Skończyłem:


1/95
Pisałem już o nim jakiś czas temu. Opinia bez zmian, świetna rzecz.

2/95
Drugie podejście po ponad 10 latach. Nadal nie potrafię się przekonać do tego originu. Prace Grahama Nolana są w porządku, ale Bane to wymuszony "super-kozak", który zamiast prezentować swoją siłę i intelekt czynami, po prostu opisywany jest z offu przez Zombiego, przez co nie potrafię tego kupić. No i te scenariuszowe pomysły pokroju "nauczenia się z książek jak wstrzymać funkcje życiowe, aby upozorować śmierć" nigdy mi się nie spodobają.

3/95
Nie jestem fanem retconowania, jakiego dokonano na Kadaverze, kreska była bardzo dziwna, a Ludzka-pchła to kolejny niepotrzebny cudak w kostiumie. Niemniej jednak, czytało się to całkiem całkiem.

4/95
Pierwsza część - fenomenalnie zilustrowana przez Norma Breyfogle'a - bardzo mi się podobała. Druga to dość oklepana fabuła z kolejnym groteskowym przeciwnikiem pragnącym przejąć władzę nad Gotham, ale kupuję to i tę bardzo specyficzną szatę graficzną.

5/95
Dwuczęściowa kontynuacja wątku "generała". Czytało mi się ją dość szybko i bez zgrzytów, a pomysł z uznaniem dzieciaka za zakładnika, a nie lidera armii był bardzo spoko.

6/95
W pierwszej części bardziej podobał mi się wątek chorego Bruce'a próbującego umówić się do lekarza, niż akcja z Jean Paulem i Robinem, więc chyba nie było to zbyt ciekawe. O wiele lepiej wypada druga część z pojedynkiem Bane'a z Croc'em, ale całość ma ten sam problem - rysował Jim Aparo.

7/95
Ponownie moje oko nie cieszyło się a kontakt z pracami Aparo, ale zeszyt lepszy, bo tak, jak ja, scenarzyści (i Bane) widzieli tu Riddlera jako miernego przeciwnika Batmana, no i w końcu zaczyna się coś dziać.

8/95
Pierwszy numer "Knightfall" to starcia z drugoplanowymi uciekinierami z Arkham (Mad Hatter, Amigdala), ale ze względu na powrót Norma w roli rysownika czytało mi się go o wiele lepiej od trzech poprzednich Semiców.

9/95
Rewelacja! Pierwsza historia to klimatyczne starcie z nieobliczalnym Zsaszem, który wziął na cel damską uczelnię oraz pożegnanie Norma w doskonałej formie (szkoda, że na tym skończył swoją przygodę z ongoingami z Batmanem). Mimo wszystko, druga historia rysowana przez Jima Balenta wizualnie w niczym jej nie ustępuje, wręcz przeciwnie - Bane, Croc, ich starcie w kanałach, no i ten kadr, w którym Bullock oświetla latarką Batmana w ciemnym zaułku - jestem zachwycony. Fabularnie też coraz ciekawiej, bo coraz bliżej upadku.

10/95
Kolejne starcia z uciekinierami z Arkham (w tym przypadku Corneliusem Strickem i FireFly'em), ponownie rysowane najpierw przez Aparo, a w drugiej części przez Grahama Nolana. Ujdzie, choć najlepsza jest tutaj okładka Kelley'go Jonesa.

11/95
O, jest i Poison Ivy. Pomysł na to, że Bane rozpoznał Bruce'a / Batmana całkiem fajny, ale według mnie rozegrany trochę za szybko, za mało suspensu na tej jednej tronie. Najlepiej z tego numeru wypada patowa sytuacja z Riddlerem w telewizji i to, jak Robin go załatwia. Riddler ssie!

12/95
Uwielbiam czytać historie, gdzie samotny Batman rusza aby rozwiązać kryzysową sytuację, w której policji brakuje środków / możliwości. W tej najpierw toczy walkę ze Strachem na wróble, potem brutalnie okłada Jokera (ależ miło było na to popatrzeć), a później rozprawia się z trzema przydupasami Bane'a. Od początku czuć, że to już koniec rozgrzewki i początek prawdziwego końca, a cliffhanger tylko to wrażenie potęguje. Dobry zeszyt, po którym od razu chce się brać za następny.


Ostatni numer zeszytowego Batmana od TM-Semic jaki posiadam. Wielka szkoda, że ilustracje do dania głównego przypadły akurat Jimowi Aparo, do którego chyba nigdy się nie przekonam. Niemniej, pojedynek... A właściwie katowanie Batmana śledzi się z zainteresowaniem, a kadr z łamaniem kręgosłupa na całą stronę - pomijając nadmierne owłosienie ramion Bane'a - wyszedł Jimowi bardzo dobrze, więc jestem usatysfakcjonowany tym historycznym komiksem.
Dalsza część wizualnie prezentuje się znacznie lepiej (ponownie Graham Nolan), ale jest spokojniejsza, pokazuje reakcje na przegraną Batmana i obecny status postaci drugoplanowych, które od teraz będą odgrywać pierwsze skrzypce w tej historii. It's fine, just fine.

I to by było na tyle. W ciągu ostatnich miesięcy powtórzyłem prawie wszystkie TM-Semici z Batmanem, jakie posiadam (na forum nie recenzowałem chyba już tylko komiksowej adaptacji Batmana i Robina - może gdy kiedyś ją powtórzę to napiszę ze dwa zdania). To była naprawdę fajna, nostalgiczna podróż, zwłaszcza przyglądanie się reklamom na okładkach i czytanie listów do redakcji oraz odpowiedzi Arka Wróblewskiego na nie. Niby minęło "tylko" 30 lat, a mimo to świat zmienił się diametralnie i fajnie było się cofnąć do tego co było. Moim ulubionym rocznikiem pozostaje 1991, niewiele za nim 1994, a dalej chyba 1995 (trudno mi go porównać do 1993, bo brakuje mi z tego drugiego 1/3 zeszytów), a najsłabiej 1992. Teraz biorę się za Knightfall "w pełni", a jeśli chodzi o dalsze TM-Semici - mając nowsze, lepsze wydania od Egmont (planuję kupić całość), nie widzę sensu w nadrabianiu dalszych numerów Knightfall, Knightquest i KnightsEnd, ale już całej reszty (brakujące mi numery z lat 1993-1994, Wydania Specjalne, numery 2 i 5 z 1997 oraz cały rocznik 1998) będę wypatrywał podczas wizyt w antykwariatach.












1/95
Pisałem już o nim jakiś czas temu. Opinia bez zmian, świetna rzecz.

2/95
Drugie podejście po ponad 10 latach. Nadal nie potrafię się przekonać do tego originu. Prace Grahama Nolana są w porządku, ale Bane to wymuszony "super-kozak", który zamiast prezentować swoją siłę i intelekt czynami, po prostu opisywany jest z offu przez Zombiego, przez co nie potrafię tego kupić. No i te scenariuszowe pomysły pokroju "nauczenia się z książek jak wstrzymać funkcje życiowe, aby upozorować śmierć" nigdy mi się nie spodobają.

3/95
Nie jestem fanem retconowania, jakiego dokonano na Kadaverze, kreska była bardzo dziwna, a Ludzka-pchła to kolejny niepotrzebny cudak w kostiumie. Niemniej jednak, czytało się to całkiem całkiem.

4/95
Pierwsza część - fenomenalnie zilustrowana przez Norma Breyfogle'a - bardzo mi się podobała. Druga to dość oklepana fabuła z kolejnym groteskowym przeciwnikiem pragnącym przejąć władzę nad Gotham, ale kupuję to i tę bardzo specyficzną szatę graficzną.

5/95
Dwuczęściowa kontynuacja wątku "generała". Czytało mi się ją dość szybko i bez zgrzytów, a pomysł z uznaniem dzieciaka za zakładnika, a nie lidera armii był bardzo spoko.

6/95
W pierwszej części bardziej podobał mi się wątek chorego Bruce'a próbującego umówić się do lekarza, niż akcja z Jean Paulem i Robinem, więc chyba nie było to zbyt ciekawe. O wiele lepiej wypada druga część z pojedynkiem Bane'a z Croc'em, ale całość ma ten sam problem - rysował Jim Aparo.

7/95
Ponownie moje oko nie cieszyło się a kontakt z pracami Aparo, ale zeszyt lepszy, bo tak, jak ja, scenarzyści (i Bane) widzieli tu Riddlera jako miernego przeciwnika Batmana, no i w końcu zaczyna się coś dziać.

8/95
Pierwszy numer "Knightfall" to starcia z drugoplanowymi uciekinierami z Arkham (Mad Hatter, Amigdala), ale ze względu na powrót Norma w roli rysownika czytało mi się go o wiele lepiej od trzech poprzednich Semiców.

9/95
Rewelacja! Pierwsza historia to klimatyczne starcie z nieobliczalnym Zsaszem, który wziął na cel damską uczelnię oraz pożegnanie Norma w doskonałej formie (szkoda, że na tym skończył swoją przygodę z ongoingami z Batmanem). Mimo wszystko, druga historia rysowana przez Jima Balenta wizualnie w niczym jej nie ustępuje, wręcz przeciwnie - Bane, Croc, ich starcie w kanałach, no i ten kadr, w którym Bullock oświetla latarką Batmana w ciemnym zaułku - jestem zachwycony. Fabularnie też coraz ciekawiej, bo coraz bliżej upadku.

10/95
Kolejne starcia z uciekinierami z Arkham (w tym przypadku Corneliusem Strickem i FireFly'em), ponownie rysowane najpierw przez Aparo, a w drugiej części przez Grahama Nolana. Ujdzie, choć najlepsza jest tutaj okładka Kelley'go Jonesa.

11/95
O, jest i Poison Ivy. Pomysł na to, że Bane rozpoznał Bruce'a / Batmana całkiem fajny, ale według mnie rozegrany trochę za szybko, za mało suspensu na tej jednej tronie. Najlepiej z tego numeru wypada patowa sytuacja z Riddlerem w telewizji i to, jak Robin go załatwia. Riddler ssie!


12/95
Uwielbiam czytać historie, gdzie samotny Batman rusza aby rozwiązać kryzysową sytuację, w której policji brakuje środków / możliwości. W tej najpierw toczy walkę ze Strachem na wróble, potem brutalnie okłada Jokera (ależ miło było na to popatrzeć), a później rozprawia się z trzema przydupasami Bane'a. Od początku czuć, że to już koniec rozgrzewki i początek prawdziwego końca, a cliffhanger tylko to wrażenie potęguje. Dobry zeszyt, po którym od razu chce się brać za następny.


Ostatni numer zeszytowego Batmana od TM-Semic jaki posiadam. Wielka szkoda, że ilustracje do dania głównego przypadły akurat Jimowi Aparo, do którego chyba nigdy się nie przekonam. Niemniej, pojedynek... A właściwie katowanie Batmana śledzi się z zainteresowaniem, a kadr z łamaniem kręgosłupa na całą stronę - pomijając nadmierne owłosienie ramion Bane'a - wyszedł Jimowi bardzo dobrze, więc jestem usatysfakcjonowany tym historycznym komiksem.
Dalsza część wizualnie prezentuje się znacznie lepiej (ponownie Graham Nolan), ale jest spokojniejsza, pokazuje reakcje na przegraną Batmana i obecny status postaci drugoplanowych, które od teraz będą odgrywać pierwsze skrzypce w tej historii. It's fine, just fine.

I to by było na tyle. W ciągu ostatnich miesięcy powtórzyłem prawie wszystkie TM-Semici z Batmanem, jakie posiadam (na forum nie recenzowałem chyba już tylko komiksowej adaptacji Batmana i Robina - może gdy kiedyś ją powtórzę to napiszę ze dwa zdania). To była naprawdę fajna, nostalgiczna podróż, zwłaszcza przyglądanie się reklamom na okładkach i czytanie listów do redakcji oraz odpowiedzi Arka Wróblewskiego na nie. Niby minęło "tylko" 30 lat, a mimo to świat zmienił się diametralnie i fajnie było się cofnąć do tego co było. Moim ulubionym rocznikiem pozostaje 1991, niewiele za nim 1994, a dalej chyba 1995 (trudno mi go porównać do 1993, bo brakuje mi z tego drugiego 1/3 zeszytów), a najsłabiej 1992. Teraz biorę się za Knightfall "w pełni", a jeśli chodzi o dalsze TM-Semici - mając nowsze, lepsze wydania od Egmont (planuję kupić całość), nie widzę sensu w nadrabianiu dalszych numerów Knightfall, Knightquest i KnightsEnd, ale już całej reszty (brakujące mi numery z lat 1993-1994, Wydania Specjalne, numery 2 i 5 z 1997 oraz cały rocznik 1998) będę wypatrywał podczas wizyt w antykwariatach.
