Aktualności:

"Batman: Długie Halloween" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Nasze recenzje komiksów z Batmanem

Zaczęty przez Juby, 19 Lipiec 2009, 22:01:54

Juby




1/1993
Nie moje klimaty (magiczne rytuały, odwołania do dalekiej przeszłości), ale czytało się dobrze.


2/1993
Przyjemna pierwsza historia ze sporą dawką humoru (szkoda tylko, że TM-Semic pomyliło kolejność dwóch stron) i jeszcze lepsza druga, po której przez długi czas spodziewałem się powtórki jednego z odcinków Batman TAS, ale jednak scenarzyście udało się mnie zaskoczyć.


3/1993
Byłem zaskoczony, bo druga historia, w której głównymi pomocnicami Batmana w śledztwie dotyczącym morderstw są dwie starsze Panie (LOL), a za rysunki nie odpowiadał Norm Breyfogle, podobała mi się o wiele bardziej od (przeciętnej) pierwszej.


6/1993
Dwie historie rysowane przez Breyfogle'a (w pierwszej jego prace robią duże wrażenie) z rzadziej spotykanymi przeciwnikami Batmana. Pierwsza z Maxie Zeusem (rozwaliło mnie jego przeziębienie), druga z Killer Croc'em (i Asem zamiast Robina). Obie mi się podobały.


7/1993
Z jednej strony kontynuacja historii, której nie znam, z drugiej samodzielna historia, ale z Batmanem poza Gotham i "paranormalnym" przeciwnikiem, czego nie jestem fanem. Czytało się nieźle, ale głównie przy wątku Batmana ścigającego Damę oraz za sprawą prac Norma i szokującej ilości brutalności.


8/1993
Dobry pomysł z oszukaniem Batmana (i czytelnika), ale to wciąż nie moje klimaty. Duży plus za zdecydowanie najlepszą okładkę tego rocznika!


9/1993
I kolejna świetna okładka (rysunek Breyfogle'a + szkic Gotham City Antona Fursta). Sama historia też nienajgorsza, przyziemne śledztwo Mrocznego Rycerza za psychopatą wysadzającym budynki. Świetne prace Chrisa Sprouse'a, Bruce'a D. Pattersona i Steve'a Oliffa w części drugiej (kolory jakby to był o kilka lat nowszy komiks).


10/1993
Satysfakcjonujące zakończenie historii z "Burzycielem" i obolałym Batmanem (szkoda tylko, że znowu zmieniono rysownika na Aparo) i znakomity short z Bat-Mitem (narkotyki, dialogi, humor, rysunki + kolory)!


Za mną rocznik 1993. Niestety, nie udało mi się zdobyć pozostałych jego numerów, ale na podstawie powyższych (wszystkie czytałem po raz pierwszy) oceniłbym go wyżej od rocznika 1992. Teraz przerwa na święta, a potem biorę się za 1994.

jakura

7/93 to był mój pierwszy Batman, pamietam jak rodzice czytali mi go na wakacjach... Dlatego kocham go do dzisiaj. 9/93 rowniez oceniam wysoko. 11 i 12 to chyba opowiesci o Brzuchomówcy, tez niezle. Choc trudno mi teraz powiedziec ile w mojej ocenie jest nostalgii. Podobnie prawie cale roczniki 94-95 naleza do moich ulubionych. Jaralem sie nimi za dzieciaka i mi zostalo. W przeciwnienstwie do nowych historii te stawiam zdecydowanie wyzej.
Powiedzieli mi, że nie da się tego zrobić. Odpowiedziałem maniakalnym śmiechem.

Juby

#392
Nie dziwię ci się. Też o wiele lepiej podchodzą mi starsze historie od tych, które obecnie wydaje DC (przy Odrodzeniu odpadłem po pierwszym tomie).




1/94
Chyba najlepszy numer Batmana od czasu Szczurołapa. Klimatyczna okładka Kelley'go Jonesa, ciekawa fabuła - która była inspiracją dla jednego z odcinków Batman TAS - i niesamowite prace Norma Breyfogle'a (super pomysł z nieograniczaniem paneli, tylko rysowaniem kadrów aż do krawędzi stron). Świetna rzecz.


2/94
Udane zakończenie Ostatniego Arkhama. Wprawdzie widać, że gdy Norm rysował więcej łotrów w tle, to nie przykładał się do nich, a narrator tłumaczący wydarzenia wydał mi się zupełnie zbędny, ale nie są to minusy na tyle duże, abym drugi numer ocenił niżej od pierwszego.


5/94
Nie jestem w stanie w pełni docenić pierwszej połowy, bo znam tylko 1/3 historii (na pewno kreska i finałowa akcja mi się podobały). Dalsza część z Poganką była pod każdym względem w porządku. Okładka numeru miła dla oka.


6/94
Wolałbym, aby tytułowy Czarny Pająk nie nosił żadnego kostiumu (to jedna z bolączek komiksów superbohaterskich, w końcu każdy postanawia jakiś nosić :P), ale poza tym, to kolejny obłędnie narysowany przez Norma komiks dla starszego czytelnika, ciekawie poprowadzony narracyjnie. Druga połowa to początek historii z Czarną Maską - ujdzie, choć rysunki kiepskie.


7/94
Satysfakcjonujący finał historii z Black Maskiem, ale lepiej wypada tu kolejna historia z Cluemasterem (uwielbiam kreskę Toma Lyle'a).


8/94
Najbrzydsza okładka z tego rocznika, a przecież zawartość jest taka fajna wizualnie (ci sami autorzy, co poprzednio). Bardzo komiksowo, bardzo 90s, podobało mi się. Nawet postać Spoiler, mimo że to kolejny przebieraniec w kostiumie.


9/94
Zdecydowanie najlepszy zeszyt z tego rocznika i być może jeden z najlepszych w ogóle. Żałuję, że nie przeczytałem go bezpośrednio po Year One, bo jest też udanym sequelem tego klasyka. Gdyby nie trochę zbyt karykaturalnie rysowany Batman i pominięty w środku Knox (przez co w finale musiałem się cofnąć kilka stron, aby przypomnieć sobie, czy w ogóle pojawił się więcej niż raz na samym początku) wystawiłbym maksymalną ocenę.


10/94
Pierwsza połowa to humorystyczna historia jednego wieczoru pomocników Batmana (Robina z Alfredem oraz Harolda) - jestem zaskoczony jak bardzo mi się podobała, zwłaszcza że w ogóle nie było w niej Batmana. Druga to Kulka dla Bullocka, czyli kolejna fabuła, która posłużyła twórcom Batman TAS za scenariusz do jednego z odcinków. Serial oglądałem dość niedawno, więc twist nie był dla mnie zaskakujący, ale sam komiks dostaje ode mnie dwa kciuki w górę (świetne prace Grahama Nolana).


11/94
Wizualnie jest tak, jak lubię, ale postać Huntress i cała ta afera z cudzoziemcami-złodziejami, ich ambasadą, itd. zupełnie mnie nie wciągnęły. Średniak.


Jak widać brakuje mi trzech standardowych numerów oraz dwóch Wydań Specjalnych, ale na podstawie tych, które przeczytałem (numery 7-9 nie pierwszy raz) z łatwością mogę stwierdzić, że rocznik 1994 od TM-Semic był zdecydowanie lepszy od dwóch poprzednich. Świetne historie, bardzo oryginalne i odważne pomysły, plus super prace wielu wspaniałych artystów.

jakura

Opowieść o Black Mask byłaby super, gdyby nie ta paskudna kreska☹ Historia Batmana w Arkham - świetna, jedna z moich ulubionych (ktory odcinek TAS ja adaptowal?). Elektroegzekutor ma fajna kreske, fabula tez niezla. Generalnie zgadzam sie, ze rocznik bardzo dobry.
Powiedzieli mi, że nie da się tego zrobić. Odpowiedziałem maniakalnym śmiechem.

Juby

Dreams in Darkness (odcinek 28, emitowany w tv jako 31.), z tym że w nim uwięzienie Batmana w Arkham nie było planowane, a głównym łotrem okazał się Scarecrow (Mr. Zsasz był zdecydowanie zbyt mocny na serial dla dzieci). Ale inspiracja była ewidentna, zauważył ją również Salazar Knight na swoim kanale na YT.

jakura

Powiedzieli mi, że nie da się tego zrobić. Odpowiedziałem maniakalnym śmiechem.

Juby

Skończyłem:




1/95
Pisałem już o nim jakiś czas temu. Opinia bez zmian, świetna rzecz.


2/95
Drugie podejście po ponad 10 latach. Nadal nie potrafię się przekonać do tego originu. Prace Grahama Nolana są w porządku, ale Bane to wymuszony "super-kozak", który zamiast prezentować swoją siłę i intelekt czynami, po prostu opisywany jest z offu przez Zombiego, przez co nie potrafię tego kupić. No i te scenariuszowe pomysły pokroju "nauczenia się z książek jak wstrzymać funkcje życiowe, aby upozorować śmierć" nigdy mi się nie spodobają.


3/95
Nie jestem fanem retconowania, jakiego dokonano na Kadaverze, kreska była bardzo dziwna, a Ludzka-pchła to kolejny niepotrzebny cudak w kostiumie. Niemniej jednak, czytało się to całkiem całkiem.


4/95
Pierwsza część - fenomenalnie zilustrowana przez Norma Breyfogle'a - bardzo mi się podobała. Druga to dość oklepana fabuła z kolejnym groteskowym przeciwnikiem pragnącym przejąć władzę nad Gotham, ale kupuję to i tę bardzo specyficzną szatę graficzną.


5/95
Dwuczęściowa kontynuacja wątku "generała". Czytało mi się ją dość szybko i bez zgrzytów, a pomysł z uznaniem dzieciaka za zakładnika, a nie lidera armii był bardzo spoko.


6/95
W pierwszej części bardziej podobał mi się wątek chorego Bruce'a próbującego umówić się do lekarza, niż akcja z Jean Paulem i Robinem, więc chyba nie było to zbyt ciekawe. O wiele lepiej wypada druga część z pojedynkiem Bane'a z Croc'em, ale całość ma ten sam problem - rysował Jim Aparo.


7/95
Ponownie moje oko nie cieszyło się a kontakt z pracami Aparo, ale zeszyt lepszy, bo tak, jak ja, scenarzyści (i Bane) widzieli tu Riddlera jako miernego przeciwnika Batmana, no i w końcu zaczyna się coś dziać.


8/95
Pierwszy numer "Knightfall" to starcia z drugoplanowymi uciekinierami z Arkham (Mad Hatter, Amigdala), ale ze względu na powrót Norma w roli rysownika czytało mi się go o wiele lepiej od trzech poprzednich Semiców.


9/95
Rewelacja! Pierwsza historia to klimatyczne starcie z nieobliczalnym Zsaszem, który wziął na cel damską uczelnię oraz pożegnanie Norma w doskonałej formie (szkoda, że na tym skończył swoją przygodę z ongoingami z Batmanem). Mimo wszystko, druga historia rysowana przez Jima Balenta wizualnie w niczym jej nie ustępuje, wręcz przeciwnie - Bane, Croc, ich starcie w kanałach, no i ten kadr, w którym Bullock oświetla latarką Batmana w ciemnym zaułku - jestem zachwycony. Fabularnie też coraz ciekawiej, bo coraz bliżej upadku.


10/95
Kolejne starcia z uciekinierami z Arkham (w tym przypadku Corneliusem Strickem i FireFly'em), ponownie rysowane najpierw przez Aparo, a w drugiej części przez Grahama Nolana. Ujdzie, choć najlepsza jest tutaj okładka Kelley'go Jonesa.


11/95
O, jest i Poison Ivy. Pomysł na to, że Bane rozpoznał Bruce'a / Batmana całkiem fajny, ale według mnie rozegrany trochę za szybko, za mało suspensu na tej jednej tronie. Najlepiej z tego numeru wypada patowa sytuacja z Riddlerem w telewizji i to, jak Robin go załatwia. Riddler ssie! ;)


12/95
Uwielbiam czytać historie, gdzie samotny Batman rusza aby rozwiązać kryzysową sytuację, w której policji brakuje środków / możliwości. W tej najpierw toczy walkę ze Strachem na wróble, potem brutalnie okłada Jokera (ależ miło było na to popatrzeć), a później rozprawia się z trzema przydupasami Bane'a. Od początku czuć, że to już koniec rozgrzewki i początek prawdziwego końca, a cliffhanger tylko to wrażenie potęguje. Dobry zeszyt, po którym od razu chce się brać za następny.




Ostatni numer zeszytowego Batmana od TM-Semic jaki posiadam. Wielka szkoda, że ilustracje do dania głównego przypadły akurat Jimowi Aparo, do którego chyba nigdy się nie przekonam. Niemniej, pojedynek... A właściwie katowanie Batmana śledzi się z zainteresowaniem, a kadr z łamaniem kręgosłupa na całą stronę - pomijając nadmierne owłosienie ramion Bane'a - wyszedł Jimowi bardzo dobrze, więc jestem usatysfakcjonowany tym historycznym komiksem.
Dalsza część wizualnie prezentuje się znacznie lepiej (ponownie Graham Nolan), ale jest spokojniejsza, pokazuje reakcje na przegraną Batmana i obecny status postaci drugoplanowych, które od teraz będą odgrywać pierwsze skrzypce w tej historii. It's fine, just fine.



I to by było na tyle. W ciągu ostatnich miesięcy powtórzyłem prawie wszystkie TM-Semici z Batmanem, jakie posiadam (na forum nie recenzowałem chyba już tylko komiksowej adaptacji Batmana i Robina - może gdy kiedyś ją powtórzę to napiszę ze dwa zdania). To była naprawdę fajna, nostalgiczna podróż, zwłaszcza przyglądanie się reklamom na okładkach i czytanie listów do redakcji oraz odpowiedzi Arka Wróblewskiego na nie. Niby minęło "tylko" 30 lat, a mimo to świat zmienił się diametralnie i fajnie było się cofnąć do tego co było. Moim ulubionym rocznikiem pozostaje 1991, niewiele za nim 1994, a dalej chyba 1995 (trudno mi go porównać do 1993, bo brakuje mi z tego drugiego 1/3 zeszytów), a najsłabiej 1992. Teraz biorę się za Knightfall "w pełni", a jeśli chodzi o dalsze TM-Semici - mając nowsze, lepsze wydania od Egmont (planuję kupić całość), nie widzę sensu w nadrabianiu dalszych numerów Knightfall, Knightquest i KnightsEnd, ale już całej reszty (brakujące mi numery z lat 1993-1994, Wydania Specjalne, numery 2 i 5 z 1997 oraz cały rocznik 1998) będę wypatrywał podczas wizyt w antykwariatach. :)


Rado

Ostatnio się zdziwiłem, że oryginalna okładka naszego numeru 5/95 nie ma dymku z tekstem "no i co, generale?" W ogóle nie ma żadnego dymku. Nie wiem co za historia się za tym kryje, bo takie ingerowanie w okładkę, to chyba by się DC nie spodobało.

Juby

Przeczytane w czerwcu.



Batman Retroactive 1990s to ostatni komiks z Człowiekiem-Nietoperzem tworzony przez duet Norm Breyfogle i Alan Grant. Przez lata nosiłem się z jego zakupem, aż w końcu uznałem, że przeczytam go online (i wystarczy). Wrażenia? Jak najbardziej pozytywne. Czuć urok historii z czasów TM-Semic, co było dla mnie najważniejsze (jest też sporo smaczków do tamtych prac). Kreska Norma dobrze się sprawdza ze współczesną kolorystyką nakładaną komputerowo, choć zarówno rysunki bywają czasami problematyczne (niektóre jakby tworzone w pośpiechu, a pyzowaty Batman na ostatniej stronie wypadł wręcz śmiesznie), jak i scenariusz (w jaki sposób Batman z Big Melem spadli na tę taksówkę? Przecież jechała po jezdni, która była oddalona od Gothamskiego Muzeum o dobre kilkanaście metrów chodnika/ schodków). Nie są to szczególnie duże grzechy, a całość nie jest niczym szczególnym, ale cieszę się, że ten legendarny duet nawet po latach potrafił stworzyć coś, co dostarczyło mi trochę rozrywki.





Jako wieloletni fan Batmanów Tima Burtona nie mogłem się doczekać ich komiksowej kontynuacji. Niestety, srogo się rozczarowałem. Sądziłem, że twórcy podejdą do tego tematu - moim zdaniem - jedyną słuszną drogą, czyli napiszą to tak, jakby tworzyli komiksową adaptację nigdy niepowstałego trzeciego filmu Tima Burtona z Batmanem. Należałoby przy tym nie tylko trzymać się klimatu i bohaterów filmów z lat 1989-1992, ale też struktury opowiadania historii, tempa, tamtego stylu, czegokolwiek. Moim zdaniem w Batman'89 brakuje wszystkiego, co właśnie wymieniłem. Wykorzystano pomysł na Robina, jakiego miał Burton (młody mechanik imieniem Drake), upchano tu kilka smaczków i easter eggów dla fanów pierwszego filmu, a cała reszta to zupełnie inna bajka. Bruce Wayne nie jest tym, jakiego znam z filmów, Batman też nie, jego współpraca z Gordonem i potyczki z policją to bardziej Batman Nolana niż Burtona, w ogóle sporo tu feelu Nolana, lub po prostu komiksowego Batmana, a nie gotyckiej kreatury, która ścigała Pingwina na żółtej kaczce na kółkach.

Historia w ogóle mnie nie wciągnęła, akcja też (jest jej bardzo mało, sceny z Batmanem są krótkie i bez fajerwerków). Poza powracającą Catwoman, przydałoby się tu ze dwóch łotrów, tak jak to było w filmach z 1992 i 1995 roku. Tymczasem przez trzy pierwsze rozdziały bohaterowie nie mają żadnego namacalnego przeciwnika, a potem - o wiele za późno - Harvey w końcu staje się Two-Facem, ale jest słaby i nie stanowi większego zagrożenia. To chyba najgorsza wersja originu Dwóch Twarzy jaką do tej pory spotkałem. Jego romans z wiadomo-kim chyba miał być odważną zmianą w duchu tych, które dokonał Burton, ale przeszło to obok mnie.

Rysunki są w porządku, ale też bywają problematyczne. Nie rozumiem np. dlaczego w niektórych scenach oczy Batmana rysowane są tak, jak w komiksowych adaptacjach filmów Burtona, aby w innych były po prostu białymi plamkami rodem z komiksów? Zdecydowanie najlepiej pod tym względem wypadają okładki, z piątą na czele, ale niewielki z tego plus. Prace Jerry'ego Ordwaya wciąż pozostają niedoścignionym przykładem, jak powinny być rysowane postaci z tego świata.

Rozdziały 1-5 przeczytałem na początku ubiegłego miesiąca, ale z recenzją czekałem do lipca, na ostatni chapter (kilkukrotnie przekładany). Niepotrzebnie, bo w zasadzie tylko go przekartkowałem, tak bardzo był nieciekawy, tak bardzo był mi obojętny i tak mało miałem ochoty wracać do tej historii po kilkutygodniowej przerwie. Całą mini-serię uważam za wielką straconą szansę i nie czekam na jej kontynuację (jeśli takową planują).





Po rekomendacji kelena w ostatnim odcinku Z Groty Nietoperza nie mogłem przejść obok tego shorta obojętnie. W sumie nie wiem co od siebie dodać - bardzo dobra, bardzo szczera rzecz o Kevinie, który na zawsze pozostanie głosem Batmana. Polecam.




Juby



Kolejna udana antologia historii o Batmanie, która utwierdziła mnie w przekonaniu, aby więcej nie sięgać po regularnie ukazujące się ongoingi (te nigdy się nie skończą, zawsze będą wymyślane nowe cuda wianki, szkoda na to czasu i miejsca na półkach). O ile będę chciał zapoznać się z czymś świeżym z Batmanem, będę sięgać po takie jubileuszowe zbiory opowiadań, lub zamknięte historie z DC Black Label. Czekam na Detective Comics #1100, ew. Batman #1000 (obecnie bez annuali chyba wyszło 890 numerów ?).

Panoramiczna okładka Andy'ego Kuberta zdecydowanie lepsza od tej Jima Lee do numeru tysięcznego. Wizualnie jest tu kilka imponujących prac, bardzo dużo alternatywnych coverów, a pod względem historii zdecydowanie najbardziej podobała mi się druga, w której jako detektywi wykazać się musieli wszyscy z okazałej Bat-rodzinki. Na minus ostatnie dwie historie, które są wstępem do czegoś, lub urywkiem większej historii, przez co nie wszystko w nich było dla mnie jasne (chyba lepiej by było, gdyby je z tego albumu wycięto).



Rado

Cytat: Juby w 29 Lipiec  2022, 08:26:56O ile będę chciał zapoznać się z czymś świeżym z Batmanem, będę sięgać po takie jubileuszowe zbiory opowiadań, lub zamknięte historie z DC Black Label.

Amen.

Juby

#401
Moje recenzje Knightfall już na stronie głównej.


https://www.batcave.com.pl/komiksy-polska-2022/batman-knightfall-tom-1-prolog/#1
https://www.batcave.com.pl/komiksy-polska-2022/batman-knightfall-tom-2-upadek-mrocznego-rycerza/#1

Gdybym miał rozdzielić poszczególne składowe tomu pierwszego, to Venoma oceniłbym na 5, lub nawet 5,5 nietoperka, Zemstę Bane'a (w nieprzyciętej wersji) na 3 z małym plusem (czy tylko mi się wydaje, że coś jest nie tak z timelinem w tej historii?), Miecz Azraela na 4,5 nietoperka, a resztę albumu na 3,5-4 (gdyby nie znakomity Venom pewnie właśnie taką ostatecznie wystawiłbym ocenę, słabą czwórkę). Tom drugi zdecydowanie bardziej mi się podobał, nawet jeśli nie ma w nim nic równie dobrego, co historia Batmana uzależnionego od narkotyku-sterydu.

W powyższych recenzjach nie wspomniałem o dwóch wpadkach tłumacza. W Zemście Bane'a pierwsze użycie tej nazwy przetłumaczono jako "Zmora" - okej, przetłumaczone poprawnie i pewnie łatwiej było użyć akurat tego słowa w tej konkretnej chmurce. Ale już w dalszej części albumu, a także w drugim, "Bane" tłumaczony jest jako "Zguba" zgodnie z tym, jak nazywano go w Polsce od lat 90-tych. Myślę że konsekwentnie powinni byli się trzymać "Zguby". Druga wpadka to zwykła pomyłka pod koniec tomu 2.: w pierwszym panelu na stronie 471 pada tekst "...przynajmniej dopóki na pojawił się Bane.". Raczej powinno tam być "...przynajmniej dopóki nie pojawił się Bane."


Gieferg



https://filmozercy.com/wpis/batman-knightfall-tom-3-krucjata-mrocznego-rycerza-recenzja-komiksu-batman-ekstremalny

Jedynka miała niezapomniane historie (Venom, Miecz Azraela), dwójka wiadomo - starcia z Bane'em, a trójka... cóż, głównie walniętego Jeana Paula Valleya, co do pewnego momentu jest nawet ciekawe, ale potem zaczyna męczyć. Bruce, wróć!
NACZELNY HEJTER MATTA REEVESA
O filmach i komiksach na filmożercach.

Juby

#403
Kilka godzin przed publikacją twojej recenzji na Filmożercach, skończyłem i wysłałem do Q własną - krótszą i mniej profesjonalną, ale w większości zgodną z twoją (mam nadzieję że wkrótce zostanie dodana na stronę główną BC). Całościowo tom trzeci oceniłbym tak samo, ale inaczej punktowałbym poszczególne składowe przekładające się na średnią ocenę (na pewno niżej Przystępność i na pewno wyżej Rysunki... samo Wydanie chyba też).

Ja poza Knightquestem przeczytałem jeszcze ostatnio:



Długo wahałem się z zakupem, bo ani nie jestem fanem elseworldów, ani horrorów, ani prac Mike'a Mignoli. Mimo wszystko, podobało mi się. Zarówno osadzenie w epoce i wszelkie elementy horrorowe, jak i ciekawe reinterpretacje przeciwników Batmana (pojawiają się tu: Pingwin, Mr. Freeze, Man-Bat, Thalia i Ra's al Ghulowie, Poison Ivy, Two-Face oraz Croc). A za ilustracje - ku mojemu zdziwieniu - nie odpowiada Mignola (narysował tylko okładkę + współtworzył scenariusz), tylko niejaki Troy Nixey, którego prace bardzo mi się podobały. Największy zgrzyt jaki odnotowałem to tłumaczenie Jarosława Grzędowicza - kilka zdań ma dziwny, nienaturalny szyk, a w jednej chmurce ewidentnie się pomylił nazywając Olivera Queena Oliverem Greenem. :P





Po tym tytule obawiałem się typowego spin-offu, czyli luźno powiązanego z filmem Matta Reevesa dodatku, który koniec końcow wydaje się zbędny i tylko niepotrzebnie retconuje historię znaną mi z tegorocznego filmu. Nic z tych rzeczy - zarówno scenariuszowo, jak i wizualnie komiks bardzo dobrze wpasowuje się w fabułę / świat przedstawiony w The Batman, a także wzbogaca postać Edwarda Nashtona. Po przeczytaniu części pierwszej jestem miło zaskoczony i czekam na kolejne odcinki tej mini-serii (oby nie popsuły dobrego pierwszego wrażenia). Na razie bez oceny.

Crowridd

Cytat: JubyDługo wahałem się z zakupem, bo ani nie jestem fanem elseworldów, ani horrorów, ani prac Mike'a Mignoli. Mimo wszystko, podobało mi się. Zarówno osadzenie w epoce i wszelkie elementy horrorowe, jak i ciekawe reinterpretacje przeciwników Batmana (pojawiają się tu: Pingwin, Mr. Freeze, Man-Bat, Thalia i Ra's al Ghulowie, Poison Ivy, Two-Face oraz Croc). A za ilustracje - ku mojemu zdziwieniu - nie odpowiada Mignola (narysował tylko okładkę + współtworzył scenariusz), tylko niejaki Troy Nixey, którego prace bardzo mi się podobały. Największy zgrzyt jaki odnotowałem to tłumaczenie Jarosława Grzędowicza - kilka zdań ma dziwny, nienaturalny szyk, a w jednej chmurce ewidentnie się pomylił nazywając Olivera Queena Oliverem Greenem. :P

O, czyli kupiłeś w końcu ten komiks - czytałem go dawno, więc planuję zabrać się za niego jeszcze raz. Elseworldy to zdecydowanie mój klimat. Rysunki i kolory w tym komiksie bardzo na plus.
Ciekawe, co Egmont doda do edycji Deluxe, którą ma zamiar u nas wydać.