Aktualności:

"Batman: Długie Halloween" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Superman: Man of Steel

Zaczęty przez Diablo, 11 Luty 2010, 15:51:17

Czy uważasz że Nolan nadaje sie na opiekuna nowego filmu z Supermanem?

Nie, chyba jego konik to realistyczne filmy
8 (28.6%)
Niby czemu ma sie nie nadawać?
15 (53.6%)
Poradzi sobie lepiej niż z Batmanami!
5 (17.9%)

Głosów w sumie: 28

Rafalinda

A oto co ma do powiedzenia fanka książek i komiksów. Kolejna świetna recenzja. Tym razem Człowieka ze Stali. I znów zgadzam się z nią całkowicie.

https://www.youtube.com/watch?v=fKixEh0541k

vincent

Konkretna recenzja, a to podsumowuje idealnie ten film:

Moje opowiadania o Batmanie:

ADRENALINA

Z JASKINI NIETOPERZA

franek

Nie rozumiem, ten obrazek to jakiś hejt jak dla mnie. Nic się w nim nie zgadza poza ostatnim punktem, ale nie wiem czego wy się czepiacie jeśli chodzi o ten ostatni punkt, trylogia Nolana jest taka sama a jakoś wszyscy się nią podniecacie. Chcieliście żeby wszystkie filmy superhero były takie jak TDK (w sensie mroczne) no a jak już taki dostaniecie to się na niego plujecie że jest gówniany  ::) No cóż, nie da się zadowolić wszyskich.


Show Must Go On!!!

LelekPL

Głupoty teraz piszesz franek takie, że głowa mała. Nie patrz na fanów przez pryzmat fanatyków i na boga nie pisz "chcieliście" uogólniając wszystkich widzów. Jak tu jestem na forum nie pamiętam aby KTOKOLWIEK pisał, że chce Supermana w takim samym wydaniu co Batmana. Praktycznie każdy pisał, że chce innego podejście do Supermana. Do Batmana mrok i dramaturgia pasują idealnie, ale nikt nie chciał takiego Supermana. Nie piszę, że mi to strasznie przeszkadza, film mi się nawet podobał, ale rozumiem ludzi, którzy spodziewali się bardziej podniosłej i pozytywnej opowieści o Kryptończyku, bo taka jest jego natura i to jest jego siła. Dlatego przestań insynuować tutaj hipokryzję, bo jest ona kompletnie bez sensu.

Johnny Napalm

W którym momencie ten film był mroczny, depresyjny? Tej "grimowości" nigdzie w nim nie dostrzegłem, wręcz przeciwnie. Był typowo kolorowym dziełkiem o radosnej i niczym nieskrępowanej rozpierdalance. Postacie mega nieautentyczne, a relacje między nimi były bardzo słabo zarysowane - także Zod w walce mógłby zabić i Lois razem z całą redakcją, na co pewnie - po uprzednim ziewnięciu - powiedziałbym, "aha, czyli w następnej części ich nie będzie".
Hm... w ostatnim czasie rozmawiałem z kilkoma osobami, które zdecydowanie mocniej siedzą w komiksowym świecie i są bardziej obeznane ze światem komiksowym niż ja. Po co o tym piszę? Chodzi o to, że niezależnie z kim rozmawiałem na temat ostatniego filmu o Superze (a nikt na pewno nie umawiał się co ustalenia wspólnej opinii) na końcu dochodziło do przykrej konkluzji - współczesny świat nie potrzebuje już Supermana. Może i o to po części chodzi i jest to częścią krytyki spadającą na ten film. Jednak myślę, że nie o samą postać chodzi. Dobry scenariusz i dobra jego realizacja mogłyby oznaczać naprawdę dobry film i o tak paździerzowej postaci jak Captain Marvel. ;)
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

franek

Cytat: Johnny Napalm w 06 Lipiec  2013, 20:03:33
współczesny świat nie potrzebuje już Supermana.

Może Superman jako sama postać się wypalił... ale nadal dla wszystkich będzie tym symbolem bohaterstwa, męstwa, honoru, moralności, zwycięstwa dobra nad złem itp itd. Może to takim należy go zapamiętać ???


Show Must Go On!!!

Johnny Napalm

Sorry, ale co to za kocopały zapodajesz?
"ale nadal dla WSZYSTKICH będzie symbolem..." i tu cała litania ochów i achów. Tak można powiedzieć o każdym superbohaterze. Przynajmniej chyba każdy twórca jakiegokolwiek bohatera chciałby żeby jego postać była takim symbolem. Tylk co z tego? Co innego to to co ktoś by chciał, a drugie to co jest. I Superman jest już mocno przeterminowanym bohaterem. Jest zbyt mocny i idealny żeby był ciekawy. Nie ma szans z powszechnie znanymi historiami fantasy, czy z bardziej "ludzkimi" superbohaterami. Wiadomo, z Batmanem nie ma szans. :) Zresztą Batman to nie superbohater, tylko detektyw w ciekawym kostiumie.  ;)
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

franek

Tak. Można tak powiedzieć o każdym superbohaterze ale to właśnie SUPERMAN jest tym którego słowo "superbohater" przywodzi pierwszego na myśl. Od niego się zaczęło i powinien za to być pamiętany.


Show Must Go On!!!

b.p.

Superman może i wypalił się jako kryształowa, posągowa postać, która przewyższa mocami kogokolwiek innego. Jako ten, który jest niezniszczalny, nienaruszalny i ściągający kotki z drzew. Dlatego jedynym warunkiem dla jego przetrwania jest takie modyfikowanie jest cech, zwłaszcza cech charakteru, aby nie był już wcieloną doskonałością.

Dobrym przykładem jest tutaj punkt kulminacyjny filmu. Jako jednoznaczne zerwanie z odwieczną cechą Supermana może być dobrym sposobem na odświeżenie tej postaci. Dlatego dobrze byłoby, gdyby z powodu wydarzeń z MoS Superman stał się bardziej małomówny, powściągliwy, po trochu rozczarowany z powodu tego, że jego wielka moc i wyjątkowość tak naprawdę sprowadza na Ziemię ruinę i śmierć. Bo jakkolwiek Superman ratuje ludzi z wielu niebezpieczeństw, to większość z nich pojawia się właśnie przez eSa.

Po trochu Superman musiałby stać się podobny do Batmana, ale z innej przyczyny. Bruce jest powściągliwy, gburowaty, mroczny, pesymistyczny etc., ale po pierwsze jest to spowodowane dzieciństwem, a po drugie cały czas nakręca go wendeta. Superman z kolei mógłby stać się właśnie nie wkurzony (jak Batman), ale rozczarowany tym, że w istocie nie jest doskonałością. Przez to mógłby się mentalnie wycofać i być bierny. Bo bierność byłaby zupełnym zaprzeczeniem tego, kim eS powinien być. Dopiero jakieś kluczowe wydarzenie zmusiłoby go do powrotu do roli "Człowieka ze stali".

Superman musiałby najpierw stać się nieco wycofany, zerwać z obrazem harcerzyka. Bo jako harcerzyk będzie mógł być jedynie tłem w DCCU.

vincent

#594
Superman si? nie przeterminowal. Filmowcy po prostu nie maja na niego dobrego pomyslu. Ten film bylby swietny, gdyby skupial si? na bohaterach, nie wybuchach.

Filmowi nie zaszkodziloby, gdyby pokazac Clarka za malolata, ktoremu np puszczaja nerwy i po prostu daje nauczke paru kolesiom, przez co nauczylby si? w wiarygodny sposob kontrolowac emocje i szanowac swoja moc, ktora daje mu nad kazdym przewage. Es powinien by? bardziej ludzki, bliski nam, zebysmy mogli zrozumiec jego decyzje i si? utozsamic z rozterkami, ktore przezywa. W MoS zabraklo waznych wyborow moralnych (procz przerysowanej koncowki), zabraklo reakcji emocjonalnej na demolke, smierc setek tysiecy ludzi. Gosc wychowal si? na Ziemi, a jego wyraz twarzy w niemal kazdej scenie wyglada jak 'I don't give a fuck'.

Aby uwiarygodnic Esa, film powinien pokazac te? jego emocjonalno-seksualna strone, ale nie w sztampowo blockbusterowy sposob. Z wyczuciem i pomyslem.

Glebokie postacie, mocny i zaskakujacy scenariusz, a dopiero na koncu akcja i wybuchy. Wlasnie tak wyobrazam sobie film o Supermanie, ktory spelnilby moje oczekiwania. Mniej patosu, wiecej autentycznosci.

Jeszcze tak na koniec - przypomnijcie sobie Watchmenów. Film, w którym wystepuje go?? maj?cy wi?ksz? moc ni? Superman. Obrazu tego nijak nie idzie porówna? do bezbarwnego i P?YTKIEGO MoS. Watchmen jest filmem wci?gaj?cym, anga?uj?cym emocjonalnie i intelektualnie, a przecie? opowiada o facetach w rajtuzach! Da si?? Oczywi?cie, ?e tak. To w?a?nie tak powinien wygl?da? ka?dy film Superhero, a przede wszystkim szumnie zapowiadana Justice League.

Przyk?ad Watchmenów jednoznacznie wskazuje na to, ?e Goyer po prostu da? dupy.




Moje opowiadania o Batmanie:

ADRENALINA

Z JASKINI NIETOPERZA

Altair

Es się nie wypalił, Johnny. Dowodem na to, że fajnie można go ukazać jest właśnie MoS - z nudnego zazwyczaj Kryptonu zrobiono NAPRAWDĘ ZAAWANSOWANĄ metropolię z problemami. Bardzo podobał mi się motyw z inżynierią genetyczn i z naturalnym "pochodzeniem" Kal-Ela, który miałby sam wybrać swoją drogę (apropo, totalnie nierozwinięty motyw w filmie, choć dobry i z początku huczny). Więc da się go fajnie przedstawić dzisiejszemu widzowi. Niestety, to był w sumie jeden z niewielu plusów Man of Steel.

Johnny Napalm

Jak dla mnie właśnie Krypton wypadł jak dupa blada, czyli słabo. To zupełnie inny klimat planety niż ten który znam z komiksów. Po części opisałem w swoim głównym podsumowaniu filmu, to co mi się nie podobało w designu planety. Kto chcę może przeczytać. Do filmów z których mocno zapożyczano elementy, dodałbym oczywiście Matrixa - te ludzkie kokony aż się proszą o to.
No ale to co mi się o wiele bardziej nie podobało to to, że zlikwidowano sporo elementów z genezy Kryptona, a te elementy mogły być kołem napędowym dla kolejnych historii z Supermanem. Olano całkowicie sprawę z matrycą, w której przybył na Ziemię Kal-El. No właśnie, jakoś nie otrzymałem sensownej odpowiedzi (od Jor-Ela) dlaczego reszta mieszkańców planety Krypton nie odleciała z niej tak jak Clark. Chyba niczego nie przeoczyłem, nie?
Odpowiedź znam z komiksów, jednak gdybym nie znał kontekstu z komiksów to, nie wiedziałbym dlaczego ta ucieczka nie była możliwa. Dodatkowo, zrezygnowano z originu Supera, gdzie ten autentycznie urodził się dopiero na Ziemi. To dodatkowo wiązałoby tą postać z Ziemianami.
Kompletnie, zero nawiązania do tematu klonowania i manipulacji genetycznych prowadzących do zgubnych skutków. Na pewno byłoby to bardzo interesujące i na czasie. Za to otrzymaliśmy masę rozpierduchy i błysków towarzyszącym upadkowi planety. Ok, rozpierducha na koniec była wręcz wskazana, ale mogło poprzedzać ją coś bardziej sensownego niż nieustanna walka Jor-Ela z Zodem.
No i też zero nawiązania, nawet minimalnego choć w jednej scenie, względem Eradicatora. Czy coś by się stało gdyby to on przedstawił (np w holoprojekcji) przeszłość Kryptona, losy jego prawdziwych rodziców i to czego od niego się oczekuje, jako Ostatniego Syna Kryptona. Oczywiście Clark nie musiałby godzić się na przyszłość, którą projektowałby dla niego Eradicator - już wtedy, co by już przed spotkaniem Supera z Zodem, zaznaczyło różnice między Kryptończykami a Clarkiem myślącym już po ludzku.
Również to Eradicator mógł wybudować Clarkowi lodową fortecę, a nie tak, że gościu przyszedł już na gotowe - do statku, który odnalazł.
To mi się w tym nowym originie nie podobało.
A teraz coś co można uznać za czepianie się, a co można wybaczyć tego typu filmom - czyli lepiej nie doszukiwać się logiki w filmach o superbohaterach :) - ten Super jest z naszych czasów a nie lat trzydziestych. Dlaczego więc na starcie wojsko, Fox i Scully nie szukali tego niezidentyfikowanego obiektu latającego, który powinny wykryć satelity, radary, itd? Dodatkowo, chyba Zod zrobił niezły bajzel na podwórku Kentów. Dlaczego więc tam służby nie zaczęły węszyć? Od razu powstałby nowy wątek, być może interesujący i budujący  zawsze jakąś tam relacje między postaciami a widzami. No tak, ale lepiej wyskakiwać z jakimiś dronami. Lipa. :P
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

LelekPL

#597
Po części zgodzę się z vincentem, że harcerzyka można przedstawić ciekawie. Jako osobę, która może podbić planetę, ale tego nie robi w imię dobra i ludzkości. Nie uważam, że trzeba by go nawet było jakoś bardziej komplikować. Ta prostota wystarczy, tylko trzeba było ją nieco bardziej rozbudować, a niżeli w przypadku MoS. Scena w szkole była bardzo dobrym przykładem, wręcz rewelacyjnym, ale potem przydałoby się ich jeszcze kilka... coś jak w Kronice np. gdzie Clark wykorzystuje swoje moce dla żartów i wygłupów, ale to w końcu pozostawi po sobie jakieś konsekwencje. Nadal uważam, że MoS był niezłym filmem, tym bardziej, że walkę na niezwykłą skalę przeplatał okazjonalnie naprawdę dobrze zrobionymi scenami - scena w czaszkach, na przesłuchaniu, początek na Kryptonie był bardzo ciekawy, młody Clark kiedy na ekranie nie ma Costnera, itp. Jednak mogło być ich więcej i tu zgadzam się, że przeładowaną ilość akcji można było zastąpić większym rozbudowaniem tej postaci pod względem czynów, a nie przemów swojego taty. Ale aby robić z niego Watchmenów? Albo każdy film superhero robić w ten sposób? No to już jest raczej gruba przesada - Watchmen to ewenement - to bardziej film psychologiczny, a niżeli kino akcji. I jako ten ewenement jest ciekawym eksperymentem, ale szczerze mówiąc w komiksach zawsze najmniej mnie interesowało kto z kim sypia, jakie preferencje ma poszczególny bohater, jaki jest jego pogląd na religię, albo to jaki smak lodów najbardziej lubi. Przedstawianie wszystkich bohaterów jako socjopatów też jest męczące. Ja lubię klasyczny eskapizm komiksów, lubię być inspirowany przez ludzi lepszych ode mnie. Dlatego jeśli chodziło Ci o stonowanie akcji i o rozwinięcie bohaterów jestem jak najbardziej na tak, ale jeśli mielibyśmy na siłę grzebać w ich psychice i analizować ich niczym Freud to jestem na nie.

Co do tego, że MoS nie jest mroczny? No ja jakoś się z tym zgodzić nie mogę. Na początek dobrze by było nie mylić pojęć mroczny z głębokim. MoS był mroczny - ludzie umierali na prawo i lewo, doszło do największych zniszczeń w filmie nie kręconym przez Rolanda Emmericha. To, że te zniszczenia nie zostały odpowiednio dobrze ukazane poza bardzo sporadycznymi momentami to już inna sprawa. Bitwa w Metropolis nie oddziaływała na mnie emocjonalnie dlatego, że twórcy słabo nakreślili nam co jest stawką, dokładnie jak Emmerich, który pokazywał nam same zniszczenia, ale nie emocje jako one w ludziach wywołują. Jednak pod względem tego co tam się wydarzyło - no rezultaty były mocne przygnębiające i nieciekawe.

Post Merge: 07 Lipiec  2013, 22:12:22

@ Napalm gadanie co powinno być w filmie... To jest wizja Snydera i Goyera i powinniśmy ją oceniać na zasadzie tego co tam było, a nie tego co chciałbyś zobaczyć. Jasne, można na różne sposoby dodawać coraz to inne rzeczy, ale prawda jest taka, że podobnie jak Batman, ta postać ma ponad 70-lat, jak nie więcej, jeśli nie liczyć wcześniejszych mitów o nadludziach. To jest tylko i wyłącznie kolejne interpretacja, która na dobrą sprawę może zawierać tyle elementów z komiksów ile chce.

Co do tłumaczenia Jor-Ela no to ominęło Cię właśnie. On wyraźnie powiedział, że Krypton miał swoją szansę, ale genetycznie manipulowani ludzie (kryptończycy) mieli swoją szansę jako rasa i doprowadzili tylko do swojego upadku. Jor-El ewidentnie uznawał ich istnienie za pomyłkę, stąd nawet ani on, ani jego żona nie wyruszyli razem z małym, wysłali jedynego biologicznie urodzonego syna, aby dać mu szansę na nowy początek. Tu możemy znowu dyskutować jak mroczna jest to decyzja - jedni powiedzą, że Jor-El prawie niczym Hitler decyduje o wymarciu całej rasy. Z drugiej strony widzieliśmy do czego zdolni są Kryptończycy po przybyciu Zoda.

Johnny Napalm

#598
Ok, wylałem z siebie po prostu to co mi nie pasi w tej wizji. Cóż, jest jaka jest, ciekawe tylko czy do scenariusza kolejnej części zaangażują tych samych ludzi, po doświadczeniach z pierwszej części. Hm...
A co Jor-Ela i tego wytłumaczenia dlaczego chociaż ci rozsądni nie zwiali... Kurde, to się kupy nie trzyma!
Że mieli już swoją szanse i jej nie wykorzystali? Co jest grane? To dlaczego swojemu synowi kazał bronić Ziemian, czy i my po tysiąckroć nie popełnialiśmy błędów i niszczyliśmy i wyzyskiwaliśmy swojej planety? Poza tym, jak już Jor-El chciał dawać szanse dla swojego potomka to, nie postarał się o jego rodzeństwo? Co po jednym ze swojej rasy w kosmosie? A sam z żoną też mogli opuścić swoją planete tylko nie chcieli? To mógł wziąć Larę, polecieć na Ziemię, się rozmnożyć i jak już tak uważali się za niegodnych do przetrwania i tych co już mieli swoją szansę - dopiero wtedy np palnąć sobie w łeb.
Najlepiej by było gdyby przedstawiono to tak jak w komiksie - nie mogli opuścić Kryptona, bo by pomarli.
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

LelekPL

#599
Jeśli chodzi o rodzeństwo, no to w krwi (albo tkankach, nie wiem, widziałem film raz) Clarka istnieją komórki pozostałych kryptończyków, chyba tych w kokonach z Matrixa, czyli Jor-El niejako daje szansę Clarkowi na przywrócenie swojej rasy (domyślam się, że technologia na to jest gdzieś w fortecy), ale po tym co pokazali Zod i jego banda, wątpię, aby się na to decydował. Pointą filmu było przecież to, że jest prostym chłopcem z Kansas i to z nami się utożsamia.
Co do tego czemu Jor-El dał nam szansę mimo, że też niszczymy swoją planetę, to ja rozumiem to tak, że Kryptończycy są tym czym my możemy się stać, jeśli nie będziemy bardziej rozważni. Oni są nami do n-tej potęgi, a nas jeszcze nie skreślił. Prawdopodobnie ma nadzieję, że pod przewodnictwem Clarka kiedyś "osiągniemy cuda".