Aktualności:

"Batman: Ziemia Niczyja. Walka o Gotham. Tom 3" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Marvel Cinematic Universe

Zaczęty przez Anonimowy Grzybiarz, 20 Kwiecień 2016, 18:10:52

Juby

Na większość pytań będę znał odpowiedź jutro o tej porze. Mój seans rozpocznie się za niespełna 22 godziny. :)

Dawno się tak nie jarałem oczekiwanym filmem. Endgame jest nie tylko najbardziej oczekiwanym przeze mnie filmem tego roku, ale i może tej dekady. Oby sprostało oczekiwaniom.

Leon Kennedy

#91
U mnie pewnie tego roku, ale do dekady to mu sporo brakuje. Hype na BvS był większy i na mutantów zawsze się jaram jak tylko mogę czyli BARDZO. Również Planeta Małp robiła swoje ( kocham i uwielbiam ).  W tym roku jak na Avengers tak i Godzilli bardzo mocno wyczekuję.

PS: Czekam na wrażenia.

LelekPL

Ja idę pewnie jakoś w tym tygodniu. Hype jest, ale spoilerami się nie przejmuję. Na pewno nie jest to mój najbardziej oczekiwany film roku. Jest poniżej nowego Tarantino i Gwiezdnych wojen. A tym bardziej dekady. W tej dekadzie najbardziej oczekiwałem:
1. The Dark Knight Rises,
2. Batman v Superman,
3. Przebudzenie mocy,
4. Prometeusz,
5. Incepcja

Tak naprawdę przejmuję się losem Iron Mana, ale jestem niemal pewien, że umrze, więc to trochę wydaje się antyklimatyczne.

Postacie, które odeszły, wiem, że wrócą i jakoś mnie to nie zszokuje. Tak samo śmierć Kapitana czy Thora. Lubię filmy Marvela, ale to nie jest Gra o Tron czy trylogia Mrocznego rycerza, że przeżywam jakoś strasznie co się z tymi postaciami stanie.

XIII

To co piszecie to dla mnie coś pokroju czarnej magii, sam dałem sobie spokój z ekranizacjami marvela  w 2016 i do dziś   ich już nie oglądam.

Juby

Praktycznie każda seria filmowa, którą śledziłem, albo się kończyła, albo jej poziom spadł tak nisko, że nie chce mi się jej dalej oglądać. Marvel Cinematic Universe jest wyjątkiem. Ponad 20 filmów i wciąż nie mają nawet jednej nieudanej produkcji. Nie widzę innego tytułu / przygód innych bohaterów, na które mógłbym czekać bardziej, od kulminacji wątków postaci, których losy śledzę od 11 lat. Myślę, że tak ma większość osób, dlatego polecam ci XIII wrócić do oglądania MCU. Najlepsze jeszcze przed tobą. ;)


Cytat: Leon Kennedy w 23 Kwiecień  2019, 22:38:55U mnie pewnie tego roku, ale do dekady to mu sporo brakuje. Hype na BvS był większy
Na BvS czekałem z wypiekami przez bardzo krótki czas. Później, gdy w trakcie zdjęć zaczęły napływać informacje o tych wszystkich gościnnych wystepach Aquamana, Flasha, Cyborga, poprawkach scenariusza, zacząłem mieć wątpliwości, a po przesunięciu premiery na 2016 czekanie zaczęło być dla mnie męczące (bardziej czekałem na nowe Gwiezdne wojny). Fatalny trailer z listopada 2015, który zdradził prawie cały film, sprawił że nadal czekałem, ale z obawą, że będzie to zły film. Sprawdziło się. :(


Cytat: LelekPL w 24 Kwiecień  2019, 09:37:24Ja idę pewnie jakoś w tym tygodniu. Hype jest, ale spoilerami się nie przejmuję. Na pewno nie jest to mój najbardziej oczekiwany film roku. Jest poniżej nowego Tarantino i Gwiezdnych wojen. A tym bardziej dekady. W tej dekadzie najbardziej oczekiwałem:
1. The Dark Knight Rises,
2. Batman v Superman,
3. Przebudzenie mocy,
4. Prometeusz,
5. Incepcja

Incepcja jest filmem z ubiegłej dekady. ;)

Na nowego Tarantino czekam, ale nie jakoś specjalnie, bo do tej pory czuję posmak rozczarowania nieoglądalną Nienawistną ósmeką. Z kolei na (żadne) Gwiezdne wojny od 2015 nie czekam i podziwiam fanów, którzy nadal nie stracili zapału. W odpowiednim temacie napisałem, czemu nie tylko nie idę do kina na Epizod IX, ale być może w ogóle go nie obejrzę (tak, jak nie obejrzałem Solo).

Gdybym miał rozpisać filmy, na które najbardziej czekałem w tej dekadzie, to na pewno byłyby to:
- The Dark Knight Rises (duh!)
- The Force Awakens (z początku byłem sceptyczny, ale od kwietniowego, drugiego teasera poniósł mnie hype jak wszystkich i... srogo się rozczarowałem)
- Infinity War (kulminacja MCU po 10 latach)
- Endgame (druga część kulminacji MCU i kontynuacja fantastycznej części poprzedniej)


Mój seans za 7 godzin. :D

Leon Kennedy

No kurczę TDKR to film tej dekady i bez dwóch zdań czekałem na niego bardziej niż na Avengers. Dzięki LelekPL za przypomnienie  ;)

Juby

Po seansie i przespaniu się z wieloma myślami (a właściwie nieprzespaniu, bo oka nie mogłem zmrużyć).



W kwestii tego, który film jest lepszy - Infinity War i to zdecydowanie. Poprzednia część była odważniejsza, miała lepszą strukturę, była bardziej zaskakująca, wzruszająca, po prostu bardziej emocjonująca i zwyczajnie dużo lepsza. Endgame zaczyna podobnie, zaskoczyło mnie nie raz, aby po jakimś czasie rozstawiać nogi we wszystkie strony aż za bardzo i na właściwy tor wrócić dopiero podczas finałowej naparzanki. Narracyjnie i strukturalnie to zupełnie inny - gorszy - film.

Niemniej, biorąc pod uwagę co w nim zawarto, nazwałbym go (na spółkę z poprzednią częścią) Marvelem ostatecznym. Czego tu nie ma? Wydaje mi się, że jest praktycznie wszystko (czasami aż za dużo, jak gościnnych występów, z których część robiła w sumie jedynie za fanserwis).

Wczorajszy seans będę wspominał jako pierwszy i być może jedyny w moim życiu, podczas którego ponad 300 osób na sali zaczęło bić brawo! :D

W dodatku pięć minut później następuje scena, którą bez wahania mogę nazwać największą, najbardziej epicką sceną w historii kina! Większej już nie będzie. Russo przebili tutaj nawet bitwę na polach Pelennoru i "For Frodo" z Powrotu Króla.

No i to tyle z chwalenia, więcej mógłbym ponarzekać, ale wycinam ten fragment recenzji, póki na forum nie działa spoiler tag. ;)

Po namyśle, 7+/10 i chyba jest to najsłabszy z czterech filmów Marvela wyreżyserowanych przez braci Russo. Satysfakcjonujące zamknięcie tej 11-letniej sagi, genialne na tle pojedynczych scen i pomysłów, ale całościowo zdecydowanie zbyt przekombinowane, nietrzymające się kupy, bardziej standardowe kino superhero od ich poprzednich dokonań w MCU. Zobaczymy jak wypadnie powtórka na Blu-ray za kilka miesięcy, ale przyznam że na razie nie odczuwam potrzeby szybkiego powrotu do tego filmu, jak miałem przed rokiem po seansie Infinity War.

Leon Kennedy

U mnie decyzja zapadła i seans w sobotę o 15.25. Twoja ocena trochę mnie zaskoczyła, a Infinity War za drugim razem w kinie był już raczej tylko dobry...

Juby

Infinity War widziałem już 4 razy (1xkino, 2xBlu-ray, 1x z komentarzem twórców), ostatnio w poniedziałek i cały czas jest dla mnie tak samo dobry. :)

Q

Na Endgame specjalnie nie czekałem, już od "Wojny Bohaterów" średnio interesowały mnie kolejne filmy z MCU. Infinity War też mnie nie zachwyciła i po  "Endgame" niczego specjalnego nie oczekiwałem. I taki jest to film. Nic specjalnego.

Oczywiście mamy pewien twist z początku, czy też wyprawę bohaterów, która stanowi bardzo, bardzo sentymentalną podróż. Ale z różnych epizodycznych występów, które co prawda robią wrażenie ale w kilku przypadkach jest to niewykorzystany potencjał. Taka sentymentalna jazda nie wystarcza. Za dużo też w pewnych momentach przypadków oraz nadmiernej autoparodii.

Sama wielka bitwa też nie zrobiła na mnie wrażenia. Dwie armie walczą i tyle. Bohaterowie przyjmują bohaterskie pozy i ruszają na ostateczne starcie.

W samym filmie brakscen akcji zapadających w pamięć. Efekty 3D też nie powalają i nawet materiał nakręcony kamerami IMAX nie robi wrażenia.

Dobrze, że to już koniec. Ale szkoda, że z pewnymi bohaterami nie było więcej solowych filmów.
What was the point of all those push-ups if you can't even lift a bloody log?

Si vis pacem, para bellum (If you want peace, prepare for war)

Juby

Po 2 dniach przemyśleń, Edngame widzi mi się jako najdurniejszy film po podróżach w czasie ever. :) Takie widowisko "turn of your brain, and enjoy", bo inaczej nic tu nie ma sensu, a konsekwencje działań bohaterów są dla mnie nie do wytłumaczenia i coś czuję, że twórcy MCU je oleją w kolejnych filmach.

LelekPL

#101
Ja mam mieszane uczucia co do tego filmu. Z jednej strony mnóstwo świetnych pomysłów (może za dużo), śmieszne sceny i teksty, wzruszające momenty i nadal doskonałe postacie. Z drugiej strony, moja pierwsza myśl po wyjściu z kina to "boże jaki ten film był brzydki". Mam tu na myśli zdjęcia, color grading, framing i nadmiar CGI. W scenie bitewnej wybrano fatalną scenerię na coś takiego (przypominało mi to finał z Ready Player One), gdzie jest mnóstwo gruzu, szumu, hałasu i nie wiadomo na co się patrzy. Przez co ten finał się dłużył, a większość postaci tak naprawdę i tak nie musiało tam być. Gdyby to zrobić bardziej intymnie, jako pojedynek wielkiej czwórki z Thanosem wypadłoby to lepiej, składniej. Z drugiej strony nie byłoby to też tak wielkim podsumowaniem osiągnięcia jakim jest te całe uniwersum i wszystkie postacie, które wykreowali i pokochali je widzowie. Więc rozumiem co chcieli osiągnąć, ale ja wolałbym mimo wszystko coś bardziej poukładanego.

Wcześniej też było trochę nierówności. Reguły fizyki w tym filmie często nie mają sensu i są bardzo niespójne z samymi fikcyjnymi regułami w filmie. Ale to sprawa drugorzędna mimo wszystko.

Film skrada zdecydowanie Thor i Kapitan Ameryka. Iron Man ma najważniejszą linię fabularną w tym filmie, ale jest go trochę za mało w finałowej bitwie. Hulk jest świetny na początku potem brakuje trochę starego Hulka i też go kompletnie nie pamiętam z finału filmu.

Mimo wszystko całość oceniam na plus, pomimo braków wizualnych i niedociągnięć fabularnych. Jest wystarczająco zabawny i ciekawy, żeby mógł się podobać. Główny osie fabularne są dobrze zrobione, a problem z nadmiernością odniesień to głównie tylko kwestia wizualna. Te postacie się po prostu same ratują. Ale przez postacie mam tu nadal na myśli oryginalnych Avengersów... bo jakoś po seansie teraz nie chce mi się czekać na kolejne filmy z tego uniwersum. Skończyło się ono dla mnie i jeśli nowi X-Meni nie zrobią furory to teraz piłeczka jest po stronie DC według mnie. Jeśli zrebootują Batmana odpowiednio to mają szansę stanąć do walki z Marvelem.

Ocena 7/10

Mr.G

Nie widziałem wcześniej IW, na wczorajszym maratonie łyknąłem obie części jednocześnie. I może to był błąd? Może potrzebny był ten czas, by trochę poprzeżywać, by porozpoaczać, by niecierpliwić się na kolejną część. Może warto byłoby dać się zaskakiwać razem z publicznością, bo choć nie oglądałem do wczoraj żadnych zwiastunów z obu części, nie przeglądałem żadnych newsów w tym temacie, a nawet szybko ucinałem rozmowy, w których pojawiał się wątek Avengersów, to byłem bardzo świadom tego, co mnie czeka. No bo fakt, zakończenie IW naprawdę emocjonujące... mogłoby być, gdyby nie świadomość, że za kwadrans rozpoczyna się druga część, która ma a celu tylko wszystko odkręcić. A poza zakończeniem, no ok, IW jest wielką kulminacją filmowego Marvela, pointą wszelkich jego bohaterów, światów i możliwości, wielką frajdą, esencją współczesnej rozrywki i niewątpliwą rozkoszą dla tych, którzy odnaleźli w sobie wolę, by śledzić wszystkie dotychczasowe filmy MCU, ale jako film - sam w sobie - mnie rozczarował. Bawiłem się nieźle, ale nie potrafię uzasadnić tak ogromnych zachwytów, które napływały dosłownie zewsząd. Może po prostu zbyt wiele czasu już spędzam w kinach studyjnych?
Zapewne i tu będę w mniejszości, ale lepiej bawiłem się na Endgame. Film był bardziej różnorodny emocjonalnie, nie pędził aż tak bardzo, dał szansę czasem się wzruszyć i czasem pośmiać, choć może komedii to było odrobinę za dużo. No i jak dla mnie fenomenalna finałowa bitwa, choć może nawet nie tyle o samą bitwę chodzi, co o szczyt patosu - ale tego jeszcze pozytywnego - związanego ze stawaniem naprzeciwko sobie dwóch armii. To był piękny i świetnie zrealizowany moment, w którym MCU pokazało nam "patrzcie jak wiele stworzyliśmy, spójrzcie jak daleko zaszliśmy. I oto jesteśmy tu wszyscy".
Choć jednocześnie zły jestem na fabułę. Totalnie oklepany wątek podróży w czasie, taki się zrobił trochę "Więzień Askabanu" z większymi efektami, a opracowanie wehikułu, to już żenada. Wystarczy Stark, jeden wieczór i kubek kawy. Jakby podróże w czasie byłyby możliwe od dawna, tyle że nikomu nie chciało się poświęcić kwadransa na ich wdrożenie w życie.
Mówi się, że Avengers IW, to film wielce odważny. Byłby, gdyby przyszłość budować na tej ogromnej przegranej, zamiast ją wymazywać. Świat po pstryknięciu, świat wielorybów w rzece Hudson i milionów imion na kamiennych pomnikach to świat przerażający, owszem, ale jednocześnie fascynujący, pełen nieznanych dotąd możliwości twórczych. Marvel mógłby budować coś totalnie nowego, coś świeżego, a tak pozostał z tłumem swoich bohaterów i bohaterków, pomniejszonym symbolicznie i raczej zgodnie z przewidywaniami. Gdyby nie Endgame - tak, to byłoby odważne. Tak, ryczałbym w momencie, gdy Parker mówił "Panie Stark, dziwnie się czuję". Tak, to byłby przełom. Spotkałby się z ogromną krytyką, ale takie są przełomy. Jednak znam realia, pamiętam że to kino rozrywkowe, a ono musi czuć się bezpiecznie. Dlatego zarówno pierwsza i druga część finału ówczesnego MCU pozostanie kolejnym filmem Marvela, tyle że do którejś tam potęgi. Niczym więcej. Fajnie się to ogląda i dzięki bogom, nie trzeba później za dużo o tym myśleć. Nic więcej.

I co dalej? Zostanę wierny filmom z Pajączkiem, reszta mnie nieszczególnie interesuje. Poczekam, może kiedyś powrócą X-Meni, może Srebrny Surfer. Sądziłem, że po Endgame zrobi się jakoś świeżo w MCU, a tymczasem pozostał tłumik, w który niespecjalnie mam ochotę się mieszać.

LelekPL

Szkoda, że żadne studio, typu Universal czy Paramount, które nie ma praw do wielkich postaci ze świata komiksów DC czy Marvela, nie spróbowało stworzyć swojego oryginalnego uniwersum, które mogłoby być odważniejsze, gdzie nikt nie jest bezpieczny i nie trzeba się przejmować bazą fanów. Taka Gra o Tron, ale z superbohaterami, którzy przecież mogliby być avatarami bardziej znanych postaci. Coś jak Watchmen, tylko stworzyć z tego całe uniwersum, a nie jeden przydługi film. Za duże ryzyko finansowe, ale byłoby świetnie coś takiego zobaczyć.

Cytat: Mr.G w 27 Kwiecień  2019, 09:31:35I co dalej? Zostanę wierny filmom z Pajączkiem, reszta mnie nieszczególnie interesuje. Poczekam, może kiedyś powrócą X-Meni, może Srebrny Surfer. Sądziłem, że po Endgame zrobi się jakoś świeżo w MCU, a tymczasem pozostał tłumik, w który niespecjalnie mam ochotę się mieszać
No właśnie ja też niespecjalnie mam ochotę na filmy z większością tych postaci. Pajączka obejrzę, ale niekoniecznie w kinie. Z chęcią wrócę do Wakandy, żeby zobaczyć co zrobią z tym ciekawym państwem... i bez Killmongera, który był znacznie ciekawszy od głównego bohatera. No i ASguardians of the Galaxy koniecznie chcę obejrzeć. Reszta niestety kompletnie mnie nie obchodzi. Seriale sobie obejrzę bo są za darmo, ale do kina na DOctora Strange'a, Ant-Mana czy Kapitan Marvel nie idę bez jakiegoś szokująco niesamowitego zwiastunu.

No i na boga, niech znajdą kogoś kto potrafi nakręcić i zmontować ładnie wyglądający film. Bo potencjał w tej finałowej bitwie był tak olbrzymi, a tak marnie to wyglądało wizualnie. Tyle fantastycznych scen z których nie wyciągnięto nawet 10% ich epickości.

Rarian

Cytat: Juby w 26 Kwiecień  2019, 09:05:54Po 2 dniach przemyśleń, Edngame widzi mi się jako najdurniejszy film po podróżach w czasie ever. :) Takie widowisko "turn of your brain, and enjoy", bo inaczej nic tu nie ma sensu, a konsekwencje działań bohaterów są dla mnie nie do wytłumaczenia i coś czuję, że twórcy MCU je oleją w kolejnych filmach.

Serio? Mam zgoła odmienne wrażenie, już piszę dlaczego.

Spoiler
W filmie kilka razy jest wyjaśnione, że nie da się zmienić przeszłości, można tylko trafić do innej linii czasowej, ale nie zmieni to wydarzeń, które już miały miejsce. Mówi o tym Hulk, mówi o tym Ancient One. Każdy skok w czasie tworzy alternatywną linię czasową w stosunku do "głównego uniwersum" i czas w MCU działa na zasadzie drzewa a nie rzeki. Tym samym wszystko co nakombinowali w innych liniach czasowych nie ma wpływu na główne uniwersum.

No kurczę - przecież ten film jak krowie na rowie wytłumaczył, że wszystko co widzieliśmy w MCU się dokładnie tak wydarzyło jak w filmach, nic nie da się zmienić :).
[Zamknij]