Aktualności:

"Batman. Ziemia niczyja. Owoce ziemi. Tom 5" od 26 marca.

Menu główne
Menu

Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.

Pokaż wiadomości Menu

Pokaż wątki - chris3z8

#1
Batman - W kleszczach umys?u (niestety opowiadania nigdy nie uko?czy?em)

Bruce Wayne siedzia? na fotelu w bazie. Ociera? d?oni? zmarszczone czo?o, zamartwiaj?c si? o Gotham. Leczy urazy l?d?wi dolnych, lewy bark stara si? nie nadwyr??a? - drobne pchni?cia sprawiaj? neurotyczny ból podczas wykonywanych czynno?ci. Pami?ta przygody, gdy Robin by? jeszcze przy ?yciu.

- Mój s?odki,ch?opcze - Wci?? si? zastanawia? nad uczuciami podejrzewaj?c o homo erectus i niezdrow? fascynacj? m?odzie?cem.

Doszed? do wniosku, ?e ma zap?dy biseksualne. Nie odmawia uroku m?odym ch?opcom ani damom w towarzystwie. Zawsze balansowa? mi?dzy skrajnymi granicami. Czy jakikolwiek go?? w stroju maskowym nie wydaje si? by? czasem niem?ski? Zastanawia? si? nad tym, cho? sz?o topornie przypominaj?c sobie, co rusz, o bólu w dolnych partiach cia?a. Jest zm?czony poszukiwaniem oprychów dokuczaj?cym mieszka?com ciemnego, zapuszczonego, gotyckiego miasta. Liczba ludno?ci drastycznie maleje wraz z kolejnym atakiem nieprzystosowanych do spo?ecze?stwa ?wirów. Nawet nie zauwa?y?, ?e przesypia ranki. Noc sta?a si? dla niego chlebem doczesnym. Nie mia? ochoty szw?da? si? po w?asnej okolicy. Brakowa?o mu zaj?? i odczuwa? pewnego rodzaju niezadowolenie. Mroczny m?ciciel pragn?? ustatkowa? si?, zdejmuj?c mask? raz na zawsze. Opuszczaj?c grot? i odpowiedzialno?? za ratowanie ludzko?ci od ob??du. Nieust?pliwie zastanawia?o go, jak sobie poradzi z rzeczywisto?ci?, gdy zabraknie Alfreda.

- O czym tak rozmy?lasz, paniczu Bruce. Co? pana trapi?
- Jestem rozkojarzony, nie mog? spokojnie si? porusza?. Ci?gle odczuwam skutki niedawnej st?uczki.
- Zamartwiasz si?? Od kiedy, to panicz, czuje si? niepewny?
- Dopada mnie kryzys wieku ?redniego - U?miechn?? si? pob?a?liwie.
- Wci?? jednak pozostajesz w doskona?ej formie. Prze?y?, panicz, wiele urazów, i z ca?? pewno?ci? tym razem nic w tej kwestii nie ulegnie zmianie. - Wayne przerwa? dalsze wtr?cenia.
- Alfredzie, obawiam si?, ?e potrzebuj? regulacji wewn?trznej. Mam dysonanse poznawcze, jak zwyk?y ?miertelnik, a Batman nie mo?e okaza? strachu. Sam go panosz?. Wielokrotnie pragn??em rzuci? to brzemi?, ale tym razem to uczyni?, je?li zaczn? si? ba?.
- Czy dobrze, to pan przemy?la?, panie Wayne? Gotham upadnie... - Zajrza? Alfredowi w g??boko oczy, ale nic z nich nie wywnioskowa?.
- Gotham ju? od dawna upada, jest tylko kwesti? czasu, gdy pozostan? opustosza?e domy bez nowych lokatorów. Wiem, ?e brzmi? pesymistycznie, ale zastanawiam si? nad zmianami w ?yciu.

Alfred opu?ci? Wayne'a, lecz obawia? si?, ?e jego rola dobiega ko?ca, ale w przeciwie?stwie do niego, nie zamierza? podda? si? umys?owi. Bruce zl?kniony w?asn? postaw? zastanawia? si?, gdzie podzia?o si? jego dawne ,,ja'' - nieustraszone i harde. Dra?ni? temat przy goleniu na wózku inwalidzkim, ale stara? si? porusza? bez wsparcia. W?a?ciwo?ci lecznicze dzia?a?y uspokajaj?co i w niespiesznym tempie. Poczu? mrowienie w l?d?wiach, podrapa? si?, zmy? krem po goleniu z p?dzla. Op?uka? twarz i stara? si? wzi?? w gar??, nim znów wypowie dezorganizacyjne s?owa. Nie chcia? si? przyzna?, ?e nie zamierza odpu?ci?, ale potrzebuje solennych wakacji. Poprawia sobie humor nie rozmy?laj?c o czym?, czego nie potrafi do ko?ca zdefiniowa?. Wie, ?e nie mo?e powróci? do normalno?ci. Ju? dawno wypar? si? obywatelstwa. Jego umys? móg? ulec uszkodzeniu, gdy spad? z wysoka, gdy peleryna zosta?a zniszczona przez z?oczy?ców. 

- Trac? refleks - Dochodz?c do poni?aj?cych wniosków, przemawiaj?c przed w?asnym obliczem, wraca do biurka, ale tym razem pozostawiaj?c my?lenie na pó?niej. Stara si? bada? spraw? Jokera, który znikn?? gdzie? w niewyja?nionych okoliczno?ciach.
- Czy?by co? planowa?? - Rozk?ada? dowody na ca?ej rozci?g?o?ci i nic nie przychodzi?o do g?owy. Zbyt wiele niewiadomych, ale przeczucia dawa?y o sobie zna?. Musia? co? kombinowa?. Po?o?y? si? spa?, by móg? to sobie pouk?ada? czy uporz?dkowa?.

Nie mia? ?adnych majaków sennych, o niczym nie rozmarza?. Zdawa?o si?, ?e opu?ci?y go si?y. Bezradny i jeszcze mocniej wycie?czony, ni? przed snem - wycz?apa? si? z po?cieli, tarzaj?c i kul?c po aneksynowej wyk?adzinie. R?k? dzier?y? po meblach w poszukiwaniu kraw?dzi, by podnie?? si? z przeszywaj?cym bólem nerwowym. Stan zdrowia si? poprawi?, ale nadal wymaga? rehabilitacji. W tak jednoznacznych obawach, wraca? do wspomnie?, gdzie uczy? si?, jak ,,zatamowa?'' ból.

- Ból nie istnieje. Jest wytworem umys?u - Powtarzano te s?owa, aby wpoi? dyscyplin? i kontrolowa? to, czego ponad po?owa populacji ziemskiej nie potrafi lub nie wie z niedouczenia przez og?upiaj?ce mass media. Rozbity, roztrz?siony, wewn?trznie przez co nie przypomina nocnego upiora, którym si? staje po za?o?eniu nietoperzowej maski. 
- Batman nie pozwoli?by na taki obrót spraw,czy?by zapomnia?, kim si? staje w amoku pope?nionego przest?pstwa na ulicach? Musz? ruszy?, powstrzyma? jad zatruwaj?cy miasto. Ja tu rz?dz?. To ja jestem Batmanem! - Ale za wcze?nie na dum?. Pulsacja zranionych miejsc na ciele nie pozwala porusza? si? bez namys?u. Nie chce je?dzi? na kó?kach, wi?c utyka t?umi?c j?ki w zarodku.
- Jestem Batmanem. - Wtórowa?, to dodawa?o si?y i niewyczerpane zasoby przezwyci??ania granic ducha i umys?u. Skorzysta? z kontrolek na terminalu. Po??czy? si? z Oracle, by wezwa? pomoc.
- Od kiedy, ty, Batmanie, wzywasz kogo? po to, aby ci? wyr?czy??
- Jestem rozdarty, Oracle, nie masz poj?cia  przez co przechodz?. Staj? si? za ludzki, trac? pos?gowe pi?kno mej natury.
- Co si? dzieje? Marnie wygl?dasz. - Przygarbiony, jakby pok?oni? si? w?asnej chorobie i zapomnia? o tym, czego nigdy si? nie wypiera?. Bez wzgl?du na obra?enia rusza? w opary gotyckiej mie?ciny.
- Oracle mog?aby? za mnie przeczesa? miasto i uratowa? innych od przekl?tego z?a, które samo si? nap?dza?
- Batmanie, boj? si? o ciebie. Nigdy si? tak nie zachowywa?e?. Je?li mog?...
- Nic nie mo?esz dla mnie zrobi?. - Uprzedzi? j? w my?lach. - To co? sprawia, ?e si? wypalam, a tego nie ?cierpi?. Nie toleruj? w?asnego niepos?usze?stwa. Zrobi? wyj?tek, gdy? chcia?bym, by? mnie zast?pi?a w roli Batmana. Wiem, ?e Joker o ma?o co nie wyrz?dzi? ci krzywdy, i dzi?, podobnie jak ja, je?dzi?aby? na wózku, ?eby by? w ruchu. To miasto potrzebuje kogo? wi?cej ni? jednego wariata w przebraniu, który po?wi?ci? ?ycie w imi? sprawiedliwo?ci. W tej chwili jestem za s?aby, aby ryzykowa?. Prosz? ci? raz o t? przys?ug?. Potem mo?esz odej??. Nie b?dziesz mi nic winna.
- Postaram si?, Bruce, ale martwi? si? o twój stan zdrowia.
- Zapomnij o troskach, gdy? przysy?am ci dane na temat przest?pcy o imieniu Rigo, co po w?osku znaczy ,,linia''. Zapami?taj je, poniewa? przyda si? podczas zabezpiecze? terenu. Kieruje baz? wypadow? na wschodnim skrzydle, gdzie jak podejrzewam, ukrywa skradzione artefakty z muzeum, które w mojej opinii nie powinny znajdowa? si? na polu widokowym. Powtarzam sobie w my?lach, ?e jestem Batmanem, co mnie uspokaja, ale nie mog? si? st?d wyrwa?.Prosz? ci?, zast?p mnie oraz pokrzy?uj plany tego maniaka reliktów. B?dziemy w kontakcie. Informuj na bie??co. Bez odbioru.