"Casino Royale"
- jak dla mnie to jest to jeden z najs?abszych Bondów. Pomys? z pocz?tkiem Jamesa by? w porz?dku, ale potencja?u nie wykorzystano. Jak na pocz?tek kariery to Bond i tak jest za dobry, my?la?em, ?e b?dzie mia? wi?cej wpadek, w ko?cu jest jakby ?ó?todziobem. W filmie ma?o si? dzieje, akcja stoi w miejscu. Tak s?awna scena w kasynie... wszyscy si? ni? zachwycaj?, ja uwa?am, ?e jest ona diabelnie nudna, maksymalnie spowalnia tempo i tak wolnego i nu??cego filmu. Podsumowuj?c film mnie nie zachwyci?, przereklamowany, nudny, ma?o bondowski.
Co do przeciwnika
- Le Chiffre, uwa?am, ?e w tego typie filmach to w?a?nie wróg jest najwa?niejsz? postaci?, w ko?cu to zawsze jego knowania s? g?ówn? o?i? w fabule i w ko?cu po pokonaniu g?ównego wroga film si? ko?czy. Zawsze tak jest, dlatego na przeciwnika zwracam szczególn? uwag?. Le Chiffre to jeden z najnudniejszych 'bond wrogów', nad?ty bufon o jednowymiarowym wyrazie twarzy, w gruncie rzeczy taki ciptok, niby zgrywa cwaniaka, twardziela, a dostaje sza?u, gdy Bond z nim wygrywa w pokera... ?a?osne.
Moja ocena: 6 / 12.
"Quantum of Solace"
- by? to drugi film o Bondzie, który obejrza?em w kinie (pierwszym by? "?mierc nadejdzie jutro"). Szczerze powiem, ?e film mi si? spodoba?, nie jest to ?adna rewelacja, ale ogl?da si? z zaciekawieniem, du?o si? dzieje, lokacje cz?sto si? zmieniaj?. Dra?ni mnie ten chaotyczny monta?, tak popularny ostatnio... Ogólnie film udany i bardz spodoba?y mi si? nawi?zania do starych cz??ci (scena ?ywcem wyj?ta z Goldfingera). Jest w tym filmie jeszcze jedno nawi?zanie, nie wiem czy zamierzone, ale... chodzi mi mianowicie o walk? Bonda z Greenem. Bij? si? hmm jakby na czym? na wzór mostku, do tego Green wymachuje siekier?. Odrazu przypomnia? mi si? pojedynek Bonda z Maxem Zorinem ( "Zabójczy widok" ), gdzie walczyli na mo?cie Golden Gate i siekiera równie? odgrywa?a w nim istotn? rol?. Nie wiem, czy to by?o celowe nawi?zanie, byc mo?e wysz?o tak przypadkowo, a mo?e tylko ja w tym widz? jakie? nawi?zanie...
Co do przeciwnika
- Dominic Green, postac jest ma?o wyrazista, s?abo rozpisana, ale... genialnie zagrana. Naprawd? dobry aktor, z tak ma?o wyrazistej roli stwory? prawdziw? pere?k?, Dominik bardzo mi si? spodoba?- szuja, luzak, cwaniak i ciptok w jednym. Przeciwnika zaliczam na plus, ale to jest zas?uga tylko i wy??cznie aktora, bo rola by?a s?abo rozpisana.
Moja ocena: 8 / 12.
Co do Daniela Craiga
- w sumie to jako Bond wypada dobrze, jest inny ni? jego poprzednicy, to taka maszyna do zabijania, robot z kamienn? twarz?. Taki Bond jest spoko, ale na d?u?sz? met? mo?e si? stac m?cz?cy. Ogó?em Craiga zaliczam na plus, ale do najlepszego odtwórcy tej roli jest mu jednak daleko.
- jak dla mnie to jest to jeden z najs?abszych Bondów. Pomys? z pocz?tkiem Jamesa by? w porz?dku, ale potencja?u nie wykorzystano. Jak na pocz?tek kariery to Bond i tak jest za dobry, my?la?em, ?e b?dzie mia? wi?cej wpadek, w ko?cu jest jakby ?ó?todziobem. W filmie ma?o si? dzieje, akcja stoi w miejscu. Tak s?awna scena w kasynie... wszyscy si? ni? zachwycaj?, ja uwa?am, ?e jest ona diabelnie nudna, maksymalnie spowalnia tempo i tak wolnego i nu??cego filmu. Podsumowuj?c film mnie nie zachwyci?, przereklamowany, nudny, ma?o bondowski.
Co do przeciwnika
- Le Chiffre, uwa?am, ?e w tego typie filmach to w?a?nie wróg jest najwa?niejsz? postaci?, w ko?cu to zawsze jego knowania s? g?ówn? o?i? w fabule i w ko?cu po pokonaniu g?ównego wroga film si? ko?czy. Zawsze tak jest, dlatego na przeciwnika zwracam szczególn? uwag?. Le Chiffre to jeden z najnudniejszych 'bond wrogów', nad?ty bufon o jednowymiarowym wyrazie twarzy, w gruncie rzeczy taki ciptok, niby zgrywa cwaniaka, twardziela, a dostaje sza?u, gdy Bond z nim wygrywa w pokera... ?a?osne.
Moja ocena: 6 / 12.
"Quantum of Solace"
- by? to drugi film o Bondzie, który obejrza?em w kinie (pierwszym by? "?mierc nadejdzie jutro"). Szczerze powiem, ?e film mi si? spodoba?, nie jest to ?adna rewelacja, ale ogl?da si? z zaciekawieniem, du?o si? dzieje, lokacje cz?sto si? zmieniaj?. Dra?ni mnie ten chaotyczny monta?, tak popularny ostatnio... Ogólnie film udany i bardz spodoba?y mi si? nawi?zania do starych cz??ci (scena ?ywcem wyj?ta z Goldfingera). Jest w tym filmie jeszcze jedno nawi?zanie, nie wiem czy zamierzone, ale... chodzi mi mianowicie o walk? Bonda z Greenem. Bij? si? hmm jakby na czym? na wzór mostku, do tego Green wymachuje siekier?. Odrazu przypomnia? mi si? pojedynek Bonda z Maxem Zorinem ( "Zabójczy widok" ), gdzie walczyli na mo?cie Golden Gate i siekiera równie? odgrywa?a w nim istotn? rol?. Nie wiem, czy to by?o celowe nawi?zanie, byc mo?e wysz?o tak przypadkowo, a mo?e tylko ja w tym widz? jakie? nawi?zanie...
Co do przeciwnika
- Dominic Green, postac jest ma?o wyrazista, s?abo rozpisana, ale... genialnie zagrana. Naprawd? dobry aktor, z tak ma?o wyrazistej roli stwory? prawdziw? pere?k?, Dominik bardzo mi si? spodoba?- szuja, luzak, cwaniak i ciptok w jednym. Przeciwnika zaliczam na plus, ale to jest zas?uga tylko i wy??cznie aktora, bo rola by?a s?abo rozpisana.
Moja ocena: 8 / 12.
Co do Daniela Craiga
- w sumie to jako Bond wypada dobrze, jest inny ni? jego poprzednicy, to taka maszyna do zabijania, robot z kamienn? twarz?. Taki Bond jest spoko, ale na d?u?sz? met? mo?e si? stac m?cz?cy. Ogó?em Craiga zaliczam na plus, ale do najlepszego odtwórcy tej roli jest mu jednak daleko.