Aktualności:

"Batman: Długie Halloween" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Bondy

Zaczęty przez Q, 21 Styczeń 2008, 14:44:53

Funky

#720
Cytatpolaczkowa mentalność...

Ach cóż za wstyd być posądzonym o "polaczkowatą mentalność" przez takiego postępowego Europejczyka. Chlip chlip chyba zapdnę się pod ziemię :P

Postanowiłem powrócić do wspaniałych zimno-wojennych thrillerów Iana Fleminga które są dla mnie kwintesencją Jamesa Bonda. I po raz kolejny książki (no może wyjątkiem jest "YOLT") biją na głowę filmy.



Cudowna książka, która tak mnie wciągneła że przeczytałem ją w jeden wieczór. Bond tutaj najbardziej przypomina mi Seana Connery ze swoim usposobieniem i charakterem. Facet który twardo stąpa po ziemi. Le Chiffre wredny grubas sadysta jest tutaj o wiele lepiej przedstawiony niż metroseksualny laluś z filmowej wersji. No i ten tragiczny finał który chwyta za sercę. Szkoda że Bond akurat na swojej drodze musiał spotkać Krysię Skarbek ;)

10/10



Druga książka o przygodach angielskiego agenta i jet jeszcze lepiej! Jest to moja ulubiona część która porwała mnie egzotycznym połączeniem zimnej wojny oraz Harlemu. Mr Big wypada jeszcze lepiej niż Le Chiffre a Bond to wciąż Sean Connery :) Ale to finał jest zdecydowanie najlepszy i to w jaki sposób skończył pan Wielki :)

10/10!



Fleming wciąż trzyma formę bardzo wysoko, po "LALD" jest to trochę spokojniejsza książka i Bond jest tutaj bardziej detektywem niż agentem. Największy plus tej powieści to postać Sir Hugo Draxa i jego plan Moonraker. Zdeforomowany szaleniec który ma duże plany związane z Wielką Brytanią. Postać która będzie przypominać filmowych złoczyńców.

9/10



James Bond tym razem walczy z mafią i jest to powiew świeżości do świata 007. Jest to bardziej powieść gangsterska niż szpiegowska i co historii wychodzi na dobre. Nowością jest postać przebojowej i aroganckiej dziewczyny która też będzie wykorzystana w filmowych adaptacjach.

9/10



Najbardziej szpiegowska powieść w całej serii. Smiersz gra tutaj najważniejszą rolę oraz to w jaki sposób chcą pokonać Bonda. Po prostu uwielbiam tą książkę, która jest dla mnie arcydziełem literatury szpiegowskiej. Stawiam ją na równi z "LALD".

10/10!



Jest to praktycznie powieść taka sama jak film (dzięki czemu "Dr. No" z 1962 roku jest tak dobry) i jest to naprawdę bardzo porządna powieść szpiegowska. Nie ma tutaj wielkich różnic między filmem i dlatego nie było dużego zaskoczenia przy czytaniu tej książki. Największą zaletą jest to że Julius No współpracuje ze Związkiem Sowieckim. Czyli ciągle to Kraj Rad jest przeciwnikiem Bonda :)

9/10



Tak samo jak w przypadku "Dr. No" powieść jest bardzo podobna do filmu z 1964 roku. No może atmosfera jest troszeczkę bardziej dzuszna niż w produkcji z Connerym (ale to może tylko moje odczucie) Tak samo jak w przypadku poprzedniej części główny przeciwnik jest związany z komunistami. Obiektywnie jest to bardzo ciekawa część ale dla mnie najsłabsza w porównaniu z poprzednimi powieściami.

8/10

Resztę książek napewno przeczytam (gdzie Widmo jest głównym przeciwnikiem a nie Smiersz) ale postanowiłem skupić się na tych odcinkach serii gdzie to komuniści są głównymi wrogami Jamesa Bonda. Ian Fleming stworzył o wiele lepsze dzieła niż filmowcy od duety Broccoli i Saltzman. Fleming w sposób widowiskowy pokazał walkę z głównym wrogiem wolnego świata a w filmach postanowiono zrezygnować z tego motywu. Cóż wielka szkoda, bo dzisiaj przez to produkcje filmowe z Bondem trącą myszką, a książki Fleminga mimo podkoloryzowania skupiały się na głównym przeciwniku Wielkiej Brytanii w czasach zimnej wojny.

Juby

Skyfall z aż 8 nominacjami do BAFTA i 5 do Oscarów (w obu za najlepszą muzykę). I co ty na to Funky? ;)

Funky

BAFT-y i inne Oscary mają dla mnie takie znaczenie co zeszłoroczny śnieg. Ale jak mogli nominować beznadziejną muzykę Newmana?. Przeciętne soundtracki Arnolda były o niebo lepsze. Nie mówiąc o Johnie Barry`m który był geniuszem w porównaniu do tych dwóch kompoztytorów. No cóż chyba głuchoniemi musieli nominować Newmana :P

franek

Funky, weź już nie gadaj ::) Bo jeszcze dostaniesz Oscara za samokompromitacje roku


Show Must Go On!!!

Funky

Rozumiem że tobie odpowiada ten szajsowaty soundtrack Newmana?. Arnold od "DAD" pisał przeciętne ścieżki, ale w porównaniu ze Skyfall prace Davida to wręcz mistrzostwo świata. Kiepską muzykę to może mieć każdy byle film sensacyjny ale nie Bond!.

Mr.G

Muzyka w Skyfall była kiepska? Eee... nie. Była dobra, naprawdę niezła.
Funky, ja też bardzo długo nie mogłem zdzierżyć Craiga, ale coś mi mówiło, że warto poczekać, że to świadomy zabieg mający dopiero na oczach widza zrodzić prawdziwego Bonda. I nie pomyliłem się, prawdziwy Bond nastał wraz ze Skyfall, gdzie Martini jest wstrząśnięte, kobiety piękne, przeciwnicy groteskowi, a Bond jest prawdziwym bohaterem takim, jaki mnie urzekł gdy dzieckiem byłem. Wszystko jest odświeżone, ale z niczego, co ważne nie zrezygnowano.

Funky

#726
Piosenka Adele była przyzwoita (mimo wszystko dzisiaj lepiej oceniam ją od tej z "QoS" w wykonaniu Jacka White`a i Alicii Keyes) ale robota Newmana to naprawdę kiepski soundtrack. Nie ma tam żadnego utworu który zapadł mi w pamięć. Bondy miały zawsze unikatową ścieżkę (dzięki ci Boże za geniusz Johna Barry`ego) oraz godnego następcę Davida Arnolda (mam na myśli "TND" i "TWINE") Niestety od "DAD" zaczeło coś się psuć i muzyka Bonda dzisiaj brzmi jak soundtrack z byle jakiego kryminału. Krytykowałem Arnolda ale po Newmanie naprawdę chciałbym dać Davidowi jeszcze jedną szansę :P

A co do filmu to dostaliśmy połączenie starego z... Craigiem. A spodziewałem się czegoś innego (liczyłem że Bond zostanie nakręcony w stylu "Szpiega" z Garym Oldmanem) Silva to groteskowa podróbka Jokera a Craig to nadal JA ROBOT. Wyjątek to Bernice Francuzeczka :P, Zagrała naprawdę bardzo dobrze i tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń. No ale to najbardziej historia z M mnie rozczarowała i motywacja Silvy. Nic oryginalnego. Nie wiem czy da się po tylu latach jeszcze coś oryginalnego wyciągnąć z Bondów. Po dobrym "Casino Royale" zrobiono młóckę ("QoS") a teraz postanowili wrócić do stylu lat 60 i 70 (Silva to trochę taki Blofeld przeniesiony do XXI wieku) z drewnem Craiga. A wystarczyło trzymać się klimatu "Casino Royale" lub zrobić coś w stylu wcześniej wspomnianego "Szpiega"*. Niestety scenarzyści nie mają wyobraźni Iana Fleminga.

* Naprawdę bardzo dobry film i gdyby nakręcić Bonda w takim stylu z innym aktorem (brunet, wysoki) o usposobieniu Daltona to byłby majstersztyk!

Juby

Funky, z każdym twoim kolejnym postem w tym temacie, mam ochotę wyjść z tego forum i więcej nie wracać. :(

Po 50 latach wysokobudżetowych blockbusterów, przepełnionych gadżetami, humorem, i wieloma absurdalnie przesadzonymi akcjami, ty liczyłeś na to, że Skyfall (wyczekiwane kino widowiskowe za 200 mln dolarów - co było widać w zwiastunach) zostanie nakręcony w stylu skromnego Szpiega? Robisz sobie z innych użytkowników jaja takimi tekstami, czy na prawdę jesteś takim hejterem Bondów-Craiga, że wymyślasz coraz to nowe (i niebywałe głupie) argumenty, czemu film ci się nie podoba? To pytanie retoryczne, bo odpowiedź chyba znam. :P

A "Bernice Francuzeczka" nic ciekawego w tym filmie nie zagrała (miała tylko ładnie wyglądać i spełniła tę rolę). Po prostu nie jest czarna i nie jest "JA ROBOT" (kolejna niesmaczna docinka do Craiga), dlatego jej rola ci się spodobała. ::)

A co do muzyki to niezbyt kojarzę jak się prezentowała w filmie, więc już się biorę za przesłuchanie całego OST i za godzinkę-dwie powiem czy nominację do nagród dla Newmana są kontrowersyjne.

franek

Wg mnie muzyka nie była jakimś majstersztykiem, ale słyszałem ją w filmie, skoro mózg jej nie ignorował znaczy że nie była tragiczna. Francuzeczka, bez niej mogłoby się obejść, Silva mi się spodobał jako czarny charakter, Craiga nienawidzę, jest on pozbawiony jakichkolwiek emocji, ale film oglądało się całkiem przyjemnie. Funky, nie gadaj już bo skoro ludzie którzy siedzą w tej branży chwalą sobie ten film, to znaczy że coś w nim jest. Twoja opinia i iście "polaczkowa mentalność" nie zmieni faktu że film się przyjął.


Show Must Go On!!!

Juby

Przes?ucha?em muzyki do Skyfall i jest ona ca?kiem dobra. Ma kilka fajnych fragmentów, bardzo dobrze wpisuje si? w akcj? i lokacje filmu, i znalaz?y si? w niej wstawki oryginalnego motywu muzycznego Bonda (bardzo fajne). Jej najwi?kszym mankamentem jest niestety ma?a zapami?tywalno?? - nuty jako? nie chc? utkn?? w mojej g?owie po przes?uchaniu. Utwory s? te? ma?o charakterystyczne (przynajmniej cz???). Mo?e i muzyka ta nie dorównuje dzie?om Barry'ego, czy te? OST z GoldenEye, ale na pewno nie jest to s?aby score. Nominacje do nagród mo?e i s? troch? przesadzone ze wzgl?du na nazwisko kompozytora (jeszcze nienagrodzonego statuetk? Oscara), ale nazywa? soundtrack "beznadziejnym" a cz?onków Akademii "g?uchoniemymi" jest nie w porz?dku. :P

Funky

#730
Nie liczyłem na kopię "Szpiega" ale film bardziej spokojny (po rozdmuchanym "Quantum") w którym bardziej liczyłby się aspekt szpiegostwa. Chyba po 50 latach warto spróbować czegoś nowego (lub przynajmniej utrzymać w klimacie "Casino Royale")  Co do Francuzeczki, starałem się tego nie pisać ale czy ty naprawdę jesteś opętany "problemem" rasizmu?. Powtarzasz jakieś absurdalne teorie niczym jak "Gazeta Wyborcza" lub zawodowi "antyfaszyści" z Nigdy Więcej. Pytanie czy jesteś tak naiwny że wypisujesz swoje polit-poprawne brednie czy też naprawdę wszędzie widzisz rasizm?. No ale cóż podejrzewam że wychowałeś się na TVN-ie lub innych "Wybiórczych" gazetach. Naprawdę daruj sobie chłopcze bo do tematu koloru skóry podchodzisz tak jak miałbyś jakąś nerwicę. I co jest niby niesmacznego w "JA ROBOT"? (a taki Bale w "TDK" czasami swoim głosem przypominał alkoholika chorego na raka krtani czy na coś takiego może zaczniesz głodówkę protestacyjną z powodu tego jaki ze mnie "hejter" :P) Jeśli tobie zwykłe docinki do których podchodzę bardzo na luzie (są dla mnie żartem) kojarzą się z "hejterstwem" to stary szybko doczekasz się siwych włosów.

I napisze ci to ostatni raz (może zrozumiesz) Bondy w wykonaniu Craiga mi się nie podobają (wyjątek na "CR") bo mają beznadziejnego odtwórcę w roli agenta 007 (który mógłby buty czyścić Daltonowi i który gra na jedno kopyto swoim zachowaniem i mimiką) i słabe historie które nijak mają się do szpiegostwa. A to że w latach 60 i 70 to była bajka dla dorosłych co z tego?.  Wtedy były inne czasy i teraz liczę na poważniejsze produkcje w którym James Bond walczyłby z wrogami Wielkiej Brytanii/NATO lub ogólnie świata zachodniego (powrócić do korzeni z powieści Fleminga gdzie dzisiaj rolę Smierszu grałyby takie państwa jak Iran, Syria lub terroryści na wzór Al-Kaidy) Czy wy naprawdę nie potraficie pojąć że komuś obecna koncepcja Bonda może się nie podobać? :P A score jest po prostu bardzo przeciętny (w filmie wypada nieźle ale poza filmem to jednak straszna nuda) i nijak ma się do geniuszu Barry`ego czy nawet dwóch bardzo dobrych prac Davida Arnolda. A ścieżka do "GoldenEye" autorstwa Erica Serry jest przez fanów Bonda mocno krytykowana. W sumie nie wiem dlaczego bo to fajna elektroniczna muzyka która była mocno oryginalna.

I co z tego franek że się przyjął, ja nie lubię stadnego wrzasku i mam swoje zdanie i tyle. Kurde niektórzy tutaj muszą mieć niezłe narodowe kompleksty skoro wyjeżdżają z "polaczkowatą mentalnością". Oczywiście wszyscy bądźmy zgodni z krytykami, niech oni decydują za wszystkich co jest fajne i godne polecenia.

franek

Pewnie to co piszę teraz to też gadanie do ściany ale..
Zgadzam się z tobą w kwestii Craiga, jest on tragiczny. Co do swojego zdania, to każdy takie ma, ja twierdzę że film nie jest jakiś super jak o nim mówią ale da się oglądać, trzyma równy poziom. Co do zgadzania się z krytykami i z innymi konsumentami to ja też często mam odmienne zdanie np. TDK wszyscy się zachwycają, najlepsza ekranizacja komiksu i itp itd a dla mnie jest to taki sobie film, ma epickie momenty, ale akcji jak dla mnie jest mało a za dużo gadania, póki nie nakręcili TDKR to nie rozumiałem nic z TDK, usnąłbym gdyby nie sceny akcji. A więc niech każdy ma swoje zdanie, a ty Funky... no cóż, nawet nie mam komentarza


Show Must Go On!!!

Funky

Tobie średnio podchodzi "TDK" ok a mi wręcz przeciwnie (mimo niektórych głupot) i to jest twoje zdanie (każdy ma swoje). Jak jestem niezadowolony z tego jak jest prowadzona historia z Bondem to o tym piszę i tyle (tak samo np w przypadku Batmana i głupot z "TDK" lub chrypy Bale`a która czasami jest straszne irytująca) A to że nie lubię nudnej, grzeczniutkiej gadki to czasami lubię sobie pożartować (porównywać Craiga do Putina zresztą uważam że są podobni :P etc. a Juby o zgrozo Bale kojarzy mi się z Bearem Grylls`em wiem bardzo niesmaczne bo ten ostatni je robaki :P) Mimo że Craig mi nie podchodzi, traktuje ten temat z dużą hecą (stąd moje docinki) Ale niektórzy widocznie załozyli Kościół Św Daniela i wara go krytykować :P

LelekPL

Myślę Funky, że ich bardziej zastanawia czemu obecna koncepcja (z Craigiem) Ci się nie podoba, skoro poprzednia była taka sama. Nic się w sposobie przedstawiania Bonda nie zmieniło. I dlatego innych dziwi to, że stare filmy tak uwielbiasz, a nowych nie.

Ja rozumiem, że wolałbyś bardziej atrakcyjnego aktora i zmianę w schemacie tych filmów, bo zaczęły Ci się nudzić? Tak z wynika z Twoich wypowiedzi. Według mnie Skyfall trochę tych zmian wprowadził, stonowana końcówka, nie trzeba ratować świata przed jakimś laserem z kosmosu, itp. Fakt, jest jeszcze sporo naciąganych scen (prolog, ucieczka Silvy) i ta mieszanka nadal mnie nie przekonuje, ale myślę, że w ostatniej części jest trochę tego o czym mówisz.

Funky

#734
Czy stare filmy uwielbiam? chyba nie nazwałbym tego tak ;) Napewno uwielbiam "From Russia With Love" i "For Your Eyes Only". Ponieważ filmy te były mocno obsadzone w realiach szpiegostwa (podkoloryzowane - wiadomo ale jednak były) No i miały świetnych odtwórców w roli Bonda (na plus w "FYEO" jest to że Moore nie żartuje :P) Ale resztę filmów traktuję jak zwykłe rozrywkowe kino. Mimo że za czasów Connery`ego Smiersz zastąpiono Widmem to produkcje te są dość wierne książkom Fleminga (wyjątek to komiksowe "Diamonds are Forever") Dlatego do dzisiaj są dobre i nic poza tym (gdyby tylko dali Rosjan to byłoby cudownie) Z Rogerem było tak że miał dobre tak może dwa filmy w tym jeden świetny (wcześniej wspomniane "Tylko dla...") ale niestety było w nich za dużo głupot i humoru (gdyby zostawić on-linery Moore`a byłoby w sam raz) i już mocno odbiegały od dzieł Fleminga (wyjątek to "Live and Let Die" dlatego też jest to do dzisiaj dobry film) A Dalton (uwielbiam jego Bonda tak samo jak Seana i Rogera) miał rewelacyjne "The Living Daylights" mocno osadzone w końcówce zimnej wojny. "Licencja na zabijanie" to obiketywnie dobry film sensacyjny ale już nie w klimacie szpiegostwa. Brosnan miał dwa bardzo dobre filmy "GoldenEye" z wątkami ZSRS i Rosji (wolałbym mimo wszystko inny finał no ale cóż) i oraz "The World is Not Enough" z genialną rolą Sophie Marceau z niezłą fabułą dotyczącą ropy naftowej (oczywiście mankmenty to Dennise Richards, efekciarstwo czy porwanie M) reszta to akcyjniaki bez polotu.

W samych filmach to najbardziej postać Bonda jest godna uwagi (jego styl, osobowość etc.) A filmy ze swoją fabułą wypadają tak sobie przy powieściach Fleminga lub nawet czasami tragicznie ("Moonraker", "Diamonds Are Forever"). Aha no i jednak Bondy (jako postać) były inne od 007 Craiga. Te świetne filmy uwielbiam ("FRWL" i "FYEO") a dobre uważam za fajną rozrywkę a te fatalne były po prostu fatalne ;) A u Craiga cóż zrobiono dobre "Casino Royale" bo było wg książki twórcy Bonda (i mimo że Craig nie przypadł mi do gustu to sam film jakoś to łagodzi). "QoS" było typowym akcyjniakiem a "Skyfall" dał mi kiepskiego Craiga i powtórkę w postaci Silvy (taki bardziej groteskowy Max Zorin) i zabicia M (podobne motywacje miał Janus czyli Alex z "GoldenEye"). Po "Day Another Day" producenci Bonda powinni obsadzić kogoś o usposobieniu Daltona w świecie w którym Bond walczy z agentami obcych państw (żadnych "kłamtum" czy blond Jokerów ;) ) A dali nam w sumie powtórkę z rozrywki. A chciałbym jednak coś nowego.