Powrót do komiksu po wielu latach, ale wrażenia mam podobne co naście lat temu, czyli marne. "Show, don't tell" to zasada, o której Frank Miller pisząc scenariusz najwyraźniej zapomniał - masa tu opisów, przemyśleń bohaterów, w tym pałowania się nad tym jaki to mroczny, ponury, zły i smutny jest Batman oraz jego miasto. No nie czyta się tego zbyt dobrze. Zresztą całość jest mało rozbudowana, nic nie wiemy na temat głównego łotra i czemu planuje zrobić to, co planuje zrobić, jest to tylko pretekstem do pogodzenia się Człowieka-Nietoperza ze Spawnem, którzy przez pierwszą część komiksu tłuką się po mordach i tyle. Wizualnie jest znacznie lepiej, choć Mroczny Rycerz w wykonaniu Todda McFarlane'a potrafi wyglądać aż nazbyt pokracznie jak dla mnie. Co jeszcze na minus - albo ja kupiłem taki wadliwy egzemplarz, albo Mandragora wydała ten komiks z wielką wpadką - źle wydrukowane strony. W miejscu stron 11-12 są strony 45-46 i odwrotnie, czyli w pewnym momencie wyskakuje nam coś, o czym nie mamy pojęcia i nie wiemy o co chodzi (Batman i Spawn już ze sobą gadają jak starzy znajomi), a później pod koniec komiksu jest wprowadzenie Spawna i prolog pewnej akcji z udziałem Batmana, która ma miejsce na początku, zaraz po jego przyjeździe do Nowego Jorku. Źle się to czyta i bez takich błędów, a co dopiero z nimi.
W przypadku tych komiksów napisano już chyba wszystko, więc nie będę się rozpisywał. Powtórka po co najmniej dziewięciu latach od poprzedniej lektury - czytało się równie znakomicie, co za pierwszym razem! Z jednej strony trochę mnie boli, że ten "nowy początek" z The New 52 wcale nie był taki nowy i później został rozmyty, ale w przypadku Trybunału/ Miasta sów jeszcze tak tego nie czuć. Scott Snyder rozumiał Batmana i napisał go tutaj doskonale. Choć całość powstała na łamach serii Batman, jest on tu detektywem (i to znakomitym!) jakiego oczekiwałbym od serii Detective Comics. Trybunał i szpony to znakomity przeciwnik, który zasłużył na debiut na srebrnym ekranie, historia wciąga, zaskakuje i robi wrażenie klimatem. Nie jestem i nie zostanę fanem kreski Grega Capullo (szczególnie głównego bohatera w jego wykonaniu), ale trudno mi coś mu zarzucić, bo miewa świetne pomysły i robi klimat jakiego oczekuję od komiksu z Batmanem. No i te odcinki z Mrocznym Rycerzem zamkniętym w labiryncie pod miastem - perła!
Skoro jestem taki zachwycony to czemu nie wystawiam maksymalnej oceny? Z dwóch powodów: pierwszym jest kreska Capullo, o której już pisałem (szkoda, że całości nie ilustrował Jason Fabok); drugim jest kilka rozwiązań fabularnych, które już zbyt mocno trąciły operą mydlaną (łyknąłem bez popity historię Alana Wayne'a, ale już gdy okazało się, że Dick również ma pewną historię związaną z Trybunałem, a potem jeszcze Alfred, no i brak ostatecznego zaprzeczenia
No i w końcu udało mi się to, co zaplanowałem sobie jakiś czas temu - w ciągu ostatnich czterech lat przeczytałem wszystkie komiksy z Batmanem, jakie posiadam Od teraz będę ze wszystkim na bieżąco.