Wpienia mnie to strasznie, forum praktycznie nie żyje, a takie posty nikogo nie zachęcają by się udzielać. Albo chociaż starych bywalców, by wrócili. Jak widzę znowu ten bałagan, który sieje Night_wing, to momentalnie mam ochotę się wylogować.
Żeby nie offtopując - ostatnio widziałem ze znajomymi Rogue One. Trzy osoby, zdania podzielone - mój znajomy, fan tego uniwersum, był zachwycony. Drugi, miał mieszane uczucia, ja natomiast byłem jednoznacznie krytyczny. Najmocniej w filmie kuł mnie w oczy sztuczny dramatyzm, wmawianie widzowi że dzieją się tu małe rzeczy, ale w wielkiej skali. Idiotyczna scena śmierci na początku, niczym z Man of Steel. Jestem jednym z tych widzów, dla którego najważniejsi są bohaterowie. Przełknę przeciętną i oklepaną fabułę, ale chcę mieć na ekranie wyrazistych, pełnokrwistych bohaterów z solidnymi dialogami i subtelnym nakreśleniem ich motywacji, dlaczego w tym momencie są w tym punkcie, a nie innym. Niestety cała eskadra "Łotra 1" była dla mnie o kant szkła rozbić - nudni, źle zagrani bohaterowie, którzy nie oferowali niczego, by zatrzymać mnie przy ekranie. Największą bolączką była dla mnie główna bohaterka, której miałkości nie uratowała nawet uroda Felicity Jones.
Nie wiem co z tymi nowymi Star Warsami, ale po Force Awakens to już kolejny film, w którym główna bohaterka kobieca odrzuca mnie od oglądania. O tym jak męczyła mnie postać Rey, mógłbym prowadzić wykłady na Uniwersytecie, które Juby mógłby potem cytować tutaj na forum i prezentować jako autorytet.
Żeby nie offtopując - ostatnio widziałem ze znajomymi Rogue One. Trzy osoby, zdania podzielone - mój znajomy, fan tego uniwersum, był zachwycony. Drugi, miał mieszane uczucia, ja natomiast byłem jednoznacznie krytyczny. Najmocniej w filmie kuł mnie w oczy sztuczny dramatyzm, wmawianie widzowi że dzieją się tu małe rzeczy, ale w wielkiej skali. Idiotyczna scena śmierci na początku, niczym z Man of Steel. Jestem jednym z tych widzów, dla którego najważniejsi są bohaterowie. Przełknę przeciętną i oklepaną fabułę, ale chcę mieć na ekranie wyrazistych, pełnokrwistych bohaterów z solidnymi dialogami i subtelnym nakreśleniem ich motywacji, dlaczego w tym momencie są w tym punkcie, a nie innym. Niestety cała eskadra "Łotra 1" była dla mnie o kant szkła rozbić - nudni, źle zagrani bohaterowie, którzy nie oferowali niczego, by zatrzymać mnie przy ekranie. Największą bolączką była dla mnie główna bohaterka, której miałkości nie uratowała nawet uroda Felicity Jones.
Nie wiem co z tymi nowymi Star Warsami, ale po Force Awakens to już kolejny film, w którym główna bohaterka kobieca odrzuca mnie od oglądania. O tym jak męczyła mnie postać Rey, mógłbym prowadzić wykłady na Uniwersytecie, które Juby mógłby potem cytować tutaj na forum i prezentować jako autorytet.