Tak jest, Cameron powraca (w wielkim stylu, mam nadzieję!) z nowym filmem i tradycyjnie przygotowuje rewolucję w dziedzinie efektów specjalnych.
Dość powiedzieć, że na potrzeby filmu powstało kilka nowych technologii. Największą nowinką ma być 3D, po raz pierwszy takie plastyczne, efektowne i efektywne. W ogóle efekty mają kopać tyłek i miażdzyć piersi - i jeśli wierzyć relacjom tych, którzy widzieli kawałek filmu, faktycznie robią te rzeczy. Do tego stopnia, że nie do odróżnienia jest co wygenerował komputer, a co przygotowali inżynierowie ze sklejki. Dla przykładu filmik promocyjny jednej z technologii użytych w filmie: Poznaj Emily
Dobra, dość o technice, która mam nadzieję nie przerośnie filmu. O co w tym Avatarze kaman?
A więc mamy przyszłość, ludzkość odkrywa planetę na której istnieje życie. Jest dość podobna do naszej, są tam dżungle, oceany, zwierzęta i przede wszystkim człekokształtni obcy - Na'vi. Niebieskoskóre istoty, niezwykle inteligentne, wysokie na 3 metry, ale pod względem techniki dość prymitywne.
Tak więc wszystko jest cacy, ale atmosfera Pandory - bo tak się ta planeta nazywa - jest trująca dla ludzi. Ci więc tworzą hybrydy Na'vi i człowieka, telepatycznie kontrolowanych Avatarów, za pomocą których mogą zwiedzać Pandorę. A ta oprócz tego, że jest na niej życie, posiada ogromne pokłady cennych minerałów, których Na'vi będą uparcie bronić.
I tu pojawia się Jake Sully (Sam Worthington), były żołnierz, sparaliżowany podczas jednej z akcji. Zgodza się pokierować Avatarem, gdyż będzie dzięki temu mógł normalnie funkcjonować. Zostaje wysłany na Pandorę, gdzie zakochuje się w pięknej Na'vijce Neytiri (Zoe Saldana). Będzie musiał zdecydować po której stronie się opowiedzieć - obcych, czy ludzi...
Na samym końcu odbyć ma się podobno największa bitwa jaką przyszło nam w kinie obserwować. Sam Cameron nazywa ją Matką Wszystkich Wojen. Będzie się działo.
Cameron napisał scenariusz już ładne parę lat temu, ale nie zrobił filmu, gdyż technika mu na to nie pozwalała. Teraz nadeszła odpowiednia pora.
Oprócz Worthingtona plejada gwiazd: Sigourney Weaver, Zoe Saldana, Stephen Lang, Michelle Rodriguez...szkoda, że nie ma więcej starych wyjadaczy. I pomyśleć, że moglibyśmy zobaczyć Michaela Biehna...
Chociaż wszystkie szczegóły odnośnie Avatara przez bardzo długi czas były utrzymywane w tajemnicy, im bliżej premiery tym więcej o nim wiemy.
Pojawiły się plakaty, concept arty, foty mechów (oczekuję najbardziej awesome przedstawionego przyszłościowego wojska od czasów Aliens), foty z planu i tak dalej. Mimo wszystko nie dostaliśmy nic konkretnego. Ale do czasu. Dzień 21 sierpnia zapowiadany jest jako Avatar Day. Resztę sobie dośpiewajcie.
Garść fotów:
Jak widać, mało rzeczy prosto z filmu i w dobrej jakości, ale do zobaczenia 21 sierpnia :3
Dość powiedzieć, że na potrzeby filmu powstało kilka nowych technologii. Największą nowinką ma być 3D, po raz pierwszy takie plastyczne, efektowne i efektywne. W ogóle efekty mają kopać tyłek i miażdzyć piersi - i jeśli wierzyć relacjom tych, którzy widzieli kawałek filmu, faktycznie robią te rzeczy. Do tego stopnia, że nie do odróżnienia jest co wygenerował komputer, a co przygotowali inżynierowie ze sklejki. Dla przykładu filmik promocyjny jednej z technologii użytych w filmie: Poznaj Emily
Dobra, dość o technice, która mam nadzieję nie przerośnie filmu. O co w tym Avatarze kaman?
A więc mamy przyszłość, ludzkość odkrywa planetę na której istnieje życie. Jest dość podobna do naszej, są tam dżungle, oceany, zwierzęta i przede wszystkim człekokształtni obcy - Na'vi. Niebieskoskóre istoty, niezwykle inteligentne, wysokie na 3 metry, ale pod względem techniki dość prymitywne.
Tak więc wszystko jest cacy, ale atmosfera Pandory - bo tak się ta planeta nazywa - jest trująca dla ludzi. Ci więc tworzą hybrydy Na'vi i człowieka, telepatycznie kontrolowanych Avatarów, za pomocą których mogą zwiedzać Pandorę. A ta oprócz tego, że jest na niej życie, posiada ogromne pokłady cennych minerałów, których Na'vi będą uparcie bronić.
I tu pojawia się Jake Sully (Sam Worthington), były żołnierz, sparaliżowany podczas jednej z akcji. Zgodza się pokierować Avatarem, gdyż będzie dzięki temu mógł normalnie funkcjonować. Zostaje wysłany na Pandorę, gdzie zakochuje się w pięknej Na'vijce Neytiri (Zoe Saldana). Będzie musiał zdecydować po której stronie się opowiedzieć - obcych, czy ludzi...
Na samym końcu odbyć ma się podobno największa bitwa jaką przyszło nam w kinie obserwować. Sam Cameron nazywa ją Matką Wszystkich Wojen. Będzie się działo.
Cameron napisał scenariusz już ładne parę lat temu, ale nie zrobił filmu, gdyż technika mu na to nie pozwalała. Teraz nadeszła odpowiednia pora.
Oprócz Worthingtona plejada gwiazd: Sigourney Weaver, Zoe Saldana, Stephen Lang, Michelle Rodriguez...szkoda, że nie ma więcej starych wyjadaczy. I pomyśleć, że moglibyśmy zobaczyć Michaela Biehna...
Chociaż wszystkie szczegóły odnośnie Avatara przez bardzo długi czas były utrzymywane w tajemnicy, im bliżej premiery tym więcej o nim wiemy.
Pojawiły się plakaty, concept arty, foty mechów (oczekuję najbardziej awesome przedstawionego przyszłościowego wojska od czasów Aliens), foty z planu i tak dalej. Mimo wszystko nie dostaliśmy nic konkretnego. Ale do czasu. Dzień 21 sierpnia zapowiadany jest jako Avatar Day. Resztę sobie dośpiewajcie.
PREMIERA: W KRAJACH CYWILIZOWANYCH 16 GRUDNIA 2009. W KRAJACH CZWARTEGO ŚWIATA (CZYLI NP. U NAS) 25 GRUDNIA 2009.
Garść fotów:
Jak widać, mało rzeczy prosto z filmu i w dobrej jakości, ale do zobaczenia 21 sierpnia :3