Aktualności:

"Batman: Ziemia Niczyja. Walka o Gotham. Tom 3" w sprzedaży od 29 maja.

Menu główne

Co w Marvelu piszczy?

Zaczęty przez (A)nonim, 07 Maj 2009, 12:37:45

8azyliszek

Punisher był dobry. Czarna Pantera. Anihhilators. A-Force zabawny i fajny komiksik. Ale przyznam, że trochę za dużo rzucili feministycznych tytułów w tej części. A u nas to się jeszcze zagęściło, bo Egmont przyblokował Avengersów, Strange'a i Logana. Kapitan Hydra to kolejne międlenie wokół Kosmicznej Kostki. I ogólnie mi się nie podoba ta fabuła bo jest wtórna. Ale to zawsze coś - komiks ledwo 3-letni i prowadzący do kolejnego eventu.

Ale mam nadzieję, że rozumiecie, że ten McFarlane od Egmontu powstał teraz tylko i wyłącznie dlatego, że wyszła Kolekcja Spider-Mana. To już norma, że TK wie co Hachette będzie wydawać wcześniej niż my, więc na szybko robi dubelki 3 miesiące przed Hachette. To samo było w zeszłym roku z Conanem - nagle sobie Egmont o nim po 14 latach przypomniał. Ale ponieważ uwalili WKKDC, to za cholerę nie ma i nie będzie od nich Kingdome Come. Co jest zupełnie nielogiczne, skoro wznowili Potwora z Bagien. Ale znowu - tylko dlatego, że miał być w Kolekcji.


Johnny Napalm

Może i tak jest, jak piszesz, że Egmont robi to z czystą premedytacją. Ten McFarlane jest jednak naprawdę zacny, tzn. oprócz pierwszej otwierającej historii – Cierpienia. Nigdy nie byłem fanem tej historii jak i kolejnej z Hobgoblinem i Ghost Riderem. Trochę tu faktycznie za dużo okultyzmu i chyba jakiegoś podjarania się przez Todda czarną magią. Od razu powiem, jeszcze nie kupiłem ale chyba to zrobię, mimo niechęci do tych opowiadań, bo później jest dużo lepiej. Historia z Wendigo i Wolverinem, ale też cholernie mroczna. Coś ten McFarlane widział wtedy tylko samo zło na świecie. No i dlatego część z X-Force wypada w tym albumie nad wyraz rubasznie.

Ale dość gadania o tym co kupię lub nie. W sierpniu Egmont wypuści coś wspaniałego, co na 100% zakupię.



Pierwsze X-meny rysowane przez Jima Lee. No muszę to mieć!Egmont zyskał w moich oczach. Heh, zaraz 8azyliszek powie mi, że TK wiedział o planach Hachette związanych z wydawaniem historii z mutantami. No i będzie smutno. :-\
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

Rado

CytatTrochę tu faktycznie za dużo okultyzmu i chyba jakiegoś podjarania się przez Todda czarną magią.

Widać co mu w głowie siedziało jeszcze zanim zrobił Spawna.

Nie wiem czy Johnny jeszcze wpada na forum, bo chciałem się własnie o to wydanie X-men zapytać. Też chciałem kupić, ale słyszałem, że jest to album strasznie poszatkowany. Brak jakiejś spójnej fabuły, tylko wyrywkowe historie, czasem niezrozumiałe, a umieszczone tutaj dlatego, że rysował je Jim Lee. Jeśli to prawda, to trochę szkoda, bo jak już mam kupić to wolę też jakąś historię do tego.

Mr.G

W świecie "superhero" zawsze szczególnie ceniłem sobie historie, które nie są aż tak "super". Wiecie, walka nie tyle z kosmicznymi multiwymiarowymi najeźdźcami, ale raczej z bardziej przyziemnym brudem - gangi, narkotyki, przemoc seksualna, tego typu sprawy. Jakkolwiek w świecie Batmana raczej o takowe nietrudno (choć też nie obraziłbym się o więcej), tak już u mojego ex aequo ulubionego Spider-Mana są one szczególnie pożądane. Dlatego naprawdę dobrze czytało mi się Zło, które ludzie czynią. Może nie jest to komiks z najbardziej wartką akcją i zaskakującymi rozwiązaniami fabularnymi, ale porusza dosyć ważne kwestie i przypomina, że także w świecie supermocy i kostiumów też największym wrogiem może być zwykła ludzka podłość. Komiks godny polecenia zwłaszcza tym, którzy chcą lepiej poznać postać Felicii Hardy - jej wątek został wyeksponowany nie mniej niż jej dekolt na większości kadrów i zarówno jedno, jak i drugie jest mocną stroną komiksu ;) Właściwie to ona jest tu główną bohaterką, przyćmiewając nieco samego Pajączka, ale w niczym nie przeszkodziło to w nawiązaniu wiarygodnej chemii pomiędzy nimi i do tego głębszej niż po prostu flirt dwojga goniących się po dachach fanów trykotu. Nie, tutaj nasi bohaterowie są już dojrzalsi, dojrzała także ich relacja.

Rado

O, to ciekawe. Też oglądałem ten komiks, bo od czasu do czasu mam ochotę na jakiegoś Spideya. Ostatecznie nie kupiłem, bo gdzieś słyszałem, że komiksy Kevina Smitha są takie same jak jego humor, filmy i w zasadzie wszystko inne czyli rubaszne, specyficzne i nieraz obrzydliwe.

Johnny Napalm

Cytat: Rado w 03 Grudzień  2019, 14:43:20Nie wiem czy Johnny jeszcze wpada na forum, bo chciałem się własnie o to wydanie X-men zapytać. Też chciałem kupić, ale słyszałem, że jest to album strasznie poszatkowany. Brak jakiejś spójnej fabuły, tylko wyrywkowe historie, czasem niezrozumiałe, a umieszczone tutaj dlatego, że rysował je Jim Lee. Jeśli to prawda, to trochę szkoda, bo jak już mam kupić to wolę też jakąś historię do tego.

Hej! Dawno Cię tu nie było. Ja miałem chyba krótszą przerwę. Wracając do głównego tematu, polski album X-Men z pierwszymi numerami rysowanymi przez Jima Lee jest naprawdę wart uwagi. Rysunki tego pana już wtedy były na najwyższym topie, chociaż pod tym względem widać zauważalną różnice między pierwszymi historiami a kończącą album Sagą Imperium Sh'iar. Po prostu, praca Jima ze Scottem Willimasem to jeden z niewielu przykładów idealnego autouzupełniania się artystów.

Nie ma tutaj Historii X-Tinction Agenda (tej o Genoshy), gdzie tak naprawdę Lee skopał wszystkim tyłki swoimi pracami. Jest to tłumaczone tym, że tak naprawdę narysował on tam kilka numerów, a cała ta saga rozgrywała się we wszystkich tytułach związanych z mutantami. Dostajemy takie tłumaczenie, że tam prawie Jima by nie było. Z drugiej strony jest jakieś tam mrugnięcie oka, że może polscy Czytelnicy otrzymają całą sagę w przyszłości w jednym albumie. Zobaczymy, brałbym.

A co do poszatkowania opowiadań, to w cale nie jest tak źle. Większość z nich jest dosyć dobrze zamknięta. Naprawdę można sporo się dowiedzieć na temat zakończenia australijskich przygód X-Menów. Dlaczego większość z nich straciła pamięć i musiała odnaleźć się w nowym życiu. Dlaczego kilka osób przepadło na wiele numerów a dlaczego niektórzy zmienili wizerunek lub wręcz ciało. Ha! :)  No i pojawia się Jubilee! Jest też pierwsze spotkanie Logana z Kapitanem Ameryką w 1941 roku. ;D

Kurde, no. Zajebiste są te ostatnie historie. Można przeczytać na kredzie to co kiedyś wydał TM-Semic.

PLUSY:
— JIM LEE! Mistrzu i Gwiazda Drużyny Marvela z tamtego czasu;
— naprawdę wiele niezłych historii nie pokazanych nigdy w Polsce;
— dosłownie pierwsza historia o X-Menach, narysowana gościnnie przez Jima zastępującego Marca Silvestriego (widać różnicę)
— naga Rogue. :P

MINUSY:
— szkoda, że okładka z The Uncanny X-Men #275 nie została wydana tak jak niegdyś obrazek Batcave, czyli trójrozkładówka. Skoro Egmont już to kiedyś zrobił to mógł i teraz.

THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

Rado

To mnie trochę do tego przekonałeś Johnny. W międzyczasie oglądałem video recenzję na "Brody z Kosmosu" i powtórzyły tam się zarzuty o poszatkowane historie. No, ale pewnie i tak to kiedyś kupię, bo często widzę jak ludzie to wystawiają na sprzedaż za około pięć dyszek, a ja tam lubię takie starocie z Semica.

Ja mam ostatnio fazę na komiksowe Aliensy. Biorę lub mam zaplanowane kupno prawie wszystkiego co wychodzi w Polsce. Kupiłem nawet tego omnibusa black and white. Mają w planach wydać także odświeżone wydanie tego "Alien vs Predator", które kiedyś wydał Semic.

Juby

Ja mam pytanie w temacie komiksów Marvela. Zamówiłem młodszemu bratu Rękawicę Nieskończoności Marvela, potem będę mu szukał Wojny Nieskończoności (wyszło dopiero rok temu, a już jest wszędzie niedostępna, ciekawe czy Egmont zrobi dodruk?). Wiadomo coś, czy w Polsce ukaże się również trzecia część trylogii, w oryg. The Infinity Crusade? Bo nie mogę znaleźć info.

Mr.G

I ja sięgnąłem po X-Menów Jima Lee.
Od dawna zamierzałem lepiej poznać tę drużynę, ale opisy na tyłach ostatnio dostępnych na półkach komiksów wprawiały mnie w przeświadczenie, że wszystkie one nawiązują do jakiś wydarzeń, których ja nie znam i bałem się, że się po prostu nie połapię. Poza tym zależało mi też, żeby to jednak był w miarę pierwotny skład drużyny. No aż tu Johnny Napalm recenzuje album wydający się esencją tych najprawdziwszych X-Menów, no i jeszcze ta wzmianka o Rogue... musiałem kupić.
Od razu podkreślam, że jestem pokoleniem nieco po-TM-semicowym, więc nie wychowałem się niestety na tych krótkich, dostępnych w kioskach zeszytach, nie przywykłem też chyba do pewnego rodzaju historii. No więc poczułem się mocno zdezorientowany już na samym początku, zarzucony postaciami i nieznanymi mi relacjami pomiędzy nimi, skazanymi na walkę z jakimś robotem-nianią przemieniającym innych w kolejne roboty o inteligencji dziecka... Później historie bardziej się klarowały, ta z Loganem, Kapitanem i Wdową nawet całkiem fajna, ale nadal wszystko to jak dla mnie za mało przyziemne, jakieś chaotyczne, jakieś wyrwane z kontekstu, jakieś pełne niewidzialnych dla mnie powiązań. Podejrzewam, że ktoś mocniej siedzący w temacie mógłby bawić się nieźle, no ale to niestety nie byłem ja.
Co jednak mogę stwierdzić na pewno, to świetne, klimatyczne rysunki. Wspaniałe to były czasy milionów barw, niemożliwie krzykliwych ciuchów i kobiet o zawsze fenomenalnych kształtach - nieważne jak nierealne byłoby to w przełożeniu na rzeczywistość, w komiksach wypadało świetnie. Dlatego nie powiem, że żałuję komiksu, bo warto go mieć choćby dla jego estetyki.

Tym samym mój X-Menowy głód nie został zaspokojony, ale może ktoś mógłby doradzić mi tytuły bardziej samodzielne, niewymagające znajomości historii mutantów od czasów starożytnych?
Chciałem też zapytać o Spider-Mana McFarlana. Zdaje się, że to podobny klimat, ale czy fabularnie nie grozi aby podobne zagubienie komuś, kto nie był nigdy szczególnie na bieżąco z historiami? Choć oczywiście o Pajączku wiem coś tam więcej niż o X-ach ;]

Rado

Też mam ostatnio jakiś X-menowy głód, ale po Jima Lee na razie nie sięgnąłem. Nadarzyła się za to okazja, by zakupić "Uncanny X-Force" tom pierwszy od wydawnictwa Mucha Comics, którego miałem gdzieś tam na liście moich rzeczy do przeczytania. Mogę generalnie polecić, dobrze się bawiłem i na pewno kupię też drugi tom, a później zobaczymy. Też nie jestem ogarnięty w mutantach, ale do tego komiksu raczej nie trzeba specjalnie być. O czym to? No więc założona przez Wolverine'a grupa zajmuje się zadaniami, a przede wszystkim preferuje metody, których nie stosują inne X-grupy. Krótko mówiąc - nie wahają się zabijać. W dobrym celu oczywiście, a nie dla przyjemności, ale jednak specjalnie nikogo nie oszczędzają. Do tego działają nieoficjalnie, bez wiedzy Cyclopsa czy kogokolwiek (Xavier chyba tam już nie żyje - nie wiem - nigdzie nie był nawet wymieniony). Grupa składa się tylko z pięciu osób, a więc nie ma zbyt dużego bałaganu i zbyt dużo kolorowych gaci na stronę. Skład w większości jest Ci na pewno znany, bo oprócz wspomnianego Rosomaka są także: Deadpool, Archangel, Psylocke i Fantomex. Nie bój się, tego ostatniego ja też nie znałem przed lekturą, ale nic to nie przeszkadza. Jest treściwy wstęp objaśniający kto jest kim, a także ogólną sytuację. Fantomexa można też dość dobrze poznać w trakcie czytania. Generalnie X-force dostarczyło mi mniej więcej tego czego oczekiwałem właśnie po komiksie z mutantami. Dużo rozpierduchy, jakieś problemy między grupowe, trochę romansu (Psylocke jest w związku z Archangelem) i ciekawych przeciwników.

A jeśli chodzi o Spider-mana MacFarlane'a, to spokojnie nic tam nie trzeba znać wcześniejszego. To w większości są te historie, które były w Semicach jak np. ta co była w pierwszym Mega Marvelu - Torment. Tylko ostrzegam, że te historie akurat się lekko zestarzały i fabularnie momentami jest męcząco. Graficznie za to miodzio. Jedynie historia z Wolverinem i Wendigo trzyma wysoki poziom na obu polach.

Juby

Cytat: Johnny Napalm w 16 Lipiec  2019, 20:59:04W sierpniu Egmont wypuści coś wspaniałego, co na 100% zakupię.



Aby złapać trochę oddechu od Batmana/Supermana/JLA, postanowiłem sięgnąć po coś z Marvela i wczoraj odebrałem swój egzemplarz X-Menów Jima Lee. :) Jeśli starczy czasu (od kilku dni mam go niewiele, bo zaczęliśmy remont salonu + musiałem wrócić do pracy w biurze), to liczę że przeczytam go jeszcze w tym tygodniu. :)

Na celowniku są również Ultimate Spider-Man, Tom 1 (bo czytałem go w czasach FunMedia, do dziś mam 4 zeszytówki - numery 1, 2, 5 i 7 - a pierwszy tom zawiera je i jeszcze więcej, bo aż 13 pierwszych numerów) oraz New X-Men Granta Morrisona (to samo, mam jeden zeszyt z DK z 2004 roku i bardzo mi się podobał, a Mucha Comics w ubiegłym roku wydała pierwszy tom tej serii, który zawiera chyba nawet ponad to, co wydało DK).

Johnny Napalm

#686
Cytat: Mr.G w 06 Maj  2020, 22:17:24I ja sięgnąłem po X-Menów Jima Lee.
Od dawna zamierzałem lepiej poznać tę drużynę, ale opisy na tyłach ostatnio dostępnych na półkach komiksów wprawiały mnie w przeświadczenie, że wszystkie one nawiązują do jakiś wydarzeń, których ja nie znam i bałem się, że się po prostu nie połapię. Poza tym zależało mi też, żeby to jednak był w miarę pierwotny skład drużyny. No aż tu Johnny Napalm recenzuje album wydający się esencją tych najprawdziwszych X-Menów, no i jeszcze ta wzmianka o Rogue... musiałem kupić.
Z tą nagą Rogue to był chwyt marketingowy. :D  Wiadomo, że taka naga naga to ona nie była. Trzeba przyznać, że Jim Lee zawsze miał rękę do rysowania super-kobiet. Co do zarzutów wobec tego wydania i pytania czy istnieją opowiadania kompletnie oderwane od kontekstu wydarzeń z komiksów, to chyba trzeba powiedzieć, że nie. X-Men to najbardziej złożona grupa Marvela i tam te zależności, konieczność znajomości przynajmniej części historii jest raczej wskazana. Nawet gdybyś Mr.G czytał te zeszytówki od Tm-Semica to też miałbyś trudność, tak jak i inni przecież,  na początku z zajarzeniem o co tam chodzi.

Cytat: Mr.G w 06 Maj  2020, 22:17:24Chciałem też zapytać o Spider-Mana McFarlana. Zdaje się, że to podobny klimat, ale czy fabularnie nie grozi aby podobne zagubienie komuś, kto nie był nigdy szczególnie na bieżąco z historiami? Choć oczywiście o Pajączku wiem coś tam więcej niż o X-ach ;]
Tu jest zdecydowanie łatwiej. W sumie nawet komiksowy nowicjusz by szybko zakumał czaczę kto jest kim, kto jest dobry a kto zły. Z gości pojawiają się Ghost Rider, Wolverine i na koniec X-Force. Ten ostatni akord jest bez sensu, tak jak pisałem wcześniej, jest od czapy względem reszty opowiadań. Oprócz tej części, to z większością historii będzie na pewno ciężko dla fana wiecznie dowcipkującego Spider-Mana, którego przygody zawsze kończą się happy endem. No ten klimat za bardzo nie pasuje do tej postaci. Jest cholernie mrocznie, pełno prawdziwego zła, a zwycięstwo głównego bohatera nie zawsze dobrze smakuje.
Kreska jak to kreska, kto lubi Todda to będzie zachwycony. Bez wątpienia, to co zrobił w tym albumie, jest to szczyt jego możliwości przed rozpoczęciem przygody ze Spawnem.


A teraz ja się poskarżę.  ;)  Mr.G. zrecenzował niedawno Spider-Mana/Czarną Kotkę – Zło, które ludzie czynią, no i kupiłem. Nie był to skomplikowany fabularnie komiks. Wiem, że jest obecnie moda na małą ilość tekstów, mało chmurek z przemyśleniami bohaterów, no i na coraz większe kadry, które mają skopać wizualnie dupska widzom. No, ale mnie to nie urzekło. Kevin Smith jest tylko średnim scenarzystą komiksowym. To geek, który ma fajne początkowe pomysły na historię, ale jakoś nie potrafi później tego dobrze sprzedać. Kurde, komiks o przemocy seksualnej, a tu Black Cat musi kogoś smyrać cyckami, a to zaprezentuje pośladki – w myśl zasady: silna bohaterka się wypina. Jestem za! ;D . A poważnie, jest to jednak trochę od czapy. Po komiksach Smitha mam już któryś raz uczucie, że zjadłem przed chwilą plastikową pomarańczę. Ładnie wygląda tylko z wierzchu. :P
Rysunki Terry'ego Dodsona tym razem mi nie podeszły. Wpisały się w plastikowość fabuły. Dodson pojechał tym razem dosyć schematycznie. Wiem, że nie miał to być artystyczny album, ale mam kilka innych komiksów jego autorstwa i wiem, że potrafi robić lepsze rzeczy.
THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

Mr.G

Wygląda na to, Johnny, że jesteśmy kwita w kwestii polecenia sobie komiksów, które nie do końca przypadły nam do gustu. Oczywiście zgadzam się, że Zło, które ludzie czynią dziełem wybitnym nie jest, ale nadal sądzę, że docenienia wymaga każda próba ukazania superherosów zmierzających się z bardziej przyziemnymi kwestiami.
Tymczasem zachęciłeś mnie do McFarlana wzmiankami o mroku w świecie Pajączka. Tego szukam. Z drugiej jednak strony Rado kilka postów wyżej ostrzegał przed nieco przestarzałymi fabułami i znów gdzieś mi się odbijają X-Meni... najlepiej samemu się przekonać, wiem, ale szkoda, że się te wszystkie zeszyciki cenią jak rękopisy dzieł noblistów.

Chwyt marketingowy z Rogue jak najbardziej trafił. Mam ostatnimi czasy jakąś szczególną słabość do tej dziewczyny z południa, do tego stopnia, że wątek z Magneto był dla mnie nie do zniesienia za same te chwile chemii między nimi... Panowie, doradźcie, czy to już niepokojący objaw, czy jednak być zazdrosnym o komiksową ślicznotkę wpisuje się jeszcze w Powszechną Kartę Praw Geeka? A może nie ma się czego wstydzić? Bo czyż to na swój sposób nie wspaniałe, że trochę zgrabnych rysunków i słów zaklętych w chmurki tworzy postacie tak świetne, że aż do nich wzdychamy?

Johnny Napalm

Cytat: Mr.G w 05 Czerwiec  2020, 22:20:09Wygląda na to, Johnny, że jesteśmy kwita w kwestii polecenia sobie komiksów, które nie do końca przypadły nam do gustu.

Coś Ci jeszcze wymyślę dobrego  ;)  do polecenia. Muszę jednak znaleźć trochę czasu na zajęcie się knuciem.

Cytat: Mr.G w 05 Czerwiec  2020, 22:20:09Tymczasem zachęciłeś mnie do McFarlana wzmiankami o mroku w świecie Pajączka. Tego szukam. Z drugiej jednak strony Rado kilka postów wyżej ostrzegał przed nieco przestarzałymi fabułami i znów gdzieś mi się odbijają X-Meni... najlepiej samemu się przekonać, wiem, ale szkoda, że się te wszystkie zeszyciki cenią jak rękopisy dzieł noblistów.

Nie wiem w czym Rado widzi przestarzałość Spider-Mana od McFarlane'a. Trzeba Go o to spytać. Jak dla mnie narracja jest dosyć płynna i nowoczesna. Ok, początek może jest trochę przegadany, ale trzeba pamiętać o tym, że Torment otwierał dopiero przygodę z nową pajączkową serią. Musiał więc być trochę przegadany, no i musiał zawierać te wzmianki o originie głównej postaci – każdy niby o tym wie, ale skoro to nowa seria była, to mogła przyciągnąć zupełnie nowych Czytelników.

W każdym razie, polecam. Tzn końcówki już nie, bo pojawia się Rob NAJWIĘKSZY KASZANIARZ KOMIKSOWY Liefeld.



THE EARTH WITHOUT ART IS JUST EHh...

Rado

Poprzez przestarzałość miałem na myśli sytuację, że... tam nie ma nic treści jak dla mnie. Za dzieciaka w Semicu takie coś się dobrze czytało, ale teraz to słabo. Np. ta historia z Hobgoblinem. Tam ewidentnie czuć, że wszystko to powstało, żeby McFarlane mógł sobie narysować Ghost Ridera na dużych kadrach. Pozostałe historie to dla mnie jedynie bum bum bang bang. Pusta bijatyka bez większego sensu. Wyjątkiem jest tutaj moim zdaniem opowieść z Wendigo. Tam o coś chodzi.