Funky'emu współczuję utraty zdrowia w gimnazjum i Firmowi obecnej katorgi. Moje króciutkie
podsumowanie:
podstawówka - raj. W klasie byłem z najlepszym przyjacielem, bardzo fajni nauczyciele, nauka szła mi bardzo dobrze i nikt się do mnie nie przypieprzał. W gimnazjum się zaczęło:
rozłąka z przyjacielem, fajnych nauczycieli było o wiele mniej, nauka szła mi o wiele słabiej i każdy zaczął się do mnie przypierda*ać - o byle co: rodzice o oceny - mimo, że lepszych nie mieli, nauczyciele - nie przynoszę wszystkich książek do szkoły. A nich przychodzą do pracy z 6-13 kg-owym tornistrem, ciekawe, czy wtedy byliby tacy wygadani. Jakby co: święty nie jestem, ale inni też są godni uwagi. Na szczęście teraz jest trochę lepiej, bo problemy mogę mieć tylko z fizyką z chemia. (uffffffff)
podsumowanie:
podstawówka - raj. W klasie byłem z najlepszym przyjacielem, bardzo fajni nauczyciele, nauka szła mi bardzo dobrze i nikt się do mnie nie przypieprzał. W gimnazjum się zaczęło:
rozłąka z przyjacielem, fajnych nauczycieli było o wiele mniej, nauka szła mi o wiele słabiej i każdy zaczął się do mnie przypierda*ać - o byle co: rodzice o oceny - mimo, że lepszych nie mieli, nauczyciele - nie przynoszę wszystkich książek do szkoły. A nich przychodzą do pracy z 6-13 kg-owym tornistrem, ciekawe, czy wtedy byliby tacy wygadani. Jakby co: święty nie jestem, ale inni też są godni uwagi. Na szczęście teraz jest trochę lepiej, bo problemy mogę mieć tylko z fizyką z chemia. (uffffffff)