Aktualności:

"Batman: Ziemia Niczyja. Walka o Gotham. Tom 3" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Ostatnio czytalem...

Zaczęty przez Maxie Zeus, 20 Lipiec 2008, 00:06:09

Arkham

#15
Jakiś czas temu przeczytałem pierwszy numer Spider-Man Noir. Zacznę najpierw od samego pająka - nie jest to ten sam kolorowy pajączek co zawsze, o nie! ta wersja Spidera bardziej przypomina Punishera niż pajęczaka. Kostium jest mroczny i... po prostu robi wrażenie ( http://spider-man.pl/komiksy/img/streszczenia_sm_noir1.jpg ). Co do samego komiksu - nareszcie Marvel od dłuższego czasu wydał coś dla starszych czytelników. Mroczny i brutalny klimat to coś po czym nigdy bym się nie spodziewał po pajęczych scenarzystach. Jest to też można powiedzieć, nowy alternatywny świat. Sam komiks ma tez w sobie interesującą historię, która zachęca do następnego numeru. Zamówiłem ostatnio Spider-Man Noir #2 jednak coś nie tak poszło i nie przyszedł więc będe zamawiać jeszcze raz.

Mihcim

Ostatnio czytalem Infinite Crisis, nie czytalem nigdy komiksow DC a ten mi sie bardzo podobal. Liczylem na duzo Batmana a bylo wiecej Supermana ; (
Pojawil sie Joker ale nie na dlugo ; (
Troche mnie zburzylo to cale multiverse ale okej.Polecam kazdemu ten komiks
6/10

Kadaver

Superman 206-7:For Tomorrow-całkiem niezła historia( jak na Supermana dość poważna),w której Superman próbuje zapobiec wojnie domowej..Szkoda,że na podstawie takich komiksów nie kręci się filmów o Kryptończyku. 

naz_

Ostatnio Venom : Dark Origins. Bardzo fajny, niby nic specjalnego, a satysfakcja była :)
"-To, co mogę uczynić ze sobą, zależy tylko ode mnie. Nie mogę być pewny tego, co zależy od wroga." - sun tzu

Rado

Niedawno przeczytałem najnowszy tom Lucyfera (7), ta seria przyzwyczaiła mnie do tego, że każdy tom trzyma poziom i klimat mnie odpowiadający i tak jest również tym razem. Często w tej serii jest opowieść niezwiązana z samym Lucyferem, ale z jakąś postacią drugoplanową żyjąca w jego kosmosie lub nie  ;), i w tym jest to historia tkacza, owadopodobnego stworka zamieszkującego jeden ze światów diabła. Mega mi się podobała ta część, ciekawa, śmieszna, na końcu wzruszająca-świetnie się czytało...


Rado

Ostatnio przeczytałem JLA Superpower i kurde zrobił na mnie wrażenie ten komiks. Wcześniej nie słyszałem nic o tym komiksie i nie spodziewałem się po nim nic wielkiego kiedy przeczytałem mini recenzje. W zasadzie to sam nie wiem czego się spodziewałem, ale na pewno czegoś płytszego niż to co później zobaczyłem. A zobaczyłem świetną historię o chłopaku, który poświęca wszystko po to żeby być silniejszym, szybszym, bardziej wytrzymałym, po to żeby być prawdziwym bohaterem jak jego idol Superman. Dodatkową motywacją bycia lepszym jest fakt, że Markowi pewnego dnia nie udaje się uratować ludzi z pożaru i za wszelką cenę nie chce żeby to się kiedykolwiek powtórzyło. Fajny schemat  z ojcem, który prowadził na Marku jakiegoś rodzaju eksperymenty w dzieciństwie, szkoda że ten wątek nie był bardziej rozbudowany. W końcu Marka odwiedza Liga, a co potem się dzieje to już nie będę zdradzał, bo może ktoś jeszcze nie czytał i się skusi. Generalnie świetny scenariusz i rysunki.

Btw. jakby komuś się chciało polecić mi jakieś ciekawe historie z JLA to byłbym wdzięczny.


Guyver87pl


Racja Rado, "JLA: Superpower" to naprawdę ciekawy komiks, trochę przypominający "No Hero" z Avatar Press (Albo raczej to "No Hero" przypomina "Superpower", bo wydano go wcześniej...). Szkoda tylko, że jakoś bardziej nie wykorzystano postaci Marka Anateusa... Choć z drugiej strony gdyby tak się stało, to osłabłby cały przekaz komiksu.

A oto ciekawy komiks z JLA, który ostatnio przeczytałem:

JLA: Secret Society of Superheroes



Jedna z ciekawszych historii o JLA, jakie zdarzyło mi się czytać. Akcja toczy się w alternatywnej rzeczywistości, gdzie Superman przybył na Ziemię nieco wcześniej (1939 r), oraz został wychowany odrobinę inaczej, niż w znanych nam komiksach, w związku z faktem, że Johnatan Kent był Masonem. Przykład ojca utwierdza Clarka w przekonaniu, że jeśli chcę się zrobić coś dobrego, to trzeba czynić to w tajemnicy, nie oczekując poklasku, ani wdzięczności. Dlatego też zakłada on tajną organizację, nazwaną Kryptic Order, złożoną z nadludzi podzielających jego ideały. Przez kolejne trzydzieści lat członkowie KO (Świetny skrót, tak przy okazji...) za kulisami zwalczają zbrodnię, niezauważani przez zwykłych ludzi, osądzając i karając przestępców. Teraz jednak sytuacja się zmienia: Clark, pełniący funkcję redaktora naczelnego Daily Planet, zaczyna coraz bardziej odczuwać swój wiek, a młodsi członkowie Kryptic Order, jak Green Lantern i Hawkgirl pragną w końcu ujawnić się światu. Kolejne głosowania w tej sprawie w związku z równym podziałem opinii, zawsze kończą się remisem i utrzymaniem status quo, jednak Flash odnajduje nastolatka nazwiskiem Bart Allen i postanawia go rekrutować, na nowego członka KO, krucha równowaga może zostać zachwiana. Tymczasem ambitna reporterka brukowca "Stranger Than Fiction", Lois Lane wpada na trop serii dziwnych porwań, których jakoby dokonują "latający ludzie" i postanawia zbadać tą sprawę. Analogiczne śledztwo prowadzi agent FBI, Bruce Wayne, aktualnie ścigający tajemniczego psychopatę, zostawiającego łamigłówki w miejscach, gdzie popełnia swoje zbrodnie... Bardzo niesztampowe spojrzenie na JLA, oraz jej członków, stawiające znanych bohaterów w bardzo nietypowych sytuacjach, okraszone całkiem niezłymi rysunkami. Ten dwuczęściowy komiks jako całość oceniłbym na jakieś 4+, głównie ze względu na zakończenie, pozostawiające pewien niedosyt, ale i tak doceniam zarówno pomysł, jak i jego wykonanie.

Rexio

Ostatnio czytałam :
- Son of the demon
- Hush
- Batman : Vampire book ( 1,2,3)  ;D
- All star Batman i Robin boy wonder
- Powrót mrocznego rycerza
- Batman Azyl Arkham
-  Batman Rok pierwszy
- Batman Zagłada Gotham
- Batman Ego
- Heart Of hush
- Batman and Son
- Batman Broken City
- Batman Streets of gotham
- Detective comics ( 845 - 873 )

Wszystko przeczytałam na kompie i po angielsku , ale muszę przyznac. Takiego zaciszu jak przed przeczytaniem czegoś to nie miałam  8). Wspaniale się to czyta. Polecam zwłaszcza Vampire book i Hush

Guyver87pl

#23
JLA/The 99



W 2006 roku, w Kuwejcie powstało nowe wydawnictwo o nazwie Teshkeel Comics, będące częścią koncernu medialnego Teshkeel Media Group. Początkowo zajmowało się ono głównie tłumaczeniem amerykańskich komiksów na języki arabskie, jednak wkrótce prezes koncernu, doktor Naif Al-Mutawa, stwierdził, że na rynku brakuje superbohaterów, z którymi mogliby się identyfikować młodzi muzułmanie. Dlatego też zebrał on grupę doświadczonych autorów komiksów, jak Fabian Nicieza (Azrael, New Warriors, Nightwing), Stuart Moore (Firestorm, Iron-Man, Wolverine), czy June Brigman (Power Pack, Supergirl) i wraz z nimi stworzył serię "The 99/Ninety Nine". Pomysł na fabułę jest prosty: Seria opowiada o grupie młodych ludzi, którzy przypadkowo weszli w posiadanie legendarnych Kamieni Noor, z których każdy obdarza swojego właściciela mocą, odpowiadającą jednemu z 99 atrybutów Allaha (Np. Wszystkowidzący, Świetlisty, Niepokonany etc). Zostają oni zebrani przez multimilionera i filantropa, doktora Ramziego, celem obrony świata przed złem i dania ludziom nadziei na lepszą przyszłość. Jednakże Kamieni poszukuje także rywal doktora, nieśmiertelny zbrodniarz o imieniu Rughal... Czyli generalnie mamy tu lekko zmodyfikowaną wersję X-Men w quasi-mistycznym sosie, a więc nic oryginalnego, ale seria zdobyła sobie wielką popularność w krajach arabskich, a w planach było stworzenie kilku parków rozrywki opartych na serii, a także serialu animowanego (Choć nie jestem pewien, jak te ambitne plany mają się do obecnej sytuacji w Kuwejcie i szeroko rozumianych okolicach...). Tak czy inaczej, w 2010 roku, szefostwo Teshkeel Comics uznało, że czas spróbować spopularyzować swoją bestsellerową serię na zachodzie i wspólnie z DC postanowiło, że najlepszym sposobem na wypełnienie tego celu, będzie "podparcie" nowego teamu popularnością Justice League. A więc jak udał się ten eksperyment? Szczerze mówiąc raczej niespecjalnie... Ale od początku: Przy współpracy z Waynetech, założyciel The 99, doktor Ramzi tworzy hiper-nowoczesną metropolię, którą dumnie nazywa Miastem Przyszłości. Owe miasto ma stanowić namacalny przykład na to, że można stworzyć miejsce czyste i spokojne, gdzie ludzie żyją ze sobą w zgodzie. Na otwarcie zostają zaproszeni także członkowie JLA, którym bardzo podoba się pomysł doktora, oraz jego młodzi podopieczni, zapewniając odpowiednią ilość pozytywnego PR-u, dla mediów. Jednakże wkrótce zaczyna się dziać coś dziwnego: Bez wyraźnego powodu ludzie zebrani na otwarciu miasta wpadają w furię i zaczynają ze sobą walczyć. Tymczasem jeden z uczniów doktora Ramziego, znany pod pseudonimem Darr the Afflicter, obdarzony umiejętnością generowania "fal bólu" (?) zostaje zaatakowany przez dziwnie wyglądających nadludzi i traci kontrolę nad swoją mocą, stając się zagrożeniem dla otoczenia. W międzyczasie podczas wykopalisk, jakie prowadzi dr. Carter Hall/Hawkman, dochodzi do potężnego trzęsienia ziemi. Nasz skrzydlaty bohater szybko dochodzi do wniosku, że zjawisko to nie jest naturalne i wyrusza je zbadać...Oczywiście nie trzeba być geniuszem, aby domyślić się, że wszystkie wątki się połącza. I tu właśnie leży pierwszy problem: Fabuła. Nie ma w niej niemal kompletnie nic zaskakującego, a pewne wątki niepotrzebnie się ciągną (Większość czytelników choćby odrobinę zaznajomiona z uniwersum DC domyśli się przyczyny tajemniczych ataków agresji cały numer, przed bohaterami...). Poza tym nie spełnia ona swojej podstawowej roli, tj. zaznajomienia nowego czytelnika z 99. Całe "przedstawienie" bohaterów sprowadza się do umieszczenia w kadrze ramki z imieniem i pseudonimem danej postaci, oraz krótkim opisem jej mocy. I tyle. Ba, autorzy nie wykorzystują okazji na wyjaśnienia, które sami stworzyli! Przykładowo w pewnym momencie Wonder Woman pyta doktora Ramziego, kim jest ten "Ruhgal" o którym wspominał. Normalnie mielibyśmy krótki flashback i opis danej postaci. A jak jest tu? Doktor odpowiada "To długa historia..." i zmienia temat. Zupełnie nie rozumiem, czemu tak to przedstawiono. Aby w ogóle zrozumieć cokolwiek musiałem po pierwszym numerze zagłębić się w lekturę oficjalnej strony The 99, ale chyba nie tak należy pisać komiksy dla nowych czytelników (Chyba, że chodziło właśnie o to, bo na wspomnianej stronie można też kupić same komiksy...). Przecież scenarzystami, są doświadczeni ludzie, a od czasu do czasu pojawiają się oryginalne pomysły, jak plan Batmana na powstrzymanie histerii w Mieście Przyszłości, czy zasada działania mocy 99 (Każdy z nich ma tylko jedną, konkretną supermoc, więc chcąc coś osiągnąć muszą ze sobą współpracować) więc nie jest tak, że nie potrafią oni napisać czegoś dobrego, ale wspomniane plusy giną w zalewie niedopowiedzeń i nietrafionych koncepcji. Podobnie sprawa ma się z rysunkami: Ich poziom w ciągu sześciu numerów serii waha się od poziomu "taki sobie" do "nawet niezły", przy czym owe zmiany dokonują się nie tyle na przestrzeni całych numerów, ale nawet poszczególnych paneli... Może gdyby "JLA/99" było serią o połowę krótszą i nieco bardziej dopracowaną, to mogłoby coś z tego wyjść. Jednakże w obecnej formie nie spodoba się ona ani fanom JLA, ani miłośnikom The 99, a już na pewno nie zachęci nowych czytelników do zapoznania się z grupą młodych bohaterów Bliskiego Wschodu... Aż żal zmarnowanego potencjału, bo zespół ten jest naprawdę interesujący. Tyle, że w tej mini-serii prawie tego nie widać... Ocena 2+/5

Rado

Dzięki Guyver, postaram się niedługo przeczytać "Secret Society..." a co do "99" to sam nie wiem skoro takie kiepskie to jest, może jak nie będę miał już co czytać to od biedy po to sięgnę. Dobrze widzę, że okładkę rysował Alex Ross? To faktycznie potencjał zmarnowany raczej, mogło wyjść coś fajnego. Niceza bodajże robił kiedyś "X-men" jakiś czas, więc te podobieństwa z "99" są chyba nieuniknione. Może nawet wydawnictwo, specjalnie sięgnęło po tego scenarzystę bo chciało coś właśnie na miarę ludzi X.

Przeczytam "Secret Society.." jak tylko skończę "Trinity" Wagnera, nie jest to co prawda sama Liga na którą mam ostatnio parcie, ale i tak jest nieźle.

Guyver87pl

CytatDobrze widzę, że okładkę rysował Alex Ross?

Nie całkiem. Z tego co przeczytałem, autorem okładek był niejaki Felipe Massafera, który otwarcie przyznaje, że w swoich pracach wzoruje się na stylu Rossa. Z drugiej strony to "wzorowanie się" wychodzi mu na tyle dobrze, że też się nabrałem. Swoją te okładki były jednym z powodów, dla których zacząłem interesować się tą serią... A mądre ludowe przysłowie mówiło coś o ocenianiu po okładkach...

CytatNiceza bodajże robił kiedyś "X-men" jakiś czas, więc te podobieństwa z "99" są chyba nieuniknione. Może nawet wydawnictwo, specjalnie sięgnęło po tego scenarzystę bo chciało coś właśnie na miarę ludzi X.

Pewnie masz rację. I tu nasuwa się pytanie: "Czemu autor który stworzył The 99 nie wie, co ma zrobić z własnymi postaciami?". Kompletnie tego nie rozumiem...

Cytat...co do "99" to sam nie wiem skoro takie kiepskie to jest, może jak nie będę miał już co czytać to od biedy po to sięgnę.

W tym wypadku nie wiem, co powiedzieć. Podobno solowa seria "The 99" jest całkiem niezła i stanowi powiew świeżego powietrza w tematyce komiksów o nieletnich bohaterach, ale z drugiej strony jest ona też ekstremalnie trudna do znalezienia w internecie, bo zeskanowano tylko 2-3 numery, z których ja sam dokopałem się do jednego... Paperbacki pierwszych 28 numerów można kupić na stronie serii, ale 20$ + koszty przesyłki za komiks, co do jakości którego nadal nie mam pewności, to trochę ryzykowny zakup...

Ale jakby co, to zapraszam Cię na stronę, gdzie można przeczytać/ściągnąć "numer zerowy" i zapoznać się z profilami postaci:

http://www.the99.org/

Jako bonus trailer planowanej serii animowanej (Uwaga na denny dubbing):

http://youtu.be/SiYU3DZCepQ



Rado

Eee tam, dubbing nie był wcale taki zły hehe. Bardziej odrzuciła mnie ta grafika czy jak to tam nazwać. Dr Octopus im tam powinien pozew o plagiat posłać  ;)

Guyver87pl

CytatBardziej odrzuci?a mnie ta grafika czy jak to tam nazwa?.

Tak, racja. Ale co zrobisz... Najwyra?niej grafika komputerowa jest ta?sza, ni? zatrudnienie tradycyjnego zespo?u rysowników. Jakie? 7-8 lat temu nikt nie pomy?la?by, ?e co? takiego stanie si? mo?liwe...

CytatDr Octopus im tam powinien pozew o plagiat pos?a?

I wszyscy X-men te?...

Tak przy okazji, aby nie wysz?o, ?e robimy znowu ca?kowity offtop, kolejna recka komiksu:


Superman Inc.



Z pewno?ci? jeden z oryginalniejszych Elseworldów, skupiaj?cy si? na postaci Supermana, jakie kiedykolwiek czyta?em. Wyró?nia si? przede wszystkim pomys? na fabu??: Panie i panowie, oto Dale "Superman" Suderman - multimilioner, celebryta, s?ynny sportowiec, medalista olimpijski i posiadacz najwi?kszej ilo?ci rekordów w historii lekkoatletyki. Jest on tak?e prezesem mega-korporacji Superman Inc. b?d?cej najwi?kszym rywalem Lexcorp i wrzodem na... wiadomo gdzie, Lexa Luthora.... Zaraz, zaraz, jaki Dale Suderman? Jaki prezes? Gdzie Clark Kent? Gdzie superbohater w pelerynie, ratuj?cy ?wiat? Przykro mi, nie ta rzeczywisto??. W tym ?wiecie rakieta Kal-Ela rozbi?a si? w nieco innym miejscu, a ch?opca znalaz? kto? zupe?nie inny, ni? Kentowie. W zwi?zku z tym Dale wyrasta na s?ynnego sportowca, o ego wielko?ci Kansas, ?yj?cego tylko po to, aby zarobi? kolejne kilka milionów i przypodoba? si? mediom. Tyle, ?e Luthor, rozw?cieczony faktem, przy?miewania go, przez "Supermana", postanawia znale?? jakiego? haka na znienawidzonego rywala... Co? zupe?nie innego, ni? wszystkie pozosta?e komiksy z t? postaci?. Fabu?a nie skupia si? na walkach i scenach akcji, a raczej na relacjach mi?dzy bohaterami i rozgrywkami, mi?dzy nimi, a jedyny heros w trykocie, jakiego widzimy przez ca?y komiks to... bohater kreskówki, stworzonej przez PR-owców firmy Sudermana. Rysunki s? ca?kiem dobre i nie?le podkre?laj? konkretne wydarzenia (Najbardziej podoba?a mi si? chyba scena, z Dale'm rozwalaj?cym konferencj? prasow? Luthora... Ironiczne, ?e w tym ?wiecie jeden z najs?ynniejszych gestów Supermana jest wykorzystany jako zabieg marketingowy.), a moim jedynym "ale" jest idiotyczna fryzura g?ównego bohatera... Ale nic to, w ko?cu celebryci musz? mie? swoje dziwactwa :) Szkoda tylko, ?e nie pokuszono si? o jak?? kontynuacj?, ale z drugiej strony nie bardzo wyobra?am sobie, jak mia?aby ona wygl?da?. Solidne 5/5 i obowi?zkowa lektura dla fanów Supermana znudzonych jego klasycznym wizerunkiem.   

Messmero

Ostatnio mia?em przyjemno?? przeczyta? komiks/album pt "Marvels",autorstwa Kurt'a Busiek'a i Alexa Ross'a.
Przewspaniale zilustrowana historia super bohaterów Marvela,pokazana z punktu widzenia fotoreportera.
Ilustracje Alexa Ross'a robi? niesamowite wra?enie,s? fotorealistyczne tym samym nadaj?ce taki fajny klimat tej powie??i. ;)

Guyver87pl

Tak, racja Messmero, Ross to geniusz, polecam też jego "Kingdom Come" i "Justice". Ech, umieć rysować jak on...

Przy okazji dorzucę jeszcze dwa ciekawe tytuły, z którymi ostatnio się zetknąłem:



Bad Guys



Jeden z debiutanckich komiksów, raczej mało znanego wydawnictwa o nazwie Kickstart Comics. Na pierwszy rzut oka fabuła wygląda znajomo: W świecie, gdzie obok zwykłych ludzi istnieją też osoby obdarzone nieprawdopodobnymi mocami, pokoju i bezpieczeństwa strzeże grupa superherosów, znana, jako Alliance of Honor. Oczywiście istnieją także super-przestępcy, jednak nasi dzielni obrońcy sprawiedliwości w trykotach zawsze ich zwyciężają... Przynajmniej do czasu. Na Ziemi pojawia się (kolejna) flota statków kosmicznych, herosi ruszają do walki, media przekazują obraz ze starcia na żywo, prezydent USA wygłasza pompatyczną przemowę itp. Miliony telewidzów z zapartym tchem oglądają, jak członkowie Alliance of Honor po raz kolejny ruszają, aby ratować świat... tyle, że wbrew wszelkim przewidywaniom, zostają oni błyskawicznie i bezlitośnie zmasakrowani. O ile jednak większość widzów jest rozdarta pomiędzy szokiem i niedowierzaniem, to uwięzieni super-przestępcy szaleją z radości. Teraz nie ma już nikogo, kto mógłby ich zatrzymać... Z drugiej jednak strony tajemniczy najeźdźcy stanowią zagrożenie także dla nich, bo co im po świecie, na którym nie ma kogo okraść/zamordować? Tylko, czy osoby motywowane tylko tak samolubnymi pobudkami nadają się na ostatnią nadzieję ludzkości? Siłą tego komiksu z pewnością są nietypowa fabuła, oraz bohaterowie. Przykładowo zawodowa złodziejka o pseudonimie Femme Fatale (Niegdyś znana, jako "Lady Luck") ma moc pozwalającą jej wpływać na prawdopodobieństwo, dzięki czemu przeciwnikowi, który do niej strzela zawsze zatnie się broń, a w pobliżu budynku z którego skacze akurat znajdzie się sterta materacy. Nieźle prawda? Tyle, że aby zrównoważyć jej nieprawdopodobne szczęście, wszyscy których ona kocha zostają dotknięci nieprawdopodobnym pechem... Sama idea postawienia złoczyńców na miejscu bohaterów też nie jest nowa, ale tu świetnie ją poprowadzono. Tak barwnej grupy psychopatów i świrów nie widziałem od czasów, kiedy scenarzystą "Thunderbolts" był Warren Ellis. Z drugiej strony "Bad Guys" ma też sporo minusów. Scenarzysta naprawdę starał się, aby dosyć szczegółowo opisać swoich "bohaterów", ale ze względu na ograniczoną ilość miejsca kilku z nich zostało potraktowanych po macoszemu. Prowadzi to do tego, że śmierć niektórych bohaterów nie robi na czytelniku żadnego wrażenia, bo o danej postaci prawie nic nie wie. Rysunki też są dosyć nierówne, od takich sobie, do całkiem niezłych, aczkolwiek na szczęście przeważa ta druga kategoria. Nieco zawodzi też zakończenie i motywacje niektórych bohaterów, ale prawdę powiedziawszy zgrzyty te pojawiają sie dopiero na ostatnich stronach, więc ogólna przyjemność z lektury jest całkiem spora. Ogólnie "Bad Guys" to komiks całkiem dobry, który miał potencjał, aby być znakomitym. Potencjał ten nie został niestety wykorzystany, co jednak nie zmienia faktu, że nadal dobrze się go czyta.


A God Somewhere/Byłem Bogiem



W tematyce "realistycznego" komiksu superbohaterskiego (Bez względu na to jak absurdalnie brzmi ten termin...) powiedziano już chyba wszystko. Mieliśmy już Doctora Manhattana z serii "Watchmen", który otrzymując boską moc zatracił swoje człowieczeństwo, Hyperiona z serii "Supreme Power", który uznaje, że skoro nie jest człowiekiem, to nie powinien kierować się ludzkimi prawami i zasadami, oraz dziesiątki innych "bohaterów" tego typu, więc raczej trudno powiedzieć coś nowego w tym temacie. Co dziwne John Arcudi nie tylko spróbował tego dokonać pisząc "A God Somewhere", ale też wyszedł z tej próby obronną ręką. Początkowo fabuła jest dosyć schematyczna: Głównym bohaterem jest młody mężczyzna nazwiskiem Eric Forster. Nie wyróżnia się on niczym specjalnym, ba powiedzieć można, że jest nawet mniej niż przeciętny: To leniwy lekkoduch, bez pomysłu na życie, większość czasu spędzając w towarzystwie swojego przyjaciela Sama, przyćmiewany, przez swojego młodszego, ale bardziej zaradnego i odpowiedzialenego brata Hugha. Jednak pewnej nocy osiedlem, gdzie mieszka nasz bohater wstrząsa potężna eksplozja, która wręcz rozrywa kilka budynków. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich Eric, znajdujący się w epicentrum wybuchu nie tylko jest cały i zdrowy, ale nawet czuje się lepiej niż kiedykolwiek. Wkrótce okazuje się, że zyskał on nieprawdopodobną moc i postanawia wykorzystać ją do pomagania ludziom. W jedną noc z nieznanego, szarego człowieka staje się on uwielbianym bohaterem, oraz gwiazdą mediów. Jednak wkrótce okaże się, że dziwna transformacja nie ograniczyła się do jego ciała, ale dotknęła też psychiki... Arcudi w całkiem ciekawy sposób oddał "inność" Erica po otrzymaniu mocy: Narratorem nie jest on, ale obserwujący wszystko z boku Sam. Czytelnik nigdy nie poznaje sposobu myślenia naszego "Supermana" i niektóre z jego działań są zaskakujące i niezrozumiałe. Klimat podkreślają też rysunki, które z jednej strony są świadomie nieco uproszczone, z drugiej jednak niektóre kadry robią naprawdę spore wrażenie, a sama kreska doskonale wpasowuje się w opowieść, jednocześnie nie przyćmiewając fabuły. Generalnie rzecz biorąc, "A God Somewhere" to bardzo dobry komiks, podchodzący do schematu "zwykły śmiertelnik nagle zyskuje supermoce" w ciekawy, świeży sposób.