Aktualności:

"Batman: Ziemia Niczyja. Walka o Gotham. Tom 3" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Nasze recenzje komiksów z Batmanem

Zaczęty przez Juby, 19 Lipiec 2009, 22:01:54

Juby

Po Roku Setnym zaczynam bardziej szanować pomysł na kostium Battinsona (mimo, że wizualnie mnie nie przekonuje). To ta sama koncepcja, wszystko ma mieć praktyczne zastosowanie, a maska uszyta jest przez samego Bruce'a ze zwykłych kawałków czarnej skóry. Podobało mi się też to, że Pope dopracował tu nawet takie szczegóły, jak obuwie Batmana, który ostatni raz miał charakterystyczne buty w filmach Burtona. Dodał tu nawet przy jednym ze swoich szkiców wzmiankę, że Bruce celowo nosi glany na podwyższonym obcasie, aby sprawiać wrażenie wyższego. Komiksowy Wayne mierzy 6 stóp i 2 cale (ok. 188 cm), ale Batman w Rok 100 6 stóp i 5 cali (195 cm). Pattinson na fotkach z planu (a przynajmniej kaskader w kostiumie) też wygląda na wysokiego.



Pierwszy tom nowego DC za mną. Strona graficzna Mitologii bardzo mi się podobała (nie tylko rysunki Douga Mahnke w środku, nowe okładki w porównaniu z tymi białymi ramkami z DC Odrodzenie też zaliczam na duży plus), bardzo detektywistyczny wstęp z Nietoperzem i Gordonem na miejscu zbrodni również. W historii odpowiednio wyważono ilość nawiązań i gościnnych występów postaci ze świata Batmana z nowymi elementami i prostotą, która pasuje do ponownego początku (w końcu to kolejny raz "Tom 1"), dzięki czemu nie miałem problemu żeby się odnaleźć, ani powodów, aby się pogubić w lekturze, pomimo że nie czytałem nic z Detective Comics wydawanego przez Egmont od 2013 roku (TheNew52, Rebirth).

No i to tyle z pozytywów. Gdzieś w środku detektywistyczny Batman ustępuje miejsca typowemu combo-Batmanowi (który nawet sam to przyznaje po starciu z ostatnim strażników świątyni, mówi że niepotrzebnie zaczynał się z nim bić, zamiast próbować wyjaśnić), a finałowy twist (oczywiście musiał jakiś być, jakżeby inaczej) sprawił, że chciałem to odłożyć i nawet nie doczytywać ostatnich stron do końca. Nie będę nikomu zdradzał co tam zaszło, napiszę tylko że mam wrażenie że już podobną historię czytałem i nie trawię takich rozwiązań.





Po zeszytach #994-999 przyszła pora na jubileuszowy Detective Comics #1000. Ku mojemu zdziwieniu, jest to zbiór krótkich historii o Batmanie, w tym jednej będącej tak jakby wstępem do kolejnego zbioru (przedstawienie Rycerza z Arkham), ale bez problemu można go kupić i przeczytać bez znajomości Mitologii, czy poprzednich tomów serii.

W przeciwieństwie do poprzednika, DC#1000 jestem zachwycony. Podobały mi się wszystkie nowele: Jim Lee, Paul Dini, Denil O'Neil, Neal Adams, Kelley Jones - wszyscy odwalili kawał dobrej roboty. Ich krótkie historie są wciągające, dostarczyły mi rozrywki, wizualnie prezentują się wyśmienicie, pokazują stuprocentowego Batmana, lub przedstawiają go z innej perspektywy, oddając hołd osiemdziesięciu latom jego przygód. Do tego samo wydanie prezentuje się fantastycznie, skrzydełka na okładce zawierają kolaż wielu oryginalnych okładek Detective Comics, a jako dodatek dołączono tu blisko 50 alternatywnych coverów tysięcznego numeru.



Tomy 2 i 3 planuję kupić w lutym. Jeśli ktoś już czytał drugi, dajcie znać czy warto dalej w to brnąć, bo jak słucham o kolejnych resetach DC i o nowym Batmanie, to mocno się waham. Nie wiem czy chcę zbierać jedną z bieżących serii, która za kilka miesięcy znowu się zmieni w coś innego (może lepiej poprzestać na tym jubileuszowym DC#1000?).

Rado

Drugi tom "Detective Comics" jest moim zdaniem gorszy od pierwszego i możesz śmiało odpuścić nic nie tracąc. Z tego co wiem Rycerz z Arkham i tak już się nigdzie nie pojawi, a kolejny, trzeci już tom będzie znowu o czym innym.

Ostatni film w 2020 jaki wrzuciliśmy na kanał. Dla fanów postaci Zsasza moim zdaniem bardzo dobry kąsek, tylko trzeba w miarę szybko kupować, bo ta seria nie ma dodruków chyba. Scarecrowa już nie mogę nigdzie dostać.


Shadow of the Bat

CytatTomy 2 i 3 planuję kupić w lutym. Jeśli ktoś już czytał drugi, dajcie znać czy warto dalej w to brnąć, bo jak słucham o kolejnych resetach DC i o nowym Batmanie, to mocno się waham. Nie wiem czy chcę zbierać jedną z bieżących serii, która za kilka miesięcy znowu się zmieni w coś innego (może lepiej poprzestać na tym jubileuszowym DC#1000?).

W takim razie mogę ci odradzić tom 2. Mnie "Mitologia" się podobała natomiast "Rycerz z Arkham" to ogromny zawód. Dziury fabularne, słaby antagonista, ciągła nawalanka, porzucone elementy detektywistyczne i origin "Rycerza" tak słaby, że mógłby uchodzić za słaby fanfic. Ja na trzeci tom kasy już raczej nie wydam.

Juby

#348
Dzięki za opinie. W takim razie przemyślę jeszcze ten zakup. Może gdy będę kupował w lutym Sektę oraz Kingdome Come i będę musiał coś dobrać do koszyka dla darmowej dostawy, to kolejne tomy DC będą miały szansę się załapać.



Miłe zaskoczenie, bo to najlepszy "Kryzys" jaki do tej pory czytałem, podobał mi się zdecydowanie bardziej od klasyka jakim jest Kryzys na Nieskończonych Ziemiach.

Jego największe plusy to sposób narracji i strona wizualna. Choć to niekrótki album, bo ma blisko 240 stron, można go przeczytać za jednym zamachem w niewiele ponad 2 godziny. Lektura minęła mi sprawnie i przyjemnie, dzięki fajnym pomysłom autorów, jak 9 identycznych paneli na stronie przedstawiających wyznania bohaterów, pełne strony jako wielki panel wypełniony wielochmurkami (tak to przynajmniej nazywam), w których zawarte są całe dialogi postaci, a także wielkie grafiki na dwóch stronach prezentujących tytuł cyklu "Heroes in Crisis". Prace Claya Manna i kilku gościnnych rysowników są powalające, obrazy oczarowały mnie realizmem, dynamiką, design niektórych postaci był najlepszym ze wszystkich, jakie do tej pory widziałem, a tak seksownej Lois Lane nie widziałem nigdy! ;) Warto zaopatrzyć się w ten komiks choćby dla samej szaty graficznej, którą przeglądam sobie od trzech dni i nie mogę wyjść z zachwytu (jedyny minus to kilkukrotnie użyty efekt blur).

Jeśli miałbym wymienić jakieś problemy tego komiksu, to zanotowałem trzy. Pierwszy to błahostka, czyli przekleństwa. Jestem zdania, że albo się je umieszcza w dialogach, albo nie. Przy pierwszym użyciu "#@&*%" nawet mi to nie przeszkadzało, można takie znaki fajnie wykorzystać w celach humorystycznych. Ale gdy takich "tekstów" było się na pół strony, wybijało mnie to z rytmu. Ani tego nie czytałem, ani nie chciało mi się zastępować w głowie przekleństwami, których miałem się domyślić, ani to ładnie nie wyglądało. Już wolałbym klasyczne "Niech to szlag" z czasów, kiedy komiksy kierowane były do młodszych czytelników. Drugi problem to finałowy twist (oczywiście musi być twist), czy też rozwiązanie sprawy, które jest przesadnie skomplikowane i wyłożone czytelnikowi w najgorszy sposób jaki oferują komiksy (czyli ktoś mówi wprost, o co chodziło w tej historii, wyznaje swoje winy). Trzecim i najgorszym zgrzytem jest Batman! Jako fan postaci, nawet gdy pojawia się on jedynie w gościnnym występie, jak tutaj, liczę na udane cameo. Tymczasem otrzymałem Batmana-mazgaja, który musi się wyżalić w Sanktuarium (prawdziwy Batman nigdy by tak nie zrobił!), a potem daje się pokonać jak najgorszy leszcz Harley Quinn. Czytałem wiele krytyki odnośnie runu Toma Kinga w głównej serii o Batmanie, ale sam po niego nie sięgnąłem. Teraz wiem, że to była dobra decyzja, bo jeżeli King tak przedstawia Mrocznego Rycerza, to ja dziękuję. On tej postaci w ogóle nie rozumie.

Mimo wszystko nie wieszam psów na całym scenariuszu, bo jest tu kilka ciekawych pomysłów. Bardzo podobał mi się początek i tajemnica związana z tym, co się wydarzyło w Sanktuarium, a także to, że choć głównymi bohaterami tej historii są mniej znani herosi ze świata DC oraz wyeksploatowana do granic możliwości w ostatnich latach Harley Quinn, ani przez moment nie żałowałem że większej roli nie odgrywają tu uwielbiani przeze mnie Batman i Superman. To niemały sukces.


Juby

#349


Skończyłem czytać już w czwartek, ale wstrzymałem się z pisaniem opinii, bo chciałem zebrać myśli (a jest po czym). Najkrócej rzecz ujmując - komiks bardzo mi się podobał. Być może bardziej od chwalnego ode mnie wcześniej Kryzysu Bohaterów. Uważam, że Zegar nie profanuje kultowego dzieła Alana Moore'a (można go uznać za bezpośrednią kontynuację, lub nie, świat DC i jego multiwersa sprawiają, że to czy uznacie tę historię za kanoniczne dopełnienie losów Ozymandiasza i Dr. Manhattana, to już wasza sprawa.) Fanem Watchmen nie jestem, pierwszy raz przeczytałem album wydany przez Egmont dopiero dwa miesiące temu, więc Zegar Zagłady odebrałem bardzo pozytywnie.

Największy plus to bohaterowie, fantastyczne ilustracje Gary'ego Franka oraz doskonale podrabiany styl pierwszych Strażników. Wiadomo, nie wygląda to "tak samo", bo kolory nakłada się teraz komputerowo, a rysunki są bardziej szczegółowe, ale kolorystyka, ilość/rozmieszczenie paneli na stronie, okładki, dodatki, czy nawet chmurki w których wypowiadają się powracające postacie - to wszystko dopracowano w najmniejszym szczególe tak, aby przypominało Strażników. Jakby kontynuacja powstała kilka lat po ich debiucie, a nie ponad trzy dekady później.

Ze słabszych stron przygotujcie się na trochę scenariuszowych zgrzytów (czyli coś, czego w Strażnikach nie zauważyłem) i przede wszystkim monstrualnego zakorzenienia w komiksach DC Comics (co nie powinno dziwić, to naprawdę epicka historia z widowiskowym finałem). Mój młodszy brat chce ode mnie pożyczyć Zegar, ale od razu go uprzedziłem, że najlepiej jeśli wcześniej powtórzyć sobie Supermana Johna Byrne'a, Kryzys na Nieskończonych Ziemiach i Watchmen (które na szczęście czytałem w ubiegłym roku). Do tego przydałby się również znać Punkt Krytyczny i mieć jakąś wiedzę ogólną o bohaterach / historiach DC z ostatnich 80 lat. Zawarta w tych 12 rozdziałach epopeja jest bardzo rozbudowana i często skacze z wątku na wątek, więc lepiej mieć pewien background, żeby się nie pogubić.

Występ Batmana jest gościnny, ale udany i - co ważne - nienachalny. Cieszę się, że Geoff Johns znalazł sposób, aby nadać jakiś cel nie tylko Supermanowi, który jest sercem całej opowieści, ale także Mrocznemu Rycerzowi, jego adwersarzom i całemu Gotham. Jako fan nie czuje się w nawet najmniejszym stopniu rozczarowany. Samemu wydaniu zarzuciłbym tylko jedno - Egmont chyba zmienił drukarnie, bo strony wydawały mi się zdecydowanie cieńsze niż zazwyczaj.

Rado

Juby, na stronę główną już nie dajesz tekstów?

Johnny Napalm

Cytat: Juby w 01 Styczeń  2021, 23:00:07

Miłe zaskoczenie, bo to najlepszy "Kryzys" jaki do tej pory czytałem, podobał mi się zdecydowanie bardziej od klasyka jakim jest Kryzys na Nieskończonych Ziemiach.

U mnie lipa. Ten album mam już od początku wakacji, tak jak kiedyś wspominałem, a nie wiem czy nie od maja. Zacząłem go czytać na leżaku nad morzem w sierpniu – plaża, słoneczko, relaksujący dźwięk morza, no i... przysnąłem. I tak, do tej pory po przeczytaniu ponad połowy komiksu, nie miałem okazji go dokończyć. Po tym czasie chyba zabiorę się za niego od początku.

Co do recenzji, Juby przesyłaj je Q też na główną. Będzie więcej w sekcji Uptade. Sam bym może coś napisał o starszych zeszytówkach Batmana z TM_Semic, do tej pory niezrecenzowanych. Jeśli by ktoś był zainteresowany, oczywiście.

 
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

Juby

Cytat: Rado w 17 Styczeń  2021, 10:51:59Juby, na stronę główną już nie dajesz tekstów?

Daję. Pisałem do Q kilkukrotnie, że może wrzucać wszystkie moje recenzje, które się jego zdaniem "nadają" na stronę główną i nawet chwilę po napisaniu opinii o Zegarze Zagłady przypomniałem mu się o tym w prywatnej wiadomości. Czemu moje teksty przestały trafiać na BC? To już pytanie do Q. Albo brak czasu, albo najwyraźniej się nie nadają. O niektórych wydaniach pisałem krótko, często odpowiadając na posty innych użytkowników, więc jestem przekonany że to nie materiał na główną (np. Gotyk, Rok 100, zbiorcza opinia o Gotham Central, czy JLA), a inne już mają twoje video-prezentacje, więc kolejne recki są niepotrzebne (ostatnie zbiorcze Detektywa), ale np. moja opinia o szóstym tomie Superman/Batman z WKKDC, czy powyższe teksty chyba nie są takie złe i na główną spokojnie mogłyby trafić.

@Johnny Napalm
Z mojej strony mogę ci jedynie polecić dać drugą szansę temu Kryzysowi. Zwłaszcza jeśli planujesz sięgnąć po Doomsday Clock, bo jest w nim krótkie nawiązanie / kluczowy spoiler z tej historii. ;)

A recki starych Semiców pewnie że ślij. Z chęcią poczytam, może to coś pomoże mi przy uzupełnianiu braków.

Juby

#353


Drugiego tomu nowego Detective Comics pod żadnym względem nie nazwałbym złym komiksem. Album stoi na standardowym dla Egmont poziomie: rysunki, tusz, kolory, dialogi, okładka - wszystko przyzwoita robota, a lektura mija dość szybko i bezboleśnie. Myślę że osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z komiksami powinny być z tego wydania zadowolone. Ale akurat ja jestem osobą, którą już trochę w życiu przeczytała i mając porównanie z dawnymi bat-historiami, Rycerz z Arkham wypada po prostu marnie. Powód? Historia popełnia trzy najcięższe grzechy komiksów z Batmanem XXI wieku.

Po pierwsze, nie jest komiksem detektywistycznym! To kryminalne zagadki zawsze przyciągały mnie do Batmana, to tego typu historie czytało mi się najlepiej. W tym przypadku, po wstępie wprowadzającym tytułowego antagonistę, otrzymujemy zalążek sprawy detektywistycznej, czyli śmierci wszystkich nietoperzy w Gotham. I na tym kryminalna zagadka się kończy, a Batmana-Detektywa więcej nie uświadczymy. Wątek martwych nietoperzy zostaje porzucony (WTF? Poważnie, nie mam pojęcia kto, czemu i w jaki sposób je zabił?) na rzecz akcji i typowo-komiksowego łubudubu.

Po drugie, tytułowy czarny charakter. Nie będę wieszał na nim psów, ale uważam że do postaci Człowieka-Nietoperza jak do żadnej innej pasuje przyziemność i realizm. Oczywiście uwielbiam jego cudaczne gadżety i groteskowych przeciwników, ale mimo to uważam, że zawsze muszą określać ich jakieś zasady, nie mogą być poza regułami świata, a o ich umiejętnościach i zagrożeniu dla głównego bohatera (lub Gotham), chcę się dowiadywać poprzez ich czyny, a nie czyjś słowotok. Niestety, tytułowy Rycerz z Arkham jest "over the top" jak to tylko możliwe. Od początku okazuje się równie szybki, silny i wyposażony, co Batman, ma większą od niego armię pomocników, ma broń, która potrafi przebić pancerz bohaterów (bo wiedza z jakich materiałów powstają najwyraźniej jest łatwo dostępna), a wszystkie jego działania już w pierwszych dwóch rozdziałach historii wydają się takie wyjątkowe, ponieważ wyjątkowymi stara się je przedstawić scenarzysta (m.in. pokazując jak to nawet największy detektyw świata jest zaskoczony świetlnym zamachem w jego własnym mieście). To takie "na siłę", jakby każdy nowy przeciwnik Mrocznego Rycerza musiał być jeszcze lepszy, groźniejszy, mocniejszy i bardziej niebezpieczny od poprzednich. Nie musi. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, czasach terroryzmu, kiedy największym zagrożeniem okazują się szaleńcy, którzy pędząc zwykłym autem wjeżdżają w tłum ludzi spacerujących po chodniku.

Po trzecie i ostatnie, ekspozycja. Jak już wspomniałem, jeśli poznaję jakiegoś łotra, to chcę wiedzieć do czego jest zdolny poprzez jego działania. Holiday znany z Długiego Halloween był doskonałym czarnym charakterem nie dlatego, bo ktoś ciągle to powtarzał, tylko dlatego że udawało mu się dokonywać morderstw na swoich zasadach (w święta, zostawiając tylko te ślady, które chciał zostawić i nikt nie wiedział kim on jest). Tylko tyle i aż tyle. Proste i genialne zarazem, bo nikt nie jest tak groźnym przeciwnikiem, jak ktoś komu ciągle udaje się nas zwodzić i nie możemy go złapać. Rycerz a Arkham z kolei przedstawiony zostaje w najbardziej oczywisty dla komiksów sposób, niczym Bane w 51 numerze TM-Semic (za którym nie przepadam), czyli prawie cały rozdział zostaje poświęcony na opowiedzeniu czytelnikowi (tym razem poprzez opowiedzenie tego Batmanowi i Robinowi) kto to jest, skąd się wziął, co go napędza i jaki jest jego cel. To strasznie denny sposób, po którym nie tylko w ogóle nie czuję tej postaci, ale też kiepsko wypada sam Batman, który zamiast rozwikłać tajemnice drogą dedukcji jak na detektywa przystało, po prostu słucha jak ktoś mu całą sprawę podaje na tacy. Brawo bohaterze, leć skopać tyłek nowemu łotrowi i kurtyna.

Poza sześcioodcinkową historią o Rycerzu z Arkham, w wydaniu znajduje się również Detective Comics Annual #2 opowiadający o starciu Batmana z łotrem znanym ze Złotej Ery Komiksów (mowa o The Reaper, na którym wzorowano postać Phantasma w filmie animowanym z 1992 roku). O dziwo, to ten dodatek do tomu drugiego zrobił na mnie najlepsze wrażenie, zarówno od strony historii, jak i warstwy wizualnej. Czuć w nim styl Granta Morrisona i bardzo się cieszę, że powstają jeszcze historie, w których Bruce'a Wayne'a jest tyle, co jego alter-ego.

Shadow of the Bat

Zgadzam się niemalże ze wszystkim co napisałeś. Może poza wstępem w którym próbujesz trochę wytłumaczyć twórców. Uważam, że ktoś kto dopiero zaczyna przygodę z Batmanem mocno odbije się od tego komiksu lub stwierdzi, że te komiksy z Batmanem to jednak nic specjalnego. Dobre pierwsze wrażenie da się zrobić tylko raz.

Poza tą drobną kwestią to co do reszty to mam bardzo podobne odczucia. Nie rozumiem ciągłego dawania Batmanowi przeciwników którzy muszą mu rzucać fizyczne wyzwania, a już szczególnie w serii zatytułowanej "Detective Comics". Najlepsze historie z Batmanem to takie w których musi użyć mózgu by zwyciężyć. Historia czarnego charakteru jest tak niewiarygodna i głupkowata, że musiałem ją przeczytać drugi raz by się upewnić, że dobrze ją zrozumiałem bo nie mogłem uwierzyć, że ktoś to puścił do druku. Sprawie nie pomaga fakt, że podano ją w formie przydługiego flashbacku który streszcza całe życie głównego antagonisty tego komiksu.

Mnie również bardziej podobała się historia z Reaperem. Ma znacznie więcej sensu i klimatu, ale też nie jest to jakaś powalająca opowieść. Ona po prostu zyskuje w kontraście do głównego wątku.

Juby

Cytat: Shadow of the Bat w 24 Styczeń  2021, 15:36:22Historia czarnego charakteru jest tak niewiarygodna i głupkowata, że musiałem ją przeczytać drugi raz by się upewnić, że dobrze ją zrozumiałem bo nie mogłem uwierzyć, że ktoś to puścił do druku.

Postać sama w sobie w miarę mi się podobała, i wizualnie, i pewne elementy jej historii.
Spoiler
Np. Rządza zemsty za śmierć matki, która przysłania jej prawdę i nowy rozsądek oraz twist ujawniający, że Rycerzem jest kobieta. Najgłupszą rzeczą w tym momencie było dla mnie to, że ojciec nie wyjawił jej prawdy dawno temu z głupiego przeświadczenia, że to była jego wina.
[Zamknij]
Najgorsze były szczegóły, jak wiek Rycerza z Arkham
Spoiler
(serio do walki z Batmanem jak równy z równym stanęła 20-latka?)
[Zamknij]
i powielanie schematu znanego już od pierwszego originu Mrocznego Rycerza, czyli wszystkiego nauczył się sam! Bo wiadomo, że czytając książki i
Spoiler
mając pomoc jakichś szaleńców w podziemiach,
[Zamknij]
uda ci się wyszkolić do poziomu Batmana. ::)

Niemniej, jeśli Rycerz kiedyś wróci z nowych historiach z Batmanem, dam mu szansę. Nie on pierwszy zaliczył kiepski start, żeby potem wyjść na ludzi. ;)

Juby

#356


W przeciwieństwie do poprzedników (odkąd DC ponownie zmieniło numerację), Pozdrowienia z Gotham nie opowiadają jednej dużej historii zawartej w sześciu rozdziałach, lecz są zbiorem kilku odrębnych przygód Mrocznego Rycerza. Pierwsza z nich podobała mi się zdecydowanie najbardziej ze wszystkich, które do tej pory się ukazały. Opowiedziana w dwóch rozdziałach (jak za starych dobrych czasów wydawnictwa TM-Semic ;)), mimo wątku paranormalnego jaki niesie ze sobą postać Spectre oraz pewnego wymogu znajomości tej postaci i jej związku z detektywem Corriganem, czytało mi się ją wyjątkowo dobrze. Jej największymi zaletami są mocny klimat i odpowiednie wyważenie akcji z wątkiem detektywistycznym (który w serii o takiej nazwie powinien zawsze być silnie obecny). Nie mógłbym też nie wspomnieć o fantastycznych pracach Kyle'a Hotza, odpowiedzialnego nie tylko za znakomite rysunki, ale również za tusz i kolory, które udanie imitują styl niektórych komiksów za lat 90-tych. Ode mnie kciuk w górę.

Drugą historią są tytułowe Pozdrowienia z Gotham, z których zaczerpniętą okładkę dla tego tomu. Jej wykorzystanie jest trochę mylne, bo to najkrótsza (i w moich oczach najsłabsza) jego część. Doug Mahnke przekonał mnie swoim stylem w Mitologii, ale po zapoznaniu się z kolejnymi odcinkami, wypada najsłabiej na tle kolegów rysujących tę serię. Fabuła jest prosta, głupkowata, przesadnie zakorzeniona w inny tytuł DC (Liga sprawiedliwości) i na próżno szukać w niej Batmana-Detektywa. Znajdą w niej coś dla siebie głównie fani Zabójczego żartu i Jokera.

Najciekawszym elementem tego odcinka jest zakończenie prezentujące z kim Mroczny Rycerz będzie musiał się zmierzyć później... Sporo później, bo trzy ostatnie rozdziały to historia z kimś innym, z Deadshotem, który dostaje zlecenie na porwanie zarządu Wayne Enterprises. To nietypowa przygoda łącząca ze sobą kilka gatunków, głównie katastroficznego i survivalowego. Nie ma w niej wprawdzie żadnego wątku kryminalnego (nie dostajemy nawet odpowiedzi na pytanie, kto był zleceniodawcą antagonisty), ale broni się umieszczeniem niemal całej akcji poza Gotham i brakiem... Batmana! Tak, to historia poświęcona Bruce'owi Wayne'owi i to on musi wykazać się w starciu z uzbrojonym po zęby Floydem Lawtonem. Powyższe elementy wniosły na tyle świeżości, rysownik Christian Duce zadbał o robiącą pozytywne wrażenie stronę wizualną (nie podobał mi się jedynie wygląd Bruce'a, trochę zbyt młodzieżowy), a całość ma w sobie coś z klimatu historii z lat dziewięćdziesiątych, że nie byłem w stanie jej nie polubić. No i ten żart z Clooney'em! ;D

Dzięki epizodyczności i mieszaniu stylów kilku rysowników, trzeci tom DC zrobił na mnie znacznie lepsze wrażenie od dwóch poprzednich. Z niemałym apetytem zerkam w zapowiedzi czekając na ciąg dalszy, w którym na scenę wkroczy Mr. Freeze. Niemniej, uważam za trochę zabawne, że pojawił się w aż czterech scenach, choć ich treści wystarczyłoby na dwie. :P ;D Domyślam się jednak, że tak musiało być ze względu na wydania zeszytowe, aby przypominać czytelnikowi w każdym miesiącu co się gdzieś tam kroi.

Shadow of the Bat

Hmm i bądź tu teraz mądry. Pierwszy tom mi się podobał, drugi mnie wku***ł więc skreśliłem tę serię, a teraz nagle mają czelność zapodać lepszy? Już nosiłem się z zamiarem sprzedania dwóch pierwszych, ale może zamiast tego dam jeszcze szansę temu trzeciemu. ;)

elwis1982

Ja niestety zdania nie zmieniłem po lekturze 3 tomu, co prawda jest minimalnie lepszy od poprzedniego, ale i tak utwierdził mnie w przekonaniu, że Tomasi nie ma absolutnie żadnego pomysłu na tę serię.

Juby

#359
Moja opinia to jedynie sugestia, Wooki3. Mi tom pierwszy nie podszedł (w sumie chyba lepiej wspominam drugi z Rycerzem z Arkham) więc i tobie trzeci nie musi się spodobać. Najlepiej przekonać się samemu i najwyżej sprzedać trzy tomy jeśli nie podejdzie.

@elwis1982
Wait for it. ;) Tom 3 zapowiada wątek z Mr. Freezem, potem będzie Joker War czy jakoś tak. To, że na razie nie widać konkretnego kierunku dla serii, nie oznacza że go nie ma.