Aktualności:

"Batman: Długie Halloween" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Ostatnio ogladalem...

Zaczęty przez Leon Kennedy, 26 Marzec 2008, 15:09:07

LelekPL

#705
No teraz to odwracasz kota ogonem. Sam pisałeś, że filmy z tego gatunku to tylko horrory i mają "jeden cel". Od tego się zaczęło wszystko bo umniejszałeś całemu gatunkowi filmów jako takiemu "bez ambicji". Po czym nagle piszesz dokładnie to co ja pisałem post wyżej. Czym była ta wypowiedź o "Nocy", jeśli nie potwierdzeniem tego co pisałem i praktycznie całkowitym zaprzeczeniem tego co pisałeś parę postów wyżej? Trochę konsekwencji... albo lepszego przemyślenia swojego stanowiska proponuję.

Rafalinda

Air Jordan, nie ma co się nakręcać, przecież Johny nie napisał, że ten gatunek to nieporozumienie i strata czasu. Ja raczej zrozumiałem, że większość filmów z tego gatunku jest po prostu mierna. ;)

Sami autorzy scenariusza też nieraz potrafią przeholować z dodawaniem tzw "głębi" swoim dziełom.
Dobrym przykładem jest drugi sezon serialu "The Walking Dead". Jaaaaaaaaaaaaacie, ale to było nuuuuuudne, naciągane i wkurzające. Problemy egzystencjalne zajęły większość czasu antenowego i w ogóle nie odczuwało się apokalipsy. A  już najbardziej niekonsekwentna i wkurzająca jest zona tego gliniarza. Jak ja jej nie znoszę. Najchętniej sam bym ją wykończył.

Johny Napalm napisałeś:
Cytat. Dla mnie termin horror jest zarezerwowany dla filmów o siłach nadprzyrodzonych, zombie, czy innych duchach, przy czym, horror ma jeden cel - przestraszyć widza -  jak go spełnia to znaczy, że jest dobry. Horror raczej nie ma większych ambicji.

No ale oprócz straszenia przydałby się jakiś suspens i odpowiedni klimat.
Dla porównania zestawmy dwa takie same filmy.
a) The Eye - made in Hong Kong
b) The Eye - Made in USA

Pierwszy (oryginalny) nie był do końca horrorem. To raczej taki mocny Thriller o duchach. Mimo wszystko film miał niesamowity klimat, a kiedy dziewczyna widziała duchy to ciarki przechodziły mi po plecach i autentycznie się bałem. Przede wszystkim o bohaterkę by nie zdradzała swym zachowaniem, że je widzi gdyż to przyciąga uwagę duchów. Film stopniowo budował napięcie i powodował, że widz zaciskał pośladki żeby nic się stamtąd przypadkowo nie wydostało pod wpływem emocji. Vide scena w windzie. Angelica Lee zagrała tą scenę fantastycznie. Bała się tak, że aż telewizor się trząsł. A ja jej kibicowałem w stylu: wytrzymaj jeszcze trochę...nie odwracaj się...jeszcze tylko 3 piętra...jeszcze tylko dwa...nie płacz...wytrzymaj... No i dziewczyna nawet nie piśnie a jej przerażenie jest niemal namacalne. Spisała się idealnie. Była dzielna tak jak widz od niej tego oczekiwał. Jedna z najlepszych scen jakie w życiu oglądałem.
Scena była napięta i wzbudzała takie emocje, że zapamiętam ją do końca życia.

Drugi film  z kolei (reamke) jest horrorem z krwi i kości. Autorzy próbują nas przestraszyć co chwilę klasycznym --> BUu!!!I to (niestety) skutecznie.
BUu! - Bucha ogień z piecyka.
BUu! -  trąbi samochód.
BUu! - Duch w restauracji rzuca się na Albę z wrzaskiem jak wygłodniały wilk. Tylko dlaczego?
No właśnie. I tylko tym ten film jest. Zwykłym straszakiem, w którym scenariusz w ogóle nie trzyma się przysłowiowej kupy. Scena w windzie została kompletnie zaje$#ana grą Alby. Jesica zamiast dzielnie przetrzymać i nie dawać po sobie znać, że widzi ducha, zachowuje się kompletnie odwrotnie. Zaczyna walić w te przyciski (jakby to miało przyspieszyć windę), zaczyna gadać do siebie i panikować. A ja zamiast jej kibicować miałem odruch w stylu--> zamknij w końca tą jadaczkę i przestań walić jak idiotka w te przyciski. Jiiiiiiizas. Bohaterka mnie zwyczajnie irytowała.

Dla porównania obie sceny (nie oglądać kto nie widział filmów a chciałby)

Hong Kong -> http://www.youtube.com/watch?v=iRRXruBdcrY
USA   ->  http://www.youtube.com/watch?v=anF3pTNDCDE

Oba filmy to kompletnie inne historie. Jedna opowiadała o życiu po śmierci, tajemniczych przewoźnikach, którzy przychodzą po nas w ostatniej godzinie życia. Opowiadał historię dziewczyny, która widzi coś czego nie powinna widzieć za życia. W ostatecznym rachunku człowiek przechodził jakieś katarsis i tej śmierci nie bał się aż tak bardzo jak na początku.

Natomiast wersja amerykańska to straszydło, które nie zostawia żadnych złudzeń. Po śmierci czeka nas jeden wielki koszmar, a przewoźnicy to warczące demony, które tylko czekają by pożreć nasze dusze. No a na sam koniec największy banał w amerykańskim stylu. ŻAŁOSNE.
Wersja made in USA przestraszyła mnie kilka razy tym swoim BUu. I oglądając go bałem się...ale tylko  kolejnego niespodziewanego BUu, które sprawi że pikawa mi mocniej zastuka. Tylko, że to nie był ten pierwotny strach który się nasila i trwa przez dłuuuugi czas. To po prostu zwykłe sekundowe BUu, które mija szybciej niż fetor po brzydkim bąku.

Ja oczywiście polecam wersję oryginalną gdyż dostarcza więcej i nie jest banalna. Wersję z Albą mimo, że bardziej przerażająca proponuje omijać szerokim łukiem. Film jest po prostu głupi.

LelekPL

Jeden i drugi film jest horrorem - chodzi o The Eye teraz. I z tym mam problem właśnie - ludzie nie chcą nazwać horroru horrorem, bo maja negatywne konotacje z samym słowem, z bóg wie jakiego powodu. Oryginalny The Eye działa na nerwy, zawiera dużo suspensu, elementy paranormalne? Więc należy do tego gatunku. Czy zawiera elementy innych gatunków, jak najbardziej jest to możliwe, ale największa różnica między oryginalną wersją, a amerykańską jest taka, że ten pierwszy jest po prostu dobrym horrorem, a drugi nie.

I też rozumiem, że Napalm uważa, że większość filmów łączona z tym gatunkiem nie jest najlepsza (btw powód jest prosty - pieniądze. Bardzo łatwo jest zrobić horror przy małym budżecie, a że jest to gatunek z olbrzymią rzeszą fanów to praktycznie zawsze się zwróci z nawiązką. Jest to trochę bardziej wyraźne niż w innych gatunkach, ale nie powinno to definiować horroru). Ale jak ktoś pisze, że "wiadomo", że "horror nie ma ambicji", albo że "ma tylko jeden cel" to bije od tego strasznie wąskie myślenie. Potem dochodzi fakt, że świetnych horrorów (choć z adwokatem, czy wrotami to bym polemizował czy takie są) Napalm nie zalicza nawet do tego gatunku, bo "splami je samym terminem". Są po prostu dobre i złe horrory, takie z dobrą, słabą i wybitną fabułą, takie ze świetną grą aktorską i takie z drewnami, takie z przesłaniem, takie robione z przymrużeniem oka i takie tylko dla pieniędzy. Tak samo jest z dosłownie KAŻDYM innym gatunkiem (jeśli już segregujemy filmy).

Rafalinda

I za to wypijmy. Oby dobrych horrorów było jak najwięcej :D

Nie zgodzę się tylko z jednym. Nie koniecznie mały budżet=zły horror.
Ostatnio oglądałem "grave encounters". Film kosztował grosze i wyszedł bardzo przyzwoicie.
Film powinien się spodobać zwłaszcza fanom serii "Silen Hill".

Trailer ->  http://www.youtube.com/watch?v=g8FBRATbJoA

LelekPL

Oczywiście. Nie chciałem powiedzieć, że mały budżet to od razu zły film. Jest mnóstwo świetnych horrorów z małym budżetem... ba, horrorów z wysokim się praktycznie nie robi. Chodziło mi tylko o to, że często są robione na odwal, byleby szybko zarobić trochę grosza, albo wbić się w popularny obecnie trend, np. enta Piła, czy Czarnobyl. Jednak jeśli stoi za nimi jakiś twórczy pomysł, scenariusz z przesłaniem, albo umiejętny reżyser to można i bez budżetu coś ciekawego zrobić.

Altair

Ostatnio widziałem Facetów w Czerni 3 i cholernie dobrze się na tym filmie bawiłem. Naprawdę świetne kino, jestem fanem dwóch poprzednich części. Dla mnie trójka jest godną następczynią swoich poprzedniczek. Troszkę obawiałem się o aktora grającego młodego K, ale idealnie się nadał, a reżyser wiedział co robi dając mu angaż w filmie... No i to zakończenie... Coś pięknego.

9/10

Johnny Napalm

#711
Horror...
Napisałem o tym gatunku tylko tyle:
Cytathorror ma jeden cel - przestraszyć widza -  jak go spełnia to znaczy, że jest dobry. Horror raczej nie ma większych ambicji.
I nadal to podtrzymuje, może jedynie ten jeden cel był niezbyt ścisłym stwierdzeniem. Hasło - jeden cel, po prostu kieruje światło na główny cel tego gatunku i naprawdę kiepsko jest, kiedy to drugie dno, czy przesłanie, dominuje w produkcjach tego typu, a gdzieś się zapomina o tym centralnym celu. Świt żywych trupów był zarąbisty z dwóch względów - miał to drugie dno, czyli tzw ambicje przekazania czegoś więcej, ale też był świetny jeśli chodzi o to straszenie. No i jednak większość horrorów jest mega słaba. Są robione jak większość teledysków, gdzie ma tylko być ciągła akcja, co ma przykryć brak pomysłu na fabułę.
Nic do horrorów nie mam, lubię je oglądać, czasem nawet te beznadziejnie głupie - jak ten o gostkach pracujących w knajpie, mordujących ludzi - zupełnie przypadkowo były to w większości bardzo seksowne dziewczyny - a wszystko to robili żeby w jakiś tam pokręcony sposób przywołać do życia swojego mistrza, który wydawał im polecenia jako mózg w słoiku.



Wczoraj oglądałem zarąbistą... kreskówkę? A poprawnie pisząc - film animowany. Świetnie zrealizowany, widać od razu, że ktoś przed produkcją długo nad nim posiedział i świetnie wszystko rozplanował. Naprawdę miło się go oglądało, daruje mu nawet tą sieczkę ideologiczną, która miejscami aż się wylewała z ekranu, ale na szczęście film nie był tylko o tym, ale głównie o prawie zwykłym życiu pewnej dorastającej dziewczyny. Jej życie było prawie zwykłe z tego względu, że była Iranką, specyficzną Iranką, żyjącej w swoim kraju w czasach rewolucji islamskiej. Może ze względu na to, że bohaterką filmu była właśnie dziewczyna, miałem trudności z pełnym wczuciem się w film i nie łapałem pewnych żartów czy zachowań głównej postaci - pewnie też ze względu na to, że bardzo mało jest filmów animowanych o dziewczynach tego typu.
Fabuła fabułą, ale najważniejsza chyba w tym filmie była jego forma, ja mam takie wrażenie. Cały film był utrzymany w bardzo komiksowym stylu, ludzie od produkcji nie spaprali swojej roboty, nie śmiejąc za bardzo udziwniać tego co było w komiksie. Film o którym piszę, to oczywiście Persepolis.
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

franek

Widziałem wczoraj fragmenty tego. Ciekawy styl rysunków. Nie oglądałem całego bo bolał mnie łeb od nie myślenia i odpadłem szybko.


Show Must Go On!!!

Rafalinda

Persepolis oglądałem już lata wstecz, ale dobrze wspominam. Fajnie liznąć trochę innej kultury. Wyszło na to, że to tacy sami ludzie jak my. Te same troski, te same małe radości. Mi się podobał, ale nie na tyle by go oglądać 2 razy.


A skoro już jesteśmy przy animacjach, gorąco polecam tą krótkometrażówkę. Aż popłakać się można.

http://www.youtube.com/watch?v=rO0yXC0oyIA&feature=related

JaRo II

 "Turysta" 2010.

Bardzo, bardzo słaby film. Nudny, pozbawiony akcji. Zero ciekawych postaci, w ogóle miałem wrażenie jakby ten film został nakręcony tak zupełnie bez celu i powodu. Johnny ewidentnie męczy się w tym filmie, no cóż, tutaj scenariusz trzyma go na smyczy, nie ma tu miejsca na świrowanie jak w przypadku Kapelusznika, Jacka Sparrowa czy Wonki. W dodatku scenariusz filmu jest przerażająco przewidywalny. Schemat goni schemat, ostatni raz widziałem tak prostackie i liniowe filmidło z Liamem Neesonem- "Uprowadzona". Jedynie zakończenie zaskoczyło, ale to zdecydowanie za mało.

Moja ocena:  2 / 12.

"Wyjazd integracyjny" 2011.

Typowa, głupia i pozbawiona sensu i fabuły polska komedia. Ręce opadają. Nie mam pojęcia co się dzieje z tym naszym polskim kinem. Gdzie się podziały czasy, gdy powstawały naprawdę dobre, polskie komedie?? Mam tu na myśli dwie części "Kilera" czy też "Chłopaki nie płaczą". Co jest z tym naszym kinem? Czy polską szkołę filmową kończą już tylko sami idioci bez wyobraźni i wizji? Ten film nawet ciężko nazwać komedią. Jak zwykle wepchano plejadę polskich aktorów na czele z Tomaszem Kotem i Tomaszem Karolakiem, gdyż bez nich nie obejdzie się żaden polski gniot. Do paczki szczęściarzy zabrakło tylko Borysa Szyca, ale pewnie przez to, że był zajęty graniem w innej tandecie. Polskie kino od wieluuuuuuuu lat mnie totalnie załamuje.

Moja ocena:  4 / 12.
Na początku duże Jot, a pomiędzy małym 'a' i 'o' znak Robina rozświetla to = JaRo

LelekPL

Turysta to jeden z niewielu filmów z którymi się z Tobą zgadzam póki co JaRo. Fatalny scenariusz, fatalny Depp i fatalna Jolie. Gdyby nie zdjęcia to ten film nie miałby żadnych pozytywów.

Johnny Napalm

Medium.

Na film trafi?em przypadkowo, nie jego zamierza?em wypo?yczy?, ale ?e nie by?o tego co chcia?em a wypo?yczaj?ca babka bardzo go poleca?a, to go wzi??em.
Co tu mówi? - nie b?d? wi?cej opiera? si? na czyich? gustach, bo si? srogo mo?na zawie??. No i tak by?o w tym przypadku. Liczy?em mo?e po prostu na zbyt wiele. Film ci?gn?? si? i ci?gn??. My?la?em, ?e Clint Eastwood b?dzie mia? wi?cej do zaproponowania w temacie o którym opowiada? film. A tu nic, lipa. :( Czeka?em na prze?om w tym filmie, i nie chodzi mi o jak?? specjaln? akcj? czy co? w tym stylu, ale na jaki? prze?om w tej historii. Nic takiego si? nie pojawi?o.
Podsumowuj?c - jak u Clinta - ?wietne zdj?cia, niestety sama historia by?a nudna jak flaki z olejem. Md?e to i bez specjalnego wyrazu. Plusy dla grafików komputerowych co zmontowali to tsunami. No i jeszcze ma?y plus dla tych bli?niaków. Minus dla Matt'a Demon'a - bo zagra? drewno.
Cécile De France jest poza konkurencj? w tym filmie, nie do??, ?e dobrze zagra?a to jeszcze jest bardzo ?adn? kobiet?. Napisa?bym, ?e pi?kn? ale jest ju? za stara na to okre?lenie.  ;)
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

Johnny Napalm

To nie jest kraj dla starych ludzi
No Country for Old Men


Rok 2007 to by? dziwny rok...
skoro takie, no mo?e nie g..., ale prawie, dosta?o a? tyle statuetek. Za co, si? pytam? Nie znajduje ?adnej sensowej odpowiedzi. Ok, Bardem jako wzorcowy zbir by? mo?e zas?u?y? na specjaln? nagrod?, chocia? gdyby jej nie otrzyma? te? by si? nic nie sta?o. W sumie, przypad?a mu nagroda w kategorii najlepszego aktora drugoplanowego. Dziwne to, skoro to on gra? tu pierwsze skrzypce. Brolin si? tylko wy?wietla? w tym filmie, a jego los by? mi oboj?tny jak los gaci wisz?cych na sznurku. Gdzie to napi?cie, rozbudzenie ciekawo?ci wdiza co do dalszego rozwoju fabu?y? Coen'owie tym razem zbytnio si? nie postarali...
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

vincent

#718
Po tym, jak wszyscy bili pianę do tego filmu, postanowiłem obejrzeć go z dwoma braćmi i przyjacielem.
Ja, podobnie tak jak Ty nie znalazłem w tym filmie absolutnie NIC wyjątkowego.
Lepiej - film tak mnie nudził, że tylko protesty braci powstrzymały mnie przed alt+F4.
Ja i przyjaciel oceniliśmy obraz jako totalne, nudne, nijakie i bez wyrazu, smętne i usypiające gówno.
Moi dwaj bracia z kolei byli zafascynowani. Ale gdy ich dopytywałem, nie potrafili właściwie wyjaśnić czym.

Film nie miał ani scenariusza, ani dialogów. Aktorzy grali jak rasowe manekiny z H&M.
Jedyny plus to broń głównego (przeciętnego) przeciwnika. Właściwie to skąd te zachwyty pod jego adresem? On w ogóle grał w tym filmie? Wg mnie tylko ruszał ustami i posyłał wszystkim perwersyjne spojrzenia. Też mi sztuka.

Miernota, drugi raz bym w życiu tego shitu nie obejrzał.
Moje opowiadania o Batmanie:

ADRENALINA

Z JASKINI NIETOPERZA

franek

Ostatnio oglądałem film Denisa Hoppera pt. "Easy Rider". Bardzo mi się spodobał. Dwóch motocyklistów Wyatt (Peter Fonda) nazywany Kapitanem Ameryką (nie bez powodu, ma stylówkę z ojczystą flagą) i Billy (Denis Hopper) jeżdżą po Ameryce odwiedzając ciekawe miejsca, widując piękne krajobrazy i dobrze się bawiąc. Spotykają hipisa z którym jadą do ich skupiska. Następnie znowu wyruszają w drogę. Zostają złapani i trafiają do więzienia. Poznają tam prawnika (Jack Nicholson, w pierwszej chwili nie poznałem). Zabierają go ze sobą. Po drodze nie może obejść się bez picia, palenia i ćpania. Jednak ponieważ oni są NAPRAWDĘ WOLNI, zostają wyśmiani i traktowani jako wyrzutki społeczeństwa. Jest tam też bardzo ciekawa scena, mianowicie bohaterowie biorą LSD na cmentarzu, ciekawie jest to przedstawione. Dla mnie film jest bezbłędny. Zawsze chciałem być niezależny, jeździć na motorze, ubierać się w skórzane kurtki i wchodzić do baru przy rockowej muzyce, z której wykonany jest cały soundtrack do filmu. Nie brakowało mi w nim niczego 10/10


Show Must Go On!!!