Cytat: Jon w 15 Czerwiec 2014, 12:09:15
Akurat brak Kevina Conroya to najmniejszy problem tego filmu. Jeszcze przebolałbym kartonowych bohaterów, głupie dowcipy czy bezsensowną kriogenikę, ale nie wybaczę robienia z widza idioty. Polecam scenę, w której przebrani za wieśniaków Solomon Grundy i Cheetah przekonują Kentów do oddania im świeżo znalezionego w rakiecie Kal-Ela. Rozumiem, że słowo Adventures nie pojawiło się w tytule przez przypadek, ale pewne zagrywki powinny pozostać w domenie Loony Toons czy Disneya. Frustracja byłaby dużo mniejsza gdyby film okazał się spinoffem jakiegoś infantylnego serialu, jak np. Batman vs. Dracula. Tu cios przyszedł jednak praktycznie znikąd.
Kreska mi się bardzo podobała w tej kreskówce. Innymi słowy nie lubię, kiedy wszystko ocieka miodem i jest przesłodzone aż się wylewa z ekranu. Ale to widome każdy ma inny gust. (Broń boże nie odbierz tego jako krytykę twojego gustu).
Co do przebieranki, o której wspomniałeś.
-Może Kentowie byli w szoku dlatego oddali przyszłego Clarka. (Można to tak tłumaczyć).
-Salomon Grundy trochę przypomina swoją posturą wiejskiego chłopa, który cały czas robi w polu.
-Można to tłumaczyć też tym, że Kentowie nie wiedzieli o istnieniu takich postaci jak Salomon Grundy czy Cheetah. I skąd mieli wiedzieć, że była podróż w czasie spisek o usunięcia całej Ligi. ITD.
No tak, ale tu rozbija się kapsuła zjawia się wiejska para i wmawiają Kentą, że to ich dziecko.
Wiadome w filmie taka akcja, by nie przeszła, ale to kreskówka robiona pod kątem dzieci, a nie dorosłych facetów.
Osobiście pochodzę do tego na luzie nie szukam w tym drugiego dna oraz większych morałów, które mogłyby mi coś dać w życiu codziennym. Pozdrawiam. D.S.