Aktualności:

"Batman: Ziemia Niczyja. Walka o Gotham. Tom 3" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Wrażenia po seansie "Jokera" (spoilery)

Zaczęty przez Shadow of the Bat, 05 Październik 2019, 11:02:06

Shadow of the Bat

Jak dla mnie "Joker" to rewelacyjny film. Wręcz majstersztyk z rodzaju takich które przypominają mi dlaczego kocham kino. Jest to film rozkręcający się powoli, metodycznie. Pieczołowicie budujący postać i pozwalający ją poznać zanim dokona się w niej przemiana. Pięknie zrealizowany, pozwalający poczuć to co czuje Arthur Fleck. Mam nadzieję, że DC przestanie w końcu taśmowo produkować swoje kinowe podróbki Marvela które (poza Aquamanem były najwyżej średnie) i skupi się na poważniejszych, mroczniejszych i bardziej eksperymentalnych antologiach pokroju Jokera bo to wychodzi im najlepiej.

Moja recenzja na you tube. Zapraszam do komentowania.

https://www.youtube.com/watch?v=E3qp9yvdg3A

Leon Kennedy

#1
Tylko jedna osoba jak na razie była w kinie, a co z resztą LelekPL, Juby, Q, Mr. G, Funky??? Pewnie spytacie, a Ty Leon, a no ja miałem iść w sobotę, ale nie wyszło i mam już zakupiony bilet na środę 17.20.  A no i ten Joker rozbił bank i ustanowił kilka rekordów dla października. 93 miliony w USA i 140 z reszty świata m daje nam świetne 243 miliony dolarów przy budżecie 65 z tego co słyszałem. Warner świętuję i już jestem bardzo ciekaw jaka następna postać dostanie szansę na własny solowy film.

Q

Ja już widziałem "Jokera" i swoje przemyślenia zamieściłem na  stronie głównej

Film robi wrażenie, Phoenix jest świetny i co ważne liczy się to tylko "Jokera", a reszta postaci stanowi tło. Reżyser nie raz "oszukuje" widzów, wprowadzając pewne twisty, ale wszystko jest dobrze wyważone. Po prostu bardzo dobry film i wiele bardzo pochlebnych opinii nie jest nieuzasadniona.   

Na pewno nic nie stoi na przeszkodzie na więcej tego typu nieszablonowych pomysłów, nie koniecznie w takim klimacie, ale ogólnie pokazać komiksowe postacie w innym świetle, bo jak pokazuje "Joker" można nakręcić kasowy przebój bez pościgów czy pełnych scen akcji. Takie kino też może przyciągnąć wielu widzów.
What was the point of all those push-ups if you can't even lift a bloody log?

Si vis pacem, para bellum (If you want peace, prepare for war)

Juby

W piątek o 6:15 ruszałem na wyjazd z pracy do Bułgarii i wróciłem do siebie dopiero wczoraj późnym wieczorem, więc nie mogłem się wybrać na film w premierowy weekend. Dziś odpoczywam, pewnie jutro po pracy uda mi się wybrać na seans. 8)

Funky

@Leon Kennedy - Wybieram się na seans Jokera, ale obecnie niestety jestem przeziębiony. Myślę że w przyszłym tygodniu zobaczę film.

LelekPL

#5
Ja mam mieszane uczucia. Niektóre elementy filmu są świetne, wręcz rewelacyjne (zwłaszcza Phoenix, który daje z siebie wszystko... czasami może za dużo, zbyt teatralnie), ale nie wiem czy reżyser miał coś w tym filmie do powiedzenia. Wiem co chciał przedstawić, i jest to smutna historia pokręconego człowieka, ale nie to co chciał tym powiedzieć. Film wydaje się przez to po prostu PUSTY po zakończeniu.

Nie zgadzam się z Funky'm co do muzyki. Może słuchana poza filmem jest mało rytmiczna, ale w filmie wypada bardzo dobrze, poza tym wszelkie piosenki i melodie są również świetnie dobrane.

Zdjęcia mi się nie podobały, poza niektórymi ujęciami, które trochę oszukują swoją efektywność za pomocą slow motion. Poza tym strasznie gimnazjalne wizualizacje... Arthur codziennie wchodzi po schodach, bo ma w życiu pod górkę... ależ to "głębokie" :P

Finał filmu jest bardzo dobry, choć przewidywalny. W końcu była pewna namiastka Jokera w tej postaci. No i starają się wtrącić coś w rodzaju przesłania o społeczeństwie, ale jest to tak banalne i obłąkane jak sam Arthur.

Najbardziej jednak podobała mi się nierzetelność tego filmu. Zarówno Joker, jego matka, być może Wayne i sam film często nie mówią nam całej prawdy, bądź oszukują i trzeba samemu zdecydować co jest prawdą, a co nie. Taki zabieg nie zawsze działa, ale tutaj w większości się udaje (poza sekwencjami z bohaterką graną przez Zaze Beetz, które są oczywiste).

Tempo nie jest rewelacyjne. Zbyt dużo spędzamy czasu z gnębionym Arthurem i jego schorzeniami. Pierwsza połowa się przez to wlecze. Potem jest lepiej.

Mimo wszystko jest to ciekawy eksperyment jako całość i chciałbym więcej takich pomysłów. Nie do końca jako taki dramat, ale po prostu więcej zabawy różnymi gatunkami i pomysłami na nowe wersje znanych postaci.

Ocena chyba 7/10, choć może obniżę lub podwyższę o jedno jutro jak się z tym prześpię.

Nie będę natomiast porównywał Phoenixa do NIcholsona, czy Ledgera, bo tamci grali Jokera. Phoenix gra Arthura Flecka.

Funky

Może w filmie wypada dobrze ale dla mnie mistrzostwo muzyki filmowej polega na tym że dany utwór jest cudowny kiedy słuchamy go w autobusie/trolejbusie/tramwaju. Pod tym względem Joker Hildur jest bardzo słaby bo poza seansem te utwory niczym nie zaskakują, nie posiadają kompletnie żadnej melodii którą chcę się puszczać na odtwarzaczu mp3/telefonie (przynajmniej w moim przypadku). Pod względem muzycznym jest to Czarnobyl przeniesiony w świat Arthura Flecka i Gotham.

LelekPL

Jeśli chodzi o słuchanie tych melodii poza filmem, to masz rację. Wątpię, aby dobrze się ich słuchało na telefonie. Są zwyczajnie monotonne, jak większość tempa filmu.

Juby



Not my Joker.

Moja recenzja zawiera spoilery.

Film dobry, Phoenix dobry, ale to zupełnie nie Joker. Od chwili, w której Nicholson wyszedł z cienia mówiąc "Jack? Jack's dead, my friend. You can call me. . .  Joker!" nie widziałem aktora, nie widziałem Jacka Napiera, to był w 100% Joker. Tak samo z Ledgerem, który pojawiał się, rozsadzał ekran i znikał, co było zasługą nie tylko genialnej roboty aktora, ale też fenomenalnego scenariusza i pomysłu reżysera na niepokazywanie kryjówek, ani scen gdy Heath się maluje, itp. To po prostu był JOKER.

Joaquin zagrał bardzo dobrze (choć uważam że miewał lepsze role, dalej jego życiówką jest Commodus z Gladiatora), ale nawet przez sekundę nie widziałem w nim Jokera. To Arthur Fleck - mameja, która na ostatnie 20 minut filmu się umalowała, przefarbowała włosy i ubrała w różowaty garnitur. Ktoś może powiedzieć, że w The Killing Joke Alana Moore'a Joker również przed zostaniem "The Prince of Crime" był życiowym nieudacznikiem. Owszem, ale tam dramatyczne wydarzenia z jednego dnia i wizualna metamorfoza po wpadnięciu do chemikaliów dały taki (piorunująco demoniczny), a nie inny efekt. Tutaj tego nie ma. Arthur jest pomiatanym odludkiem z problemami neurologicznymi, a pod koniec po prostu inaczej się ubrał i pokazał to światu. Mi to nie wystarcza. Przemiana jest zbyt nikła i rozciągnięta na zbyt długi czas, przez co brakuje jej kopa. Liczyłem, że kiedyś w końcu stanie się TYM Jokerem, że w finale pozabija masę ludzi rycząc ze śmiechu. Nic z tych rzeczy. Nadal jest niepewnym siebie dziwakiem, który musi się tłumaczyć i żalić postaci granej przez Roberta De Niro, czemu zrobił to, co zrobił. Słabo. :/

Trochę za dużo dosłowności (nie dawałbym jednoznacznej odpowiedzi, czy Thomas Wayne mówił prawdę w łazience, ani nie pokazywał przebitek na wydarzenia, w których Arthurowi (nie)towarzyszyła koleżanka z klatki schodowej) oraz niezdecydowania w pracy Todda Phillipsa, zwłaszcza pod koniec, bo odniosłem wrażenie że nie wie jak chce swój film zakończyć (trzykrotnie wstawałem z fotela, a tu zaczynała się kolejna - zbędna - scena). Nie będę jednak krytykował jego autorskiej wizji, bo filmowo to dobra robota. Bardzo podobało mi się Gotham (ponury, depresyjny klimat tego miasta, niczym Nowy Jork wczesnych lat 80-tych), świetne zdjęcia, nastrojowa muzyka oraz wszystkie sceny mordów Arthura - zdumiewająco realistyczne i brutalne. Szkoda, że było tego tak mało.

PS
Liczyłem na cięcie w pewnym momencie, ale się go nie doczekałem, przez co w filmie znalazła się kolejna
Spoiler
scena zabójstwa Wayne'ów. Ileż... kur***... MOŻNA?!
[Zamknij]

Q

Według mnie przemiana Arthura jest dobrze pokazana z odpowiednim tempem. I pod koniec to nie ten sam bohater. Cały czas ma swoje problemy, ale już bez leków nie chce się dostosować do otaczającego świata ani uciekać w fantazje. Widząc tłumy ludzi w maskach czuje się doceniony i podoba mu się to, nawet docinki Franklina go nie paraliżują.

Co do kolejnej sceny opisanej w spoilerze. To jest ona jednak inna niż we wcześniejszych filmach i po raz pierwszy nie jest to retrospekcja, więc w zupełności nie mam z nią problemu.

Sam film traktuje jako pewnego rodzaju elseworld, dlatego inne pokazanie Jokera odbiegające od kanonu jest ciekawym spojrzeniem.
What was the point of all those push-ups if you can't even lift a bloody log?

Si vis pacem, para bellum (If you want peace, prepare for war)

Johnny Napalm

Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów, które widziałem w przeciągu 10 lat. Ciężko jest mi jeszcze coś bardziej konkretnego napisać, bo jeszcze nie ochłonąłem wystarczająco po wczorajszym seansie. Na pewno zapada w pamięć i długo z niej nie wychodzi. Polecam go wszystkim, którzy go jeszcze dotąd nie widzieli. Naprawdę warto!

Jest tak dobry, że zastanawiam się nad kolejnym seansem, a to u mnie rzadkość. DVD na pewno kupię, jak tylko się ukaże.
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

LelekPL

#11
Ja jednak daję 8/10. Dzięki temu, że film jest jednak poniekąd wyjątkowy w swojej kategorii, nawet jeśli sam nie ma wiele do powiedzenia to powoduje dyskusje i zostaje w pamięci. Solidne kino, w większości bez rewelacji, ale tutaj bardziej liczy się jaki pozostawia po sobie ślad.

Cytat: Q w 09 Październik  2019, 12:30:22Według mnie przemiana Arthura jest dobrze pokazana z odpowiednim tempem. I pod koniec to nie ten sam bohater. Cały czas ma swoje problemy, ale już bez leków nie chce się dostosować do otaczającego świata ani uciekać w fantazje. Widząc tłumy ludzi w maskach czuje się doceniony i podoba mu się to, nawet docinki Franklina go nie paraliżują.

Co do kolejnej sceny opisanej w spoilerze. To jest ona jednak inna niż we wcześniejszych filmach i po raz pierwszy nie jest to retrospekcja, więc w zupełności nie mam z nią problemu.
No oczywiście, że Arthur jest w pewien sposób odmieniony. Jego pewność siebie się totalnie zwiększyła i czuje się teraz pewnie w swojej nowej skórze... Jednak w środku nadal pozostaje tym samym użalającym się nad samym sobą i winiącym "system" (który nawet w filmie nie jest wyjaśniony, wracam do tego, że film nic nie ma do powiedzenia) za swoje czyny miernotą. Słychać to w jego monologu w programie De Niro. Na końcu jedynie widzi, że może wpłynąć na społeczeństwo radykalnymi sposobami (co jest bardzo etycznie niepoprawnym momentem w filmie, który mi się nie podobał - ratuje go jedynie to, że być może jest zwyczajnie jego fanatyczną fantazją) i wtedy staje się Jokerem.

Śmierć Wayne'ów pozwala na zaznaczenie połączenia między Bruce'm a Arthurem. Według mnie jak najbardziej trafnie była użyta. Nie pokazywać sceny tylko dlatego, że za często była używana czy i tak pokazać bo jest istotna dla filmu? Oczywiście, że ta druga opcja jest logiczniejsza.

Juby

Cytat: LelekPL w 09 Październik  2019, 13:15:20Śmierć Wayne'ów pozwala na zaznaczenie połączenia między Bruce'm a Arthurem. Według mnie jak najbardziej trafnie była użyta. Nie pokazywać sceny tylko dlatego, że za często była używana czy i tak pokazać bo jest istotna dla filmu? Oczywiście, że ta druga opcja jest logiczniejsza.

Jasne, ale widzieliśmy tę scenę już 4 razy, można było zrobić cięcie w momencie gdy jeden z zamasowanych facetów wszedł za Wayne'ami do uliczki. Tyle by starczyło. Każdy i tak by wiedział co tam zaszło, bo to scena powtarzana już tyle razy. Ale nie, trzeba kolejny raz. To jeden z wielu przykładów zbytniej dosłowności z tego filmu. :P

Cytat: Qpod koniec to nie ten sam bohater. Cały czas ma swoje problemy, ale już bez leków nie chce się dostosować do otaczającego świata ani uciekać w fantazje. Widząc tłumy ludzi w maskach czuje się doceniony i podoba mu się to, nawet docinki Franklina go nie paraliżują.

Oczywiście, że nie ten sam, ale wciąż za mało inny. Myślałem, że mu całkiem odwali, że zacznie strzelać do pozostałych gości, do widzów, rechoczeć jak... jak Joker. A on tylko zabija kolesia, który go wyśmiewał i w sumie podkreślił tym, że Arthur z tego filmu zabija tylko takie osoby - te które były w jego oczach złe / mu nieprzyjazne.

Również doceniam "wyjątkowość", o której pisał Lelek, zwłaszcza na tle gatunku, ale kurcze, znam Jokera w dziesiątkach wcieleń, wiem że Phillips pokazał swoją wizję tej postaci i.. to nie mój Joker, tak jak napisałem w recenzji. To po prostu nie mój Joker. To jakaś niemota, której wypada pistolet, której było mi szkoda, a nie "The Prince of Crime" z Gotham.

Leon Kennedy

#13
Niezły, ale niewybitny film w moim odczuciu. Wybitne było aktorstwo głównego bohatera, ale nawet i niezbyt długi występ De Niro był do zapamiętania. . Tak samo klimat i muzyka na bardzo duży plus, moim zdaniem. W samym filmie najbardziej podobał mi się ostatni akt, Joker po przemianie był niesamowity! Jego sposób chodzenia i mówienia bomba. Po przemianie czuć było inna osobę, osobę pełną siły i niesamowitej chęci zrobienia czegoś... Ukazanie na końcu wiadomo czego, bo ja wiem może i było zbędne, ale ja się uśmiechnąłem gdy to zobaczyłem. Co mi się nie podobało, to trochę zbyt długa przemiana Arthura i chyba zbyt duże ukazanie jego bólu, ( dostaje od każdego i wszędzie)  który doznawał poprzez otoczenie... 8/10.

PS:  Jeśli idzie o domniemany związek Thomasa i matki Arthura, to według mnie jest jasne, że to nie była prawda tylko jej urojenia.

PS2: Co myślicie o Brucie... Nawet się nie zająknął gdy Arthur wkłada mu palce do buzi. Dziwne trochę...

Q

Cytat: Leon Kennedy w 12 Październik  2019, 15:00:38PS:  Jeśli idzie o domniemany związek Thomasa i matki Arthura, to według mnie jest jasne, że to nie była prawda tylko jej urojenia.

W filmie jednoznacznej odpowiedzi nie ma, ale na zdjęciu, które ogląda Arthur jest podpis TW, co może sugerować, że coś ich łączyło. Sam aktor wcielający się w Wayne'a, Brett Cullen w jednym z wywiadów stwierdził, że według niego to Thomas odpowiada za umieszczanie Penny w zakładzie.
Cytat"The backstory was that Arthur's mother had worked for Thomas in his home, and she was a beautiful woman who Thomas was attracted to and it led to a physical relationship. Later in life, she's in and out of mental institutions. And in my mind, Thomas Wayne put her there".

Więc można to różnie interpretować, ale film jednoznacznej odpowiedzi nie udziala.

Źródło: CBR
What was the point of all those push-ups if you can't even lift a bloody log?

Si vis pacem, para bellum (If you want peace, prepare for war)