Aktualności:

"Batman: Długie Halloween" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Nasze recenzje komiksów z Batmanem

Zaczęty przez Juby, 19 Lipiec 2009, 22:01:54

Rado

No niestety, też tak wielokrotnie miałem, że odkładałem kupno danego komiksu na później, bo przecież "on ciągle jest w sklepach", a kiedy chciałem go faktycznie kupić, to już go nie było. Kilka razy tak przepłaciłem niestety za coś na Allegro.

Ja dorwałem ostatnio lekko uszkodzony egzemplarz "A Visual History" za 1/3 normalnej ceny. Wydanie na 75 lecie powstania Batmana. Generalnie świetna rzecz. Może niedługo napiszę coś więcej. Poniżej krótki obraz tej encyklopedii:

https://www.youtube.com/watch?v=35LvsD--I_E

Juby

Wygląda imponująco. Skąd brałeś i ile to 1/3 ceny na nasze? :)

Rado

Na Allegro ktoś wystawił. Najtaniej widziałem to po 150zł, chociaż teraz jak patrzę, to już takiej ceny nie widzę np. na Ceneo. Jest wyższa. Było to kiedyś nawet w Empiku. Gość z Allegro chciał za to pięć dyszek.

Juby

Ostatnie 2 dni czytania 8)



W oczekiwaniu na dostawę nowych komiksów sięgnąłem sobie po taki, którego dostałem i przeczytałem w 2008 roku, i od tamtej pory zbierał kurz na półce. Wrażenia ogólne spoko. Choć mój egzemplarz jest w kiepskim stanie, to uwielbiam czytać stare komiksy (ten papier, ten zapach!). Rysunki Paula Gulacy'ego robią bardzo dobre wrażenie, kolorystyka też taka jak lubię. Najsłabszym elementem jest scenariusz, który zbyt często skupia się na tym, co nie potrzeba (na wynajętych zabójcach, na Huntress, Gordonie w szpitalu i FBI), a także zbyt często daje Batmanowi ujść z życiem w starciach z Predatorem.

Ocena:




Chyba niepotrzebnie przed lekturą przeczytałem wstęp i posłowie, które strasznie wyreklamowały ten komiks jako dzieło wybitne, bo trochę się rozczarowałem. Niektóre fragmenty czytało się świetnie, zwłaszcza wstęp z Supermanem i rodzacą się w zgrzytach relację Batman - Wonder Woman, ale cała reszta jakoś po mnie spłynęła. Nie przepadam za globalnymi konfliktami, zagrożeniem dla całego świata, bombami atomowymi, itp. Nudzą mnie takie historie, a ta jest kolejnym powodem, dla którego nie przepadam za Ra's al Ghulem, jego ideologią i planami na zmianę harmonii na Ziemii (ziew). Nawet strona wizualna nie robi tu pozytywnego wrażenia. Wagnerowi udaje się uchwycić ducha seriali animowanych lat 90-tych, takich jak Batman TAS, ale często rysuje zbyt prosto, jak książeczkę dla dzieci. Na pewno na plus zaliczyłbym pomysłowe oddzielenie kolorystyką Metropolis, Gotham i Temiskiry oraz dobre wykorzystanie tych lokacji w fabule.



Pewnie kiedyś dam mu drugą szansę, może wtedy odbiorę go lepiej.

Funky

Zgodzę się co do "Long Halloween" to kapitalna historia z Batmanem. Kryminał noir ze wspaniałą fabułą i klimatem. Moje jedyne zastrzeżenie to kreska, jest bardzo nierówna. Two-Face wygląda kapitalnie a Joker fatalnie. Gdyby rysunki byłyby takie jak w "Killing Joke" lub "The Man Who Laughs" to byłby to komiks IDEALNY.

Juby

#275
Kreska akurat trzyma ten sam poziom od początku do końca. To, o czym piszesz to design postaci. Sale tworzy bardzo komiksowych bohaterów, Batman przy Catwoman wygląda jakby miał ze 2,20 m wzrostu, Joker ma chyba setkę zębów i wszystkie siekacze, a Scarecrow jest chudy jak więzień obozu koncentracyjnego i nosi czapkę długą na metr. M.in. dlatego przy pierwszym podejściu i mi kreska nie do końca odpowiadała, ale warto dać jej drugą, lub nawet trzecią szansę, teraz ją uwielbiam. :)

Czytałem twoją recenzję. Polecam ci zapoznać się z kontynuacją, która przez większość czasu trzyma podobny poziom. Też wciągająca kryminalna historia w duchu noir.

Juby

#276


Jestem zaskoczony, wstrząśnięty, jednym słowem: zachwycony. Od dziś Sprawiedliwość to dla mnie ostateczny komiks DC! Coś, czym dla kinowego uniwersum Marvela są Infinity War oraz Endgame. Epicka (jeszcze raz, bo jeden to za mało), EPICKA opowieść o praktycznie wszystkich najważniejszych bohaterach, łotrach i mitach ze świata tego wydawnictwa. Historia może nie jest zaskakująca, ani nawet odkrywcza - spisek przeciw superbohaterom był już chociażby w Watchmen Alana Moore'a - ale w tym przypadku to żadna wada. Największą zaletą z kolei są absolutnie genialne ilustracje Alexa Rossa. Przyznam, że nie byłem fanem jego fotorealistycznych prac, obawiałem się czytać tak wyglądający komiks. Jednak już pierwszych kilka stron zmieniło moje podejście o 180 stopni. Czytanie takiego komiksu sprawiło, że nie musiałem się zastanawiać "jak wyglądałby film na jego postawie", wystarczyło wyobrazić sobie te kadry w ruchu.



Może to być z mojej strony przesadzony zachwyt pierwszego wrażenia, a może to ze względu na samo wydanie Mucha Comics, które jest doskonałe (ta obwoluta, grafika pod nią, grube strony, powalająca ilość materiałów dodatkowych, z którymi jeszcze długo będę się zapoznawał), ale nie widzę innej możliwości jak wystawić mu najwyższą ocenę.


Juby

#277


Batman kontra Deathstroke. Najlepszy detektyw na świecie kontra najlepszy zabójca. Tytuł brzmiał na tyle zachęcająco, że choć nie lubię dzisiejszych historii z Batmanem, zdecydowałem się kupić tę nowość Egmontu. To była dobra okazja, aby w końcu poczytać coś, w czym Batman mierzy się z kimś innym niż z Jokerem. Czy było warto? I tak i nie, bo jest w tym coś świeżego i miłego dla oka, ale sporo też typowo-komiksowych cudów na kiju.

Komiks miewa ogromne problemy scenariuszowe. Pierwszym z nich jest sposób narracji, która celowo miała być zaburzona, ale nie potrafi się w tym uspokoić. Od startu do mety przeskakuje z "dziś" na "ileś tam wcześniej" i z powrotem, bądź prezentuje wydarzenia toczące się w tym samym czasie, lecz w różnych miejscach. Ta dość prosta historia niepotrzebnie się przez to komplikuje i wypada mało przejrzyście. Kolejnym są dialogi, a właściwie ich nadmiar podczas akcji. Znam i lubię schemat z myślami walczących bohaterów w komiksach / mandze, ale pierwszy raz spotkałem się z komiksem, w którym autentycznie podczas swoich pojedynków postacie tyle gadają. Batman i Deathstroke gaworzą tak gęsto, że zwykłą stronę przedstawiającą akcję czytałem czasami nie szybciej niż stronę skomplikowanej książki. Trzecim i ostatnim problemem są powiązania z innymi seriami, które trzeba wyłapać, aby wszystko dobrze zrozumieć. Jak sam komiks podkreśla, toczy się tuż przed wydarzeniami z Detective Comics, Tom 5 (z DC Rebirth), więc trochę żałuję, że nie znam tej serii... A trochę nie, bo pewnie gdybym wiedział, że lepiej się z nią najpierw zapoznać, wcale nie kupiłbym tego pojedynku. W każdym razie część wątków jest silnie zakorzeniona w obecnym świecie DC, co nie każdemu może się spodobać. Sam wolę bardziej samodzielne historie.

Co jest mocną stroną, dla której mogę polecić zakup tego komiksu (zwłaszcza, że cena bywa bardzo atrakcyjna) to strona wizualna. Nie przepadam za współczesnymi kreskami, a także zabiegami komputerowymi, które zdarzają się i tutaj (nielubiane przeze mnie poprawki, jak efekt blur dla wzmocnienia rozmycia), a jednak artyści pracujący nad tą sześcioczęściową historią spisali się wzorowo. Kreska bardzo mi się podobała, mocny kontrast, super tusz, jest bardzo kolorowo, a na dodatkowy plus zasługują dołączone okładki oraz ich alternatywy. Moje ulubione to oczywiście dwie prace samego Andy'ego Kuberta. Gdy coś wygląda na tyle dobrze, gdy patrzy się na to z taką przyjemnością, nawet przy dużych problemach scenariuszowych, zlatuje dość szybko i bezboleśnie.





Zachęcony recenzją Rado na stronie głównej, kupiłem również Mrocznego księcia z bajki. Za radą z recenzji nie przeczytałem wcześniej żadnego opisu, nie znałem żadnych spoilerów i... odebrałem go zupełnie inaczej, w złym tego słowa znaczeniu. Kostium Batmana wcale nie przypomina stroju z Batman Begins (bardziej ten z BvS Snydera)! Co mi się aż tak nie podobało? Fabuła! W Batman kontra Deathstroke wszystko rozchodzi się o domniemane ojcostwo dzieciaka związanego z Batmanem. Tutaj TAK SAMO! Nie wierzę, że w DC aż tak brakuje pomysłów, że w tak krótkim czasie wypuścili dwie historie (czy jeszcze więcej?) o tak podobnym wątku głównym. O ile w BvD jeszcze jakoś przełknąłem tę familiadę, bo dotyczyła dzieciaka, którego znałem z innych komiksów, tak tutaj ciężko się zaangażować w intrygę, w którą od samego początku nie wierzę. Nuda. Marini ma fajne wyczucie plastyczne, narysował kilka odważnych kadrów i kilka dobrych stron akcji, humor też się sprawdzał, ale cała reszta spłynęła po mnie jak każda kolejna z tysiąca mniej istotnych historii na linii Batman-Joker. :P



Nie bawię się w handlarza. Choć komiks mi się nie podobał, nie będę go sprzedawał. Będzie stał na półce żeby mi przypominać, aby trochę zwolnić i nie kupować wszystkiego z Batmanem jak leci, bo zawsze mogę trafić na coś niewartego swojej ceny - a w moich oczach ten nie jest wart nawet połowy kwoty z okładki.

Johnny Napalm

Sprawiedliwość kiedyś długo przeglądałem, bardzo się wahałem czy nie kupić tego albumu. Teraz ponownie na poważnie wezmę to pod uwagę. Tylko, no kurde, czy to nie będzie tak jak z Marvels? Alex Ross też tam wyczyniał cuda. Tak dopracowanych rysunków a właściwie obrazów to praktycznie nie ma w albumach komiksowych. Coś tam Rosiński kombinował z Thorgalami. Wszystko fajnie, tylko było piękne wizualnie, jednak w sumie fabularnie o niczym. Zbyt wtórne.

Nie wiem, wtedy to było dla mnie zbyt drogie przy tych moich rozterkach za lub przeciw zakupowi. Teraz ok, ale może lepiej bym kupił jakiś duży porządny plakat w tym stylu niż sam album. Muszę się zastanowić.
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

Juby

Johnny, ja mogę ci go wyłącznie gorąco polecić. Nawet jeśli sama historia cię nie urzeknie, to komiks sprawdza się doskonale jako zbiór wspaniałych prac Rossa. Poza tym, jak już pisałem, komiks to jedynie 80% tego wydania, resztą są obszerne materiały dodatkowe, które równie ciekawie się czyta / ogląda. No i powtórzę, nie widziałem tak imponującego wydania komiksu na polskim rynku. Tutaj masz jego prezentację.


Rozumiem wahanie się przy cenie okładkowej, bo 170 złotych to naprawdę spora suma, ale obecnie możesz go dostać z rynku wtórnego za około stówkę (sam wyhaczyłem okazję w dobrym stanie za 70 zł ;D), bądź w dwóch tomach z WKKDC jeszcze taniej (z tym, że samo wydanie dużo gorsze).

Rado

Przykro mi Juby, że "Mroczny Książę" Ci się nie spodobał. Ja generalnie zgadzam się z tym co napisał w posłowiu Kamil Śmiałkowski. Nie wart nawet połowy ceny? Kurde, mocno pojechałeś. Główny zarzut, z tego co rozumiem, to wtórność wątku z domniemanym dzieckiem. Ciekawe jakbyś go odebrał, gdybyś najpierw przeczytał Księcia, a potem dopiero Deathstroke'a, którego ja jeszcze nie przerobiłem swoją drogą. Rozumiem o co chodzi z niedowierzaniem w intrygę. Ja dokładnie tak samo miałem przy "Białym Rycerzu".



Nie przypomina ci to w ogóle BB?

Juby

Bardziej szkice koncepcyjne kostiumu z Begins, aniżeli kostium z gotowego filmu. ;)

Również uważam, że popełniłem błąd czytając te dwa komiksy back-to-back, bo pewnie odebrałbym tego drugiego trochę lepiej. Ale nawet poza wątkiem głównym, historia w Mrocznym Księciu jest co najwyżej taka sobie. Żeby przykuć moją uwagę kolejnym starciem Batman-Joker trzeba czegoś więcej niż gościnne występy Harley, Catwoman, Croca, napadów z bronią w ręku i konwersacji z Gordonem na dachu. To wszystko już było!! Czytając wczoraj wieczorem czułem się jak podczas oglądania animowanego Batman TAS - akurat takiego odcinka, po którym mogę powiedzieć tylko tyle, że to "jeden z tych z Jokerem", a nie konkretnie o czym był. Marini we wstępie twierdził, że dostał wolną rękę do napisania historii Noir, ale jakoś tego gatunku tu nie dostrzegłem.

But hey, nie każdemu musi się podobać to samo, czyż nie? ;) Z ostatnich zakupów zostały mi jeszcze dwa komiksy: Szalona miłość i inne opowieści oraz Przeklęty - zobaczymy jak one mi podejdą. :)

LelekPL

Też myślałem nad Mrocznym księciem i Justice. Kilka razy widziałem ten pierwszy w Empiku i fabularnie prezentuje się ciekawie.

Funky

#283


Rok temu przeczytałem "Batman Mroczny Rycerz Tom 3: Szalony" i byłem pod wrażeniem jak dobrze przedstawiono postać Jervisa Tetcha. I w końcu to przerażający psychopata a nie miły dżentelmen z obsesją na punkcie Alicji (szkokująca scena spotkania z Kapelusznikiem). Wątek romansu Bruce`a Wayne`a uważam za najsłabszy i jest to największa bolączka całej historii, wątek zupełnie nieprzydatny i do wyrzucenia. Rewelacyjnie wyglądały rysunki i kolorystyka i jest to mocna strona tego komiksu. Co prawda finał rozczarowuje ale to całkiem przyzwoita opowieść którą dobrze mi się czytało.

6/10

Juby

Fajnie, że oceniasz pozytywnie, Funky. Chciałbym nadrobić trochę Batmana z TheNew52, ale większość serii z tego okresu jest już trudno dostępna, a akurat Batman: Mroczy Rycerz jest dość krótki (tylko 4 tomy) i wciąż w całości w sprzedaży. Skoro tak jakby polecasz, może się kiedyś skuszę. :)

Cytat: LelekPL w 30 Kwiecień  2020, 14:55:49Też myślałem nad Mrocznym księciem i Justice. Kilka razy widziałem ten pierwszy w Empiku i fabularnie prezentuje się ciekawie.

Jeśli jesteś zainteresowany jakimś komiksem, polecam zawsze najpierw wpisać sobie w google tytuł i frazę "prezentacja komiksu". Mateusz z Filmozercy.com zawsze dokładnie prezentuje kupione przez siebie wydania i podaje najdokładniejsze spisy sklepów, w których znajdziesz komiksy w najlepszej cenie (zdecydowanie przydatniejsze niż ceneo).
http://filmozercy.com/wpis/batman-mroczny-ksiaze-z-bajki-prezentacja-komiksu
Jak widać na madbooks.pl Mroczny książę z bajki kosztuje jedynie 44,50 zł (-36% od ceny okładkowej).

Podczas majówki zjechałem do domu rodzinnego, gdzie sięgnąłem na półkę młodszego brata. Leży tam kilka klasyków, w tym...



Kiedyś przeczytałem dość trafne spostrzeżenie, że komiksy "kultowe" dzielą się na komiksy znakomite i komiksy ważne. Znakomite komiksy to te, które po latach wciąż świetnie się czyta, a po lekturze chcemy do nich wracać. Natomiast ważne komiksy cieszą się zasłużoną renomą, którą doceniamy, ale samo czytanie ich po latach nie robi już takiego wrażenia. Kryzys na Nieskończonych Ziemiach zdecydowanie zaliczyłbym do tej drugiej kategorii.

Czytanie go było dla mnie naprawdę ciężkie. Ogrom światów, czasoprzestrzeni, bohaterów oraz łotrów, w historii będącej kulminacją pięćdziesięciu lat wydawnictwa DC, zaowocowało ogromną ilością ekspozycji, która mnie zwyczajnie zmęczyła. Wszechwiedzący narrator często opowiada o tym, co się wydarzyło, lub wydarzy, a bohaterowie tłumaczą sobie i czytelnikowi co się wydarzyło, dzieje się teraz, lub niedługo się stanie jeśli czegoś nie zrobią, lub zrobią coś niewłaściwie. Większość dialogów to zadawanie pytań i tłumaczenie skąd wynikła taka, a nie inna sytuacja, a mimo to najważniejsze wytłumaczenie - o co właściwie chodzi i kto jest za to odpowiedzialny - pojawia się niemal w połowie historii. Według mnie o wiele za późno. Nie mogę odmówić widowiskowości tego projektu i pewnie czytając go w odcinkach można złapać trochę oddechu, a gdy zapomni się jakiegoś szczegółu, przydatne są te przypomnienia o czym właściwie czytamy. Ja jednak pochłonąłem całość przez dwa dni i byłem po tym dość wyczerpany. :-\

Najmocniejszym punktem pierwszego Kryzysu DC są rysunki George'a Péreza. Idealnie trafiają w mój gust, bo wychowałem się na kreskach z lat 80-tych, to jest właśnie mój styl. Samo wydanie Egmontu popełnia jednak duży błąd, bo wydrukowano je na kredzie, a tamte rysunki - z o wiele mniejszą ilością kolorów i cieni - znacznie lepiej prezentują się na szorstkim, gorszej jakości papierze. Według mnie ten nowy papier i odrestaurowana kolorystyka odbierają warstwie wizualnej jej uroku, klimatu tamtych lat.

Jako fan Batmana jestem też lekko rozczarowany znikomą rolą mojego ulubionego superbohatera w całej historii. Spodziewałem się, że taka ikona DC odegra ważną rolę w tym Kryzysie, a zarówno on, jak i Robin oraz Batgirl, zaliczają zaledwie gościnne, mało istotne występy. Albo zadają komuś ciosa w jednym panelu na 30 stron, albo błąkają się przez chwilę zdając sobie sprawę jak mało mogą zrobić w obliczu tak ogromnego zagrożenia. Trochę słabo.