Na wszystkie gwiezdnowojenne świętości! W końcu, w końcu.. w końcu.
Nareszcie pierwszy odcinek "The Mandalorian" właśnie został przeze mnie obejrzany. Zebrałem się do tego zadania prawie że rok po premierze pilotowego odcinka produkcji, no prawie, bo tak właściwie było to wczoraj w Halloween anno domini 2020. Tym, co w "Chapter One" Mandalorianina ujrzałem byłem tak zszokowany, tak z pompą zaskoczony, że odczułem jakiś niesamowity, wprost porążający, osiadający aż w fanowskich trzewiach zachwyt, jak najbardziej pozytywny rdzeń emocji. Realizacja, bo o aspekt graficzny się tu rozchodzi najbardziej, wygląda z perspektywy całego pierwszego sezonu - bo zapewne tak będzie w całych 8 odcinkach; poziom nie spadnie - w odcinku pierwszym fantastycznie, dokładnie i bardzo płynnie, zlewając się z fizycznym otoczeniem (różnego rodzaju tła do nanoszenia efektów specjalnych etc.), tak jakby było to jego częścią. Zdjęcia w plenerze nie zachwycają tak, jak pieści fanowskie gusta, to, co zrobili graficy w Studiu Filmowym: w postprodukcji. I wizualizacje te nie są ,,znacząco lepsze" od poziomu szaty efektów specjalnych w gwiezdnowojennych produkcjach z Nowego Kanonu: Epizody filmowe: VII - IX i Spin-Offy. Podobieństwa poziomów zaawansowania efektów są, ale serialowy ,,Mando" w tym aspekcie realizacji tworów audiowizualnych "Disney/Lucasfilm Ltd.", to, sądzę, nie to samo, co kinowe obrazy z tego Uniwersum. Poza tym w rozdziale pilotowym pięknie nakreślono sylwetkę Łowcy Nagród, twardo stąpającego, nieznającego kompromisów, człowieka, który wierny jest swojej profesji, swoim ludziom - swojej małej ojczyźnie, jaką są Mandalorianie. ,,Motyw drogi" w space fantasy, połączony z lekkim akcentem kosmicznego westernu? To się chyba tego serialu tyczy. Bo na to się w pierwszym sezonie tytułu zanosi! Czyż nie?
Ostatecznie oceniam otwierający "The Mandalorian" odcinek, na: 9/10.
Nareszcie pierwszy odcinek "The Mandalorian" właśnie został przeze mnie obejrzany. Zebrałem się do tego zadania prawie że rok po premierze pilotowego odcinka produkcji, no prawie, bo tak właściwie było to wczoraj w Halloween anno domini 2020. Tym, co w "Chapter One" Mandalorianina ujrzałem byłem tak zszokowany, tak z pompą zaskoczony, że odczułem jakiś niesamowity, wprost porążający, osiadający aż w fanowskich trzewiach zachwyt, jak najbardziej pozytywny rdzeń emocji. Realizacja, bo o aspekt graficzny się tu rozchodzi najbardziej, wygląda z perspektywy całego pierwszego sezonu - bo zapewne tak będzie w całych 8 odcinkach; poziom nie spadnie - w odcinku pierwszym fantastycznie, dokładnie i bardzo płynnie, zlewając się z fizycznym otoczeniem (różnego rodzaju tła do nanoszenia efektów specjalnych etc.), tak jakby było to jego częścią. Zdjęcia w plenerze nie zachwycają tak, jak pieści fanowskie gusta, to, co zrobili graficy w Studiu Filmowym: w postprodukcji. I wizualizacje te nie są ,,znacząco lepsze" od poziomu szaty efektów specjalnych w gwiezdnowojennych produkcjach z Nowego Kanonu: Epizody filmowe: VII - IX i Spin-Offy. Podobieństwa poziomów zaawansowania efektów są, ale serialowy ,,Mando" w tym aspekcie realizacji tworów audiowizualnych "Disney/Lucasfilm Ltd.", to, sądzę, nie to samo, co kinowe obrazy z tego Uniwersum. Poza tym w rozdziale pilotowym pięknie nakreślono sylwetkę Łowcy Nagród, twardo stąpającego, nieznającego kompromisów, człowieka, który wierny jest swojej profesji, swoim ludziom - swojej małej ojczyźnie, jaką są Mandalorianie. ,,Motyw drogi" w space fantasy, połączony z lekkim akcentem kosmicznego westernu? To się chyba tego serialu tyczy. Bo na to się w pierwszym sezonie tytułu zanosi! Czyż nie?
Ostatecznie oceniam otwierający "The Mandalorian" odcinek, na: 9/10.