Aktualności:

"Batman: Długie Halloween" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Nasze recenzje komiksów z Batmanem

Zaczęty przez Juby, 19 Lipiec 2009, 22:01:54

Rado

Joker faktycznie świetnie wygląda.

Paru villainów mogłoby jeszcze pasować do piracko - batmanowego świata. Np. Pingwin z papugą na ramieniu i opaską na oko zamiast monokla, heh.

Johnny Napalm

THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

Kujaw

Moim zdaniem, Pingwin pasowa?by na nikczemnego gubernatora Port Royale :D Killer Croc na przyk?ad pasuje na paskudnego bosmana, ok?adaj?cego batem majtków przy kabestanie.

Ewentualnie Ra's jako lord korsarskiego kartelu arabskiego, a p?ywa?o takich od cholery swego czasu :) Zamiast Jam ?azarza móg?by za?ywa? k?pieli w grogu :D

"Is it a bird? Is it a plane? NO! It's a flyin' pirate ship!"
~ Lagerstein "Dreaded Skies"

Rado

BATMAN: PREY



Scenariusz: Doug Moench
Rysunki: Paul Gulacy
1992; 2003


Album z?o?ony jest z dziesi?ciu zeszytów LEGENDS OF THE DARK KNIGHT. Pi?? pierwszych ukaza?o si? w 1992 roku pod wspólnym tytu?em PREY, a jedena?cie lat pó?niej ta sama ekipa stworzy?a sequel pt. TERROR. A o czym ten komiks w ogóle jest? Krótko mówi?c: Batman na pocz?tku swojej kariery maj?cy na g?owie ca?? policj? Gotham, Hugo Strange, Scarecrow i b??kaj?ca si? gdzie? pomi?dzy tym Catwoman. Komiks jest ?wietny. Generalnie uwielbia?em zawsze LEGEND OF THE DARK KNIGHT. Mroczne scenariusze, cz?sto dopiero na pocz?tku drogi m?ciciela, któr? obra? Bruce, to to co lubi?.

PREY to w?a?nie ta historia, w której dr Hugo Strange odkrywa to?samo?? Batmana. Ma to miejsce w troch? innych okoliczno?ciach ni? w TAS-ie. Sposób komiksowego Strange'a jest pokazany bardziej na powa?nie i jest oparty na psychoanalizie i "wczuciu" si? w Batmana. Otó? ten niew?tpliwie wybitny psycholog specjalizuj?cy si? w hipnozie i równie udany ?wir, mianowany przez burmistrza staje na czele grupy specjalnej utworzonej w celu schwytana m?ciciela z Gotham. Wybrani policjanci maj? dzia?a? pod dowództwem kapitana Gordona. Gordon w tym czasie ju? wspiera Batsa, ale jeszcze nie oficjalnie. Nie ma jeszcze sygna?u nietoperza na dachu komisariatu i generalniej zgody zarz?du miasta na dzia?alno?? m?ciciela.

"If I lose Gordon... it may all be over"

Bruce próbuje robi? swoje. Na ulicach Gotham jest pe?no ?mieci, które trzeba uprz?tn??. Narkotyki, korupcja, dostawcy broni. Batman ma pe?ne r?ce roboty. Do tego teraz ma na g?owie jeszcze wspomnian? grup? specjaln? skutecznie przeszkadzaj?c? mu w dzia?aniu. W komiksie jest kilka fajnych scen walcz?cego Nietoperza z glinami. Do niech?ci policji i burmistrza dochodzi nagonka medialna bardzo skutecznie prowadzona przez Strange'a. To wszystko razem wzi?te, w ko?cu, rzuca cie? na psychik? Bruce'a, który zaczyna w?tpi? czy jego droga do oczyszczenia miasta nie sko?czy si? nim si? na dobre zacz??a. Jest kilka niez?ych dialogów mi?dzy Batmanem a Gordonem, gdzie wida? ?e Bruce jest lekko pod?amany i szuka poparcia swoich dzia?a? u Jima. Rewelacyjnie jest rozpisany Strange. Jego obsesja na punkcie Batmana, emocjonalne problemy z kobietami s? najjasniejszym punktem tej historii. Strange mo?e nie jest dobrym przeciwnikiem dla Gacka w sensie fizycznym, ale jego machinacje burmistrzem, mediami, policj?, a pó?niej nawet samym Brucem s? nawet gro?niejsze. Pó?niej doktorek posuwa si? nawet dalej, sk?ada wizyt? w Wayne Manor, wrabia Batmana w porwanie córki burmistrza. Generalnie - dzieje si?.

"His swords... are too damned long."

W komiksie jest te? sporo akcji. Batman kontra gangsterzy, Batman kontra policja i grupa specjalna, Batman kontra Catwoman, no i na ko?cu Batman kontra Hugo Strange. Jakby tego by?o ma?o, w Gotham pojawia si? kolejny m?ciciel zwany Nightscurge (widoczny ninja na ok?adce), który niczym Punisher próbuje oczy?ci? miasto z bandziorów poprzez wyr?ni?cie ich w pie?. Oczywi?cie popada w konflikt wiadomo z kim.



"Time to test some of the new gear."

TERROR - jest jak ju? wspomnia?em we wst?pie kontynuacj? THE PREY. Hugo Strange powraca. Obsesja na punkcie Batmana nie zmniejszy?a si?. Doktor nadal pragnie zniszczy? Nietoperza. Tym razem za sojusznika obiera sobie Jonathana Crane'a aka Scarecrowa. Pod przykrywk? psychologa wi?ziennego dostaje si? do Arkham i uwalnia Stracha. Zdolno?ci hipnotyzowania i psychoanaliza pomagaj? mu zarówno w bezproblemowym wyprowadzeniu Crane'a na wolno??, jak i w gmatwaniu w i tak ju? popieprzonym mózgu Scarecrowa. Ta historia skupia si? g?ównie w?a?nie na Cranie i musz? przyzna?, ?e jest to najlepiej napisany (i narysowany) Scarecrow jakiego mia?em przyjemno?? czyta?. Rewelacyjne s? jego teksty. motywy którymi si? kieruje przez ca?a histori?, sposoby walki z Batmanem (nawet w walce wr?cz daje rad?). Dla samego Scarecrowa warto ten komiks przeczyta?. Do tego ?wietnie narysowane s? wizj? wywo?ane przez gaz strachu. Ocena rysunków jest jak najbardziej subiektywna, ja daje za nie du?y plus. Gulacy dobrze si? spisa?. Scenariuszowo TERROR te? stoi na wysokim poziomie. G?ównie za spraw? Scarecrowa, ale s? te? inne dobre motywy. Jest Gordon, jest Catwoman -tym razem poza walk? z Batmanem wchodz? w pewnego rodzaju wspó?prac?. Miejsce, w którym toczy si? fina? historii jest ?wietne. Wielki, stary dom klimatem idealnie pasuj?cy do ob??du Strange'a i Scarecrowa. Chyba pierwszy raz by?em tak oczarowany jak?? komiksow? lokacj?.



"Got to... FIGHT the drug..."

Podsumowuj?c album BATMAN PREY jest bardzo dobry. Polecam mi?o?nikom klimatu z LEGENDS OF THE DARK KNIGHT i fanom Scarecrowa. Scenariusz jest ?wietny, narracja Batmana i sporadycznie Gordona jest dobra, rysunki wy?mienite, kolory mroczne i pasuj?ce do klimatu historii. Rewelacyjnie przedstawiony jest Strange i jeszcze lepiej Scarecrow. Batman Moencha jest tutaj raczej fighterem - ninj? ni? detektywem. Plus dla scenarzysty za to ?e próbowa? pokaza? jak mo?e czu? si? Bruce maj?cy na karku praktycznie ca?e miasto z wyj?tkiem Gordona. Mroczne 256 stron.

Plusy:
+Scarecrow!
+Strange i jego ob??d
+scenariusz i rysunki

Minusy:
-brak jakichkolwiek dodatków poza ok?adkami oryginalnych zeszytów


Johnny Napalm

No, no...
Kolejna bardzo dobra recenzja w twoim wydaniu, po której aż chcę się od razu przeczytać to co opisałeś. Teraz już sam nie wiem który tytuł wybrać z Gacentym - ten drugi to Absolution - a na obydwa kasy ci u mnie niedostatek.
Ze względu na rysunki bez wahania brałbym Absolutiona, jednak przedstawiona przez ciebie historia wydaje mi się ciekawsza. Arghhh... co zrobić?! ???
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

Rado

Dzięki, Johnny.

A co Twojego problemu obfitości to nie żałuj i kupuj oba komiksy od razu. Jedz zupki chińskie przez miesiąc i popijaj ścierwo colą z Biedry, heh.

A tak poważnie to kup jedno, a za miesiąc drugie. PREY na Mvm, w tym momencie, ma dwie gwiazdki, więc trochę czasu minie nim znowu sprowadzą.

Johnny Napalm

Ej, cola z Biedry nie jest taka kiepska, da się wypić, przynajmniej na cukrze ją pędzą a nie na ohydnych rakotwórczych słodzikach. ;)
No a co do komiksów to, niestety będę musiał jeszcze trochę poczekać - jako że do wczoraj się nie wyrobiłem z wpłatą za Absolutiona, pozostawię sobie ten obowiązek do spełnienia na przyszły tydzień.  :)
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

XIII



Będę się zajmował tylko recenzją wydania ponieważ o tym komiksie powiedziano już wszystko, i nic nowego raczej bym nie powiedział. Swoje wydanie zakupiłem w maju 2011 r, niespodziewałem się wtedy że Egmont wyda rok później polskie wydanie, a za starą toaletówkę Tm-semic nie chciałem wydać 30-40 zł. Nowe wydanie stawiam wyżej od poprzednich, ponieważ kolory Bollanda bardziej trafiły do mojego gustu, Stare kolory Jacka Higginsa może dodawały psychodeliki komiksowi, ale psuły jego realizm co było widać w scenach przemocy, , w starym wydaniu krew była praktycznie niewidoczna a Bolland zapewnił nam nieco brutalniejsze obrazy. Również bardziej podoba mi się symbol Batmana który nie zawiera żółtej elipsy jak w starym wydaniu. Nie podoba mi się tylko stylizacja na Sin City w scenach z przeszłości Jokera, można było rozwiązać to oryginalnie. Jeżeli chodzi o dodatki to jest ich za mało. Dostaliśmy tyllo wstęp Tima Sale`a, posłowie Bollanda , parę biednych szkiców i dodatkowy komiks. Wielką pomyłką dla mnie było pokolorowanie krótkiej historii z Black and White , odebrano jej w ten sposób klimat. Taki komiks powinien zawierać więcej ciekawych szkiców , albo materiałów napisanych o nim przez ludzi specjalizujących się w komiksie. Amerykańskie wydanie różni się od polskiego tym że jest w większym formacie i posiada obwolutę Bez obwoluty komiks wygląda tak:

Co ciekawe istnieją dwie wersji kolorystyczne okładki, w moim wydaniu zamiast postaci na zielono są postacie w kolorze fioletowym. Kończąc muszę powiedzieć że o ile nowe kolory , jakość papieru i okładki mnie zachwyciły. O tyle biedna liczba dodatków w takim klasyku nie wpływa korzystnie na ocenę wydania. Na tle innych wydań klasyków komiks ten przypomina obecne wydania dvd na tle edycji Blue Ray. Mogę dać tylko 7/10

Rado

JUSTICE LEAGUE INTERNATIONAL volume 1




Keith Giffen - fabuła
J.M. DeMatteis - dialogi
Kevin Maguire - rysunki
1987


Pierwszy zeszyt z tego albumu poznałem przy okazji zakupu JUSTICE LEAGUE GREATEST STORIES. Pomyślałem wtedy "cholera, to jest jeden z lepiej rozpisanych Batmanów. Jest totalnym badassem i rządzi wszystkimi. Zamawiam wydanie zbiorcze tego runu." Zamówiłem, a w międzyczasie poczytałem recki tego komiksu w necie. Wszędzie było napisane, że ten run jest przezabawny, można nieźle się pośmiać itp. itd. Wtedy tego nie rozumiałem, bo ten pierwszy zeszyt wcale nie był dla mnie śmieszny. Dopiero po przeczytaniu całego tomu okazało się, że faktycznie jest to komedia w dobrym tego słowa znaczeniu. I to komedia z masą akcji. I teraz pytanie. Czy po komiksie, w którym Batman gra pierwsze skrzypce, oczekujesz żeby Cię śmieszył? No właśnie, ja również nie, jednak JLI potrafiło mnie wciągnąć.

Trzon ekipy: Marsjanin, Dr Fate, Black Canary, Guy Gardner, Miracleman, Booster Gold, Blue Beetle, Cpt. Marvel, no i oczywiście THE Batman. Brak w składzie Supermana, Wonder Woman, Flasha czy chociażby Aquamana. A współpracę tego dość egzotycznego składu można skwitować zdaniem: dzieci we mgle i Batman próbujący to wszystko ogarnąć. A sam Bruce jest naprawdę świetny tutaj. Jest liderem grupy, rządzi wszystkimi, wydziera się, rozkazuje i dyryguje. Wszyscy się go boją, nawet pyskaty Gardner. Tak rozpisany Batman, był tym, co przykuło moją uwagę do tego tomu w pierwszej kolejności. Nawiasem mówiąc, to w tym właśnie tomie jest słynna scena, gdy Batman w końcu stracił cierpliwość do Gardnera co skończyło się jego szybkim nokautem.



A czym się w ogóle objawia ta komediowość komiksu? Głównie dialogami, narracją bohaterów i scenkami rodem z jakiegoś sitcomu napisanego przez DeMatteisa. Przykładowo, Miracleman dostaje przez telefon opieprz od żony, za to, że Batman kazał mu zostać na dyżurze jeszcze 24 godziny. Jest pełno docinek Gardnera skierowanych praktycznie do wszystkich, jego żałosne próby poderwania Black Canary, są w kńcu zabawne teksty Boostera Golda. Przy tym wszystkim faktycznie idzie się pośmiać. Nawet sam Batman, na 194 stronach albumu, rzuca AŻ jeden żart i to nawiązujący do Star Treka! Osobiście, na co dzień preferuje inne historie z mrocznym rycerzem, z dużym naciskiem na słowo "mrocznym", jednak tutaj świetnie się bawiłem podczas lektury. Aczkolwiek rozumiem, że komuś nietoperz plus żarty mogą nie grać (sam siebie zdziwiłem, że mi się spodobało), dlatego też "humor" ląduje zarówno po stronie plusów jak i minusów.

Akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Liga ma pełne ręce roboty i praktycznie zero odpoczynku pomiędzy misjami. Terroryści atakują ONZ, na Ziemi pojawiają się trzy istoty pragnące zniszczyć wszelaki arsenał jądrowy naszej planety, jest Maxwell Lord i jego szerszy plan dotyczący JL, jest starcie z rosyjskimi oddziałami do walki z superbohaterami, jest tajemniczy Szary Człowiek dysponujący podobnymi mocami co Dr Fate, jest starcei z Royal Flush Gangiem, a nawet jest laser - satelita niszczący obiekty na ziemi. Tyle się dzieje, a to zaledwie volume 1. Czytelnik się nie nudzi, bo nie ma na to czasu. Nie ma tu jakiś skomplikowanych relacji między postaciami, ale akurat tego tutaj nie trzeba. Do tego, pierwszy tom interesująco się kończy i skłania do czytania dalej. Liga dostaje status "international", do składu dołącza superbohater z Rosji oraz USA (zimna wojna), Batman oficjalne przywództwo oddaje Marsjaninowi, a Gardner zaczyna być miły i czyta Cosmopolitan!

Jeśli ktoś ma ochotę poczytać niezły akcyjniak z nutką humoru, podlany wyśmienitym nietoperzowym sosem, to można śmiało uderzać w ten run. Trzeba go tylko potraktować jak czystą rozrywkę i odskocznie od skomplikowanych i zawiłych fabuł, które czasem, na moment, się nudzą. No i do tego jest świetny Batman.



Plusy:
+ Goddamn badass Batman
+humor
+masa akcji
+album zawiera dodatki (niedużo, ale zawsze coś)

Minusy:
-humor + Batman = mieszanka nie dla każdego




XIII


   
    Czytelnicy polskich numerów Batmana z pewnością zapamiętali numer  z grudnia 1994. W zeszycie tym bowiem znajdowała się kultowa historia Sanctum rysowana przez wiecznie popularnego Mike`a Mignolę, zajmowała ona jednak połowę magazynu obrazkowego. Druga część komiksu obejmowała dużo gorszą jakościowo historię. Tytuł komiksu  pasuje 100% do historii, niestety odnosi się to nie do scenariusza. Komiks jest ucieleśnieniem tego co najgorsze w jankeskich pozycjach zeszytowych.
    Seria Shadow of the Bat miała z założenia ukazywać  bardziej mroczne scenariusze z zamaskowanym krzyżowcem  niż regularny Batman. Poprzednie 5 numerów zawierające hisorie Last Arkham i Black Spider spełniały założenia tej serii. Pomysł na komiks z pewnością nie był głupi.  Fabuła obraca się wokół poszukiwania przez Batmana i agentów CIA Jon Payne`a , człowieka który niegdyś  z powodu swojej wręcz fanatycznej miłośći do USA zamordował z zimną krwią mężczyzne który podpalał flagę narodową, następnie stał się obiektem eksperymentów CIA mających na celu stworzenie idealnego zabójcy o kryptonimie Amerykański Brzydal. Po wielu latach ucieka on jednak i szuka swojej córki , której nie widział od 18 lat. Wielkim szokiem dla niego  jako gorliwego rasisty będzie to , że córka jest w ciąży z azjatą.          Scenarzystą podobnie jak w poprzednich numerach jest Alan Grant  tym razem się nie popisał.  Głownym problem tej historii jest jej okrojenie,brak mroku i  jakichkolwiek emocji.  Payne to wręcz cyborg pokroju Terminatora któremu nie da się współczuć.  Cała opowieść skupia się na biciu i bezsensownym zabijaniu  i ukazywaniu wręcz groteskowego rasizmu postaci. Jon jest mega stereotypową postacią, jak na faszystę przystało ma nawet blond włosy. Teksty przez niego wypowiadane są  strasznie drewniane  i wręcz wycięte z szablonu pod tytułem tępy osiłek Wątek detektywistyczny Batmana został tu strasznie nakreślony, z szybkośćią światła dowiaduje sie wszystkiego o oponencie numeru.  Finał jest również mocno przewidywalny.  Jon Payne to jedna z najgorszych postaci jakie kiedykolwiek pojawił asie na łamach komiksu , czytanie o jego losach to wręcz katorga.  Szczególikiem który mnie także wkurzył jest samochód marki Toyola, przecież marka Toyota jest znana na całym świecie i czesto wspominano jej nazwę w różnych filmach i serialach bez konsekwencji prawnych dlaczego więc tutaj użyto tak beznadziejnej przeróbki.


        Szata graficzna nie jest aż tak koszmarna jak scenariusz, ale także się nie wybija. Tym razem muszę zganić Adrianne Roy za dużą ilość kolorków , które niszczą resztki klimatu Gotham City. Sam Batman wypadł w tym numerze w miarę w porządku.  Największą wadą jest design brzydala. Jak już wspominałem Dan Jurgens stworzył kwadratowego mięśniaka  bez żadnego polotu i finezji. Dodatkowo czarę goryczy pogłebia koszulka z napisem"I eat road kill" z zakrwawionym martwym bobrem. Kiksem z tym związanym jest to że czasami krew znika z koszulki na niektórych kadrach, . Momentem który pozytywnie mi sie wbił w pamięć jest celowanie z karabinu snajperskiego.  Szkoda że rysownikiem nie był ponownie Norm Breyfogle, mógł on nieco ożywić tą historię.
       Koszmarny scenariusz i średnia szata graficzna nie zachęcają do sięgnięcia po ten numer, pomimo że nie jest on aż tak zły jak Spawn 39 . Jak dobrze że w polskim wydaniu jest Sanctum.


Toranga



Recenzja "Batman: Broken City" do przeczytania na moim blogu:

http://kamilczytakomiksy.blogspot.com/2013/03/batman-broken-city-hc-batman-rozbite.html

A przy okazji witam wszystkich, bo to mój pierwszy post tutaj.
http://kamilczytakomiksy.blogspot.com
Wybrane recenzje:
"Iron Man: Extremis" http://tnij.org/vwdt
"Wolverine" http://tnij.org/vwdp
"Thor: Odrodzenie" http://tnij.org/vwdn
"Star Wars: Kres Imperium" http://tnij.org/vwdm
"Avengers: Impas" http://tnij.org/vwdl
Zeszytówki http://tnij.org/vz5z

kelen

Witaj!
Jeśli nie możesz się przekonać do Azzarello, to myślę, że "Batman: Knight of Vengeane" na pewno Ci się spodoba. Moim zdaniem to jego najlepszy komiks z Batmanem.

Toranga

Dzięki za podpowiedź.
Chętnie sięgnę po ta pozycję, choć o niej to tej pory nie słyszałem. Z szybkiego searchu na Google wiem już, że za stronę graficzną też odpowiada Risso, więc od tej strony na pewno się nie rozczaruję.
http://kamilczytakomiksy.blogspot.com
Wybrane recenzje:
"Iron Man: Extremis" http://tnij.org/vwdt
"Wolverine" http://tnij.org/vwdp
"Thor: Odrodzenie" http://tnij.org/vwdn
"Star Wars: Kres Imperium" http://tnij.org/vwdm
"Avengers: Impas" http://tnij.org/vwdl
Zeszytówki http://tnij.org/vz5z

kelen

Ok, to może trochę bardziej Cie w to wprowadzę - ta krótka mini seria, bo trzy częściowa toczy się w uniwersum Flashpoint. Flashpoint było eventem w DC Comics, który doprowadził do odświeżenia uniwersum i powstania New52. W każdym bądź razie ogólny koncept, mówiąc krótko, polega na tym, że Flash (Barry Allen) budzi się nagle w świecie, gdzie sporo rzeczy potoczyło się zupełnie inaczej za sprawą planu jego przeciwnika Reverse Flasha. Na rozgrzewkę przed "Batman: Knight of Vengeance" polecałbym zapoznać się z chociaż dwoma pierwzymi zeszytami serii tego eventu o tytule "Flashpoint" i ew w przypadku wciągnięcia się - doczytania do końca, bo jest świetna :)

Rado

CytatRecenzja "Batman: Broken City" do przeczytania na moim blogu:

Przeczytana. Ja to akurat uważam BROKEN CITY za najgorszy komiks z Batmanem jaki mam i chyba najgorszy jaki w ogóle przeczytałem. Toteż, pozwolę się nie zgodzić ze stwierdzeniami, że "strona graficzna to rewelacja" i że "dobrze są przedstawieni wrogowie Batmana". Ale tak, to fajna recka, a po przeczytaniu jej, raczej bym nie kupił tego komiksu, więc chyba spełnia swoje zadanie.

Najlepszy Batman od Azzarello? Jak dla mnie, to wtedy kiedy jest bez Risso. Wspomniany JOKER, a także króciutkie CORNERED. Jedynie kiedy Risso mi nie przeszkadza, to przy SCARS.