Aktualności:

"Batman: Długie Halloween" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Ostatnio ogladalem...

Zaczęty przez Leon Kennedy, 26 Marzec 2008, 15:09:07

Mihcim

No i to Film Schumachera :)

El Cornetto

No i? Gość kręcił świetne, mocne filmy swego czasu. Niestety dwie wtopy w postaci Batmana zniszczyły gościowi opinię totalnie. A szkoda - taki Telefon czy 8mm to mocne, powiedziałbym 'męskie' kino...

Leon Kennedy

No i jeszcze jeden filmik ( zapomniałem tytułu), który pokazuje co może z człowiekiem zrobić zły dzień... Świetny :). BF też godny uwagi.  :D

(A)nonim

Jestem Jen. Najpierw chciałabym założyć panu te rękawiczki. Sondaże mówią, że wyborcy lubią palce.

Kadaver

Zrobił też Upiora w Operze,co do którego mam mieszane uczucia.

LelekPL

#245
Kolejna garść filmowych "recenzji", czyli szczątek filmów obejrzanych przeze mnie ostatnio:

Appaloosa - western Eda Harrisa, raczej niewidziany w Polsce, bo nowy, bo gatunek, bo brak reklamy... a szkoda, bo film trzyma poziom ostatniej fali powrotu tego gatunku, jak i lepszych filmów z tego kanonu. Bardzo podobał mi się remake 3:10 do Yumy, uważam, że jest lepszy od oryginału, Jesse James był już znacznie słabszy, poza trzema kreacjami aktorskimi (Pitt, Affleck i Rockwell) i zdjęciami był po prostu nudny! Ale nie zmienia to faktu, że miałem ochotę naoglądać się westernów ostatnio i nie żałuję. Appaloosa posiada wciągającą fabułę, świetnych bohaterów: zwłaszcza Everett Hitch (Viggo "Aragorn" Mortensen) czyli pomocnik głównego bohatera (Ed Harris) - jest niczym Kato dla Green Horneta. Obaj panowie muszą zapewnić prawo i porządek w opuszczonym przez te cechy mieście Appaloosa oraz zmierzyć się z bezwzględnym właścicielem ziemskim i przywódcą gangu. Ich szyki i relacje skomplikuje pojawienie się damulki "z wyższych sfer", której celem zdaje się być jedynie znalezienie najsilniejszego ogiera w stadzie :) Wracając do gry to na plus zasługuje kreacja dawno nie widzianego Jeremego Ironsa jako złoczyńcy. Zdjęcia stały na niezłym poziomie aczkolwiek nic nadzwyczajnego - widać okrojony budżet, jednak Harris-reżyser wybrnął z tego ukazując ciekawy a jednocześnie, znany i uwielbiany przez fanów gatunku krajobraz. Jakieś minusy? jest ich trochę, największy to chyba Renee Zellweger, której postać ma NIESTETY sporo ekranowego czasu. Chociaż to ważna postać, wręcz centralna, nie da się ukryć, że irytuje cały film. Plus można by dodać schematyczność scenariusza, czy powielanie schematów, ale to akurat dla mnie wielkim minusem nie jest... ba, nawet na plus bym to określił. Moja ocena wzbogacona o rolę Lanca Henriksena  7,5/10

Rock'nRolla - najnowszy film Guya Ritchiego nie powala na kolana. O ile w Appaloosie powielanie schematów z gatunku było uzasadnione, o tyle powielanie własnych schematów z poprzednich filmów w Rocku już nie. Film ogląda się jak uboższą siostrę lub brzydszą koleżankę Snatcha czy Locka. Zacznę od zalet... jest ich niewiele, ale dwie kreacje aktorskie wyrastają ponad resztę Mark Strong - do którego wrócę w kolejnym filmie i Tom Wilkinson jako mafiozo. Dwie, na prawdę ciekawie zagrane rolę, których wątek chciało się oglądać. Niestety to tylko postacie poboczne, a główni bohaterowie w ogóle nie wciągają (może poza wątkiem homoseksualnym - przystojny Bob). Dodatkowo lubi się postać od której cały bałagan się zaczyna, czyli tytułowego rock'n'rollowca (Toby Kebbell). Wizualnie film prezentuje się również w porządku, ba może nawet lepiej niż Snatch czy Lock, duża w tym też zasługa pięknej Thandie Newton, ale na tym zalety się kończą. Film jest pełen niedociągnięć, od fabuły po grę aktorską, aż do samego reżysera. Podobnie jak w Rewolwerze Ritchie zakochał się w sobie i postanowił zrobić papkę kina akcji, komedii, teledysku i homagu Pulp Fiction. Film po prostu nie wciąga, momentami sami się zastanawiacie o co chodzi, ale tak do końca was to nie obchodzi, a szkoda, bo liczyłem na powrót w sumię utalentowanego reżysera. No cóż... może Sherlock wyjdzie lepiej. Ocena - 5/10

Body of Lies - kolejny z cyklu amerykańskich filmów o Bliskim Wschodzie i jak większość jest strasznie polityczny, pogmatwany i z gatunku "całkiem-całkiem". Leonardo DiCaprio jako tajny agent wysłany z misją uchwycenia terrorysty do Jordanii. Widać w USA nadal nie mogą zrobić filmu o super agencie który znalazł Bin Ladena, to trzeba wymyślić innego, żeby go złapać. Ale poza tym nie ma w tym filmie zbyt filmie amerykańskiego patosu, a raczej jest to historia różnic kulturowych i agresji/niedomówień które one powodują. Gdzieś tam oczywiście wpleciony jest wątek akcji rodem z Wroga Publicznego i wątek miłosny rodem z każdego filmu o tekście "weźcie mnie, a nie ją!". Jednak największą zaletą filmu są kreacje aktorskie: Leo spisuje się lepiej niż myślałem w roli Bournowatego agenta, a jeśli chodzi o wątki miłosne to jak wszyscy wiemy, niewiele może stawić mu czoła. Russell Crowe jako postać drugoplanowa, spokojnie odgrywa swoją rolę, kasując czek między ujęciami, ale jest na tyle utalentowany, że nie specjalnie to widać. Może nie jest to ten Crowe co z Informatora, ale na pewno dobrze się go ogląda w roli podstarzałego agenta CIA. Jednak wszystkie sceny kradnie postać Haniego (ponownie Mark Strong), który stoickim spokojem operuje tajnymi służbami w Jordanii. Strong gra go kapitalnie, sam Hani jest takim facetem jakim chciałby być każdy facet - dobrze ubrany, inteligentny i władczy (może imię nie te :) ), przywołując na myśl, nie tylko mi, młodego Andiego Garcię. Z chęcią widziałbym go częściej na ekranach, może po Sherlocku będzie można powiedzieć coś więcej... Wracając do filmu: razi powrót na Bliski Wschód i odgrzebywanie ran, sama fabuła, jak w każdym tego typu filmie jest pogmatwana, że widz musi się zastanawiać "co oni przed chwilą powiedzieli?". Czasem jest to zaleta, ale nie kiedy jest się semi-zainteresowanym dalszymi losami, a tak jest przez znaczną część w połowie filmu. Ale za przybliżenie kultury Islamu i piosenkę Guns'n'Roses z nowej płyty Chinese Democracy na napisach dam 6,5/10

How to Lose Friends and Alienate People - świetna komedia, tyle można napisać. Oczywiście jeśli lubi się Simona Pegga. Aczkolwiek fani Wrighta mogą być zawiedzeni - to jest zupełnie inna produkcja, może troszkę gorsza, bardziej hollywoodzka w tym złym sensie tego słowa... Film o brytyjskim dziennikarzu, który dostaje angaż do prestiżowej nowo-jorskiej gazety. Tam poznaje miłość, smak życia gwiazd i... kobietę z penisem :) Głupawe miny Pegga niektórych oczywiście zrażą, ale film broni się także poza nim, zwłaszcza dzięki niezbyt oklepanym gagom i komedii sytuacyjnej, która czasem potrafi zaskoczyć. Dialogi też są mocną sceną filmu, a rozmowa o Con Air jest rewelacyjna. Jednak największa zaleta filmu to ponownie oprawa wizualne, ale gdzie tam zdjęcia, montaż czy inne takie - KOBIETY. A właściwie jedna, czyli Megan Fox. Boże, jak ona tu wygląda (i to chyba odpowiednie słowo, bo grą ciężko to nazwać - chociaż do swojej roli pasuje jak ulał!). Miło się spogląda też na inną aktorkę (nie, nie na Kirsten Dunst :P ) czyli Gillian Anderson, która podobno wróciła do życia po tym jak Mulder odkrył jej ciało i przywołał do życia w stylu "Californication" :) Plus taki smaczek jak nazwanie swojej właścicielki "panią Lebowski" w filmie, gdzie gra Jeff Bridges wzbudzi uśmiech na twarzy każdego kinomaniaka. Oklepana jest niestety końcówka i na tym film traci - ponownie swoje złowrogie palce macza w mojej ocenie Kirsten Dunst, która nie potrafi nie irytować na ekranie, a przynajmniej nie (może jestem zbyt srogi za S-M3, ale sobie zasłużyła!), dlatego dam "marne" 7/10

Huntersky

#246
Tyle tego było, że nawet nie chce mi się pisać recenzji.

The Prestige - 10/10

The Bourne Identity - 7/10

The Bourne Supremacy - 8/10

The Bourne Ultimatum - 9/10

Children of Men - 10/10

The Thing - 10!/10 (Najlepszy horror jaki widziałem)

Mission: Imposible - 7/10 (ostatnia akcja niestety kładzie konwencję całego filmu)

Mission: Imposible III - 9/10 (Najlepszy technicznie film akcji jaki widziałem. Akcja na moście to istny majstersztyk, coś niesamowitego.)

Testosteron - 3/10

Predator (po raz dziesiąty) - 9/10

Predator II (też) - 8/10
<br />http://huntersky.deviantart.com<br />WHATTUP, BIOTCH! - Harrison Ford

Kadaver

Gran Torino-Eastwood po raz kolejny udowodnił,że jest jedną z najciekawszych osobowości w historii kina.Podobnie jak w Milion Dollar Baby,wrażenie robi zwłaszcza zaskakujące zakończenie.
Posted on: 07 Marzec  2009, 16:03:31

 Nie umiem roztrzygnąć,czy Eastwood jest lepszym aktorem,czy rezyserem.

Juby

Cytat: Huntersky w 07 Marzec  2009, 15:42:35

Mission: Imposible - 7/10 (ostatnia akcja niestety kładzie konwencję całego filmu)

Mission: Imposible III - 9/10 (Najlepszy technicznie film akcji jaki widziałem. Akcja na moście to istny majstersztyk, coś niesamowitego.)


Cóż... są różne gusta. Dla mnie pierwsza część to świetne kino akcji (coś kolo 7). A co do trójki - to jedna z najlepszych komedii, jakie oglądałem w ostatnim miesiącu. Nawet DH4.0 nie wydawał mi się tak żałosny.

Mianowicie... opiszę tu jak ja widziałem akcję na moście (po której krótko mówiąc wyłączyłem film). Karambol spowodowany wybuchem. Najpierw Cruise ucieka przed strzelającymi (chyba trzema) gostkami z helikoptera i o dziwo jest szybszy od kul. Później chowa się pod samochodem, a odrzutowiec wystrzeliwuje w niego rakietę (teraz najlepsze  :D). Murzyn z boku, który WIDZI PĘDZĄCĄ RAKIETĘ (która się nie śpieszy, pewnie jest trochę zmęczona), dobrze wie gdzie została wycelowana (przecież nie w niego, kto by zabijał czarnego? Na pewno w tego kurdupla z boku, zresztą wykrył to jego radar w oczach) i jeszcze ostrzega on kilka razy "Ethan uciekaj, szybko!". Ethan oczywiście wychodzi bez szwanku, co więcej, składa on karabinek i ZESTRZELIWUJE WROGI ODRZUTOWIEC (w tym momencie myślałem, że padnę, totalny absurd i głupota). Teraz się zaczyna najlepsze. Cruise wpadł na to żeby zestrzelić super odrzutowiec, ale helikopter z Hoffmanem na pokładzie to już inna sprawa... Tutaj nie może strzelać do maszyny bo jest za daleko (na oko ze 40-50 m od niej)... musi do niej podbiec (przeskoczyć wielką dziurę w moście, tak dla picu). Gdy już podbiega, okazuje się że nie ma kul i musi gonić po swoją zagrożoną dziewczynę.Tak więc wyjmuje z karambolu na moście, nowiutkiego, czyściutkiego, niezarysowanego merca i jedziemy na kolejną, absurdalną, debilną akcję. Jak dla mnie ten film to totalna klapa 2/10.

LelekPL

#249
W. - Film o prezydenturze i nie tylko George'a Busha widzianej przez mocno zdegustowanego Oliviera Stone'a. Reżyser, znany z wsparcia partii demokratycznych, nie szczędzi filmu na ukazanie porażek Busha zarówno w funkcji prezydenta jak i w każdej innej. Sam, często, podejmował nie ciekawe decyzje, zwłaszcza ostatnio - WTC i Aleksander, ale trzeba mu przyznać, że na kinie prezydenckim zna się jak mało kto: JFK... Tam wprawdzie wiele dopowiedział sam, ale to czyniło film tym bardziej ekscytującym. Tym razem okazał się bardziej stronniczy, co nie wyszło mu już tak dobrze. Film jest niczym karykatura prezydentury, która tak owej nie wymagała, bo głupota władzy amerykańskiej przez ostatnie 8 lat, jest wystarczająca sama w sobie. Co ratuje ten film, to kilka świetnie dobranych aktorów, z Joshem Brolinem jako Bushem Jr. na czele. Aktor wydawać by się mogło, nie podobny do prezydenta, ale zagrał, tak, że widziałem na ekranie postać, a nie aktora. Drugie brawa należą się Thandie Newton... krótka rólka, ale ta angielka zagrała panią Rice w taki sposób, że była całkowicie nie do poznania! Wmontowanie scen z filmu do filmów archiwalnych dało również dobry efekt i tu ponownie Brolin, był Bushem gest w gest. Jednak po seansie nie ma się do tego filmu żadnych uczuć. Może amerykanie podchodzą do tego bardziej osobiście, ale ja obejrzałem ten film i kompletnie nie wzbudził we mnie żadnych refleksji (a przecież JFK wzbudzał różnego rodzaju emocje u każdego, bez względu na nacje). Za te błędy i kilka plusów dam 4/10

Sex Drive - oglądałem wersje Unrated, gdzie pozostawiono kilka scen, gdzie aktorzy zaliczyli "wpadki" i podoklejano nagie laski i... nagie penisy. Tja, nagie penisy... Idąc dalej, film za bardzo chciał nie być przeciętną komedią młodzieżową, a skończyło się jak zawsze. Uwaga! Spoiler, którego się spodziewacie i w ogóle nie czujecie potrzeby żeby go znać - Chłopak nie poddaje się pokusie, dziewczyna się w nim zakochuje i są razem, a postcie niemoralne, zmieniają swoje nikczemne postępowania i zostają Amiszami! Tak ten film jest bez sensu. Pod jego obronę dodam, że taki miał właśnie być, a chodziło twórcom o czystą rozrywkę. Niestety i tej wystarcza na raptem jakieś 5 uśmiechów, bo w gruncie rzeczy film jest strasznie wulgarny i głupi... Amisze jako mechanicy i ostro imprezujące laski? sami widzicie. Co do gry aktorskiej? Nie było jej, no może poza nie mam pojęcia co tam robiącym James Marsdenem. Szkoda mi go trochę było, ale przynajmniej jego postać przez cały film było zabawna... dlatego dzięki niej daje filmowi 3/10. Nie jest to najgorsza komedia jaką widzeliście, jest głupia, ale niektórzy coś takiego lubią. W sumie do obejrzenia na haju :)

Mihcim

Ja tez troche filmow ogladalem ostatnio ; )

Saw        7/10   ( a utnij sobie ta noge )
Saw II     3.10   ( To co zostawiam w sedesie po 3 pepsi z mieszanka mleka)
Saw III    1/10   
Saw IV    0/10   ( Jigsaw umarl,umarl...zaraz zaraz co on robi w IV? )
Saw V     5/10   ( Koncowka najleprza)
Be Cool    8/10   ( Swietny film)
Piraci z Karaibow Klatwa Czarnej Perly  10/10  (uwielbiam ten film jest swietny)
Piraci z Karaibow Skrzynka Umarlaka    9/10 ( moim zdaniem udana kontynuacja)
Piraci z Karaibow Na Krancu Swiata    7/10  (na krancu...cienizny)
Testosteron   6/10     ( taki sobie )
Kariera Nikosia Dyzmy   8/10    ( Bo Polskie najleprze )
Lejdis     1/10    ( Dla lejdis )
Transformers    8/10   ( Roboty wkraczaja do akcji )
Terminator   10/10    ( He will back...)
Terminator 2   10/10   (He's back!...But he will back again!)
Terminator 3 Bunt Maszyn   4/10     (Im back! o Shit)

No wiem ze to sie nie zalicza to Filmow ale Cut Scenki sa poprostu weheyyy
Resident Evil 5   10/10   ( Swietne Cut Scenki )

Kadaver

Horror of Dracula z 1958 roku, czyli pierwszy film o Draculi ze słynnej wytwórni  Hammer.Prawdziwy klasyk.Największy plus to oczywiście Christopher Lee jako Dracula.Dziki,demoniczny,brutalny jest wg mnie najlepszym odtwórcą postaci słynnego wampira,lepszym nawet od Beli Lugosiego i Garego Oldmana.Peter Cushing jako Van Helsing dzielnie dotrzymuje mu aktorskiego kroku,dając nam obok najlepszego Draculi najlepszego Van Helsinga.Bardzo dobra jest też muzyka Jamesa Bernarda.Polecam.

Huntersky

CytatNajpierw Cruise ucieka przed strzelającymi (chyba trzema) gostkami z helikoptera i o dziwo jest szybszy od kul
Standard.
CytatMurzyn z boku, który WIDZI PĘDZĄCĄ RAKIETĘ (blabla) i jeszcze ostrzega on kilka razy "Ethan uciekaj, szybko!". Ethan oczywiście wychodzi bez szwanku
A Batman przywalił z kilku pięter w taksówkę i było dobrze. :) Rakieta została wystrzelona z dużej odległości, a Cruise po prostu był szybki. Zresztą nie wyszedł z tego bez szwanku - fala uderzeniowa przywaliła nim o samochód (fantastyczne ujęcie!). Co z tego, że jest to niewykonalne. To FILM AKCJI. :D
Cytatskłada on karabinek
Nie uwierzyłbyś, ile zawodowcom zajmuje złożenie karabinu :)
CytatZESTRZELIWUJE WROGI ODRZUTOWIEC
Który zwie się Predator, jest bezzałogowy, słabo wytrzymały, leciał dość wolno i na niskim pułapie.

A co do reszty. Tak. No i co z tego? Kto od widowiskowego filmu akcji z wybuchami oczekuje realizmu? :)
<br />http://huntersky.deviantart.com<br />WHATTUP, BIOTCH! - Harrison Ford

LelekPL

Dorzuce jeszcze jeden film, żeby nie było samych słabizn:
Australia - film robiony na romans wszechczasów. Widać to na każdym kroku, w każdym ujęciu. Ewidentnie miał być australijską odpowiedzią (trochę spóźnioną) na Przeminęło z Wiatrem. Buzzowi Luhrmanowi wprawdzie ta sztuka się nie udaje (już pewnie żadnemu filmowi, który nie nazywa się Brokeback Mountain się to nie uda), ale film mimo wszystko może się podobać... ba nawet powiem, że jeśli nie jest drugim Przeminęło to na pewno jest pierwszą Australią i gdyby był robiony z takim zamiarem, moglibyśmy obejrzeć prawdziwy klasyk. Największy plus? Oczywiście krajobrazy! Coś fenomenalnego - Australia zawsze fascynowała ludzi z różnych kontynentów, a piękno tamtych stron można było widzieć np. w LOTR, kręconego w bliskiej Nowej Zelandii. Kolejny to naprawdę ciekawa i wciągająca historia, która może traci na płynności w miarę upływu bardzo długiego czasu, ale jak na tyle minut, film nie nuży ani razu, co samo w sobie jest wielkim sukcesem. Do tego dochodzi powrót na ekrany Bryana Browna i powrót gorącej Nicole Kidman, której nie widziano od czasów Oczu Szeroko Zamkniętych. Aktorsko bardzo dobrze wypadł też młody chłopiec grający kwasi-narratora Nullaha. Sympatyczny i wzbudzający pozytywne emocje chłopiec, zwłaszcza gdy nudzi nieśmiertelną piosenkę z pięknego filmu Czarnoksiężnika z Oz, do którego nawiązań jest co niemiara i za to też plus! Hugh Jackman pasował do roli twardziela-przystojniaka jak mało to, ale ode mnie ma minus, bo można przy nim wpaść w kompleksy ;) Ogólnie poza błędnym nastawieniem i nieco dziwacznym podejściu do kwalfikacji tego filmu (wydawać by się mogło, że twórcy nawet nie wiedzieli co to za film - komedia, dramat, romans? Emocje bohaterów zmieniały się jak w kalejdoskopie, nawet po zgonach paru bohaterów - co najmniej dziwne!) polecam na odprężenie i zanurzenie się w magii miłosnego kina. Moja ocena 7,5/10

Mihcim

Wlasnie ile zajmuje zlozenie takiego karabinku?