Aktualności:

"Batman: Długie Halloween" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Nasze recenzje komiksów z Batmanem

Zaczęty przez Juby, 19 Lipiec 2009, 22:01:54

Juby



Część posiadanych przeze mnie zeszytów wydawanych przez TM-Semic wciąż czeka na przeczytanie (powtarzam sobie, że nadrobię całość, gdy już będę miał wszystkie numery, które pragnę mieć). Jednak dla Wydań Specjalnych, lub szczególnych tytułów takich, jak Zabójczy żart, robię wyjątki, i jeśli mam wolną chwilę, czytam od razu po zakupie. Tak też zrobiłem w przypadku jubileuszowego, pięćdziesiątego numeru (1/95), którego udało mi się zdobyć w poniedziałek.

Dla mnie bomba. Rewelacyjna historia pierwszego spotkania Batmana z Jokerem, w którym szalony książę zbrodni wrócił do korzeni z 1940 roku. Świetny klimat, wiele mocnych pomysłów (zabicie kota swojego opóźnionego w rozwoju kuzyna, a potem zabicie samego kuzyna) i dużo treści jak na zaledwie 40-stronicową historię. Byłem pozytywnie zaskoczony tym, że jest to kolejna nieoficjalna, ale bezpośrednia kontynuacja Year One Franka Millera (o czym świadczy pierwsza wymiana zdań Batmana z Gordonem), a także znalazły się w niej odniesienia do The Killing Joke Alana Moore'a (geneza clowna). Fajnie odkryć takie smaczki po latach. :)

Dwie drobne uwagi. Pierwsza: historia jest tak dobra, a Joker fantastyczny, że aż żałuję, że nie zrobiono z tego mini-serii (był potencjał na więcej). Druga uwaga to kreska Breta Blevinsa - niespecjalna, często niechlujna. W dodatku po genialnej okładce Briana Bollanda (Joker z uśmiechniętą ryb... tfu, z kotem!) przez lata byłem przekonany, że to on odpowiada za rysunki. Nie wiem kiedy i czemu sobie to wmówiłem? W każdym razie nie daję maksymalnej oceny, bo jestem zdania, że gdyby rozbudować tę historię na większy format i dać ją do narysowania komuś innemu, dopiero wtedy powstałoby arcydzieło.


Leon Kennedy

Ja dalej z runem Snydera. Tom 8 Waga Superciężka. Gdy za pierwszym razem usłyszałem, że Gordon przywdzieje strój Batmana roześmiałem się, ale teraz uważam, że był to świetny i interesujący pomysł. Gordon po prostu w moich oczach sprawdził się świetnie. Momentami był zabawny, ale i oczywiście w tym wszystkim było sporo powagi. Do tego jego oba stroje, kurcze ponownie świetne. Co do Bruce'a, to chwila wytchnienia bardzo mu się przyda i jestem ciekaw jak odzyska wszystkie swoje wspomnienia i ponownie stanie się Batmanem, ale to już chyba w 9 tomie. A i jeszcze Pan Bloom, cóż mogę powiedzieć... Dość przerażająco wygląda 👻 Jak do tej pory jestem w sumie zachwycony tym co nam Pan Snyder serwuje. Jeszcze dwa tomy 🤟

Johnny Napalm

Cytat: Juby w 07 Październik  2020, 09:50:03

Moja recenzja tego komiksu jest tutaj, gdyby ktoś był nią zainteresowany:
http://www.batcave.com.pl/komiksy-polska-1995/batman-nr-1-1995/#1

Kompletnie nie zgadzam się z Jubym w kwestii rysunków. Kreska Breta Blevinsa – niespecjalna, często niechlujna? Serio? Nie wiem w czym przejawia się ta niechlujność. Czasem można tak powiedzieć o rysunkach Simona Bisley'a – chociaż ogólnie jest geniuszem, tylko nieraz leniwym – ale tu rysunek Blevinsa naprawdę był dopracowany, a linia kreski dynamiczna, żywa – czyli o niejednolitej grubości. Jeszcze towarzyszył jej w końcu niepłaski kolor. Styl rysownika nie musi się wszystkim oczywiście podobać, ale niechlujności tu nie widzę. Porównaj ten styl z zachowawczym Grahama Nolana lub nieco archaicznym Jima Aparo – rysowników wówczas dominujących w komiksach z Batmanem w TM-Semic. Dla mnie to było coś dużo lepszego na ich tle.

THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

elwis1982

Też uważam, że Bret Blevins to znakomity artysta, ogólnie jak spojrzeć wstecz, to Shadow Of The Bat miał w tamtym okresie moim zdaniem najlepszych rysowników. Rewelacyjne rozpoczęcie w postaci The Last Ark ham, w tej historii Norm Breyfogle przeszedł samego siebie i jest to dla mnie jego najlepsza praca. Potem był Tim Sale, który jeszcze nie był tak rewelacyjny jak w The Long Halloween, ale już pokazywał pazur. No i należy jeszcze wspomnieć o Vince Giarrano, którego przerysowany styl zapewne nie trafia do każdego, ale według mnie jest to bardzo niedoceniany rysownik.


Juby

Sorry koledzy, możecie się ze mną nie zgadzać, ale dla mnie naprawdę te rysunki były niespecjalne (co nie znaczy, że były złe). Autor ma specyficzny styl (duże nosy i uśmiechy, trochę karykaturalne), a z tym "niechlujstwem" rzeczywiście przesadziłem, najwyraźniej nie wiedziałem jak ująć to, co chciałem przekazać. Usuwam z recenzji.

Cytat: Shadow of the Bat w 30 Wrzesień  2020, 20:03:10Czy ktoś już zakupił "Ostatniego Rycerza na Ziemi" Snydera i Capullo? Macie jakieś BEZSPOILEROWE refleksje?

Moja recka już na stronie . ;)
http://www.batcave.com.pl/komiksy-polska-2020/batman-ostatni-rycerz-na-ziemi/#1


Leon Kennedy

Na pewno kupię. Nie wiem jeszcze kiedy, ale jak pisałem bankowo. Recka fajna.

Leon Kennedy

#321
No i jak mówiłem tak zrobiłem!! Ostatni Rycerz na Ziemi w mojej kolekcji. Komiks pierwszy raz od dawna przeczytany na raz. Nie pamiętam kiedy ostatni raz mi się to zdarzyło. Sama historia jest idealnie w moich klimatach, zniszczony świat, ludzie na wyginięciu i on młody, silny próbujący dociec co się stało i jak to wszystko naprawić. Klimat jest świetny. Wszystko upadło, brak nadzieji... Ale on się nie poddaje, nigdy. Fajnie wypadł Joker, który w magiczny sposób sobie żyje bez ciała, ale jak widać głowa daje radę ( oddycha pewnie w ten sam magiczny sposób, Juby 😜). Jak zwykle bywa to u Snydera mamy pewne reinterpretowanie historii, jej lekkie zmiany, a i nawet jednej dość dużej. Dowiecie się pewnie tego dość szybko... Polecam gorąco. 8/10

Juby

Cytat: Leon Kennedy w 31 Październik  2020, 14:45:49No i jak mówiłem tak zrobiłem!! Ostatni Rycerz na Ziemi w mojej kolekcji.

Pictures or it didn't happen. ;)

Leon Kennedy

No kurcze, kiedyś, kiedyś na pewno to wszystko ogarnę i zrobię te zdjęcia.Sam chętnie bym się pochwalił kolekcją 😇

Mr.G

Z chęcią poszedłbym w kierunku przeciwników Batmana innych niż wałkowany na wszelkie sposoby Joker i jego towarzyszka, ale sklepowe półki nie dawały ostatnio za dużego wyboru w tej materii, więc gdy pojawiła się okazja na zdobycie kilku prezentów, zasugerowałem to, co było dostępne, więc Harleen oraz Białego Rycerza. Czy było warto?

Na Harleen zdecydowałem się głównie za sprawą jednego zdania z recenzji na BC. "Komiks dla tych, którzy nie przepadają za współczesnym wizerunkiem Harley Quinn" - szło to jakoś tak i na pewno tyczyło się mnie. No i rzeczywiście, zamiast komedyjki o irytującej dziewczynce z młotem mamy dobrze napisaną historię doktor Quinzeel, która przedstawiona została tak ludzko i realistycznie, że nie sposób najzwyczajniej w świecie jej nie polubić i tym samym nie współczuć w ostatnim kadrze. Niczym ostatni filmowy Joker, komiks ten pokazuje, że w poszczególnych przeciwnikach Batmana drzemie potencjał na samodzielną historię, a jednocześnie fajnie i nienachlanie wplecione są inne postacie. Oczywiście kluczowa dla opowieści jest relacja tytułowej bohaterki z Jokerem, który tym razem został pokazany jako amant o maślanych oczach - przynajmniej wobec Harleen. Może trochę momentami z tym przesadzono, może był za przystojny i za mało szalony jak na Pana J., ale tym razem musiał taki być - taka historia. Zresztą, w tym komiksie każdy był przystojny, nawet Luciusz Fox, może tak trzeba w historiach opowiadanych z kobiecego punktu widzenia?
Tak czy inaczej porządny komiks. Dobry scenariusz, fajne postacie. Kreska ładna, dla mnie jednak momentami aż nazbyt fotograficzna - jednak wolę, gdy komiks jest komiksem, a nie opowieścią graficzną.

Ale powyższy tytuł szybko wyleciał z głowy po przeczytaniu kolejnego. Joker wyleczony i zaczyna zbawiać Gotham? Oj bardzo sceptyczny byłem do tego pomysłu. Ale udało się. Udało jak diabli.
Zwykle, niezależnie jak niecna jest intryga, wiemy kto jest dobry a kto zły. Wiemy, że koniec końców to Batman zwycięży, bo choć wszyscy się odwrócili, to on ma rację. Tym razem tego poczucia nie miałem i to chyba jest największa moc Białego Rycerza. Opowieść jest niepokojąco wiarygodna, zwłaszcza jeśli popatrzymy na dzisiejsze podejście do traktowania praw człowieka, mniejszości i w ogóle tzw. poprawność polityczną. Z początku szalona koncepcja krok po kroku zmierza do realizacji, owocując po drodze w świetne zwroty akcji, wzruszenia, zaskakujące sojusze i iście epickie sceny, jak chociażby Batmobile wszelkich epok przemierzające wspólnie ulice Gotham. Oj jak bardzo chciałbym coś takiego ujrzeć na dużym ekranie! A czytelnik co raz bardziej daje się wciągnąć w to szaleństwo, przechylając szale dobra i zła, przyznając rację kolejnym argumentom odmienionego Jokera i do samego końca nie będąc pewien czy on naprawdę został wyleczony, czy może to po prostu kolejna mistyfikacja.
Twórca komiksu nie boi się wywracać do góry nogami dziedzictwa Batmana, dla potrzeby historii mieszając w kanonie, uśmiercając ważne postacie, czy rewelacyjnie bawiąc się smaczkami z filmów czy serialu TAS. A gdy jest po wszystkim, Batman nie włazi po prostu na gargulca i czeka na kolejny bat-sygnał... nie, to już zupełnie inne Gotham, inni bohaterowie, inne zasady gry.
Bardzo podobały mi się rysunki. Batman w każdym kadrze zionie mrokiem, brutalnością, siłą, ale i zmęczeniem i wypaleniem, co jest bardzo ważne dla historii. Mocno podeszły mi również nieco zmienione kostiumy bohaterów.
Kawał dobrej historii.

I teraz pytanie do komiksiarzy. Czy Biały Rycerz jest jakoś kontynuowany, czy to zupełnie jednorazowy twór? Bo aż by się chciało zobaczyć co dalej, zwłaszcza że komiks kończy się sporym cliffhangerem.

Shadow of the Bat

White Knight kupiłem zaraz po premierze wydania zbiorczego gdy jeszcze mieszkałem w Anglii. Wręcz pożarłem ten komiks w samolocie lecąc do Polski. Sprawił, że kompletnie zapomniałem gdzie jestem. Fantastyczna historia sprawiająca, że czytelnik naprawdę zaczyna trzymać stronę Jokera i postrzegać Batmana jako złoczyńcę pomimo wieloletniego warunkowania naszych komiksowych umysłów na algorytm Batman - dobry Joker - zły. Rozliczne nawiązania do Batman TAS tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że trafiłem na kolejną perełkę którą będę wymieniał jednym tchem obok TDKR, Year One, Long Haloween czy Killing Joke.

Co do twojego pytania to jest druga część zatytułowana Batman: Curse of the White Knight.

Rado

Co do "Harleen" jeszcze, to aż żal dupę ściska, że Sejić zdecydował się na odpuszczenie pracy przy dużych komiksowych tytułach i nie dokończy swojej historii o Poison Ivy. Ponoć miał ją już nieźle rozpisaną i zaprojektowaną. Chętnie przeczytałbym historię Ivy, do której podszedłby z takim pietyzmem jak do Harley.

Juby

Niedawno wziąłem się za nadrabianie historii o moim drugim ulubionym superbohaterze komiksowym. Miałem zacząć od Superman: 50 lat wydanego w Polsce w 1989 roku (pierwszy komiks o Kal-Elu w naszym kraju), ale mam go w opłakanym stanie, więc zostawiłem tą lekturę, aż kupię nowy egzemplarz. Póki co, wszystko co przeczytałem o Supermanie zawierało większy, lub mniejszy występ Mrocznego Rycerza.



Tom 18 WKKDC to absolutny must-have dla każdego fana Supermana. Początki postaci w "Modern Age of Comic Books", czyli po Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach (rok 1986) autorstwa Johna Byrne'a są jednym z kilku znanych mi originów Człowieka ze stali i na pewno jednym z najlepszych. Scenariusz, rysunki, pierwsze spotkania z sojusznikami, a także wrogami - absolutnie wszystko jest tu bardzo dobre. 1/6 tomu* stanowi historia, która wcześniej została zawarta w drugiej połowie Supermana 1/1991 od TM-Semic, pt. Pewnej nocy w mieście Gotham. Opowiadał on o pierwszym spotkaniu przybysza z planety Krypton z Człowiekiem-Nietoperzem. Historia ta znana jest od ponad 30-lat, więc nie będę się rozpisywał odkrywając, że woda jest mokra. Napiszę po prostu, że ich wspólnie spędzona noc kładzie na łopatki to, co zaserwował w swoim filmie Zack Snyder. :P

Kolejne dwa numery Supermana od TM-Semic jakie posiadam, to nr 6 i nr 7 z 1992 roku, czyli Mroczny Rycerz nad Metropolis. Niezłe śledztwo o drugiej współpracy moich ulubionych superbohaterów, w którym wyjaśnione zostaje pochodzenia pierścienia z kryptonitem, którego Bruce trzyma w bat-jaskini. Zarówno wstęp, jak i każdą z trzech części czytało się ciekawie, a wizualnie najlepiej wypada pierwsza, rysowana przez Jerry'ego Ordway'a, którego prace uwielbiam.

dla wszystkich trzech komiksów.

* W zasadzie 1/7, bo po sześciu odcinkach Supermana dołączono jego pierwszy występ z Action Comics #1 z 1938 roku. Archaiczny, ale ciekawy bonus, którego w miarę przyjemnie się czytało.

@Mr.G
Dzięki za recenzje, namówiłeś mnie, żeby dać szanse tym wydaniom. Białego Rycerza narzeczona chciała mi kupić na imieniny, ale doradziłem jej 4 i 5 tom Superman/Batman. Teraz wiem, co zasugerować jej przy kolejnej okazji. ;)

Leon Kennedy

Z racji, że ostatnie 9 komiksów jakie zakupiłem 7 było historiami Snydera mam lekki przesyt jego twórczości i ostatni dwa tomy z jego runu zakupię w ciut innym terminie, a teraz postanowiłem zrobić lekki przeskok i zacząć run Kinga. Zakupiłem dwa pierwsze tomy. Cena jednego to praktycznie połowa kwoty z runu Snydera. Coś czuję, że większości pewnie nie bardzo przypadł jego Batman, ale może ktoś podzieli się jednak pozytywną opinią o jego dwóch pierwszych tomach?

Mr.G

Cytat: Shadow of the Bat w 31 Październik  2020, 22:34:00Co do twojego pytania to jest druga część zatytułowana Batman: Curse of the White Knight.

Dzięki, Shadow. To teraz grzecznie wymodlę aż to wyjdzie w Polsce i zachowam miejsce na półce na ten dzień.

Cytat: Rado w 01 Listopad  2020, 18:57:00...i nie dokończy swojej historii o Poison Ivy. Ponoć miał ją już nieźle rozpisaną i zaprojektowaną.

No to mnie zasmuciłeś, Rado. Skoro tak dobrze czytało się historię o jednej z mniej lubianych przeze mnie bohaterek, to jaką frajdę miałbym, dostając w końcu komiks o jednej z ulubionych? Przynajmniej w Harleen Ivy całkiem fajnie wykorzystała swoje pięć minut.

Cytat: Juby w 02 Listopad  2020, 13:43:26Tom 18 WKKDC to absolutny must-have dla każdego fana Supermana.

Zdecydowanie się zgadzam! Czasem uda się znaleźć jakimś punkt z komiksami, gdzie sporo na raz tego WKKDC i człowiek nie wie z czym wyjść, ale po przekartkowaniu tego tomu od razu miałem zwycięzcę. Po kilku ilustracjach rozbudziło się jakieś zakurzone wspomnienie, że właśnie te zeszyty odnajdywałem w bibliotece szkoły podstawowej, choć wtedy za małym było się szczeniakiem, by pamiętać fabułę. Komiks jest świetnie narysowany, inteligentny, zabawny i na swój sposób ciepło się od niego robi na sercu. To po prostu ten właściwy, wspaniały Superman, z uśmiechem ratujący sytuację, nie zapominający grzecznie napomknąć dziewczynie, której torebkę właśnie odzyskał, że ta za głośno słucha radia.