Deathstroke #1 przeczytany. Z racji, ?e wychowa?em si? na, jak to Guyver poprawnie okre?li?, "ekstremalnych" latach 90-tych to do tej postaci ?ywi? sporo sympatii i jest to jeden z nielicznych numerów nie zwi?zanych stricte z uniwersum Batmana czy Supermana po które mam nadziej? systematycznie si?ga?. Niestety po pierwszym numerze nie jestem do ko?ca usatysfakcjonowany, w?a?ciwie poza sam? ko?cówk? nie ma w tym numerze nic co by mi si? podoba?o. Strój jest zdecydowanie przekombinowany, nawet jak na t? posta?, bardziej przypomina mieszank? Iron Mana i S?dziego Dredda z filmu z Stallonem, dialogi s? okropne, no i sama historia taka na jedn? akcj? i koniec. Deathstroke jako posta? odwzorowany jestem ca?kiem nie?le, bardzo w stylu Snake'a Plisskena, czy bohaterów granych przez Clinta Eastwooda, jednak dopiero w ko?cówce do mnie na prawd? przemawia, kiedy pozbywa si? absolutnie zb?dnych i irytuj?cych postaci, pokazuj?c jak jest bezwzgl?dnym i jak mu si? widzi praca w zespole. To by?o za ma?o, ale nie ma co panikowa? po jednym numerze, w którym na dodatek nie przeszli?my nawet do ?adnego g?ównego w?tku.