Aktualności:

"Batman: Ziemia Niczyja. Walka o Gotham. Tom 3" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Wasze OSOBNE opowiadania w tematyce Batmana

Zaczęty przez Marquss, 26 Styczeń 2008, 22:17:42

Hydro

JaRo - przyznam, ze Twoje prace są świetne. Moze nie do ko?ca tak sie pisze scenariusze (filmowe jakby co;)), ale te dwa projekty są wciągające, klimatyczne, z nie-glupimi-tekstami-a'la-Schumacher, z brutalnością i przeklenstwami :D I powiem Ci szczerze - masz talent, gościu :)

PS. Ja bodaj drugi wszystkie przeczytalem :P
It's a funny world we live in.

Grim Knight

Świetny pomysl z zamieszczaniem zdjec i szkiców w poszczególnych miejscach scenariusza, Maxie.
"Okrutny ?wiat... Nabi?e? bro?. U?pi?e? go, dziurawi?c skro?. To nie jest zemsta, bracie od ko?yski. To moja praca- zabójcy. Artysty."

Firm

#17
Rozdzial I

Mrok. Tak mozna określic to co widzial Dave Hayne. Próbowal poruszyc rekoma ale poczul, ze dlonie nie pozwalają wykonac mu ruchu. Byly związane. Siedzial. Tak samo jak i górne, dolne ko?czyny równiez przywiązane byly do, jak mu sie wydawalo krzesla.
Czul sie okropnie, jego tarz zapewne byla zapuchnieta a nie zagojone rany nadal krwawily, po cichu jeknąl.

Uslyszal halas dochodzący na wprost od niego. Lekkie trzaśniecie i oślepilo go światlo. Ktoś otworzyl drzwi, drzwi od hangaru. Tak przynajmniej myślal bowiem światlo wpelzlo do pomieszczenia w ogromenj ilości i zdązyl zauwazyc sterte rozwalających sie i gnijących opon. Równiez ksztalt "dziury" po drzwiach przypominal wielki prostokąt, który przywodzil na myśl drzwi od garazu. Ktoś wszedl do środko, Dave nie zdązyl zauwazyc bowiem światlo nadal go oślepialo. Drzwi znowu zostaly zasuniete, TRZASK!

-Witam- powiedzial glos nalezący zapewne do mezczyzny, który przed chwilą wszedl do środka. Co dziwne ton jego glosu wydawal sie przyjemny i spokojny.

-G-Gdzie jestem- wydukal Dave.

-Przepraszam za te warunki ale moja sytuacja i twoje polozenie niestety nie pozwolily na nic innego.

-GDZIE JESTEM!? KIM JESTEŚ!?- wykrzyknąl Dave po czym uslyszal kroki. Zblizal sie.

-Juz odpowiadam, pozwol tylko- Hayne uslyszal, ze "gośc" szamota sie - O Tu Jest!- wykrzyczal teatralnie.

Nagle mrok rozjaśnil sie pod wplywem zapalonej zapalki, którą wyciągnąl Tajemniczy mezczyzna.

Serce Dave'a zabilo mocniej. Próbowal podskoczyc ale nie pozwolily mu na to wezly, którze przetrzymywaly go.

-Coś nie tak Dave?-

-NIE MA TEGO!- ryknąl, teraz zacząl panikowac.

-Nie masz czego?- kontynuowal tajemniczy gośc w swojnym spokojnym tonem

-NIE MAM! WZIAl TO Z SOB?! DO ARKHAM!-

Zapalka zgasla. Wszystko ustalo Dave niczego nie slyszal.

-KlAMIESZ!- krzyknąl mezczyzna, który po raz kolejny zapalil zapalke, tym razem blizej twarzy Dave'a.
Hayne zamknąl oczy, do której naplywac zaczely lzy.

-Blagam nie mam tego...Prosze-

-O CO PROSISZ!? O TO ABYM UWIERZYl W TWOJE KlAMSTWA!?-

-NIe...to nie tak. Zdobede je dla ciebie! Przysiegam!- Dave byl zdziwiony ile nadzieji uslyszal w swoim wlasnym glosie.

-Mam coś dla takich jak ty. Dla takich, którzy klamią, takich którzy zakladaja maski przed wszystkimi...- powiedzial mezczyzna znowu ze swym spokojnym tonem.

-Mój Boze! NIE! PROSZe TYLKO NIE TO! BlAGAM!-

-Mezczyzna podciągnąl rece do swej twarzy po czym zlapal sie za tyl glowy, na której znajdywala sie maska. Czarna, stalowa przypominającą ludzka czaszke. Dave uslyszal klikniecie po czym mezczyzna ściągnąl z twarzy maske.

-BlAGAM! PROSZe! NIE! NIE! ZOSTA MNIE!- Hayne zacząl podskakiwac na krześle, szarpal sie, szamotal. Mezczyzna przycisnąl maske do twarzy Dave'a po czym zamocowal ją tak aby nie spadla, KLIK!

-NIE! NIE CHCE!-

Mezczyzna kopnąl krzeslo tak, ze to wraz z Dav'em upadlo na ziemie. Hayne zawyl. Zapalka zgasla. Mrok, cisza, Dave zacząl plakac. Uslyszal coś co przypominalo naladowywanie magazynku.

-Czy To? NIE BOzE! NIE!-

Ciemnośc nagle zostalo rozerwana przez snop światlo postalego na wskutek strzalu z pistoletu. Mrok. Stzal, mrok, strzal. Cisza.
Mezczyzna podszedl do Hayne'a i zdjąl z jego twarzy maske. Zalozyl ją na wlasną twarz po czym krzyknąl:

-Koniec- Swym spokojnym tonem. Drzwi otworzyly sie i do środka ponownie wlalo sie światlo. Dave Hayne lezal na ziemi, przywiązany do krzesla w kaluzy krwi. Nie poruszal sie, nie oddychal, jego serca stalo w miejscu.

Black Mask wyszedl po czym odwrócil sie w strone martwego czlowieka.

-Klamca- oświadczyl po czym zamknąl drzwi. Mrok.

Mr.G

Wlaściwie to nieczesto spotykam sie z postacią Black Mask i zbyt wiele o nim nie wiem, ale Ty go ukazaleś jako gangstera/egzekutora w świetny sposób.
Twoje opowiadanie jest tak jakby wyjetym fragmentem z środka czegoś wiekszego. Mozesz wiec kiedyś dopisac calą reszte... ;)

Firm

Rozdzial II

Bruce Wayne, bilioner, czlowiek który za pieniądze moze dostac wszystko. Wszystko oprócz spokoju, oraz snu, tak przynajmniej sądzil bowiem zostal obudzony przez krzyki budowniczych. Odkąd wprowadzil sie do nowo wybudowanej, jeszcze niesko?czonej posiadlości Wayne'ów nie mógl liczyc na chwile odpoczynku czy rozlu?nienia.

Przekrecil sie na drugi bok.

Do tego dochodzil równiez fakt, ze kazdy z mieszka?ców Gotham byl gotów pozbawic go zycia. Nie, nie jego. Batmana, Mrocznego Rycerza, czlowieka który nocą niczym cie? przykrywal Gotham City swą peleryną by pomóc mieszka?com, którzy nie ulatwiali mu tego zadania. Dlaczego wiec byli gotów dorwac Nietoperza? Odkąd Harvey Dent umarl, Batman przejąl wszystkie zabójstwa dokonane przez prokuratora okregowego na siebie by oczyścic jego mienie. Bialy Rycerz Gotham, tak go nazywali.

Polozyl sie na brzuchu.

Od tamtego momentu byl ścigany przez caly czas. Przez mieszka?ców czy policje. Naturalnie komisarz Gordon próbowal ulatwic mu ucieczke za kazdym razem bowiem jako jeden z nielicznych znal prawde. Liczba siniaków, rozciec, guzów ciągle rosla a nieraz ból z jakim walczyc musial Bruce byl nie do zniesienia. Zza okna dobiegal go d?wiek pneumatycznego mlota.

-Nie ma sensu dalej tak lezec- pomyślal po czym skoczyl na nogi. Upadl. W jego glowie panowal huk. Drzwi od sypialni zaskrzypialy i do pokoju wszedl Alfred Pennyworth, lokaj, przyjaciel rodziny.

-Przygotowalem śniadanie ale widze, ze rozkoszuje sie pan kurzem. Wszystko wporządku?- Zapytal lokaj podchodząc do Brucea i podnosząc go.

-Tak, sądze ze kąpiel mi pomoze- oświadczyl bilioner

-Robi sie coraz gorzej. Te rany są nie do zniesienia. Musi pan dac sobie szanse. Na ulicach Gotham i tak jest juz spokojnie-

-Ma racje- pomyślal Wayne. Odkąd Harvey Dent wyzbyl sie wiekszości kryminalnych organizacji miasto wydaalo sie bezpieczniejsze. Wplywal tez na to fakt, iz Batman byl "mordercą". Przez ostatni miesiąc bilioner trenowal, udoskonalal, budowal.
Udalo mu sie wyremontowac jaskinie i zejście do niej które teraz znajdowalo sie za zegarem w biurze. W "pelnej" czesci posiadlości.

-Niedlugo gwiazdka paniczu Wayne, jakieś plany?-

Bruce nagle otrząsnąl sie z zamyślenia, stanąl juz sam bez pomocy lokaja i odpowiedzial:

-Sądze, ze zrobie jakieś przyjecie. Moze jakaś akcja charytatywna.-

-Tak, to dobry pomysl. Tylko moze tym razem, nie niszczmy posiadlości-powiedzial ALfred po czym sie uśmiechnąl.

Bruce spojrzal przez okno na dwór.

-Ten śnieg w niczym mi nie pomaga.- rzekl Wayne

-Ale tworzy doskonalą atmosfere. Mozemy zresztą napalic w kominku- powiedzial lokaj ścieląc lózko pana.

-Mówili coś w telewizji?-

-Nie. Od rana puszczają tego cholernego Nygme. NIe zgadnie pan co tym razem postanowil zbadac...- odpowiedzial Lokaj.

-Edward Nygma, znany psycholog w Gotham CIty. Zaczynal jako prezenter zagadek dla dzieci, obecnie zaś uwazany za geniusza prowadzi wlasny program, w którym bada rózne, dziwne rzeczy równiez... - Pomyślal Bruce.

-...Batmana- powiedzial tubalnym glosem Alfred.

Bruce odwrócil sie w strone telewizji, siegnąl po pilota i wlączyl odbiornik.

-Który kanal?- zapytal

-Gotham TV-

Bilioner nacisnąl odpowiedni przycisk po czym na ekranie pojawil sie mezczyzna w średnim wieku, ubrany w szary garnitur. Najbardziej charakterystyczną cześcią jego ubioru byl zielony krawat.

-Batman, Mroczny Rycerz, Mściciel Gotham a od niedawna morderca...-

-Ma pan coraz wiecej nazw, jeszcze troche i kazdy bedzie pana nazywal inaczej- powiedzial Alfred, który zagluszyl glos z odbiornika

-...a ulice są coraz bardziej puste. Dziś zajmiemy sie sposobem myślenia tej fascynującej postaci. zeby tego dokonac oprócz mnie w studiu pojawi sie dziś wielu gości...-

Bruce wylączyl odbiornik.

-Nie mam sily tego sluchac-

-Naturalnie panie Wayne, bedzie pan jadl tutaj czy z znajomymi?-

-W Jaskini-

-Przygotuje wiec pare porcji- poweidzal Alfred po czym wyszedl z pokoju.

Wzrok Bruce utkwil w telewizorze. Rozejrzal sie, poszedl do toalety, wziąl prysznic, ubral sie i zszedl do Jaskini.


: 27 Sierpie?  2008, 00:36:03

 Jakby co dopisalem.

Mr.G

Dobrze poznaleś Alfreda przez te dwa filmy, Firm. Jest dowcipny na swój wlasny sposób i nie stroni od docinek Bruce'owi.
Fajny dialog ;)

Firm

Dzieki, szczerze to to co pisze jest chyba moją wizja 3. Podchodząca pod Nolana.

Mr.G

Cytat: Firm w 28 Sierpień  2008, 21:11:25
bedzie pan jadl tutaj czy z znajomymi?-

-W Jaskini-

-Przygotuje wiec pare porcji- poweidzal Alfred po czym wyszedl z pokoju.
Jezeli to wyszlo z Twojej glowy to mozesz byc z siebie dumny. Ja sie ubawilem...  :D

Firm

Wyszlo z mojej glowy, dzieki ;)

jak to napisalem myślalem o BB gdy Bruce montuje w jaskini światla i Alfred widzi nietoperze:

-Przynajmniej nie bedzie pan sie czul samotny.
: 28 Sierpie?  2008, 22:17:26

 Rodzial III

Grupa pieciu mezczyzn stala na czwartej centralnej przecznicy w Gotham City.

-Masz towar?- zapytal sie najwyzszy, czarnoskóry, ubrany w szarą bluze i dresowe spodnie tego samego koloru.

-Tak, tu jest. Kaliber czterdzieści cztery taki jaki chcialeś- odpowiedzial wychudzony bialoskóry mezczyzna. Byl bardzo brudny a smród dalo sie wyczuc przynajmniej z pieciu metrów.

-Ej chlopaki, chod?cie tutaj- zawolal murzyn. Grupa trzech mezczyzn stojących nieopodal podeszla do swego przywódcy. Wychudzony chlopak mial przerazenie w oczach.

-Coś nie tak?- zapytal

Nikt nie odpowiedzial. Chlopak rozglądal sie nerwowo. Pośród tej grupki ludzi zauwazyl dwóch bialych i dwóch czarnych mezczyzn ubranych podobnie jak ich przywódca - w "obwisle" ubrania.

-Dziewiecset za trzy, naboje juz daruje- ciągnąl dalej.

Grupa kupujących tylko patrzyla na brudnego sprzedawce. Obrzydzenie, pogarda. To mozna bylo wypatrzec w ich oczach.

-Bierzecie czy nie- pytal chlopak wyra?nie bylo widac, ze jest czymś zaniepokojony. -No bierzcie!- krzyknąl chlopak po czym wrecz rzucil bro? w rece przywódcy.

Wysoki mezczyzna spojrzal na zakup po czym wreczyl go swym poddanym. Spojrzal raz jeszcze na chlopaka i siegnąl do kieszeni.

-Boze...Nie..- wyszeptal "brudas".

Wysoki mezczyzna wyciągnąl plik banknotów po czym wreczyl go chlopakowi. Sprzedawca rozejrzal sie raz jeszcze po czym zrobil pare kroków w tyl. Zacząl uciekac. Nawet nie przeliczyl pieniedzy. Grupa mezczyzn zaczela rozmowe.

-Nie przyleci. Nie odkąd jest ścigany- powiedzial murzyn ubrany w spodnie z niskim krokiem i czarna bluzą z kapturem.

-Nie. Ale za jakiś czas, gdy gówno zrobi sie geste- rzekl przywódca po czym zamilkl. -Kiedy na ulicach znów zrobi sie niebezpiecznie, wtedy wróci.-

Bylo cicho. Na ulicach nie bylo zadnych samochodów, zadnych ludzi. Nie byla to wina pory, nawet w środku nocy Gotham bywalo pelne. Nagle po asfalcie w wrecz niewinny sposób potyczyla sie plonąca opona. Jej tor byl prosty. Oczy gangu skierowaly sie na ten jakze dziwny obiekt.

-Co do...?- powiedzial otyly chlopak. Uslyszeli cichy śmiech. Dochodzil zza nich. Wszyscy szybko sie odwrócili. Na ulicy stalo ośmiu ludzi. Nie byle jakich. Wszyscy ubrani byli w rozpadające sie wrecz ubrania, choc wyglądaly na dośc eleganckie. Najciekawszą cześcią stroju byly jednak twarze tych ludzi. Twarze, które pomalowane byly na bialo, czarne obwódki wokól oczu i czerwone uśmiechy. Tak  taki makijaz z pewnością przerazal. Wyglądali jak klauni, którzy podczas nakladania makijazu stracili kontrole na dlonią. Trzy kobiety i pieciu mezczyzn.

-Ha,ha,ha,ha....- zaśmial sie po cichu klaun stojący na przodzie -..Ha, ha, ha...-

-Wariaci...- powiedzial bialoskóry z kapturem na glowie.

-...Ha, ha, ha...- Klaun zamilkl -...ha, ha...- siegnąl do kieszeni, ten sam gest wykonali wszyscy "pomocnicy" stojący za nim.

-Nalodawaliście?- zapytal sie murzyn po czym odwrócil sie w strone swego "gangu".

-Tak- wyszeptali wszyscy naraz, naprzeciwko nich klaun nadal sie śmial. NIe w sposób glośny czy nawet straszny po prostu cedzil slowa, bez zadnego uczucia jednak z uśmiechem na twarzy.

-Ha, ha, ha....BANG!- krzyknąl nagle po czym wszyscy klauni wyciągneli z kieszeni dlugie pistolety. W tej samej sekundzie nastąpily strzaly. Cala grupka ubranych w "wiszące" ubrania upadla na ziemie. Z ich cial wystawaly cieniutkie prety zako?czone fioletowymi chorągiewkami, które swobodnie falowaly na wietrze. Na tym niewinnym kawalku materialu znajdowal sie napis, który glosil: JOKERS.


Mr.G

Joker w Arkham, ale w mieście anarchia trwa rozprzestrzeniana przez jego "fanów".
To zawsze najbardziej lubilem w serialu "Batman Beyond" - Jokersi.

Duzo wiecej wątków w twojej historii Firm, obyś umial to wszystko dobrze polączyc i zgrac ;)

Hydro

It's a funny world we live in.

Firm

Ok, ale mam tak w szkole duzo pracy - tlumaczenie ksiązki, 40 pyta? z historii - nauka, lektury, wystep w teatrze ze narazie po prostu nie mam kiedy.

Juby

Napisałem pierwszą, otwierającą scenę do kontynuacji TDK (Taki niby prolog). Przeczytajcie! ;)
_______________________________________________________________________________

T H E   D A R K   K N I G H T   R E T U R N S   (Tytuł roboczy)

NOC. Trwa wielka burza. Z nieba spadają wielkie błyskawice. Dwie układają się w kształt – SYMBOL BATMANA. Na niebie pozostaje jego cień. Znika w deszczu.

CIĘCIE
DO:

NOC. Pada DESZCZ. Kamera opada na wyspę Narrows... Zbliża się do Zakładu Psychiatrycznego ,,Arkham Asylum"... Do małego, zakratowanego okna.

WNĘTRZE. KORYTARZ, ARKHAM ASYLUM – NOC

Korytarzem idzie piękna kobieta niosąca tacę z jedzeniem i DŹWIGAJĄCA TORBĘ. To DR HARLEEN QUINZEL. Przechodzi obok kilku cel. Dochodzi do samego końca korytarza, gdzie obok stalowych drzwi z NUMEREM 212, stoi dwóch strażników, TONY i JAMES.

JAMES
Proszę oddać tacę i pokazać wnętrze torby.

DR HARLEEN QUINZEL
Chłopaki, pracuję tu od dwóch lat. Nie możemy sobie oszczędzić tego przeszukiwania, choć jeden raz?

Tony wyciąga ręce w kierunku Harleen.

JAMES
Przykro mi Pani doktor, ale zna Pani zasady. Jeśli nie będziemy wykonywać swoich obowiązków tak jak się należy, to kto będzie odpowiadał w razie jakichś komplikacji z więźniem. A dobrze wie Pani, że dziś w zakładzie zostało tylko sześciu strażników. Musimy być ostrożni, bo w razie czego, to nasze łebki polecą pierwsze. Teraz proszę oddać tacę.

Harleen oddaje tacę z jedzeniem Tony'emu i zaczyna ściągać torbę z ramienia.

TONY
Po co w ogóle Pani doktor tak o niego dba? Zakochała się Pani w nim, czy co?

Tony się lekko uśmiecha i odwraca bokiem do Pani doktor. Harleen oddaje torbę, o którą prosił James. Robi zmieszaną minę.

DR HARLEEN QUINZEL
O co ci chodzi?

Tony z powrotem spogląda na Panią doktor z zaskoczoną minom.

TONY
Troszczy się Pani o niego. Przecież przynoszenie mu kolacji nie jest w zakresie Pani obowiązków. Czemu Pani to robi? Dobrze Pani wie kim jest ten człowiek. Jak dla mnie, to nikt nigdy nie powinien spędzać z nim tyle czasu.

DR HARLEEN QUINZEL
Lepiej zajmij się swoimi sprawami.

TONY
Tak jest Pani doktor.

James w czasie ich rozmowy otworzył torbę, a teraz wyjmuje z niej rzeczy. Wyciąga FIOLETOWY GARNITUR i KOSMETYCZKĘ, do makijażu. Przygląda im się, a razem z nim Tony...

James
Co to ma być do cholery?

Odwraca wzrok na Panią doktor. Harleen właśnie wyjęła spod spódniczki mały PISTOLET. Oddaje cztery strzały. Martwi strażnicy padają na ziemię, a wraz z nimi taca z jedzeniem, które się rozsypuje po korytarzu. Quinzel ładuje z powrotem zawartość do torby. Podnosi ją i zabiera klucze Jamesowi. Podchodzi do drzwi. Otwiera je, a tam –

WNĘTRZE. CELA NUMER 212, ARKHAM ASYLUM – NOC

CIEMNOŚĆ. Światło dochodzi tylko z otwartych drzwi. Stoi w nich Harleen. Z dumom na twarzy upuszcza torbę. Uśmiecha się do siedzącego mężczyzny na końcu sali. Światło pozwala ujrzeć tylko jego nogi, oraz kontur jego włosów i ramion. To JOKER.

DR HARLEEN QUINZEL
Już jestem Panie J. Przyniosłam Panu ubranie i coś do zasłonienia blizn na twarzy. Mamy 5 minut.

JOKER
Wybornie.
(uśmiecha się)

WNĘTRZE. POMIESZCZENIE OCHRONY, ARKHAM ASYLUM – NOC

Strażnik (COLIN) buja się na krześle, jedząc pączka. Oblizuje palce. Zerka na EKRANY MONITORÓW. Zauważa leżących na ziemi Tony'ego i Jamesa. Wyprostowuje się i uważnie przygląda obrazowi z monitora. Próbuje się połączyć ze strażnikami.

WNĘTRZE. CELA NUMER 212 – KONTYNUACJA

Joker w ciemnościach kończy zakładać MAKIJAŻ. Wstaje i w raz Harleen wychodzi z pomieszczenia.

DR HARLEEN QUINZEL
Dłużej już nie można było?

WNĘTRZE. POMIESZCZENIE OCHRONY – KONTYNUACJA

Strażnik przestaje nawoływać Tony'ego i Jamesa. Bierze KRÓTKOFALÓWKĘ z biurka.

COLIN
FRANK? Frank?! Frank?!!!

FRANK
Jestem, jestem. Co tam u ciebie? Ciągle się obżerasz, w czasie gdy my musimy patrolować korytarze.

COLIN
Nie rzutuj sobie. Jakieś zamieszanie przy celi 212. Bierz Mike'a i biegnijcie tam!

FRANK
A co z Tony'm i z Jamesem?

COLIN
Oni... oni... Chyba nie żyją. Tak to przynajmniej wygląda. Bądźcie tam najszybciej jak możecie. Bo chyba wiecie czyja to cela?

FRANK
Zaraz tam będziemy.

Colin powrotem zerka na ekran monitora. Widzi kobietę i mężczyznę w fioletowym płaszczu po korytarzu.

WNĘTRZE. KORYTARZ – KONTYNUACJA

Harleen i Joker przeszli już cały korytarz. Na końcu skręcają w lewo i schodzą po schodach. Idą wzdłuż korytarza na parterze. Zatrzymują się przy CELI NR 81. Joker wyjmuje MAŁY PRZEDMIOT, DETONATOR, z torby i przyczepia go do drzwi.

WNĘTRZE. CELA NUMER 212 – KONTYNUACJA

Dwóch strażników stoi w drzwiach otwartej celi. Jest pusta, a pod nią leżą martwi Tony i James.

WNĘTRZE. KORYTARZ – KONTYNUACJA

Wybuchają drzwi CELI NUMER 81. Frank i Mike biegną korytarzem do miejsca, z którego dobiegł huk. Zbiegają po schodach, i dochodzą do dziury w ścianie, będącej na miejscu drzwi do celi. Obydwaj strażnicy wyjmują broń. Z celi dobiega drugi, tym razem mniejszy huk. Frank stoi zdenerwowany obok dziury, a tuż obok niego Mike.

WNĘTRZE. CELA NR 81 – NOC

W tylniej ścianie celi widnieje DZIURA. Za nią widać uliczkę, gdzie jest zaparkowany CZARNY SAMOCHÓD. Harleen wychodzi przez dziurę i idzie w kierunku niego. Joker podąża za nią, ale zatrzymuje się na granicy wydostania z Arkham.

WNĘTRZE. KORYTARZ – KONTYNUACJA

Mike i Frank postanawiają działać. Szybko wystawiają broń w kierunku celi, a potem wchodzą do niej.

WNĘTRZE. CELA NR 81 – KONTYNUACJA

FRANK
Stój!

Joker powoli odwraca głowę w ich kierunku. Strażnicy patrzą na niego zarówno z przerażeniem i obrzydzeniem.

JOKER
Wita Panów.
(uśmiecha się)

Joker odwraca się całym ciałem w kierunku strażników. STRZELA w Mike'a. Frank klęka, koło niego. Odwraca się. Widzi Jokera podchodzącego do samochodu. Clown otwiera drzwi i wchodzi do środka. Frank wybiega z celi na ulicę.

PLENER. ULICZKA OBOK ARKHAM – NOC

SAMOCHÓD z Harleen i Jokerem w środku odjeżdża. Frank STRZELA do niego parokrotnie. Nie trafia. Nie widział tablic rejestracyjnych. Skołowany nie wie co ma robić. Z oddali dobiega odgłos syren policyjnych.

NOC. Pada DESZCZ. Kamera oddala się od uliczki obok Arkham. Widzimy całą wysepkę Narrows...

CIĘCIE
DO:

...

_______________________________________________________________________________

Może jak będę miał czas dokończę to dzieło  :D, a póki co możecie ocenić, czy jestem urodzonym scenarzystą.  ;)

Mr.G

Wczytując się w to wyobraziłem sobie tą scenkę z podkładem muzycznym z napadu na bank w TDK. Naprawdę ciekawie mogłoby wyglądać to w kinie, ale logo Batmana z piorunów jakoś mi nie pasuje.
Mimo wszystko podoba mi się Twój prolog.

Juby

Cytat: Mr.G w 02 Październik  2008, 18:43:16
Wczytując się w to wyobraziłem sobie tą scenkę z podkładem muzycznym z napadu na bank w TDK. Naprawdę ciekawie mogłoby wyglądać to w kinie, ale logo Batmana z piorunów jakoś mi nie pasuje.
Mimo wszystko podoba mi się Twój prolog.

Dziękuje za pochwałę i przyznam się, że gdy to pisałem wyobrażałem sobie tę scenę właśnie z muzyką z napadu na bank.  ;)

A o znak z piorunów to chciałem, aby na początek było coś tak charakterystycznego jak nietoperki w BB, czy płomienie w TDK. I myślę, że prezentowałoby się to bdb i mroczno. Rysując to w 5 minut na Paincie, tak to sobie wyobrażam: