Aktualności:

"Batman: Ziemia Niczyja. Walka o Gotham. Tom 3" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Jason Bourne

Zaczęty przez Juby, 07 Sierpień 2012, 19:12:36

Juby

Z okazji zbli?aj?cej si? premiery spin-offa trylogii o przygodach tajnego agenta, Jasona Bourne'a (Dziedzictwo Bourne'a - premiera 10 sierpnia) a tak?e z uwagi na wiele wstawek o Bournie w naszych ostatnich dyskusjach, uzna?em ?e mo?e rozkr?ci? si? na ten temat nie ma?a dyskusja (w ko?cu w?tek o Bondzie jest bardzo rozleg?y, a Jason jest chyba drugim, najpopularniejszym tajnym agentem w ?wiecie filmu i literatury). Na TBL wybieram si? prawdopodobnie w pi?tek, ale jestem ?wie?o po powtórce trzech poprzednich filmów, wi?c prezentuje moje 'mini' recenzje.


To?samo?? Bourne'a
  THE BOURNE IDENTITY



Niesamowity film, który na dobre odmieni? gatunek kina akcji. Kompletnie nie by?em zainteresowany tym tytu?em dopóki nie napatoczy? mi si? przypadkiem w TV w czerwcu 2008 roku. Teraz zawsze podaje go jako czo?owy przyk?ad "najlepszego mo?liwego" kina akcji. Czym si? ró?ni od wcze?niejszych filmów tego gatunku? Realizmem. Doug Liman nie s?ynie z robienia takiego kina (przyk?ad: Mr. & Mrs. Smith), ale tutaj pokaza? jak mo?e wygl?da? bohater z krwi i ko?ci, który walcz?c z liczniejszym przeciwnikiem wychodzi ca?o z obrecji, nie trac?c przy tym wiarygodno?ci opowiadanej historii. Bourne to nie James Bond, który co chwil? rzuca dowcipami, upija si? w trupa i dzi?ki wrodzonemu szcz??ciu zawsze ratuje ?wiat. Jason jest wyszkolony, widzimy ?e potrafi walczy?, umie b?yskawicznie reagowa?, odnale?? si? w terenie, pos?ugiwa? ka?d? broni?, porusza? si? wieloma pojazdami i czasami spontanicznie tworzy? sytuacje, które umo?liwiaj? mu zwyci?stwo w nierównej walce.

Jednak w ostatnich latach wiele twórców czerpa?o od Bourne'a tworz?c "wiarygodne kino". W czym wi?c tkwi jego magia, jego sekret? Prawdopodobnie w obalaniu schematów. James Bond, czy Ethan Hunt z Mission: Impossible jako agenci mieli pewne zadania do wykonania, jaki? cel. Tutaj to w?a?nie g?ówny bohater jest celem, który stara si? za wszelk? cen? przetrwa?. Dodatkowo spraw? komplikuje sytuacja z jego utrat? pami?ci. Dzi?ki temu widz mo?e odkrywa? kolejne elementy z przesz?o?ci bohatera tak jak on sam - od nowa, a dzi?ki wiarygodnemu wykonaniu wierzy? w tocz?ce si? na ekranie wydarzenia. W tym tkwi si?a, która sprawia, ?e To?samo?? Bourne'a tak ekscytuje. Oczywi?cie to równie? zas?uga znakomitych sekwencj? akcji (ucieczka Jasona z konsulatu, walka w mieszkaniu, po?cig ulicami Pary?a) i skomplikowanemu scenariuszowi, który w niewielkim stopniu czerpa? z bestsellerowej powie?ci Roberta Ludluma, niemniej jednak bez odpowiedniego przedstawienia tej historii nie by?aby ona tak wci?gaj?ca.

Poza tym co ju? wymieni?em mog? tylko dorzuca? kolejne pochwa?y. Matt Damon, który mog?oby si? wydawa? za chudy i za m?ody do tej roli, poradzi? sobie jako Bourne wy?mienicie i nie s?dz? aby ktokolwiek móg?by zast?pi? go z powodzeniem. ?wietnie wypad? w scenach zak?opotania, a tak?e ma ode mnie wielkie brawa i szacunek za przygotowanie fizyczne (nauczy? si? dwóch sztuk walki i wszystkie wyczyny kaskaderskie wykona? sam). Zreszt? aktorsko film stoi na równie wysokim poziomie co wykonanie techniczne i scenariusz. Bardzo dobrze prezentuje si? tak?e w?tek romantyczny, czyli co? co w wi?kszo?ci tego typu filmów jest dodawane na si?? i to z marnym skutkiem. Mam jeszcze do opisania dwie cz??ci, wi?c nie b?d? si? dalej rozpisywa?. Dodam wi?c na koniec, ?e film uwielbiam i cho? nie uwa?am ?eby zas?ugiwa? na a? tak wysok? ocen?, to naci?gam mu j? z minusem za bycie w pewnym sensie "rewolucj? gatunku", a tak?e za to ?e z kolejnymi seansami jest jeszcze lepszy. ;)
(IMO najlepszy film 2002 roku)

Ocena: 9-/10


Krucjata Bourne'a
  THE BOURNE SUPREMACY



Mówi si?, ?e sequel rzadko przebija orygina?. Uwa?am, ?e to niew?a?ciwe stwierdzenie (zbyt ?agodne) bo przebicie orygina?u przez kontynuacje graniczy z cudem, a nawet utrzymanie poziomu poprzednika jest ci??ko wykonalnym zadaniem - zw?aszcza je??i pierwszy film by? dobry. Dlatego nie mog?em wyj?? z podziwu tu? po obejrzeniu Krucjaty Bourne'a, a w?a?ciwie to dalej nie mog? z niego wyj??. Czyta?em recenzje i sprawdza?em oceny filmu, z których wynika?o, ?e ten nie dorówna? dwa lata starszej To?samo?ci. Nie mog? poj?? tej internetowej opinii, bo dla mnie jest on podniesieniem przygód Jasona Bourne'a na nowy - wy?szy poziom. :o

Zaczn? od oceny scenariusza. Ten jest jeszcze bardziej skomplikowany i bardziej dopracowany ni? poprzednio. Ukrócenie w?tku romantycznego, który i tak nie mia? szans na dalsz? racj? bytu, by?o fantastycznym posuni?ciem. Dodatkowo dawa?o to now? motywacj? dla Bourne'a co gwarantowa?o ?wie?o??, a nie nudn? powtórk? z rozgrywki. Nast?pnie musz? wspomnie? o tym, o czym na prawd? chodzi w filmach tego gatunku. O akcjach, które tutaj bij? na g?ow? poprzednika. Warto zaznaczy?, ?e nie tylko jest ich wi?cej, a naci?gane s? mniej (Jason tym razem nie trafia faceta w g?ow? spadaj?c z klatki schodowej), ale tak?e w przeciwie?stwie do filmu Limana mamy spektakularn? sekwencj? fina?ow?. Mowa o po?cigu w Moskwie, który w mojej opinii jest najlepszym po?cigiem samochodowym w historii kina (znakomita muzyka, zdj?cia, monta?, nowatorskie u?ycie mobile-car - czy jako? tak to si? nazywa?o - i fantastyczne fina? - co? genialnego).

Jednak ani scenariusz, ani akcje, ani elementy techniczne, czy te? nowe ciekawe postacie nie zmieni?yby tego filmu tak jak zrobi?a to jedna osoba. Jest ni? Paul Greengrass, który zasiad? na sto?ku re?ysera i doda? nowy urok tej serii. Spec od kina "dokumentalnego" nada? Krucjacie niezwyk?y klimat, a chaotyczne zdj?cia z r?ki i monta? go idealnie podkre?li?y (pasowa?o to doskonale w scenach walk, po?cigów, czy przeb?ysków wspomnie? g?ównego bohatera). Wszystkie te czynniki sprawi?y, ?e drugi film o przygodach Jasona Bourne'a okaza? si? ?wietnym sequelem, realistycznym i emocjonuj?cym kinem akcji - jednym z moich ulubionych filmów.

Ocena: 9/10


Ultimatum Bourne'a
  THE BOURNE ULTIMATUM



Christopher Nolan mia? w?tpliwo?ci czy nakr?ci? trzeciego Batmana, no bo który drugi sequel trzyma poziom poprzedników, a tym bardziej jest najlepsz? cz??ci? cyklu? Musz? przyzna?, ?e gdyby to pytanie zada? bezpo?rednio mnie to nie mia?bym problemów z odpowiedzi?. Paul Greengrass dokona? czego? niemo?liwego przebijaj?c dwa poprzednie - znakomite Bourne'y. W ostatniej cz??ci trylogii nie tylko poprawi? elementy niedoskona?e w poprzedniku, ale tak?e potrafi? wróci? do pocz?tków i pokaza? nam wiele odniesie? do To?samo?ci - co nie by?o ?atwe, bo w?a?ciwie poza wspomnieniami i dwoma cz?onkami obsady nic w tej cz??ci nie wi?za?o z pierwsz?. To w?a?nie pierwsza rzecz, która pozytywnie zaskakuje w Ultimatum. Wstawki z poprzednich filmów, rozwa?ania Bourne'a opisuj?cego swoje motywacje z poprzedniej cz??ci, paszport Gilberto de Piento (pojawiaj?cy si? na sekund? w To?samo?ci), projekt Black Briar (o którym mówi Abbott na ko?cu To?samo?ci), a? w ko?cu wpl?tanie ostatniej sceny z Krucjaty w fina?ow? akcj?, to co? co mnie - fana serii - cieszy niesamowicie. Warto jeszcze wspomnie? o "po finale" b?d?cym ho?dem dla ostatniej akcji z pierwszej cz??ci i dialogu Jasona z Pazem, który by? swoistym odniesieniem do przed?miertnego tekstu Profesora.

Kolejnym poprawionym elementem s? sekwencje akcji. Poprawi? co? co wydawa?o si? doskona?e by?o rzecz? wr?cz niemo?liw?, a jednak Greengrassowi si? uda?o. Scenariusz filmu tak jak i w poprzednikach by? zawi?? histori? szpiegowsk?, ale akcji znalaz?o si? w nim zdecydowanie wi?cej, oczywi?cie zrealizowanej w najlepszy mo?liwy sposób. Od pocz?tku film zaczyna si? "z grubej rury" na lotnisku Heathrow, potem przystanek na potyczk? w Madrycie, nast?pne nie czekamy nawet kwadrans aby zobaczy? co? czego jeszcze w tej serii nie widzieli?my - akcj? w Tangerze. 15 minutowy po?cig po dachach miasta zwie?czony pojedynkiem dwóch agentów, w trakcie którego nie pada nawet s?owo wypowiedziane przez któr?kolwiek z g?ównych postaci to co? co wbija w fotel! Je?li w Krucjacie znajdowa? si? IMO najlepszy po?cig w historii kina, to w Ultimatum mog? ?mia?o wskaza? najlepsz? scen? walki (Bourne kontra Desh). Po tym mamy chwil? u?pienia, aby przej?? do fina?u w Nowym Jorku. Ten akurat nie jest czym? wyj?tkowym (jak ju? wspomnia?em fantastycznie prezentuje si? wplecenie ostatniej sceny poprzedniej cz??ci w przedstawiane wydarzenia), bo po?cig jest do?? krótki i lekko modyfikuje zako?czenie tego z Krucjaty, ale nie to si? liczy. Liczy si? wspomniany wy?ej "po fina?", który jest ?wietn? kulminacj? wydarze? przedstawionych na prze?omie trzech filmów. 8)

Pierwsza cz??? ko?czy?a si? zamykaj?c histori? w optymistyczny sposób. Druga odnosi?a si? do jednej ze scen w filmie i by?a swoist? furtk? do kontynuowania historii Jasona Bourne'a. Ostatnia scena Ultimatum przebija poprzednie dwa zako?czania, pokazuj?c jaki by? wp?yw dzia?a? g?ównego bohatera na przestrzeni trzech filmów w fantastyczny sposób. Melodia z piosenki Moby'ego puszczana tu? przed rozpocz?ciem napisów ko?cowych jeszcze nigdy nie brzmia?a tak zajebi?cie. Idealne zako?czenie trylogii, której ka?da kolejna cz??? jest lepsza od poprzedniej - w oceni? dodaj plus, aby podkre?li? hierarchi? serii.
(Zdecydowanie najlepszy film 2007 roku!)
Recenzje: Juby 
Ocena: 9+/10


Podsumowuj?c: Bourne to IMO najlepsza trylogia ostatniej dekady (i niech przereklamowany LotR zbiera sobie Oscary i zajmuje miejsca w niemal ka?dym TOP50 najlepszych filmów - zdania nie zmieni?) i jedna z ulubionych serii filmowych w ogóle. Mam nadziej?, ?e nadchodz?ce Dziedzictwo tego nie popsuje - a je?li tak, to ?e filmy pod mark? Bourne'a nie b?d? kontynuowane.

PS: W latach 80-tych powsta?a jeszcze telewizyjna - bardzo wierna - adaptacja To?samo?ci Bourne'a. Ogl?da?em j? ju? jaki? czas temu dlatego nie podejmowa?em si? tu pisania jej recenzji.

PS2: Pewnie wielu u?ytkowników si? dziwi, ?e jakie? filmy oceniam tak wysoko? ;)

LelekPL

Też jestem dużym fanem tej serii. Nie za bardzo drugiego filmu, bo wydaje się być najbardziej przekombinowany z tymi pościgami, fabuła mniej wciągająca niż poprzednio, a tempo i napięcie nie to samo co w ostatniej części. Film jest nadal dobry, głównie ze względu na Damona i Urbana. Ale to takie Dwie Wieże tej serii - czyli równie dobrze mogłoby go nie być, a najważniejsze wydarzenia z niego szybko umieścić w trójce.

Jednak część pierwsza jest świetnym wprowadzeniem do tej postaci, jak również do tego szpiegowskiego światka. Scena kiedy Jason automatycznie przypomina sobie swoje szkolenie w starciu z policjantami jest rewelacyjna, podobnie jak jego ocena sytuacji w pewnym barze.

Trójka to natomiast nauka tego jak tworzyć napięcie w filmach akcji. Budowanie sceny akcji jest w tym filmie równie dobre jak same sekwencje strzelania, bicia i ścigania. O ile w pierwszej ta nieprzewidywalność była największą zaletą, o tyle w Ultimatum to ta gra w kotka i myszkę robi największe wrażenie. Zakończenie/wyjaśnienie jest zbyt antyklimatyczne jak na mój gust, ale przez to też nietypowe, bo mimo, iż doszukujemy się niestworzonych spiskowych teorii to prawda jest zwyczajnie prosta.

Moje oceny:
Identity - 8,5/10
Supremacy - 7/10
Ultimatum - 9/10

No i dodam jedynie od siebie, że Legacy wygląda fatalnie póki co. Raczej nie wybieram się do kina, no chyba, że usłyszę jakieś szokujące pozytywne opinie na jego temat, ale tego się raczej nie spodziewam. Wygląda zdecydowanie jak studyjny twór, niż coś co rzeczywiście było potrzebne.

Juby

Racja, zapomniałem dodać coś o Legacy. W tej sprawie popieram Jordana. Fikołki na motorze, zmiany chromosomów, itp. Od początku byłem przeciwny powstawaniu tego filmu, ale gdy skompletowano obsadę i wyszedł pierwszy teaser moje interesowanie znacznie wzrosło. Jednak po finalnym zwiastunie poczułem straszny niesmak i obawiam się, że wyjdzie z tego kiszka. Wkrótce się przekonam...

Juby

Dziedzictwo Bourne'a
  THE BOURNE LEGACY



Jeremy Renner to NIE Jason Bourne. Tak powinno brzmie? has?o reklamowe najnowszego filmu wychodz?cego spod tej marki. Id?c na Dziedzictwo nie liczy?em, ?e dorówna ono trylogii z Mattem Damonem ale spodziewa?em si? przynajmniej dobrego filmu akcji zrobionego w podobny sposób. Tak niestety nie jest. The Bourne Legacy to n?dzna podróbka, która ma zarabia? na sprawdzonej ju? serii, kopiuj?c j? i niestety psuj?c jednocze?nie. Jako, ?e film dopiero zawita? na ekranach kin, postaram si? wszystkie ewentualne spoilery zakrywa? w trakcie pisania tej recenzji.

Moja ocena mo?e by? troch? myl?ca z opini?. Wszystko si? bierze z tego, ?e najnowszy film Tony'ego Gilroya w gruncie rzeczy jest niez?ym kinem akcji i tak te? go oceniam. Ale niestety to tyle, bo porównuj?c go do poprzednich filmów z "Bourne" w tytule wypada bardzo s?abo, a to jak kontynuowana zosta?a ta historia w ogóle mi si? nie podoba. Nie chce si? rozpisywa?, wi?c od razu przejd? do wypisywania bzdur i elementów, które w trakcie seansu razi?y mnie w oczy niczym lampka na przes?uchaniach policyjnych w starych filmach.

G?ówny bohater nie jest Mattem Damonem ale Jeremy Renner móg? fajnie si? zaprezentowa? w podobnej roli. Niestety...
Spoiler
Jego posta? to wygadany, dowcipkuj?cy ?pun, którego g?ówn? motywacj? w filmie jest za?ywanie tabletek i dostanie si? do fabryki gdzie s? wytwarzane, kiedy tych mu brakuje. Jakich tabletek? Tutaj si? zaczyna zabawa z fabu??. Otó? Treadstone i Black Brier nie by?y jedynymi programami tego typu w CIA (jak?e naci?gany pomys?). Programów takich by?o wi?cej i jednym z nich jest Outcome, którego uczestnikiem jest g?ówny bohater Aaron Cross. W tym programie uczestnicy dostaj? tabletki, w których znajduj? si? stworzone w laboratorium wirusy (WTF?) zmieniaj?ce chromosomy. Dzi?ki temu agenci s? sprawniejsi fizycznie i umys?owo. Ten idiotyczny chwyt z tabletkami próbowano tak?e przypi?? do Jasona Bourne'a ale ja kompletnie tego nie kupuje i ignoruj? scen?, w której to nawi?zanie wyst?pi?o. :P
[Zamknij]

Tony Gilroy na stanowisku re?ysera by? z?ym wyborem. Od pocz?tku mia?em co do tego w?tpliwo?ci a gdy us?ysza?em, ?e film ma trwa? 135 minut bardzo ba?em si? o dynamik? przedstawianych wydarze?. Paul Greengrass wyci?? mas? scen ze swoich filmów i to bardzo fajnych scen. Ale dobrze, ?e tak zrobi?, bo to poprawi?o p?ynno?? przebiegania akcji. W Dziedzictwie tego nie ma, na pierwsz? akcj? czkamy bardzo d?ugo, podobnie jak i na kolejne przez co film bardzo si? d?u?y. Jeszcze gdyby by?o na co czeka?, to nie czepia? bym si? takiego szczegó?u, ale owe sekwencje akcji s? bardzo s?abe...
Spoiler
Najpierw mamy prób? przetrwania g?ównego bohatera na Alasce atakowanego przez bezosobowy samolot, gdzie bije si? on z wilkiem (!) co by?o bardzo s?ab? akcj? otwieraj?c? (o ile mo?na j? tak to co? nazwa?).
Niestety pó?niej jest tylko gorzej. Jason Bourne zamordowa? polityka Newskiego (Krucjata Bourne'a) w minut?, improwizuj?c zabójstwo i samobójstwo jego ?ony. Tutaj, ?eby upozorowa? samobójstwo jednej pani doktor (Rachel Weisz) mo?liwie uzbrojonej w rewolwer, CIA musi wys?a? czteroosobowy odzia? uzbrojony po z?by, tak aby Aaron Cross móg? si? w ko?cu wykaza? w akcji (czy nie pro?ciej by?oby wys?a? jednego agenta, który strzeli?by jej z bliska w ?eb, a potem znalaz? jej bro? i u?o?y? scen? samobójstwa? Przecie? widziano jak? posiada spluw?. :P). Scenariuszowo jest idiotycznie, ale na szcz??cie wykonana poprawnie.
Kolejna akcja w wy?ej wypomnianej fabryce tabletek jest niez?a, cho? krótka i nie ma nawet o czym si? przy niej rozpisa?.
Niestety po niej nast?puje fina?owa sekwencja, która najpierw jest n?dzn? kopi? podobnej z Ultimatum (po?cig po dachach) a pó?niej przebajerowanym po?cigiem samochodowo-motorowym. W trakcie niej mamy wr?cz pere?k? w?ród idiotyzmów tego filmu. Otó? na Crossa i pani? doktor wys?ano super-hiper-mega agenta z super-hiper-mega programu tajniejszego od Treadstone itp. Owy agent przyby? tak aby goni? Crossa po dachach, ale nie wpada na pomys? aby wyj?? bro? i do niego strzeli? (cho? go widzi i ma w zasi?gu). Zastanawiam si? wtedy: "Czy on ma bro??". Otó? tak, bo wyci?ga j? goni?c nasz? dwójk? uciekaj?c? na motorze. Niestety kiedy chwil? pó?niej on tak?e ?ciga ich za pomoc? dwuko?owca i jedzie za nimi w linie prostej w odleg?o?ci 10 m znowu zapomina, ?e mo?e u?y? broni i zabi? oboje w ci?gu 2 sekund. ::) Posta? grana przez Edwarda Nortona twierdzi, ?e ten agent jest doskona?y, bo wyeliminowano przy nim wszelkie wady z Treadstone. Zapomnia? doda?, ?e wyeliminowano tak?e jego zalety. ;D
[Zamknij]

Nowi ludzie odpowiedzialni za zdj?cia, monta? i nawet taki weteran-kompozytor jak James Newton Howard nie popisali si? i wypadaj? s?abo wzgl?dem ich poprzedników. Przez te elementy w filmie praktycznie nie mo?na odczu? napi?cia. W?a?ciwie to niemal wszystko zwiod?o i ma?o jest rzeczy, które móg?bym pochwali?. Nawi?zania do trylogii s? fajne, tak jak i pocz?tkowe wpl?tanie wydarze? z Ultimatum w akcj? Dziedzictwa, oraz go?cinne wyst?py Albert Finney'a, Joan Allen, Scotta Glenna i Davida Strathairna. Niestety wszystko to zostaje zaprzepaszczone w zako?czeniu...
Spoiler
Otó? to co wywalczy? Jason w oryginalnej trylogii i to jak ko?czy si? Ultimatum okazuje si? spraw? przegran?. Dr Albert Hirsch umiera na zawa?, Noah Vosen i dyrektor CIA Ezra Kramer wychodz? z tej sytuacji nietkni?ci, a Pamela Landy zostaje oskar?ona o zdrad? stanu i ma problemy za pomoc Bourne'owi. Natomiast Aaron Cross i pani doktor odp?ywaj? donik?d co jest byle jakim zako?czeniem (by?em w szoku kiedy zacz??a lecie? ko?cowa piosenka Moby'ego), a je?eli ostatni u?miech Rachel Weisz sygnalizuje, ?e mi?dzy ni? a g?ównym bohaterem jest/by?a jaka? chemia, to w?tek romantyczny zosta? fatalnie napisany. :-\
[Zamknij]

Aby si? nie pastwi? ju? wi?cej nad Dziedzictwem Bourne'a, krótko je podsumowuje. Jest ono do bólu przeci?tnym kinem akcji, które jako kontynuacja czy te? tzw. spin-off trylogii z Mattem Damonem kompletnie si? nie sprawdza i mo?na w nim znale?? wi?cej b??dów i wad ni? w we wszystkich wcze?niejszych filmach o Bournie razem wzi?tych. Je?eli Legacy poniesie kasow? kl?sk? to ?mia?o mog? ignorowa? jego powstanie. Na to niestety si? nie zanosi. Dlatego mam nadziej? na powrót Paula Greengrassa i Matt Damona w fina?owej Zdradzie Bourne'a, którzy raz na zawsze rozwi??? spraw? z Pam Landy i innymi postaciami w lepszym od tego filmie. ;)
Recenzja: Juby   
Ocena: 5/10

LelekPL

Poza tym, ?e podoba mi si? pomys? na to, aby Aaron Cross by? inn? postaci? od Bourne'a (w sensie charakteru) - poczucie humoru sugeruje mi, ?e nie zdecydowali si? robi? kopii tej samej postaci i dobrze - to jednak omijam ten film w kinie. Te chromosomy po prostu nie daj? mi ?y?. Mo?e kiedy? obejrz? go w domu, jak wyjdzie news, ?e Damon wróci do serii i dojdzie do spotkania obu agentów.

Juby

Jeśli dojdzie do ich spotkania to mam nadzieję, że Jason skopie mu dupę, bo Aarona ciężko polubić. ;)

LelekPL

Od potencjalnego pojedynku dużo będzie zależeć od Damona i czy zdecyduje się zagrać w jeszcze paru filmach nie tylko w jednym. Jeśli tak to wygra ten, który zarobił dla tej serii najwięcej pieniędzy - czyli Bourne ;) Jesli nie pewnie będą chcieli, aby Cross się wykazał w pojedynku z Jasonem i przejął pałeczkę.

Juby

#7
Niedawno naszło mnie na powtórkę najlepszej serii kina akcji ubiegłej dekady. :)



Pierwszy raz trafiłem na ten film w telewizji latem 2008 roku. Spodobał mi się na tyle, że posiłkując się internetem szybko nadrobiłem sequele (oba jednego wieczoru). Jeśli mnie pamięć nie myli, powtórzyłem trylogię w 2010, 2011, 2012 (przed premierą The Bourne Legacy), 2013 (pierwszy raz na Blu-ray) i 2016 roku (przed premierą Jasona Bourne'a). Wychodzi na to, że właśnie obejrzałem ją po raz siódmy!

Tożsamość Bourne'a weszła gładko, jak zawsze (może dlatego, że pamiętałem ją najmniej i nie widziałem najdłużej). To doskonały spy thriller, a także rewolucja gatunku kina akcji. Od lat 80-tych, kiedy filmowe strzelanki rozkręciły się na dobre, gatunek ten zmierzał w coraz bardziej przesadzone widowiska, a jego twarzą byli napakowani bohaterowie, o których umiejętnościach głównie słyszeliśmy od innych. Bourne był inny, przerwał post-Matrixową manię na slow-motion i kung fu. Pierwszy raz zaprezentowano qrewsko realistyczny film akcji, w którym nikt nie krzyczy na głos, jaki to Bourne jest zajebisty, on po prostu taki jest. Instynktownie nokautuje dwóch ochroniarzy w ambasadzie; automatycznie wie, że musi iść na górę budynku, jeśli główne wejście jest zablokowane; przejmuje krótkofalę od jednego z ochroniarzy, ściąga mapę budynku ze ściany - widać że facet miał to wpajane i teraz nawet nie wiedząc kim jest, działa jak maszyna. Do dziś wielu twórców próbowało powtórzyć to, co osiągnięto w pierwszym Bournie, ale niewielu się udało. Uwielbiam ten film, uwielbiam sceny akcji (nawet niesławną finałową konfrontację na klatce schodowej), świetną muzykę Johna Powella i niesamowitego Matta Damona w roli tytułowej. Wydawał się on nieoczywistym wyborem ze względu na swój wiek, ale nie wyobrażam sobie lepszego kandydata na współczesną wersję Bourne'a, a po tym co tutaj zagrał (ta bezradność i wściekłość na brak wiedzy, kim jest i czemu go to spotyka, a potem zupełna zmiana w maszynę do zabijania, kiedy wyczuwa zagrożenie) nie wyobrażam już sobie nikogo innego, kto mógłby zagrać tę rolę.



W 2004 roku Paul Greengrass wziął z Bourne'a to, co najlepsze i nie bał się pójść o krok dalej, tworząc doskonałą kontynuację. Jego dokumentalny styl (dużo hand-handheld camera, shaky cam, szybkie cięcia) pasuje do Bourne'a idealnie, a wizualnie Krucjata Bourne'a jest bardziej wyrazista i chyba najbardziej trzyma się obranej w poprzedniku realistycznej konwencji. Szanuję odważną decyzję odstrzelenia kobiety głównego bohatera (drugiej najważniejszej postaci poprzedniej części) w pierwszych 20-minutach filmu. Jason potrzebował mocnej motywacji, żeby wrócić do ścigania się z CIA i taką otrzymał. O ile lubię w Tożsamości to, jak Bourne walczy, ucieka, ściga się odkrywając swoje umiejętności, tak dopiero w Krucjacie pokazano w pełni ukształtowanego Bourne'a, który wie kim był, wie do czego jest zdolny i rusza na wojnę. Sceny takie, jak namierzenie Pam Landy w hotelu, wyciągnięcie Nicky na rozmowę, czy ucieczka przed berlińską policją sprawiają, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jedyna uwaga, jaką mam to re-cast agenta Treadstone z Monachium, z którym Bourne walczy gazetą. To jednak jeden z tych problemów, kiedy po prostu żałuję, że Marton Csokas nie pojawił się już w poprzedniku.

Przy pierwszym i kilku kolejnych podejściach, to Krucjata podobała mi się najbardziej z filmów o Bournie. Jednak tym razem chyba oglądało mi się ją minimalnie słabiej od Tożsamości, a przynajmniej takie odnosiłem wrażenie przez pierwszych 80 minut. Wszystko zmienił finałowy pościg po Moskwie, który uważam za mistrzostwo świata. Ucieczka starą taksówką to prawdopodobnie pierwsze, co przychodzi mi na myśl, gdy ktoś pyta o mój ulubiony pościg filmowy!

O ile sequel jeszcze mocniej skręcił w kierunku szpiegowskiego thrillera, gdzie chyba występuje najwięcej scen śledzenia i typowo-bourne'owych podchodów, tak w Ultimatum Bourne'a Greengrass obrał kierunek "non-stop akcja". Film rusza z kopyta pomysłową sekwencją na stacji Waterloo, a potem łapie oddech tylko kilkukrotnie, nigdy więcej niż na 10 minut. Ciągle tylko adrenalina, napięcie, akcja... i to jaka!



Sekwencję w Tangerze uważam za perfekcyjną scenę akcji! To istne dzieło sztuki pod tym względem, nie sądzę aby cokolwiek ją przebiło (może być ew. równie dobre). Jest tutaj wszystko: śledzenie, skradanie, eksplozja, pościg motorowy, pościg pieszy, wyścig z czasem, doskonały montaż, muzyka i udźwiękowienie, a wszystko to zakończone powyższym ujęciem i najlepszą sceną walki wręcz w całej serii. Nie ma tu praktycznie żadnych kwestii dialogowych, przez kilkanaście minut tylko czysta akcja.

Pod względem tempa i realizacji Ultimatum może być najlepszym filmem serii. Rozumiem więc Oscary, świetne recenzje i reputację "najlepszej części". Jednak mi kolejny raz wydawało się, że to właśnie najsłabsza odsłona trylogii. Czemu? Po pierwsze, przez większą "hollywoodzkość" produkcji. Jason wydaje się tu bardziej niezniszczalny niż wcześniej, sceny akcji są spektakularniejsze, ale przez to mniej realistyczne (podczas finałowego pościgu w żadnym aucie nie otwierają się poduszki powietrzne, aby nie przeszkadzały uczestnikom w dalszej gonitwie). Scena nadania imienia "Jason Bourne" wieje kliszą rodem z Gwiezdnych wojen (od tej pory będziesz nosił imię Darth... Bourne!), sporo tu uproszczeń scenariuszowych, aby przyspieszyć akcję (myślę że to niedobrze, gdy fabuła staje się mniej ważna od widowiska) i w ogóle finał to takie the-best-of Bourne'a, podczas gdy poprzednie części zawsze starały się pokazać coś nowego.

Wychodzi na to, że w zależności od nastroju zmieniam zdanie, którą część lubię najbardziej, a którą najmniej. Jaki z tego wniosek? Bourne to prawdopodobnie najrówniejsza trylogia filmowa jaką znam! Pierwsza odsłona jest najlepsza fabularnie, druga jest esencją Bourne'a, ma najlepszy finał i ostatnią scenę (pozostawia tym samym najlepsze wrażenie po seansie), a Ultimatum to realizacyjny majstersztyk i najlepsze kino akcji spośród całej trójki. Ocena? Od lat niezmiennie 9/10 dla wszystkich części, z tym że po tej powtórce Tożsamości byłbym w stanie dać nawet dychę, a przy Ultimatum pierwszy raz zacząłem się wahać, czy nie oceniam o punkt za wysoko. Cóż, słabszy odbiór mógł być spowodowany zmęczeniem, wszak obejrzałem trzy części dzień po dniu. Za kilka lat pewnie znowu do nich wrócę, tym razem w większych odstępach (może jeden Bourne na miesiąc) i przekonam się jakie wtedy będą wrażenia.

EDIT: Zmieniłem nazwę tematu (poprzednia była dziwna). :P


LelekPL

Nic o Jasonie Bournie nie napisałeś. Sam nie widziałem go odkąd byłem w kinie i się zawiodłem, ale może na powtórce wypadł by nieco lepiej.

Juby

Nie napisałem, bo póki co powtórzyłem tylko pierwsze trzy. ;)

Przekleję swoje recenzje Legacy, które powtórzyłem w 2016 oraz Jasona Bourne'a po wyjściu z kina.

Cytat: JubyDziedzictwo powtórzone (po raz pierwszy od wyjścia z kina).

To nie jest zły film. To nieźle naśladujące styl Greengrassa, porządnie zrealizowane kino akcji z dobrą obsadą (Renner sympatyczny, Weisz śliczna, Norton i drugi plan okej). Ale ma też strasznie dużo problemów.

1. Historia nie jest zbyt ciekawa i słabo łączą się jej poszczególne wątki. Pierwsze 20 minut to przeplatające się sceny z nic nie mówiącym Rennerem i szychami z CIA, gdzie toczy się jakaś akcja. Później wątki głównego bohatera i lekarki granej przez Rachel Weisz, łączą się, ale już np. główny bohater i główny czarnych charakter spotykają się w filmie tylko raz I TO W RETROSPEKCJI! To nie jest ani ciekawe, ani dobrze napisane.
2. Nawet nie najlepiej napisaną historię dało się dobrze pokazać. Niestety, film kręcił nie reżyser, a scenarzysta. Tony Gilroy musiał myśleć, że wszystko co napisał jest dobre i musi umieścić to w swoim filmie. Błąd, bo ten jest o 15-20 minut za długi i sporo pomógłby mu bardziej dynamiczny montaż i wycięcie/ przycięcie kilku zbędnych scen.
3. MAŁO AKCJI. Bourne'y to głównie filmy akcji, a ten ma zaledwie 4 sekwencje, na które trzeba sporo czekać (dwie toczą się w ostatnich 30 minutach filmu), są mało dynamiczne, mało trzymają w napięciu i w ogóle nie czuć tej finezji w realizacji jaką miały poprzednie części. Nienajlepiej o nich świadczy też fakt, że podczas finałowego pościgu główny bohater zasypia! XD No cóż, tak to jest gdy przez cały film nie ma się żadnego wyzwania, nie staje się z nikim do walki 1-1.
4. Ceniłbym ten film o wiele bardziej gdyby nie wtryniał się w trylogię ze swoimi głupotami. Motyw z tabletkami jest idiotyczny, a postanowiono go podpiąć pod postać Bourne'a (ignoruję tę scenę). W finałowym montażu pokazują skutki finału Ultimatum, które skończyło się pozytywnie, zmieniając zwycięstwo Bourne'a i Landy w ich porażkę. Po co? No i nie ogarniam jak scenarzysta całej serii mógł walnąć taką gafę w datach? Krucjata toczyła się w styczniu 2004 roku, a Ultimatum w marcu 2004. Pierwsza połowa Dziedzictwa toczy się równo z finałem Ultimatum, ale z tekstów w filmie wynika, że jego akcja toczy się w 2007 (kiedy Ultimatum miało kinową premierę). Dafuq? :P

Jeśli nie brać tego za oficjalną kontynuację serii, jest to nieszkodliwy, trochę za długi i przez to nudnawy akcyjniak, z jedną bardzo dobrą sceną, szkodliwie ograniczoną przez PG-13 (egzekucja lekarzy w laboratorium). Meh, może kiedyś jeszcze do tego wrócę.

Cytat: JubyJason Bourne powrócił i niestety rozczarował. Nowy film Paula Greengrassa to drugi z rzędu dowód na to, że serię o Bournie trzeba było zostawić w spokoju po znakomitym Ultimatum.



Film ma dwa duże problemy. Pierwszym z nich jest wtórność. W swojej recenzji trylogii pisałem, że lubię poprzednie Bourne'y z Damonem za to, że choć pozornie są tak do siebie podobne, to jednak są też całkiem inne. Ten nie jest. I nie chodzi mi o powtarzające się lokacje (Berlin, Londyn), ten jest po prostu kopią Ultimatum, w którym Bourne starał się dociec prawdy o swojej rekrutacji w Treadstone, a szychy z CIA obserwowały go na ekranach za pomocą wszechobecnych kamer. I ta wtórność nie musiała być problemem, gdyby Jason Bourne powielał jej schematy dobrze. Ale tego nie robi. Tam gdzie Ultimatum wykorzystywało je błyskotliwie, tworząc cudowne sceny akcji, kontynuacja okropnie traci. Wcześniej, Jasona starano się dopaść wszechobecną inwigilacją kamer na mieście, za pomocą czego pokazywano jego niezwykłe umiejętności działania, dzięki którym potrafił czmychnąć (genialna scena na stacji Waterloo). Tutaj jest to podglądanie Bourne'a dla samego podglądania. Nie ma ono żadnego uzasadnienia i nie pełni żadnej roli, a sceny akcji na tym tracą. Weźmy na przykład pierwszy pościg po Atenach. To mogła być bardzo dobra sekwencja akcji, ale widz, zamiast jej oglądać, jest skazany na oglądanie jak inni ludzie ją oglądają na ekranach swoich monitorów i to w przerywnikach co jakieś 30 sekund. CIA ma teraz kamery wszędzie, w samochodach, w karabinach, w lunetach, i wszystko chcą oglądać. Wolałbym sam oglądać jak Bourne i Nicky uciekają przed zabójcami.

To nieudolne podrabianie schematów z Ultimatum wciąż mogło się udać, gdyby chociaż sceny w siedzibie CIA były interesujące, tak ja te w części drugiej i trzeciej. Ale nie są. Oglądamy w nich przysypiającego Tommy Lee Jonesa, który przyjął rolę chyba tylko po to by odłożyć kasę na swój kolejny film, Alicie Vikander, którą trudno kupić w roli jakiejś szychy CIA od hakerstwa, i która aspiruje na przyszłego dyrektora agencji, z jej młodziutką, 25-letnią twarzyczką, no i trzecioplanowego murzyna, którego imienia nawet nie pamiętam. Gdzie ich nudnym sceną do kipiących energią i chemią między bohaterami kłótni między Pam Landy, a Abottem w Krucjacie, czy na linii Landy-Vosen w Ultimatum?

Drugim dużym problemem jest to, że nowy Bourne po prostu nie jest ekscytujący! W Tożsamości nawet scena, w której główny bohater gadał przez telefon i dowiedział się, że niejaki John Michael Kane nie żyje, cholernie trzymała w napięciu. W Ultimatum nawet zwykła wizyta w kostnicy w celu odnalezienia wskazówek nagrana była jak scena akcji. Nowy Bourne przez większość seansu w ogóle mnie nie ekscytował, a nawet, zauważyłem że na początku sekwencji w Las Vegas, koleś rząd przede mną zaczął ziewać! Nie wiem czy to wina mniej wciągającej historii, która jest kopią poprzednika, przewidywalnych zwrotów akcji, czy może niezdecydowania w tym, o kim film ma opowiadać (tytułowy bohater wypowiadający tylko kilka kwestii jest tu dość zmarginalizowany na rzecz działań jego dawnych pracodawców i ich problemów z nowym facebookiem).

Jest jeszcze kilka rzeczy, które mnie rozczarowały. Przede wszystkim - powrót Bourne'a. Myślałem, że odnalezienie kogoś, kto zniknął na 12 lat i podejrzewano, że nie żyje, będzie większym wydarzeniem. Tutaj przestawiono je jakby CIA było już przyzwyczajone do ciągłych powrotów ich zagubionego zabójcy. Wyskoczyło nazwisko "Bourne"? Spoko, wyślijcie agenta do Aten. I tyle.

Zawodzą też sceny akcji. Pierwsza, jak już wspomniałem, była niezła, ale ciągną ją w dół te ciągłe powroty do patrzących na ekran Vikander i Lee Jonesa. Druga to słaba scena walki, w której jakiś leszcz chciał zdjąć Bourne'a swoim hantlem. LOL. Scena w Londynie próbuje trochę pokazać starego dobrego Bourne'a, który potrafi wszystkich wykiwać, ale wyszła jakoś letnio. Zdecydowanie najlepiej wypada finał w Las Vegas, podczas którego już nikt nie patrzy na monitory, mamy po prostu spektakularny pościg za wozem opancerzonym i starcie dwóch zabójców.

Ostatnią rzeczą, która trochę boli jest coś, co zaczęło mi przeszkadzać już w trzeciej części. Tożsamość i Krucjata były bardzo realistyczne i mało Hollywoodzkie. Kolejne filmy serii stawały się coraz bardziej "Holly", a ten jest tego doskonałym przykładem. Bourne bije się po spelunach, niczym Rambo w trzeciej części, powielając schematy gatunku, którego przecież sam kiedyś zrewolucjonizował! Agenci CIA za pomocą komputerów i telefonów potrafią robić praktycznie wszystko i wyśledzić każdego wszędzie, w bardzo krótkim czasie, nie ważne czy służy im do tego tylko rozmazane zdjęcie, które potrafią magicznie wyostrzyć. Jason mimo postrzału w bebechy potrafi się ścigać jak rajdowiec, a po wielkiej kraksie ma siłę się jeszcze bić, a retrospekcje i rozwiązania fabularne z jego przeszłości śmierdzą tanią operą mydlaną, czego wisienką na torcie jest
Spoiler
"Kocham cię" od ojca tuż przed śmiercią i znana mu twarz jego zabójcy.
[Zamknij]

Jason Bourne to niezły film akcji, z jedną bardzo dobrą sekwencją na końcu. Jest porządnie zrealizowany, ma dobrą muzykę i kilka fajnych scen. Ale dla mnie - fana trylogii z Damonem, która trzymała równy, bardzo wysoki poziom - jest to trochę jak policzek w twarz, bo już nie będę mógł mówić, że "wszystkie Bourne'y są świetne". Nowa część wygląda przy nich tak, jakby Paul Greengrass dostał dwie kulki, wpadł do wody i stracił pamięć. Potem obudził się, obejrzał swoje filmy i pamiętając swoje realizatorskie umiejętności, próbował je odtworzyć, robiąc kolejny wielki film. Ale ten wyszedł zaledwie "zjadliwy".

No cóż, trudno. Recenzje na poziomie Dziedzictwa i Spectre już mnie tak nie dziwią. Mam nadzieję, że w końcu dadzą Bourne'owi zasłużony spokój i mimo pozostawionej furtki, nie będą tego kontynuować.

Nie wiem czy powtarzać film z Rennerem, ale Dżejsonowi, którego dostałem na Blu-ray pod choinkę w 2016, dam na pewno, jeśli nie w tym tygodniu, to w kolejnym.