Aktualności:

"Batman: Ziemia Niczyja. Walka o Gotham. Tom 3" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Wrażenia po seansie "Jokera" (spoilery)

Zaczęty przez Shadow of the Bat, 05 Październik 2019, 11:02:06

Mr.G

Zapomnijmy na chwilę, że to film o TYM Jokerze. Zapomnijmy, że akcja dzieje się w Gotham. Co nam zostaje? Film. Taki przez cholernie duże "F". Świetny film, który pochłonął mnie od początku do końca, wywoływał zachwyty, śmiech, niepokój... Film osadzony w idealnej jak dla mnie stylistyce brudnych, brutalnych lat 80/90-tych. Ależ to miasto było cudnie zapuszczone, ależ wspaniale niezachęcające! Oczywiście ustawiam się też w długiej kolejce tych, którzy chcą przyznać, że Phoenix zrobił kawał fantastycznej roboty. I piosnki fajne. I kilka scen naprawdę świetnie zrobionych. I w ogóle długo czekałem na taki film. Brawa. Mogę tylko pozazdrościć nieco starszym ode mnie, którzy widzieli w kinie Taksówkarza czy Łowcę Androidów, ale niewykluczone, że wkrótce trochę młodsi ode mnie pozazdroszczą mi, że mogłem być w kinie na Jokerze.

A właśnie, bo to przecież był Joker. Przecież w filmie pojawił się Buce Wayne i nawet Alfred (choć tego ostatniego nie byłem pewien aż do napisów końcowych). Ciekawe co się porobiło - kiedyś były to przede wszystkim spotkania z naszymi ulubionymi światami, a później dopiero liczyło się, czy film sam w sobie jest dobry. Joker tymczasem cieszy umiejscowieniem w Gotham, ale tylko dodatkowo, a przede wszystkim jest sam w sobie dobrze opowiedzianą historią.
Czy Phoenix zagrał TEGO Jokera? Guzik mnie to obchodzi. TEN Joker nigdy mnie szczególnie nie ruszał, zawsze wolałem skupiać się na innych przeciwnikach Batmana. Ale Arthur Fleck już mnie poruszył, a tym, którym za mało było fioletu w jego garniturze proponuję wyobrazić sobie jaką drogę może mieć jeszcze przed sobą philipsowski Joker. Bo niewątpliwie podczas show Murraya coś się narodziło, coś co znamy (chyba najbardziej ujrzałem Jokera w Jokerze w chwili pocałowania tamtej staruszki) i przecież to może być dopiero początek. Wiem, że dojrzewanie tego bohatera jest wręcz przeciwieństwem jego idei, ale jakie to ma znaczenie? Joker Philipsa wyrwał się z komiksowych więzów i wyszło świetnie. Tylko to się liczy. Film ma być dobry, a nie czemuś tam wierny. Jeśli ktoś chce by było jak w komiksie, niech czyta komiksy.


Identyczne co u Jubego odczucia co do sceny w Park Row. Mogli poprzestać na sugestywnym podążeniu zbira za Waynami ;]

LelekPL

Co mnie rozbawiło to to, że Phoenix grał rolę o wiele młodszej postaci. Jak rozmawiał z Thomasem to sobie myślałem, że oni wyglądają bardziej jak bracia niż ojciec i syn :P nawet jeśli obu aktorów dzieli blisko 20 lat różnicy.

Juby

Witam po tygodniowej przerwie. Niestety, smutne wydarzenia rodzinne nie pozwoliły mi znaleźć czasu na BatCave w ostatnich kilku dniach, ale już jestem. :)

Przedwczoraj złapałem się na tym, że film jednak siedzi w głowie (przynajmniej wtedy, gdy miałem czas o nim pomyśleć) i nie daje o sobie zapomnieć. Tak, Arthur Fleck to #notmyjoker, ale sam świat przedstawiony i niektóre sceny zrobiły na mnie naprawdę mocne wrażenie, no i film ten jest unikalny na tle gatunku adaptacji komiksów (nie kojarzę takiego drugiego, brutalnego dramatu psychologicznego). Dlatego w skali BatCave oceniłbym go na mocne 4 nietoperki, a na Filmwebie kliknąłem w 7/10

Ciekawi mnie jak będą się prezentować wydania filmu na Blu-ray. Być może kiedyś stanie na półce.

Funky

Widziałem Jokera i jestem pod ogromnym wrażeniem kreacji Phoenixa. Przerażająca dobre studium człowieka chorego którego mieszkańcy i system zniszczył (sytuacja psychiatrii w Polsce podobna do tej w Gotham :P). Film nie ma nie wiadomo jak odkrywczej fabuły ale cała otoczka socjologiczna rekompensuje to dobrze. No i niedomówienie odnośnie tego czy Arthur to syn Thomasa jest dla mnie jak najbardziej na plus (skojarzyło mi się to z historią blizn klauna w Mrocznym Rycerzu ). Jedynie muzyka instrumentalna nie dorasta do wyjątkowości tego filmu, i w połowie już mnie męczyła (bardzo monotematyczna ze swoją wiolonczelą i bębnami). Za to piosenki są wręcz magiczne (wspaniali Tony Bennett i Frank Sinatra).

9/10

Johnny Napalm

Ostatni raz Jokera oglądałem w listopadzie lub w grudniu. Film od tego czasu się absolutnie nie zestarzał. Ha!  ;D Teraz znowu go zobaczyłem. No kurde kompletny film o Jokerze. Lepiej bym tego nie wymyślił. Cała kwintesencja tej postaci. Wyciągnęli tu wszystko co można było. Jeszcze chyba nie przeczytałem tu, że to film OnieJokerze, tak jak kiedyś tytułowano, i słusznie, Batmana Afflecka.

Gdy komuś jakaś przedstawiona wcześniej wersja Jokera nie pasowała lub jakaś szczególnie by przypadła do gustu, tu ma wybór. Joker jest i tym zabłąkanym pożałowania godnym człowiekiem, któremu przydarzył się naprawdę, i to nie jeden, zły dzień. Tu ukłon do The Killing Joke.

Jest też eleganckim świrem-mordercą, który kiedyś był znany z komiksów typu Azyl Arkham. Jest w tym przypadku bardzo egzaltowanym. Jest też ukłon do Jokera Nicholsona od Burtona. Tu nie wygląda jak Joker menel, jak u... Nolana. Ha! Ale to do czasu.

To się zmienia, kiedy jest poturbowany i jedzie w radiowozie i widać, że dostał już w kość. Super ukłon do Jokera Ledgera. Te polepione długie włosy. Później bum! I Joker z kolesia, który chciał prywatnie sobie coś pokrzyczeć w studio, aby udowodnić swój punkt widzenia – ale to tylko żale chorego, przemienia się patrząc na reakcję na swoją działalność dzikiego tłumu. Ten namalowany własną krwią uśmieszek jest najlepszym uhonorowaniem roli śp. Heath'a. I tu od razu zobaczyłem tego Jokera z TDK, którego zastanawia się czy samo wariactwo jest wystarczające, czy może by sobie nie spróbował raz na jakiś czas zrobić eksperyment społeczny. Ale on nad tym nie panuje, to tylko pewnie chwilowa myśl w jego chorym umyślę. Bo to Joker. On tego nie planuje jak np Bane. Nie ma długoterminowego celu. On po prostu robi pewne rzeczy.

 ;D
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

Juby

Przy wczorajszej powtórce Jokera na Blu-ray, film zrobił na mnie jeszcze lepsze wrażenie niż przed rokiem podczas kinowego seansu. Wprawdzie zdania nie zmieniłem - Arthur nie jest Jokerem jakiego chciałem oglądać, tylko wersją self-pity-Joker, która tak naprawdę nigdy nie odleciała w swoim szaleństwie - szanuję jednak inność tej wizji, bo lubię gdy postacie, które wydawałoby się zostały już przemielone przez Hollywood na wszystkie możliwe sposoby, interpretuje się w nowy, ciekawy sposób. Cofam również swój zarzut o zbyt dużej dosłowności - po dedykacji "T.W." na zdjęciu młodej Penny Fleck trudno jednoznacznie stwierdzić, czy to były jedynie jej urojenia, czy może jednak wpływowy Wayne kłamał w sprawie swojego bękarta? Przebitki z Sophie również mi już nie przeszkadzały i bardzo fajnie że nie poznajemy zakończenia jej historii (Arthur ją zabił? Chyba tak, inaczej zgłosiłaby włamanie i nici z występu u Murray'a).

Za najmocniejszy punkt Jokera uważam atmosferę budowaną stroną audio-wizualną. Plany i lokacje są dopieszczone w najdrobniejszym szczególe: grafitti, deszcz, sterty śmieci, nawet bez ludzi pozbawionych empatii (których jest tu pełno) Gotham wydaje się brudne, przesiąknięte syfem jak nigdy dotąd. Zdjęcia są znakomite, a kolorystyka dobrana doskonale (te żółcie i butelkowa zieleń pasują do filmu o Jokerze idealnie, w końcu takiego koloru nosi włosy). Wisienką na torcie jest nastrojowa muzyka Hildur Guðnadóttir, której nie doceniłem rok temu. Bardzo charaktersytyczna, idealnie pasująca do historii i poszczególnych scen. A które sceny zapadły mi w pamięci najbardziej? Chyba wszystkie morderstwa Arthura, świetnie zrealizowane, brutalne, realistyczne. Niewiele jest takich w kinie komiksowym, być może dlatego robią tu tak duże wrażenie.

Zdecydowanie najgorzej oglądało mi się ostatnie 10 minut. Scena morderstwa Wayne'ów jest jedyną, w której nie występuje Arthur, co trochę wybija z rytmu, bo odstaje od narracji pierwszoosobowej przyjętej przez reżysera od początku filmu. Scena w Arkham również wydaje mi się zbędna, mam wrażenie, że Todd Phillips nie do końca wiedział jak chce zakończyć tę historię i zrobił to o kilka cięć za późno. Ja bym poprzestał na ujęciu z monitorami, w których widzimy efekt działań Arthura.



Z ewentualną zmianą oceny wstrzymam się do czasu obejrzenia wszystkich materiałów dodatkowych na płycie, bo często mam tak, że dzięki nim jeszcze bardziej doceniam realizację i decyduję się dać 1 pkt więcej. Póki co, zostaje mocna siódemka.