Aktualności:

"Batman: Długie Halloween" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Nasze recenzje komiksów z Batmanem

Zaczęty przez Juby, 19 Lipiec 2009, 22:01:54

kelen

Franek, komiksy o których Drawski mówi to przetłumaczone na język polski skany. Informacji poszukaj w googlach albo poproś kogoś o to przez prywatną wiadomość, bo regulamin zabrania mówić o tym mniej legalnym sposobie na zdobycie komiksów publicznie.

Drawski

Niby czemu? jakoś nie zabraniasz używać nazw tych grup ;)

franek

O przepraszam mój błąd. Ale skany, ja myślałem że to prawdziwe komiksy są.
:-[ Znów zrobiłem z siebie durnia.


Show Must Go On!!!

kelen

Używaniu nazwy a rozpowszechnianie konkretnych linków czy dokładnych instrukcji do znalezienia/zdobycia takich komiksów to dwie różne sprawy. Jak tak bardzo chcesz się przysłużyć frankowi to poślij mu PM i koniec z tym offtopem tutaj.

Juby

BATMAN #51
"Zemsta Bane'a"




Ze wzgl?du na zbli?aj?c? si? premier? ostatniej cz??ci filmowej trylogii Batmana w re?yserii Christophera Nolana The Dark Knight Rises, postanowi?em przybli?y? sobie posta? Bane'a z kart komiksu. Do tej pory zna?em "Zgub?" tylko z animowanych przygód Batmana puszczanych na Polsacie, z filmu Batman i Robin (gdzie wypad?... có?, tak jak wypad?), oraz z gry Batman: Arkham Asylum. Teraz chcia?em zrozumie? sk?d si? bierze tylu fanów tej postaci i czy istnieje w niej potencja? na godnego, filmowego nast?pce Jokera z poprzedniego filmu. Niestety mocno si? rozczarowa?em.

Komiks rozpocz?? si? dobrze, cho? nie podoba?o mi si? "widzenie" sze?cioletniego Bane'a po upadku na g?ow?. Wtedy dosz?o do psychicznej przemiany ch?opaka i kiedy my?la?em, ?e zaraz komiks si? rozkr?ci (po morderstwie jednego z wi??niów), ten leg? w gruzach. Bane zosta? zamkni?ty w izolatce na ponad 10 lat. By?o to brudne, przepe?nione wi?zienie, gdzie kompletnie nie dbano o wi??niów (?wiadczy?y o tym eksperymenty z Jadem, gdzie nikt nie przejmowa? si? ich zgonami). Je?li chcieli przytrzyma? ch?opaka przy ?yciu, to mogli mu dawa? posi?ek, góra dwa dziennie, ale on chyba jada? tam "sztejki", bo wyszed? mocno opuchni?ty! I jeszcze ta jego zdolno?? medytacji (WTF?). Kiedy wyszed? zacz?? czyta? i w ten sposób sta? si? super inteligentny (ma?o to przekonywuj?ce - s?dzi?em, ?e w wi?zieniu spotka jakiego? profesorka, który mu pomo?e). No i ta jego ucieczka: si?? woli obni?y? oznaki ?ycia tak, ?e uznano go za zmar?ego? Mo?na by?o to du?o lepiej wymy?li? (np. Zombie wykombinowa? narkotyk, który usypia funkcje ?yciowe i poda? mu go), bo tak jest strasznie g?upio. Spodziewa?em si? te?, ?e jako? konkretniej wyt?umaczone b?dzie, po co wk?ada on tak? dziwn? mask?. A tu nic.

W skrócie, ca?y origin Bane'a mocno mnie rozczarowa?. A kiedy ju? powsta? ten super z?oczy?ca, nie otrzyma?em, ?adnej fajniejsze akcji z nim i Batmanem w rolach g?ównych. Komiks jest s?aby, a liczy?em na du?o wi?cej. Wkrótce bior? si? za Knightfall i mam nadziej?, ?e tym razem moja sympatia do tego czarnego charakteru, który "z?ama? Batmana" troch? wzro?nie. :(
Recenzja: Juby

Messmero

#50
Odbiegn? troszeczk? od tematu pospolitych wrogów naszego czarnego rycerza sprawiedliwo?ci i napomn? w?tek jednego z najbardziej przewspania?ych pojedynków Batmana które mia?y miejsce w jego ?yciu.
A mianowicie chodzi o pojedynek mi?dzy - z jednej strony reprezentantem naszej rasy,jak?e wspaniale wyszkolonym w walce w r?cz korzystaj?cym z ró?nych gad?etów pomocnych czyli Batmanem a innym wspania?ym potencjalnym wojownikiem ?owc?,my?liwym jakim jest Predator,reprezentuj?cy swoj? ras? w tym pojedynku i jest jednym z najtrudniejszych przeciwników Batmana. :)
Pierwsza cz??? tej historii jak dot?d by? najlepsz? cz??ci? dotychczasow? która si? pojawi?a na naszym rynku.
?adna ilustracja Andy'ego Kuberta i ciekawy scenariusz Dave'a Gibbons'a sprawi?y i? fabu?a jak?e klimtyczna
wci?ga od samego pocz?tku czytelnika,zgrabna historia przyczyni?a si? do tego ?e ta powie?? na tyle  si? spodoba?a czytelnikom ?e nawet mo?na mówi? o niewielkim sukcesie na naszym rynku jaki odnios?a ta historia.
Recenzowa? raczej nie b?d? tej historii pe?no tego w sie?i,polecam jako lektur? mi?? dla wszystkich komiksiarzy ;D.





Kujaw

#51
ALL-STAR BATMAN I ROBIN

Wiem, że postać Robina odgrywa niebagatelną rolę w uniwersum Batmana,  ale to nie zmienia faktu, że nie przepadam za tą postacią. Może za wyjątkiem występów Tima Drake'a, oraz kreacji Jasona Todda w ,,The Cult". Tak ogolnie, wolę gdy jest z boku, lub nie ma go wcale.
Tak czy owak, uważam, że origin Dicka Graysona nie wymaga ponownego odświeżenia, a już na pewno nie nadaje się na główny wątek ponad 200-stronowej historii.

Frank Miller, jak wiadomo ma na koncie doskonały ,,Rok Pierwszy" i przełomowy ,,Powrót Mrocznego Rycerza". Jego nazwiskiem nazwano zatokę w Gotham (to chyba największy zaszczyt, jaki może spotkać twórcę, pracującego przy Batmanie). Czyżby Franek wierzył we własna wielkość, że co by nie napisał dla Batmana, to będzie arcydzieło? Bo takie mam wrażenie.

No dobra, za 90 zł dostajemy ładnie wydany komiks. A w żrodku? Jim Lee! Nazwisko mówi samo za siebie. Rysunki są... autorstwa Jima Lee. To wystarczający superlatyw. Aczkolwiek, w ,,Hushu" było dużo lepiej, moim zdaniem. Choć nie było Vicky Vale :D Dynamika, wybuchy, dużo tego i owego. Detali masa! Mamy wyśmienitą rozkładówkę ukazującą Batjaskinię, a na niej kilka smaczków, np. czołg z ,,TDKR" w trakcie budowy, lotnię z ,,Roku Pierwszego", czy batmobil z 1966. Sam Batman na niektórych kadrach wygląda jak z Millerowskiego dzieła sprzed 25 lat. Napakowany i wk*****ny jak 150. Vicky Vale ma nogi aż po szyję, Black Canary pupę jak malina, a oprychy plują na około wybitymi zębami. Wszystko rewelacyjne wizualnie. Ale co z tego, skoro te obrazki ilustrują nad wyraz marny scenariusz?

Miller wprowadził do klasycznej historii sporo zmian.
Otóż, Bruce Wayne i panna Vale oglądają występ Latających Graysonów. Wszystko ładnie, lina nie pęka(?), Graysonowie z uniesionymi rękami kłaniają się publiczności, i nagle ktoś, na oczach Dicka, daje im po kulce(??). Jak rozumiem, chodziło o upodobnienie sytuacji do śmierci Wayne'ów. Dla mnie porażka, wersja oryginalna jest duzo ciekawsza. Bruce ucieka by założyć rajtuzy, paskudni gliniarze leją Vicki po gębie i zabierają Dicka, zaś ambitna dziennikarka zabiera Alfreda i rusza w pościg za porywaczami. Kiedy ich znajduje, gliny przymierzają się do sprzątnięcia Dicka. Wtedy pojawia się ON – Cholerny Batman. Załatwia gliniarzy, porywa dzieciaka i... zaczyna się koszmar. I nie chodzi mi o koszmar osieroconego dwunastolatka, dręczonego przez szurniętego bohatera, tylko o koszmar jakim był dla mnie komiks.
Frank Miller chciał pokazać Batmana jako bohatera niedoświadczonego, który gubi się w swojej krucjacie, który potrzebuje odrobiny światła w mroku. Dobry pomysł, ale musiał zrobić z niego skretyniałego, ordynarnego, psychopatycznego chama? Dickowi każe jeść szczury, wyzywa się na Alfredzie, rozjeżdża każdego gliniarza, jakiego napotka, a po mieście biega z szaleńczym rechotem. A teksty Nietoperza są po prostu cudowne!

Jestem Batmanem, do cholery, i nazywam mój cholerny wóz, jak mi się, kurna, żywnie podoba! 

Kurna, poezja! To mówi Batman, czy Walduś Kiepski? 
Oczywiście, Gacek ma chwile zwątpienia co do słuszności swojego postępowania, ale wygląda to równie naturalnie jak twarz Donatelli Versace. Mamy też raczkującą JLA w składzie Superman, który nie wie, że umie latać, feministka Wonder Woman, wioskowy głupek Hal Jordan, i wkurwiający jak zawsze, Plastic Man. Sam wątek mnie wydal się żałosny. Wyglądało to jak posiadówka osiedlowych karków na ławce pod blokiem. Miasto Gotham jest zepsute do szpiku kości a każdy glina jest łapówkarzem i szmatą, bo tak. Mamy też mało wymyślną genezę imienia ,,Robin", oraz wisienkę na torcie – ,,pojedynek" Green Lanterna z Mrocznym Rycerzem. Wielkim fanem Jordana nie jestm, ale Miller zwyczajnie podtarł sobie dupę tą postacią. Jako, że mamy do czynienia z niedokończoną historią, mamy kilka wątków, które nic nie wnoszą, Jokera z tatuażem jak u gangstera Yakuzy, Catwoman, początki Batgirl, Jimmy'ego Olsena we współpracy z Vicky. Nie ma ich co oceniać.

All-Star Batman & Robin to moim zdaniem komiks niepotrzebny. Nie wnosi absolutnie nic, poza tym jest niedokończony. Ratują go tylko Lee i Williams. Zakończenie miało być głębokie i przejmujące, wyszło tandetnie jak diabli. Odświeżony origin Robina dostaliśmy już w ,,Dark Victory" i tam był on poprowadzony świetnie! Uważam, że komiks nie jest warty ceny jaką oferuje Egmont. Sam kupiłem go za niecałe 60 zł i dałem tyle tylko z powodu grafiki.

Nie polecam, ale i nie odradzam, niech każdy sam się zastanowi, czy odpowiada mu ,,Cholerny Batman".

3,5/10

"Is it a bird? Is it a plane? NO! It's a flyin' pirate ship!"
~ Lagerstein "Dreaded Skies"

Rado

To i ja, przy okazji, wrzucę kamyczek do ogródka All-Stara. Również dla mnie ten komiks jest kiepski. Ja niestety kupiłem go po cenie okładkowej i gdybym dzisiaj, znając ten komiks, miał zdecydować czy wydać na niego pieniądze, to raczej wybrałbym co innego. Myślałem, że taki duet artystów, gwarantuje bardzo porządne dzieło, ale ja osobiście się rozczarowałem. Nie wiem czy Miller zajmował się w tym czasie telewizją, kinem, czy jeszcze czymś innym, bo dla mnie to nie był już ten sam autor. Miałem nawet wrażenie, że zamiast Millera, komiks ten popełnił, jakiś ghost writer, a Frank sygnuje to tylko swoim nazwiskiem i zgarnia zielone. Może oprócz pierwszego zeszytu, bo ten mi się naprawdę podobał. Szkoda, że potem było już gorzej. Scenariusz kuleje i to bardzo, moim zdaniem. Batman na jednej stronie mówi "zaczyna mi zależeć na tym dzieciaku" a stronę dalej "nienawidzę tego dzieciaka". Albo ta scena z wyrzuceniem do wody zabójcy Greysonów, jest w niej tekst w stylu "za dużo przekleństw, więc autor nie może podać tego bez cenzury". Co to, w ogóle, ma być za szajs? (Nie ma mnie w domu teraz, więc nie mogę sprawdzić jak to było dokładnie, ale chyba wiecie o co chodzi) Ja rozumiem, że to jest odświeżenie tej historii, czy nawet elseworld, sam już nie wiem, ale nie spodobało mi się jak czytałem, że to sam Batman wymyślił nazwę "batmobil", a przecież Miller lata temu pisał co innego i spodziewałem się, że będą jakieś smaczki ażeby Dick wymyślił tę nazwę. Mógłbym jeszcze dalej wymieniać co mi się nie podobało. Drętwe teksty, scena z Black Canary, tatuaż, generalnie dużo by tego było, ale już się nie będę pastwił.

  Poza rysunkami i wspomnianym już pierwszym zeszytem, to podobała mi się Wonder Woman oraz brutalność, z jaką Batman rozprawiał się ze zbirami. I tyle.

Juby


Corso

Dlaczego 5 a nie 6 gwiazdek. :P W/g mnie niczego mu nie brakuje. ;)
"...and all those moments will be lost in time, like tears in rain..."


Juby

Możliwe, że mu niczego nie brakuje, ale czytając go nigdy nie bawiłem się tak dobrze, jak choćby czytając "Video przemoc" (<<< obok adaptacji filmu Burtona, mój pierwszy komiks o Batmanie). Zresztą podałem w trzecim akapicie rzeczy, które mnie gryzą. ;) Gdybym uznawał takie coś jak "połówki" w ocenach, to byłoby 5,5/6.

Corso

Od biedy mogę się z Tobą zgodzić, gdyż faktycznie batmobil jest fatalny. Wszelkie karykaturalne koncepty tego pojazdu napawają mnie siarczystym smiechem. W kwestii rozwinięcia fabuły się nie zgodzę uważam, że dzięki temu historia jest bardziej dynamiczna. Jeśli chcemy łamigłówek to sięgamy po świetny "Batman Detective" Paula Diniego.
"...and all those moments will be lost in time, like tears in rain..."


Johnny Napalm

Ten Batmobil miał być nawiązaniem do lat 30/40-tych. Można dodać jeszcze do tego nawiązanie do filmu ,,Freaks" z 1932 r. - mam tu na myśli ,,wesołą trupę" Jokera jak i samo wesołe miasteczko -  w filmie był to cyrk.
Ogólnie jakoś Moore nawiązuje tym komiksem do irracjonalnych lat trzydziestych, dodatkowo oddając hołd pierwszym numerom Batmana.

No i jak dla mnie komiks nie jest przykrótki. Chociaż zawsze jak się wydaje hajs, to chciałoby sie przeczytać coś dłuższego. :) Batman odnalazł Jokera tak szybko, bo ten chciał być odnaleziony. Naprawdę nie chodziło o poszukiwania czy walkę z tym zbirem, tylko o to, że Joker chciał sobie pogadać z Batmanem i Gordonem i przekonać ich do swoich racji.
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

kelen

O ile się nie mylę, Moore miał powiedzieć, iż myślał, że tworzy historię do zeszytowej serii i gdyby wiedział, że zostanie to wydane jako powieść graficzna, to "postarałby się bardziej", co pewnie też by zaowocowało dłuższym komiksem.

Corso

Mógłby też przekombinować. Nie jednym "Nadistotom DC" zdarzały się wpadki. Jak już mówiłem, ta zwięzłość fabuły jest jednym z głównych atutów komiksu. ;)
"...and all those moments will be lost in time, like tears in rain..."