziadki + Danny'ego DeVito miał lepszą charakteryzację od Nicholsona)
3. Selina Kyle / Catwoman (lubię Vicki, ale Michelle jest tutaj bezkonkurencyjna)
4. Batman Returns (Max Schreck jest ciekawszy od kogokolwiek z suportu pierwszego filmu, Alfreda jest więcej i wypada jeszcze lepiej, a o nowym burmistrzu - nie tylko polityku, ale też mężu i ojcu - również jestem w stanie powiedzieć coś więcej niż o "Festival is on" burmistrzu Borgu )
5. remis (drugi film płynniej przechodzi od sceny do sceny i lepiej znosi próbę czasu, ale Batman jest w nim dopiero czwartą najważniejszą postacią, a pomysł na zorganizowanie kampanii wyborczej w sześć dni między Wigilią, a Sylwestrem chyba nigdy mnie nie przekona)
6. Batman, 1989 (od zawsze pierwszy film miał dla mnie zdecydowanie lepsze sceny z Batmanem, szczególnie bardziej widowiskowy finał - chyba tylko pościg z Batmobilem przejętym przez Pingwina mógłbym postawić wyżej od pościgu z pierwszego filmu)
7. Batman, 1989 (wyrównana kategoria, ale jednak wolę miasto wybudowane na planie pod gołym niebem niż pod zadaszeniem, gdzie mocniej rzuca się w oczy jego studyjność, a bezdomnych, prostytutki i brud ulic Gotham zastąpiono tu szczęśliwymi rodzinami robiącymi Gwiazdkowe zakupy)
8. Oba filmy uwielbiam, ale od zawsze minimalnie wyżej stawiam pierwszy, więc to jemu przyznaję dodatkowy punkt. Za co? Niech nim będzie większa inspiracja komiksami - Batman Returns to najbardziej autorska z kinowych interpretacji Mrocznego Rycerza, która nie czerpie z niczego konkretnego, podczas gdy film z 1989 udanie pożycza z komiksowego debiutu Batmana z 1939 roku, z The Killing Joke i The Dark Knight Returns Franka Millera.
Ostatecznie 4 : 3 dla pierwszego Batmana. Kto następny?
Batman Returns vs. The Batman
1. remis (Keaton nie boi się skakać z budynku na swojej bat-lotni i o wiele lepiej ląduje ale dał sobie skopać tyłek Catwoman dwukrotnie, a Pattinson szybko spacyfikował ją już przy pierwszym starciu + jest go zwyczajnie więcej... Uwielbiam obu)
2. Pingwin, Batman Returns (DeVito byłby górą nawet gdybym porównywał go ze znakomitym Ozem Colina Farrella, który potrzebuje trochę więcej czasu ekranowego, aby mieć szansę - porównując jednak do głównego złola, czyli Riddlera Paula Dano, nie mam żadnych wątpliwości na kogo stawiam)
3. Batman Returns (Zoë jest świetną Seliną, ale Michelle chyba już na zawsze pozostanie moją Catwoman, ma charyzmę i pamiętne sceny, jakich młodsza koleżanka na razie się nie doczekała - ale kto wie, wszystko przed nią...)
4. remis (Burton ma świetnego Schrecka i lepszego Alfreda, Reeves lepszego Gordona, Oza i zwyczajnie więcej pobocznych postaci = trudno mi zdecydować)
5. remis (oba scenariusze mają swoje grzeszki: The Batman wygrywa wyborem gatunkowym, intrygą i być może najlepszym story arc'em Batmana w historii jego filmów, jednak wypala się mniej więcej w połowie i pikuje w ostatnim akcie, tymczasem Returns trwa w sam raz, jest bardziej konsekwentny w swoich założeniach i przez lata nie miałem ku jego fabule tylu uwag, co do filmu Reeves'a już po pierwszym seansie)
6. The Batman (Pattinson zdecydowanie lepiej sprawdza się w scenach walk jeden na wielu, no i sam pościg Batmana za Pingwinem przebija wszystkie sceny akcji z filmów Burtona)
7. The Batman (znowu bardzo wyrównana kategoria, ale mimo mojego uwielbienia dla baśniowej konwencji Burtona punkt dla Matta Reevesa za naprawdę mroczne, skąpane w deszczu Gotham, pełne korupcji w polityce, policji, narkotyków w klubach, itd.)
8. Decydujący punkt na Batman Returns za lepsze projekty (batsuit, jaskinia, gadżety, Batmobile!), więcej humoru i więcej wyciśnięcia z kategorii PG-13.
Może przemawia przeze mnie ogromny sentyment do filmu Tima, ale wychodzi 3 : 2 dla Powrotu Batmana, który nie da sobie w kaszę dmuchać.
Kolejne zestawienia może po kolejnych powtórkach.
1. Lepszy Batman (nie rozdzielam tej kategorii, oceniamy wszystko, jego rolę w filmie, aktora, kostium, głos, itd...)
2. Lepszy łotr (główny antagonista filmu)
3. Lepsza postać kobieca (wiadomo)
4. Lepsze postacie drugoplanowe (wszystkie poza trzema powyższymi!)
5. Lepsza fabuła (zarówno to, o czym film opowiada, jak i tempo przedstawianej historii)
6. Lepsze sceny akcji (przede wszystkim te z udziałem Batmana)
7. Lepszy klimat (czyt. bardziej batmanowy klimat, ew. która z obranych przez reżysera stylistyk bardziej nam odpowiada)
8. Własny pomysł, o ile z siedmiu powyższych kategorii nie będzie jasno wynikał zwycięzca starcia
Zapytacie jak z nieparzystej liczby kategorii nie miałby jasno wynikać zwycięzca? Otóż za każdą kategorię przyznajemy 1 punkt, ale jeśli w jakiejś nie jesteśmy w stanie zdecydować i orzekamy remis: brak zwycięzcy = brak punktu.
To tyle w kwestii zasad, którymi przynajmniej ja się będę kierował. Wczoraj powtórzyłem Powrót Batmana i jak zapowiadałem zestawię go z Batmanem z 1989 roku, a także z The Batman Matta Reeves'a ze względu na występujące w obu produkcjach postacie. Najpierw starcie wizji Tima Burtona.
Batman (1989) vs. Batman Returns
1. Batman, 1989 (w drugim filmie Keaton nadal jest niemal doskonałym Batmanem - choć scenariusz każe mu popełnić kilka dziwnych decyzji - ale jako Wayne wypada znacznie słabiej niż poprzednio, bo scen w których jest skupionym na swojej misji mścicielem jest w zasadzie jedna - ta z zapalającym się znakiem Batmana na ścianie - z kolei ekscentrycznym miliarderem nie jest wcale; winą obarczyłbym tutaj scenariusz, w którym Bruce ma interakcje z zaledwie trzema postaciami: Alfredem, Maxem i Seliną)
2. Pingwin (w przeciwieństwie do Jokera nie jest on zły, bo po prostu jest zły/ szalony, to postać tragiczna, skrzywdzona w dzieciństwie, której zawsze jest mi trochę szkoda w scenie prowadzenia go do wody przez jego dziadki + Danny'ego DeVito miał lepszą charakteryzację od Nicholsona)
3. Selina Kyle / Catwoman (lubię Vicki, ale Michelle jest tutaj bezkonkurencyjna)
4. Batman Returns (Max Schreck jest ciekawszy od kogokolwiek z suportu pierwszego filmu, Alfreda jest więcej i wypada jeszcze lepiej, a o nowym burmistrzu - nie tylko polityku, ale też mężu i ojcu - również jestem w stanie powiedzieć coś więcej niż o "Festival is on" burmistrzu Borgu )
5. remis (drugi film płynniej przechodzi od sceny do sceny i lepiej znosi próbę czasu, ale Batman jest w nim dopiero czwartą najważniejszą postacią, a pomysł na zorganizowanie kampanii wyborczej w sześć dni między Wigilią, a Sylwestrem chyba nigdy mnie nie przekona)
6. Batman, 1989 (od zawsze pierwszy film miał dla mnie zdecydowanie lepsze sceny z Batmanem, szczególnie bardziej widowiskowy finał - chyba tylko pościg z Batmobilem przejętym przez Pingwina mógłbym postawić wyżej od pościgu z pierwszego filmu)
7. Batman, 1989 (wyrównana kategoria, ale jednak wolę miasto wybudowane na planie pod gołym niebem niż pod zadaszeniem, gdzie mocniej rzuca się w oczy jego studyjność, a bezdomnych, prostytutki i brud ulic Gotham zastąpiono tu szczęśliwymi rodzinami robiącymi Gwiazdkowe zakupy)
8. Oba filmy uwielbiam, ale od zawsze minimalnie wyżej stawiam pierwszy, więc to jemu przyznaję dodatkowy punkt. Za co? Niech nim będzie większa inspiracja komiksami - Batman Returns to najbardziej autorska z kinowych interpretacji Mrocznego Rycerza, która nie czerpie z niczego konkretnego, podczas gdy film z 1989 udanie pożycza z komiksowego debiutu Batmana z 1939 roku, z The Killing Joke i The Dark Knight Returns Franka Millera.
Ostatecznie 4 : 3 dla pierwszego Batmana. Kto następny?
Batman Returns vs. The Batman
1. remis (Keaton nie boi się skakać z budynku na swojej bat-lotni i o wiele lepiej ląduje ale dał sobie skopać tyłek Catwoman dwukrotnie, a Pattinson szybko spacyfikował ją już przy pierwszym starciu + jest go zwyczajnie więcej... Uwielbiam obu)
2. Pingwin, Batman Returns (DeVito byłby górą nawet gdybym porównywał go ze znakomitym Ozem Colina Farrella, który potrzebuje trochę więcej czasu ekranowego, aby mieć szansę - porównując jednak do głównego złola, czyli Riddlera Paula Dano, nie mam żadnych wątpliwości na kogo stawiam)
3. Batman Returns (Zoë jest świetną Seliną, ale Michelle chyba już na zawsze pozostanie moją Catwoman, ma charyzmę i pamiętne sceny, jakich młodsza koleżanka na razie się nie doczekała - ale kto wie, wszystko przed nią...)
4. remis (Burton ma świetnego Schrecka i lepszego Alfreda, Reeves lepszego Gordona, Oza i zwyczajnie więcej pobocznych postaci = trudno mi zdecydować)
5. remis (oba scenariusze mają swoje grzeszki: The Batman wygrywa wyborem gatunkowym, intrygą i być może najlepszym story arc'em Batmana w historii jego filmów, jednak wypala się mniej więcej w połowie i pikuje w ostatnim akcie, tymczasem Returns trwa w sam raz, jest bardziej konsekwentny w swoich założeniach i przez lata nie miałem ku jego fabule tylu uwag, co do filmu Reeves'a już po pierwszym seansie)
6. The Batman (Pattinson zdecydowanie lepiej sprawdza się w scenach walk jeden na wielu, no i sam pościg Batmana za Pingwinem przebija wszystkie sceny akcji z filmów Burtona)
7. The Batman (znowu bardzo wyrównana kategoria, ale mimo mojego uwielbienia dla baśniowej konwencji Burtona punkt dla Matta Reevesa za naprawdę mroczne, skąpane w deszczu Gotham, pełne korupcji w polityce, policji, narkotyków w klubach, itd.)
8. Decydujący punkt na Batman Returns za lepsze projekty (batsuit, jaskinia, gadżety, Batmobile!), więcej humoru i więcej wyciśnięcia z kategorii PG-13.
Może przemawia przeze mnie ogromny sentyment do filmu Tima, ale wychodzi 3 : 2 dla Powrotu Batmana, który nie da sobie w kaszę dmuchać.
Kolejne zestawienia może po kolejnych powtórkach.