Aktualności:

"Batman: Ziemia Niczyja. Walka o Gotham. Tom 3" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Batman: Arkham Asylum

Zaczęty przez Firm, 15 Sierpień 2008, 01:42:55

Mac12

Radość świni- bezcenna
Posted on: 23 Czerwiec  2009, 15:15:03

 Well, there`s egg and bacon,
egg sausage and bacon
Egg and spam
Egg, bacon and spam
Egg, bacon, sausage and spam
Spam, bacon, sausage and spam
Spam, egg, spam, spam, bacon and spam
Spam, sausage, spam, spam, spam, bacon, spam tomato and spam
Spam, spam, spam, egg and spam
Spam, spam, spam, spam, spam, spam, baked beans, spam, spam, spam and spam.

Spam! Spam! Spam! Spam!
Lovely spam! Wonderful spam!
Spam spa-a-a-a-a-am spam spa-a-a-a-a-am spam.
Lovely spam! Lovely spam! Lovely spam! Lovely spam!
Spam spam spam spam!

Altair

Tak,tak każdy zna słowa tej reklamy,jednak proszę,abyśmy nie odbiegali skrajnie od tematu ;)

Jaruto

Panie i panowie.
Gameplay demo Batman: AA część1: http://www.youtube.com/watch?v=NMg6nHKHdSU

Słaba jakość ale Riddler potwierdzony już w grze.

Altair

Co mi na razie bardzo przypadlo do gustu?Mozliwosci graficzne silnika UE3 oraz niezwykle plynne animacje.Za to duzy plus ;)

kelen

Riddler juz byl potwierdzony jakis czas temu.
Ta gra wyglada niesamowicie. Zaluje tylko, ze nie zagram w nia zbyt predko.

Mac12

Hejka pisze do was z hiszpanskiej kawejki. Czy sa jakies nowe info lub filmiki o Batman AA?

Pawcio

Sądzę, że to, co jest w tym temacie to póki co wszystko.

Prawo to tylko słowa. Jeśli chcesz, możesz robić wszystko. W tym zabijać.

Jaruto

#277
Beta test gry:

Gdy jeszcze jako dziecko nieśmiało eksplorowałem świat zagranicznych komiksów – na pewnym etapie składał się on dla mnie z kilku tylko bohaterów z Supermanem i Batmanem na czele. Przy czym tego pierwszego nie darzyłem jakąś większą sympatią, wręcz przeciwnie. Bo co to za zabawa być istotą praktycznie niezniszczalną, niezatapialną, mieć dosłownie jeden słaby punkt i większość wrogów eliminować z finezją czołgu wjeżdżającego w stragan z jajkami – dla mnie żadna.

Natomiast Batman... Ha – z człowiekiem nietoperzem dużo łatwiej było się identyfikować (w końcu każdy mógł nim zostać jak dorośnie). No i jakoś tak zwyczajnie bardzo podobało mi się to, że do walki z przestępcami w pierwszej kolejności angażował ten taki ,,mięsień" między uszami, a dopiero potem pozostałe. Działanie pod osłoną nocy, dziesiątki gadżetów, finezyjne taktyki i zacięcie detektywistyczne – w to mi graj.

A skoro o graniu mowa, Batman nigdy nie doczekał się godnej swojej renomy gry wideo. Aż do teraz. Jak bowiem na podstawie mojego intensywnego dochodzenia, opartego na badaniu wersji beta, wywnioskowałem – kroi się prawdziwa niespodzianka: praktycznie nieznana ekipa Rocksteady Studios za miejsce akcji swojej gry obrało również mało popularne w uniwersum Batmana miejsce, szpital psychiatryczny Arkham Asylum i w oparciu o czysto komiksową licencję kleci cudeńko. Co w tymże tekście spróbuję właśnie udowodnić.

Chluba NFZ

Tytułowe Arkham Asylum poznajemy w dosyć nietypowej sytuacji. Otóż po ataku na więzienie Blackgate trafia tu całkiem spora grupa osadzonych pozbawionych chwilowo dachu nad głową. Włącznie z tymi najbardziej groźnymi (co w świecie Mrocznego Rycerza oznacza również najdziwaczniejszych). I właśnie od kolejnego uroczystego aresztowania zaczyna się cała przygoda – w Arkham bowiem ląduje sam Joker.

Mówili, że będą nas leczyć dobrze opłacani lekarze,
ale o pielęgniarkach w strojach nietoperzy nie słyszałem

Batman: Arkham Asylum należy do tego elitarnego kręgu gier, które potrafią zauroczyć samym już ekranem tytułowym. Przed uderzeniem w przycisk ,,start" widzimy naszego bohatera – majestatycznie, z pasją, w deszczu, na tle księżyca w pełni – spoglądającego z dachu jakiegoś budynku na miasto. Aż głupio wciskać ,,start". Start. Widać, że autorzy wiedzą, o co chodzi – filmik początkowy przenosi nas na zalane strugami wody ulice, przez które pędzi Batmobil. Klimat jak w filmach Burtona czy rewelacyjnym serialu animowanym z początku lat dziewięćdziesiątych.

Nie znamy szczegółów aresztowania Jokera oprócz tego, że poszło zbyt gładko. Batmobil dociera na miejsce – trafiamy do Arkham, gdzie Joker, zakuty na modłę doktora Hannibala Lectera, transportowany jest do swojej celi. W tym momencie zyskujemy kontrolę nad Batmanem, choć możemy się nim tylko przechadzać – akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby, w stylu zapamiętanym z Resident Evil 4 czy Dead Space. Fragment ten to znany z wielu innych gier (na czele z początkową przejażdżką kolejką w Half-Life) zabieg, który zwykło się nazywać ,,ciszą przed burzą" – czujemy, że coś się kroi.

Spacerując po Arkham

Leniwy początek zdaje się prosić o spokojną analizę walorów audiowizualnych omawianej produkcji. Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to rewelacyjna gra aktorów udzielających głosów występującym w grze postaciom, a jest to w dużej części ekipa znana z popularnego swego czasu również i w Polsce serialu animowanego. Mamy więc chociażby Kevina Conroya w roli Batmana, co z miejsca pozwala poczuć się jak w domu.

Najwyraźniej jednak po Oskarze dla Heatha Ledgera także i Mark Hamill (tak, ten Hamill) postanowił spróbować swych sił, brylując w roli Jokera – wobec czego to właśnie ta postać najbardziej zwraca na siebie uwagę. Cóż mogę rzec – hamillowski Joker wypada wyśmienicie, brzmi świetnie i na dodatek bez przerwy sypie zabawnymi, cynicznymi tekstami (możemy zacząć wznosić już modły o trzeźwe podejście dystrybutora do zagadnienia lokalizacji). Efekt końcowy podkreśla bardzo dobra animacja twarzy i wszystkich składowych postaci (kapitalne modele).

Czy ten silnik mnie pogrubia? – Unreal Engine 3 sprawia,
że każdy wygląda jak krewny Mariusza Pudzianowskiego.

Batman: AA wykorzystuje silnik-kurę-znoszącą-złote-jaja, czyli Unreal Engine 3. Wielu wiadomość ta może bardziej odstraszyć niż stanowić dla nich rekomendację, dlatego już spieszę z dobrymi wieściami. Arkham Asylum to właściwie nie wiadomo jak stara budowla, którą podziwiamy nie dość, że nocą – to jeszcze podczas deszczu. A właśnie w takich warunkach omawiane algorytmy spisują się, moim skromnym zdaniem, najlepiej (patrz. Bioshock). Dzięki temu oprawa graficzna skutecznie oddaje mroczną, wilgotną i mocno nadszarpniętą zębem czasu atmosferę, koniec końców, złowrogiego psychiatryka.

Absolutnie nieprzewidywalny zwrot akcji

Nasyciwszy oczy widokiem ponurych murów Arkham oraz Batmana majestatycznie kroczącego za wózkiem wiozącym sypiącego fajnymi tekstami Jokera – jesteśmy świadkami, jak nasz karciany koleżka inicjuje spektakularną ucieczkę i wtedy to dopiero rozpoczyna się gra właściwa. Sytuacja przedstawia się niewesoło: Joker wypuszcza więźniów z cel, izoluje całą wyspę, grożąc zdetonowaniem różnych ładunków w mieście w wypadku interwencji z zewnątrz i zaczyna coś knuć. Co? Podsumuję fragment fabuły, który poznałem, tak – naprawdę zgrabnie łączy on wszystkie wydarzenia, w jakie zostaniemy wplątani i stanowi spójną całość z resztą gry.

Przebieg rozgrywki wygląda z kolei następująco – otrzymujemy nadrzędny cel, którym zazwyczaj jest zapobieżenie niecnym działaniom Jokera i przedzierając się przez Arkham, próbujemy go realizować. Po szpitalu wałęsać możemy się dość swobodnie, wracając do wcześniej odwiedzonych lokacji, jednak pomijając swobodę w sposobie osiągania celów – ogólny szkielet rozgrywki jest liniowy i kojarzy się ciepło z legendą znaną pod tytułem Metal Gear Solid. A to naprawdę mocny atut.

Batman, oprócz własnych kończyn, do poruszania się wykorzystuje też naturalnie swoje gadżety. Na pierwszy plan wysuwa się linka z hakiem, z pomocą której możemy sprawnie dostać się w różne miejsca oraz służąca do szybowania cudowna peleryna. W grze kilka razy pojawiają się elementy platformowe, dodam więc – że Batman, niczym Altair, samoczynnie wykonuje skoki nad przepaściami i wspina się po przytrzymaniu odpowiedniego przycisku (tzn. tylko doskakuje do półki – żadnego parkour). W praniu działa to bardzo dobrze. Jednak prawdziwie błyszczącym elementem Batman: AA jest szeroko pojęta walka.

Banda łysego

W grze jak do tej pory angażować musiałem się w trzy rodzaje bojów: otwartą walkę z osiłkami uzbrojonymi co najwyżej w pałki, kombinowanie na wypadek opryszków z bronią palną oraz epickie potyczki z bossami. Ma się rozumieć, można tworzyć kombinacje powyższych, np. otwartą walkę ze złoczyńcami dzierżącymi broń palną, ale przeważnie kończy się to źle. Jest ciężko, zdrowie odnawia się tylko po zakończeniu akcji (i to proporcjonalnie do zdobytych punktów doświadczenia), ale po przyswojeniu sobie reguł granie daje nieprzyzwoitą wręcz radochę.

Wbrew pozorom scena ta nie przedstawia pana Batmana
skaczącego na człowieku-deskorolce.

Najbardziej zauroczył mnie system walki wręcz. Często będziemy musieli stawić czoła grupie wrogów dużo liczniejszej od nas (np. pięcio- lub dziesięcioosobowej) i jeśli nie będą oni posiadali strzelb, najlepiej rozprawiać się z nimi w otwartej walce. A ta zrealizowana jest genialnie – wychodzi bowiem z założenia, że Batman nie zabija. Musimy więc każdego nieszczęśnika znokautować, co nie jest proste, bo w przeciwieństwie do wielu innych gier nasi oponenci nie krępują się atakować w chwili, gdy akurat zajęci jesteśmy okładaniem któregoś z ich kolegów. Co zmusza do najbardziej lubianej przeze mnie w grach rzeczy – kombinowania.

System wymusza stałe kontrolowanie każdego z atakujących, co oznacza płynne atakowanie bez przerwy każdego z nich – a to z kolei nabija licznik ,,combo", który po osiągnięciu odpowiedniej wartości umożliwia odpalenie ataków specjalnych (np. rzutów lub szybkich wykończeń). Przeciętny przebieg starcia wygląda np. tak: otacza nas, powiedzmy, pięciu wrogów. Czekamy na atak i sprawną kontrą sprowadzamy na glebę jednego z nich, tutaj jednak musimy pozostawić go samemu sobie i szybko walnąć drugiego pajaca, który akurat zaczyna się na nas zamierzać i w efekcie też ląduje na ziemi. Kontynuujemy okładanie pozostałych, nabijając wskaźnik combo, aż w końcu uzyskujemy dostęp do rzutu. Eliminujemy tymże na stałe z walki jednego z delikwentów, przewracamy nim pozostałych i korzystając z okazji, dobijamy jednego z nich. I tak do pozbycia się wszystkich.

W akcji wygląda to i sprawuje się rewelacyjnie – głównie za sprawą fenomenalnej animacji, podkreślającej masywność postaci oraz sterowania sprawiającego, że czujemy pełną kontrolę nad wydarzeniami na ekranie (przy tylko czterech klawiszach, odpowiedzialnych za: atak, oszołomienie, unik i dobicie, występujące naturalnie w wielu kombinacjach). Do tego system cały czas się rozwija, bowiem w grze za nasze poczynania otrzymujemy punkty doświadczenia, które pozwalają na odkrywanie nowych zdolności – gadżetów, ciosów, parametrów (lepsza zbroja, czyli więcej zdrowia) itd. I tak po jakimś czasie traktujemy wrogów batarangami (ostrza do rzucania w kształcie nietoperzy) czy przyciągamy ich do siebie liną.

Proszę nie obracać monitorów o 180 stopni
– ten kadr naprawdę tak wygląda.

Bo ktoś musiał zastąpić Fishera

Sprawy komplikują się jednak znacznie w momencie, gdy do zabawy wkraczają przeciwnicy dysponujący bronią palną. W otwartej walce padamy po kilku strzałach, dlatego praktycznie jedynym sposobem staje się wówczas pozbywanie się ich po cichu. Zabawa przypomina wtedy innego elektroniczno-rozrywkowego weterana – grę Splinter Cell. Poruszając się nisko i blisko ścian, dążymy do obezwładnienia oraz uspokojenia cwaniaków, co osiągnąć możemy na multum sposobów, np. zachodząc ich od tyłu i przytulając, spadając na nich jak stukilowy nietoperz z nocnego nieba czy zastawiając pułapki (chociażby powstałe z wybuchającego bat-żelu). Sympatycy fisherowskiego tudzież snake'owego kombinowania nie powinni być rozczarowani.

I na koniec kilka słów o bossach. Krótko, bo w ich wypadku cała zabawa opiera się na rozgryzieniu sposobu na ich pokonanie, a niestety do tego sprowadziłby się opis ich niezwykłości. Dlatego napiszę tylko, że tak dobrze nie bawiłem się od czasu ostatniego MGS-a – co oznacza, że pojedynki z nimi są wymagające, ciekawe i niezwykle emocjonujące.

Detektyw Wayne

Oprócz walki i przedzierania się przez Arkham porozmawiamy też z napotkanymi postaciami (nie wybierzemy jednak kwestii dialogowych). Więzienny klimat takich pogaduszek też przywołuje skojarzenia, w tym wypadku odnosiły się one do Ucieczki z Butcher Bay. Dzięki nim poznamy losy pozostałych ludzi, którzy akurat znajdowali się w szpitalu, gdy rozpętało się całe zamieszanie. Oznacza to też, że osoby lubiące bogatą narrację, dużą ilość przerywników filmowych i możliwość zagłębiania się w ten sposób w świat gry spędzać będą z nią czas z uśmiechem (ba, może nawet z wypiekami) na twarzy.

Jak na w miarę otwarte miejsce akcji przystało – Batman: AA nie mógł obejść się bez popularnych ,,znajdziek". A są to np. taśmy z przesłuchań więźniów (np. Killer Croca) i ich biografie, co czyni z Arkham Asylum niezłe kompendium wiedzy o uniwersum Mrocznego Rycerza. Warto w tym momencie wspomnieć, że początkowo ograniczenie miejsca do więzienia na wyspie wydawało mi się ograniczaniem możliwości Batmana (bo marzyło mi się ,,sandboksowe" miasto), jednak w praktyce Arkham jest tak rozległe i przestronne, że styl działania tytułowego bohatera nic na tym nie traci.

To przez ciebie graczu, lubiący teraz mało myśleć, ogłupione zostały przyszykowane dla mnie zagadki! Wstydź się!

W grze pojawiają się też sekcje, w których musimy wcielić się w rolę detektywa i poszukać tropu mającego pomóc nam w osiągnięciu jakiegoś celu. Włączamy wówczas specjalną aparaturę detekcyjną Batmana i skanujemy otoczenie, by po chwili móc podążać za tropem np. rozsypanej tabaki komisarza Gordona. Momenty te są niczego sobie, niestety brak im przebojowości pozostałych składowych gry. Wielka szkoda, że obecnie rządzące rynkiem trendy nie pozwoliły autorom na wrzucenie do gry bardziej finezyjnych zagadek.

Bajerem jest natomiast fakt, że możemy korzystać ze wspomnianego trybu detekcyjnego, kiedy nam się żywnie podoba, dzięki czemu wykrywamy przeciwników czających się za ścianami (taki rentgen, bo widać im kości), widzimy jakie mają tętno, czy są podenerwowani, czy posiadają broń i wprost atakowani jesteśmy wieloma innymi, istotnymi informacjami.

Szefostwo Wayne Enterprises byłoby dumne

Wersja beta Batman: Arkham Asylum pozwoliła na przejście jakiejś 1/3 części trybu fabularnego, co wystarczyło, bym umieścił sobie tę grę w czołówce najbardziej oczekiwanych produkcji tego roku. Cieszy doskonale ustawiona skala trudności (grałem na poziomie hard i zaspokoił on moje oczekiwania), boski klimat oddający ducha innych lubianych przeze mnie dzieł o Batmanie, oprawa audiowizualna (głosy i animacja), niesamowity system walki, elementy skradankowe, wykorzystanie gadżetów, sposób konstrukcji rozgrywki, poprowadzenia fabuły – i ogólnie to, jak wszystkie te fragmenty zręcznie połączone zostały w zwartą całość.

Pomimo że gra była niedokończona, nie znalazłem w niej żadnych bardziej rażących błędów i jedyne, czego mi było szkoda, to prymitywnych sekcji detektywistycznych. Ale to już niestety znak czasów (,,wciśnij guzik i wszystko się rozwiąże"). Niemniej nawet to nie rzutuje na moje spojrzenie na najnowsze dzieła Rocksteady Studios – szykuje się nam naprawdę wybitna gra. Nie tylko dla fanów Batmana. Jest na co czekać.

Maciej ,,Von Zay" Makuła, gry-online.


Martwi mnie tylko ten tryb zagadkowy... oprócz tego, wszystko zapowiada się wspaniale :)

Gramy! Batman Arkham Asylum: http://www.gry-online.pl/S014.asp?ID=463
(śpieszcie się oglądać bo po upływie 14 dni trzeba płacić za pełny materiał)

Będzie 47 achievementów: http://forums.eidosgames.com/showthread.php?t=90343

Mihcim

Powiem jedno
To bedzie gra roku ; )


Jaruto

No to o wersję detektywistyczna chyba nie muszę się bać :)

Będą kostiumy do odblokowania.
Na dowód screeny:
1. http://img44.imageshack.us/i/bscap0000vzy.jpg/
2. http://img188.imageshack.us/i/bscap0001ggh.jpg/
3. http://img190.imageshack.us/i/bscap0002qgx.jpg/
4. http://img10.imageshack.us/i/bscap0004jgi.jpg/

Zastanawiające... co on ma przy nadgarstku?

I na koniec jeszcze pierwsze wrażenie valhalli: http://www.valhalla.pl/tekst294-Gramy-w-Batman-Arkham-Asylum.html

Altair

CytatW tym momencie zyskujemy kontrolę nad Batmanem, choć możemy się nim tylko przechadzać
O,to coś na rodzaj cut scenek w AC ;0


Altair

A co do kostiumu to trochę przypomina ten,który widzimy pod koniec B:F ;)